Info

avatar Ten blog rowerowy prowadzi Ciacho1985 z miasteczka Jordanów Śląski / Wrocław. Mam przejechane 45438.83 kilometrów w tym 6642.79 w terenie. Jeżdżę z prędkością średnią 16.55 km/h i się wcale nie chwalę.
Więcej o mnie.

baton rowerowy bikestats.pl
button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl

Archiwum bloga

  • DST 60.46km
  • Teren 30.00km
  • Czas 04:11
  • VAVG 14.45km/h
  • VMAX 39.11km/h
  • Podjazdy 290m
  • Sprzęt [R.I.P.] Diamant
  • Aktywność Jazda na rowerze

Wakacje 2016, dzień czwarty; Jarosławiec - Rowy.

Środa, 10 sierpnia 2016 · dodano: 16.08.2016 | Komentarze 0

Po wieczornym deszczu w nocy dalej trochę padało, uspokoiło się dopiero nad ranem. Justynka wyszła z psem na poranny spacer i... znów deszcz. Deszcz taki, co to potrafi całymi dniami siąpić z nieba i nie przestawać nawet na chwilę... Zamknęliśmy się więc w namiocie, z myślą, że może przeczekamy. Wstaliśmy przed ósmą, więc nie spieszyło nam się za bardzo. Spokojnie zrobiliśmy kawę i herbatę, znalazł się czas na książkę...







Około jedenastej przestało padać, więc postanowiliśmy znów wstrzelić się w okno pogodowe; szybko zebraliśmy bagaż, Justynka złożyła znów mokry namiot, zapakowaliśmy to wszystko na rowery i w drogę.
Jarosławiec przejechaliśmy tranzytem, zatrzymując się jedynie na zdjęcie latarni morskiej.



Za Jarosławcem trafiliśmy na szlak prowadzący do Ustki - częściowo asfaltowy, częściowo szutrowy. Mango mógł spokojnie pobiegać, a pogoda się wyklarowała i zrobiło się całkiem ciepło i słonecznie.













W Królewie robimy pauzę na zakupy i spóźnione śniadanie.



Stamtąd asfaltem dojeżdżamy do Ustki, gdzie najpierw robimy sobie przerwę na piwko na zachodniej, spokojniejszej części wejścia do portu.











... a potem obiad. Tym razem chcieliśmy zjeść rybkę.
Najpierw Justynka złożyła zamówienie, po czym dostała to:



Widać niezbyt jesteśmy obyci we współczesnym świecie nadmorskich kulinariów. Okazało się, że gdy nasze zamówienie będzie gotowe, to pani nie musi krzyczeć, ani nam go przynosić. To to mruga i wibruje, dając nam znać, że możemy sobie sami pójść odebrać jedzenie.
Początkowo wpatrywaliśmy się w urządzenie, po czym... przegapiliśmy. Pani musiała wyjść i poinformować nas, że rybka jest gotowa... Dziwne rzeczy. :)



Na koniec dostaliśmy rachunek - ponad siedemdziesiąt złotych za dwa kawałki ryby ( jeden grillowany, drugi smażony), dwie porcje frytek, dwie surówki i dwa piwa (duże i małe). Trochę sporo, ale takie są nadmorskie realia...
Z Ustki, omijając centrum, pojechaliśmy szlakiem (między innymi R10) do Rowów. Szlak bardzo ładny, nawierzchnia zróżnicowana - od betonowych płyt, przez delikatne piaski po szutry.







































W Rowach trochę błądzimy po centrum, wśród ludzi zdziwionych, że w przyczepce mamy psa, a nie dziecko, albo, że w ogóle mamy przyczepkę, ale w końcu trafiamy na pole namiotowe. Trzy dyszki za całkiem fajne pole z dostępem do sanitariatów. Nieźle.
Szybko rozbijamy obozowisko...





... przebieramy się, ogarniamy pobliski sklep i lecimy na plażę na zachód słońca.



W końcu się udaje. Jest pochmurno, ale w końcu jasno i słońce dopiero co zachodzi :)









Wiatr uszy urywa, a przynajmniej podnosi uszy Mango, które na co dzień są klapnięte...



... więc wracamy na pole do naszego namiotu.
Wieczór spędzamy przy spóźnionej kolacji, winku i piwku oraz grach.
W okolicach jedenastej zaczyna padać deszcz. My też :)




















Kategoria Diamant, Wakacje 2016



Komentarze
Nie ma jeszcze komentarzy. Komentuj

Imię: Zaloguj się · Zarejestruj się!

Wpisz trzy pierwsze znaki ze słowa yodwo
Można używać znaczników: [b][/b] i [url=][/url]

Flag Counter