Info

avatar Ten blog rowerowy prowadzi Ciacho1985 z miasteczka Jordanów Śląski / Wrocław. Mam przejechane 45703.13 kilometrów w tym 6687.79 w terenie. Jeżdżę z prędkością średnią 16.57 km/h i się wcale nie chwalę.
Więcej o mnie.

baton rowerowy bikestats.pl
button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl

Archiwum bloga

  • DST 72.61km
  • Czas 04:42
  • VAVG 15.45km/h
  • VMAX 49.17km/h
  • Podjazdy 942m
  • Sprzęt [R.I.P.] Diamant
  • Aktywność Jazda na rowerze
Uczestnicy

Promanja- Kaštel. Dzień czwarty.

Niedziela, 7 września 2014 · dodano: 03.10.2014 | Komentarze 0

Noc spokojna, mimo bliskości deptaka i tego, że całą noc chodzili tamtędy ludzie ("Tam jest namiot, nie świeć, bo ludzi pobudzisz!").
Pobudka pół do ósmej, szybkie składanie namiotu, śniadanie i kawka. A w tak zwanym międzyczasie łatanie dętki w tylnym kole mojego Diamanta; myślałem, że złapałem snake'a po wczorajszym "downhill'u" po deptaku, ale okazało się, że to "tylko" kawałek szkła...





Dętka wymieniona, udało się mini pompką napierdzieć odpowiednie ciśnienie, więc pozostało założyć sakwy i ruszać dalej.
Przed tym jednak Justynka skusiła się na poranną kąpiel w morzu. Woda była tak czysta, że szok. Do tego oświetlona promieniami słońca robiła niesamowite wrażenie. :)











Po wyjechaniu z naszego miejsca noclegowego pobiliśmy rekord dystansu- po dwóch i pół kilometrach zatrzymaliśmy się w Baškej Vodzie na zimniutkie Ožujsko. Dziś leniwa niedziela i nigdzie się nie spieszymy :)





W końcu się zebraliśmy i ruszyliśmy dalej, w stronę Splitu. Wyjazd z Baškej Vody wcale nie był łatwy, bo do pokonania mieliśmy około sześć kilometrów dość stromego podjazdu.

Po wdrapaniu się na przełęcz czekał na nas długi i przyjemny zjazd, prawie do samego Omiš. Początkowo tam mieliśmy się zatrzymać, żeby coś zjeść, jednak minęliśmy to "większe" miasteczko i zaraz za nim zrobiliśmy kolejny postój na schłodzenie się w morzu i piwkiem :)
Pogoda dziś nie rozpieszcza i daje nam się we znaki- od około dziewiątej rano temperatura grubo przekraczała dwadzieścia stopni Celsjusza, a w okolicach czternastej spokojnie dochodziła do trzydziestu kresek na plusie... Tak więc postój w Duče był jak najbardziej uzasadniony :)
Plan na dzisiaj, z okazji leniwiej niedzieli, to dojechać przed Split i tam szukać miejsca na spanie, albo przejechać Split tranzytem i gdzieś za nim rozglądać się za noclegiem. Jak pisze Piotrek Strzeżysz- nie lubimy dużych miast. ( http://onthebike.pl/ )
W Duče wskoczyliśmy na chwilę do restauracji Croatia na niedzielną rybkę. Od święta można, a co! :)







Stamtąd prosto na Split.
Za zwiedzaniem nie przepadamy, więc miasto przejeżdżamy tranzytem. Szczerze powiedziawszy- było to dotychczas najgorsza droga, jaką przyszło nam jechać w Chorwacji. Jezdnia kilkupasmowa, szybkiego ruchu, na której minimalna prędkość (!), to czterdzieści kilometrów na godzinę. Nic to, jechać trzeba. Po drodze kilkukrotnie się gubimy, kilkadziesiąt razy nie jesteśmy pewni dalszej trasy... Po prostu obłęd. Czuliśmy się, jak na Autostradowej Obwodnicy Wrocławia.
Duże miasta nie są dla nas.
W końcu udało nam się wydostać z głównej drogi (Jadranskiej Magistrali, D8) na boczną, prowadzącą przez Kaštel na Trogir (gdzie znajduje się Splickie lotnisko).
Sceneria wzdłuż drogi- masakra. Opuszczone, domy, fabryki, stocznie; jesteśmy niby blisko morza, a klimat zupełnie inny, niż czterdzieści kilometrów wcześniej. Do tego robi się późno, a my potrzebujemy sklepu. Krajobraz niewiele się zmienia, ale udaje nam się znaleźć nieduży sklepik osiedlowy, gdzie kupujemy wodę i piwko na wieczór.
Pozostaje więc znaleźć miejsce do spania .Pomaga nam w tym spotkany przed sklepem mountainbiker, który stwierdził, że cztery kilometry stąd jest "nice beach" i tam spokojnie można rozbić namiot, bo u nich nie ma kontroli.
Do zachodu kluczymy jeszcze jeszcze nabrzeżem miejscowości w poszukiwaniu najs bicza. Otoczenie trochę się zmieniło- coś na styl plaż, kafejki i knajpki (jak nasze rodzime mordownie), pełno murali kiboli Hajduka Split...
Brniemy w to dalej.
W końcu, na całe szczęście, dosłownie "wyrosło" przed nami całkiem sympatyczne pole nad samym morzem. Pole w sensie takim, że z trawą! Do tego z toi- toiem na samym środku (i to w chwili, kiedy najbardziej tego potrzebowałem! :)). 
Trochę nie wiemy czy tu wolno, czy wypada, czy bezpiecznie... Zauważamy jednak busa na polskich blachach, więc podchodzimy. Państwo z auta mówią ze spokojem, że spali tu dwa dni i jest spoko.
Dalej jechać sensu nie było, bo słońce już zaszło, więc stwierdziliśmy, że co by nie było, to i tak musimy tu zostać. choć nie do końca pewnie się czujemy w tym miejscu.
Najważniejsze, że Split za nami, że pogoda dopisuje, że ciągle pedałujemy razem i mimo kilku nieporozumień ciągle jakoś się dogadujemy i przemy naprzód :)
Miało być lajtowo, a wyszło ponad siedemdziesiąt kilometrów.
Do tego drugi raz podczas tego wyjazdu można było normalnie wbić szpilki w podłoże :)
No i księżyc fajnie oświetlał zatoczkę. I nocna panorama na Split też spoko :)
Na kolację odmiana- ryż :) Z ciemnym sosem pieczeniowym, papryką i kukurydzą :) Właściwie bardziej tu planujemy posiłki niż we Wrocławiu...
Jutro planujemy dotrzeć w okolice Šibenika.

















Komentarze
Nie ma jeszcze komentarzy. Komentuj

Imię: Zaloguj się · Zarejestruj się!

Wpisz cztery pierwsze znaki ze słowa esukc
Można używać znaczników: [b][/b] i [url=][/url]

Flag Counter