Info

avatar Ten blog rowerowy prowadzi Ciacho1985 z miasteczka Jordanów Śląski / Wrocław. Mam przejechane 45438.83 kilometrów w tym 6642.79 w terenie. Jeżdżę z prędkością średnią 16.55 km/h i się wcale nie chwalę.
Więcej o mnie.

baton rowerowy bikestats.pl
button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl

Archiwum bloga

  • DST 46.42km
  • Teren 25.00km
  • Czas 03:29
  • VAVG 13.33km/h
  • VMAX 60.53km/h
  • Podjazdy 636m
  • Sprzęt [R.I.P] Canyon Nerve AL+
  • Aktywność Jazda na rowerze
Uczestnicy

Enduro po Izerach i Karkonoszach; dzień drugi- Szklarska wita.

Piątek, 16 sierpnia 2013 · dodano: 19.08.2013 | Komentarze 0

Noc była ciepła, jednak wstajemy dość wcześnie, bo budzi nas dźwięk piły łańcuchowej, a rozbiliśmy się w miejscu ścinki.



Dość szybko zwijamy namiot, pakujemy bagaż i ruszamy dalej- do Świeradowa- Zdroju. Ze względu na wczorajsze zejście nie chcemy kontynuować drogi zielonym szlakiem i omijamy Czerniawską Kopę boczną Kwarcową Drogą.

Dość stromy szutrowy zjazd do Czerniawy- Zdroju.







Do samego Świeradowa dojeżdżamy asfaltem, prawie cały czas pod górę. Po drodze widać Stóg Izerski i Smrk oraz Czerniawską Kopę...



Dopiero przy dolnej stacji kolei gondolowej droga zaczęła opadać i do centum uzdrowiska wpadamy łamiąc zakaz prędkości ;)

Ponieważ nie piliśmy jeszcze porannej kawy- kusimy się na nią w jednej z licznych restaurancji ;)







Potem uzupełniamy zapasy w Żabce i jedziemy do Parku Zdrojowego uskutecznić poranną toaletę; z myciem głowy włącznie :)





Przy piwku uzgadniamy dalszą drogę.



Ustaliliśmy, że jak najprędzej chcemy dostać się do Szklarskiej.

Pomnik przy wyjeździe z Parku:





Skoro najszybciej, to odpuszczamy sobie szlaki w terenie i ruszamy główną drogą- tzw. Drogą Sudecką.









Pierwsza jej część, to blisko osiem kilometrów podjazdu. Jest gorąco, plecaki wydają się być co raz to cięższe... W końcu dojeżdżamy do lekkiego spłaszczenia i robimy sobie zasłużony odpoczynek. Ja mam dość- nienawidzę swojego plecaka, nienawidzę namiotu na rowerze.
Ciepła zupka i odpoczynek (;)) w trawie poprawia nastrój...









Dalsza część trasy jest już po płaskim, a nawet troszę z górki, więc dość szybko docieramy do Zakrętu Śmierci.



Z którego rozpościerają się piękne widoki na Karkonosze.





Stamtąd do centrum Szklarskiej Poręby już zdecydowanie bardziej z górki. Docieramy do najpopularniejszego chyba skrzyzowania w tym mieście ;)



Stwierdziliśmy, że plecaki są zdecydowanie za ciężkie i chcemy wrócić do Jakuszyc, żeby zostawić w aucie wszystko to, co niepotrzebne i dalej pojeździć w miarę "na lekko".
Bez sensu było pokonywać blisko dziesięć kilometrów pod górę, więc pojechaliśmy na dworzec PKP Szklarska Poręba Górna, żeby zapakować się do pociągu do Jakuszyc, który obsługują koleje Czeskie.
Na dworcu okazało się, że pociąg nam uciekł i do następnego mamy prawie dwie godziny. Zjechaliśmy znów do centrum, żeby coś zjeść.
Padło na pizzę w Diavolo :)





Po posiłku zrobiliśmy piwne zakupy i wepchnęliśmy rowery z powrotem na stację. Przy złotym płynie czekaliśmy na pociąg.







Do Jakuszyc dotarliśmy za cztery złote i czterdzieści groszy za osobę. Przemiła Pani konduktor powiedziała, że rowerów nie widzi, więc zaoszczędzając kupę czasu i wysiłku dostaliśmy się na parking za naprawdę śmieszne pieniądze.

Po drodze zastanawialiśmy się, jak oszukać pana parkingowego, gdyby ten chciał znów z nas zedrzeć kolejne pieniądze za postój... Padło na opcję, że powiemy, iż nie mamy przy sobie gotówki i musimy zjechać do Szklarskiej do bankomatu. Na szczęście jednak nikt nas nie niepokoił. Przepakowaliśmy plecaki, zabierając naprawdę to, co niezbędne- śpiwory, cieplejsze ciuchy i... piwo. ;)

Prawie "na lekko" od razu lepiej się jechało. Damper znów zaczął normalnie pracować i w końcu- bez przytroczongo na kierze namiotu- widziałem przednie koło ;)

Szybciutko zjechaliśmy do Szklarskiej, zupełnie bez pomysłu na nocleg.
Jedynym planem było zajechanie na szrenicki stok, gdzie przy wyciągu, w pobliskim amfiteatrze nad jeziorkiem odbywał się Festiwal Rowerowy.







Niestety nic już się tam dziś nie działo, miał być tylko wieczorny pokaz filmów rowerowych.
Stwierdziliśmy, że już dziś nam się nic nie chce i noc spędziemy "gdzieś tutaj". Zaczęło być chłodno, więc zjechaliśmy w stronę centrum do sklepu po alkohol i wróciliśmy na miejsce Festiwalu.
Po pokazie filmów, gdy już wszyscy opuścili amfiteatr wbiliśmy się na taras pobliskiej restauracji i zagrzebaliśmy się w śpiworach.
Wieczór znów zakończyliśmy cytrynowym Krupniczkiem, bo bez ogniska zrobiło się dość chłodno, a wielu ciepłych rzeczy przy sobie nie mieliśmy... :)



Komentarze
Nie ma jeszcze komentarzy. Komentuj

Imię: Zaloguj się · Zarejestruj się!

Wpisz dwa pierwsze znaki ze słowa omemw
Można używać znaczników: [b][/b] i [url=][/url]

Flag Counter