Info

avatar Ten blog rowerowy prowadzi Ciacho1985 z miasteczka Jordanów Śląski / Wrocław. Mam przejechane 45438.83 kilometrów w tym 6642.79 w terenie. Jeżdżę z prędkością średnią 16.55 km/h i się wcale nie chwalę.
Więcej o mnie.

baton rowerowy bikestats.pl
button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl

Archiwum bloga

  • DST 13.41km
  • Czas 00:41
  • VAVG 19.62km/h
  • Sprzęt [R.I.P.] Diamant
  • Aktywność Jazda na rowerze

Długodystansowy test Diamanta.

Sobota, 10 stycznia 2015 · dodano: 10.01.2015 | Komentarze 0

Powrót z pracy z wiatrem... :)



Ostatnio było o teście Canyona z okazji przejechania na nim przeszło dziewięciu tysięcy kilometrów; dziś pokuszę się o test Diamanta, któremu już bardzo blisko do czterech tysięcy :)

Zacząć należy od tego, że rower mam z pracy; trafił do nas, jako nowy, ale ciężko to tak naprawdę ustalić. Potem kupił go klient, trochę nim pojeździł, ale za niego nie zapłacił, więc wrócił do firmy, a potem trafił do mnie.
Od początku służyć miał za trekking- duże koła, wąskie opony, błotniki, bagażnik- w sam raz na miasto.
Tak też spokojnie służy(ł)- głównie na dojazdach do i z pracy, jako rower, który spokojnie można przypiąć i pójść na zakupy. Można też spokojnie zawiesić sakwy na masywnym bagażniku.
Z czasem tyłek zaczął się przyzwyczajać do miękkiego, żelowego siodła; w międzyczasie założyłem dwa koszyki na bidony (na dłuższe tripy), całkiem niedawno zamontowałem bagażnik na przód- tak na wszelki wypadek, gdyby potrzeba było zabrać sakwy na przód.
We wrześniu na tym rowerze wróciłem z Dubrownika do Wrocławia.

RAMA:
Diamant Ubari- aluminiowa, klasyczna, z lekkim sloppingiem; trochę na mnie za duża, ale dzięki temu, jadąc z większym obciążeniem rower jest stabilniejszy.
Ramka jest z tych nowszych roczników i wyposażona w między innymi wewnętrzne prowadzenie linek (co akurat wcale nie ułatwia wymiany linki "na trasie"...); bez problemu można zamontować solidny tylny bagażnik, zapięcie na tylne koło typu "centerlock", dwa koszyki na bidon (niby błahostka, a jednak czasem bywa, że brakuje tego szczegółu).
Jedyna, dość nietypowa sprawa, to główka, która jest dość długa. Co za tym idzie- potrzeba widelca o naprawdę długiej sterówce, co nie jest łatwe do "zdobycia", zwłaszcza na trasie. O widelcu za chwilę.
Póki co rama ma się dobrze. Brak pęknięć, bark nawet rys czy odrapań, bo błotniki skutecznie chronią. "Omiatanie" resztek błota, których błotniki nie chronią, czy też mycie ich myjką ciśnieniową nie pozostawiły na ramie żadnych większych, bądź widocznych uszczerbków.
Diamant, mając nie mało wspólnego z Trekiem, trochę początkowo nie budził mojego zaufania, bo Treki lubią pękać. Na chwilę obecną, jeżdżąc nawet ze sporym obciążeniem, wszystko jest w porządku.

WIDELEC.
Osobny akapit, bo nie jest "zwykły". Ani to sztywniak, ani do końca amortyzator.
Widelec jest typu headshock (coś jak w Cannondale'ach), ma jakieś kilka milimetrów ugięcia, jednak niewiele to pomaga. Na całe szczęście też nie wiele szkodzi- znaczy się nie "pompuje" na podjazdach. Mocowanie przedniego koła ma standardowe, można spokojnie założyć bagażnik, lampkę, błotnik i tym podobne.
Są z nim jednak dwa podstawowe problemy.
Pierwszy to system amortyzacji- nigdy nie wiadomo, co tam się może urwać, złamać. Pozostaje mieć nadzieję, że jak coś się zepsuje, to widelec się zapadnie i umożliwi dalszą jazdę ;)
Drugi problem to tak, że rura sterowa jest bardzo długa. Na tyle, że pracując w serwisie rowerowym i mając dostęp do części z hurtowni, na zamówienie i tak dalej, nie było jeszcze widelca, który pasowałby do mojej ramy...
Na upartego można spawać, toczyć, ale "w trasie" to raczej ciężko.
Nie mniej jednak- trochę już przejechał i ma się całkiem w porządku. Jak przyjdzie go zmieniać, to będę raczej zmieniał na klasycznego sztywniaka i wtedy się martwił. Pozostaje mieć nadzieję, że nie przytrafi się to na trasie daleko od domu...

NAPĘD.
Cały rower, łącznie z hamulcami i klamkami, zbudowany jest na dość rzadko spotykanej, trekkingowej grupie SRAM VIA.
Osobiście za SRAM'em nie przepadałem nigdy, głównie z uwagi na manetki, które (w niższych grupach MTB) działają jednokierunkowo przy multiplikacji z tyłu i redukcji z przodu. Tutaj to niby nie przeszkadza, biegi zmienia się płynnie, intuicyjnie, wszystko działa sprawnie i płynnie.
Jeżeli chodzi o same manetki, to problem pojawił się niedawno, zimą- podczas jazdy w grubszych rękawiczkach mniejsza dźwignia jest na tyle blisko gripa, że czasem mimowolnie, całkowicie niechcący zrzuca się bieg. Podczas jazdy, gdy jest ślisko bywa to niebezpieczne i trzeba mieć się na baczności i pamiętać, żeby nie trzmać palców zbyt blisko manetek :)
Reszta działa płynnie: ani w przedniej, ani tylnej przerzutce nie wymieniałem jeszcze linek czy pancerzy. Dopiero podczas mrozów dało się odczuć dyskomfort zmiany biegów, gdy linki przymarzły w pancerzach.
Kółka w tylnej przerzutce cały czas bez zarzutu.
Jedyne, do czego można by się przyczepić, to zestopniowanie Dwóch najwyższych zębatek z przodu, choć to sprawa iście indywidualna. Dla mnie czasem nie czuć różnicy podczas jazdy na blacie lub środkowej zębatce.
Kasetę i łańcuch zmieniałem przed wyjazdem w podróż poślubną, tak na wszelki wypadek. Łańcuch jest do wymiany (do sprawdzenia jest przebieg), kaseta jeszcze pociągnie, biorąc pod uwagę, że łańcuch wymienię dziś :)
Oba komponenty należą do najtańszych z możliwych (w cenie hurtowej), więc nie mam problemu z tym, że trzeba je wymienić. Jakieś czterdzieści złotych za kasetę i łańcuch da się przeboleć.
Korba trzyma się dobrze i nie nosi śladów użytkowania. Zobaczymy, jak będzie wyglądała po zimie i pasku z solą.
Ogólnie, w tym przypadku, SRAM nie sprawia mi większych problemów.

KOŁA:
Dość ważny element, nie ma co.
Przednie jest zbudowane na prądnicy i aluminiowej trzykomorowej obręczy. Raczej z półki tych tańszych, więc bez szału. Jednak po sprawdzeniu na centrownicy nie było bicia.
Sama piasta też kręci się bez problemu. Kręci się, daje prąd, więc jest okej.
Gorzej z tylnym kołem. Obęcz ta sama, co z przodu, piasta- klasyczna Shimano Parallax. Z obęczą to tyle dobrego, że jeszcze nie pękła. Ciężko zliczyć ile razy wymieniałem urwane szprychy, ile razy było centrowane. Piastę rozebrałem po powrocie z Chorwacji- zarówno na kulkach, jak i na bieżniach były wżery. Nasmarowałem i złożyłem i dojeżdżam. Przed latem kupię normalniejszą piastę, mocniejszą obręcz i sam zaplotę pod większe obciążenie.
Tylne koło w tym rowerze to porażka.

RESZTA:
Czyli cały szpej, który jest istotny, a na który zwraca się mało uwagi...
Błotniki, od SKS'a. Klasyczne pod koła dwadzieścia osiem cali. Dają radę, robią robotę. Przedni "ulepszyłem" o większy chlapacz, tylny ostatnio trochę pękłem, ale się trzyma ;)
Lampki- przód i tył zasilane prądnicą. Co prądnica, to prądnica. Z przodem bywały przeboje na wyjeździe, ale się sprawdzają. W mieście niezastąpione.
Trochę się obawiałem kierownicy, siodła i pozycji. Kiera, choć jaskółka, to daje radę. Nawet na podjazdach, gdy trzeba wstać na pedałach jest wygodna.
O oponach było gdzieś po drodze. Na przodzie pozostała guma od Schwalbe, na tyle- póki co- siedzi CST. Wersja budżetowa, która miała być tymczasowa, a trochę już przejechała. Nie polecam. Mimo, że bieżnik świeży, to mieszanka gumy użyta do produkcji jest tak twarda, że nawet przy niewielkiej mżawce były problemy z podjeżdżaniem na krawężniki i z zakrętami na kostce. O jeździe zimą nie wspomnę ;)
Bagażnik tylny, choć "no name", z wybitym napisem "max. 25kg", spokojnie wytrzymał obiążenie czterdzieści plus... Jedynym dodatkiem były końcówki od Crosso ułatwiające montaż ich sakw.
Po powrocie z Chorwacji zamieniłem nóżkę z centralnej na... centralną, ale dwuwspornikową. Przy sakwach lepiej się spisuje.
Gripy od Bontragera są do wymiany, bo nie dość, że niewygodne, to kręcą się na kierownicy.

I chyba tyle.
Czy jestem zadowolony? Tak.
Jest to dla mnie pierwsza typowa trekkingówka. Pierwsze kilometry za nią, wiele przed. Wiadomo, że dużo zmian po drodze będzie, ale... to w końcu rower, na którym jechałem do ślubu (czy też na nim wracałem, co za różnica...). Jest mój, jest nasz i raczej z nami zostanie.
Idealny nawet na dalsze wycieczki z sakwami, do których się przekonałem. I których- mam nadzieję- w tym roku nie zabraknie :)
Kategoria Wrocław, Praca, Diamant, Test



Komentarze
Nie ma jeszcze komentarzy. Komentuj

Imię: Zaloguj się · Zarejestruj się!

Wpisz trzy pierwsze znaki ze słowa ispot
Można używać znaczników: [b][/b] i [url=][/url]

Flag Counter