Info

avatar Ten blog rowerowy prowadzi Ciacho1985 z miasteczka Jordanów Śląski / Wrocław. Mam przejechane 45438.83 kilometrów w tym 6642.79 w terenie. Jeżdżę z prędkością średnią 16.55 km/h i się wcale nie chwalę.
Więcej o mnie.

baton rowerowy bikestats.pl
button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl

Archiwum bloga

  • DST 70.28km
  • Czas 04:44
  • VAVG 14.85km/h
  • VMAX 44.82km/h
  • Podjazdy 638m
  • Sprzęt [R.I.P.] Diamant
  • Aktywność Jazda na rowerze
Uczestnicy

Ante & Toni Camp- Pakoštane. Dzień szósty.

Wtorek, 9 września 2014 · dodano: 03.10.2014 | Komentarze 0

Po dwóch litrowych butelkach wina spało się nader dobrze ;)



Korzystając z tego, że jesteśmy na kempingu oboje wzięliśmy w końcu prysznic w słodkiej wodzie, spłukując z siebie morską sól i przydrożny kurz.
Zjedliśmy też ciekawe śniadanie- skończył nam się chleb, więc kanapki były z maślanych herbatników posmarowanych śmietankowym serem, a całość wieńczyły plasterki salami. Ciekawa i całkiem smaczna kompozycja ;)











Kolejny przystanek, to Lidl w Šibeniku. Dojazd tam zajmuje nam nieco ponad godzinę (z przerwą na piwo po drodze ;)); trasa, to klasyczny interwał- trochę pod górę, trochę w dół. I tak w kółko, aż do znudzenia. Widoki, cały czas piękne, popsuły się przy wjeździe do miasta.









W Šibeniku zaliczamy jeszcze McDonald'sa na drugie śniadanie i przy okazji korzystamy z Wi-Fi, żeby zameldować się na fejsie, że żyjemy :)
W mieście zahaczamy jeszcze o bankomat, bo gotówka idzie, jak woda, i kierujemy się na wylot na Zadar. Całe szczęście w porę łapiemy się, że źle jedziemy, bo wyjechalibyśmy na  autostradę... W końcu znajdujemy "naszą" drogę.
Jeżeli chodzi o trasę, to najnudniejszy z dotychczasowych odcinków. Bez morza, gładki asfalt, pola i sady po obu stronach drogi... Do tego słońce niemiłosiernie pali nas z lewej strony. A jest wrzesień...
Dojechaliśmy do Vodicy, gdzie trafiliśmy na wyjątkowo szpetny pomnik Bobana...







Następnie dalej, na północ, do Pakoštane, gdzie w dwa tysiące pierwszym roku byłem na obozie.







Chwilę spędzamy na ochłodzeniu się w morzu i piwkiem na brzegu i ruszyliśmy szukać miejsca na nocleg.





Po dojechaniu na koniec miasteczka dotarliśmy przepiękny cypelek, ale- choć miejsce idealne na namiot- coś jest nie tak. Jakiś taki dziwny niepokój mnie dopadł i postanowiliśmy wrócić do miasta i poszukać noclegu na kempingu.



Na kempingu dlatego, że jutrzejszy dzień planujemy spędzić bez rowerów i przemieszczania się. Zostajemy w Pakoštane, robimy pranie, spokojnie suszymy, w międzyczasie zwiedzamy, bo jest co... Poza tym chcemy dać odpocząć nogom i dupkom, bo niedługo oboje skórę na tyłkach będziemy mieli twardszą niż na piętach.
Koniec końców dojechaliśmy na kemping (z czterema gwiazdkami... :|), pani z recepcji po usłyszeniu, że rowerzyści, że namiot, że nie na długo, proponuje, żebyśmy za darmoszkę przenocowali na przy kempingowym parkingu, a jutro zastanowimy się, co dalej.
Nie wiadomo czy tak strasznie wyglądamy czy po prostu jej się nie chciało. Oczywiście na propozycję przystajemy, a jutro poszukamy czegoś innego.
Kolacja z cyklu "makaron na sto sposobów"- suszone pomidory, pesto, kukurydza, rukola...







Kategoria Diamant, Wakacje 2014



Komentarze
Nie ma jeszcze komentarzy. Komentuj

Imię: Zaloguj się · Zarejestruj się!

Wpisz dwa pierwsze znaki ze słowa dniej
Można używać znaczników: [b][/b] i [url=][/url]

Flag Counter