Info

avatar Ten blog rowerowy prowadzi Ciacho1985 z miasteczka Jordanów Śląski / Wrocław. Mam przejechane 45438.83 kilometrów w tym 6642.79 w terenie. Jeżdżę z prędkością średnią 16.55 km/h i się wcale nie chwalę.
Więcej o mnie.

baton rowerowy bikestats.pl
button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl

Archiwum bloga

  • DST 20.08km
  • Teren 3.00km
  • Czas 01:23
  • VAVG 14.52km/h
  • VMAX 38.68km/h
  • Podjazdy 125m
  • Sprzęt [R.I.P] Canyon Nerve AL+
  • Aktywność Jazda na rowerze

Wakacje 2019; dzień dziesiąty.

Poniedziałek, 19 sierpnia 2019 · dodano: 25.08.2019 | Komentarze 0

Noc na dziko spokojna i ciepła; na naszej polance i plaży i plaży byliśmy totalnie sami, paręset metrów od nas było pole biwakowe i dwóch starszych wędkarzy moczących kije w zalewie. 
Od rana piękne słońce, lekki wiatr - pięknie! "Obozowy" standard - składanie łóżka, kawa, toaleta... Dziś jedziemy niedaleko, bo do sąsiedniej wioski oddalonej o około dziesięć kilometrów, w odwiedziny do wujka Alka i cioci Zosi. 
Oboje niedawno wrócili ze Stanów i teraz większość roku mieszkają spokojnie w niewielkim domku w Czernicy, a część u córki po Warszawą. 
Do Czernicy dojechaliśmy szybciutko, po drodze zahaczyliśmy o Staszów, żeby zrobić zakupy. ( W końcu kupiliśmy grilla, bo od początku wycieczki  wozimy węgiel, który był jeszcze na wyposażeniu poprzedniego busa ;-)). 
Do domu wujka trafiliśmy bez problemu, mimo, że ostatni raz byłem tam bodajże w tysiąc dziewięćset dziewięćdziesiątym szóstym... Wujek trochę się postarzał, choć ostatni raz widzieliśmy się kilka(naście) late temu, a ciocię widziałem pierwszy raz w życiu, bo ciągle była w Stanach... 
Po śniadaniu posiedzieliśmy na tarasie przy kawie. W międzyczasie skorzystaliśmy z pralki, bo w ostatnie gorące dni trochę nam się nazbierało ciuchów. 
Mimo niebywałej duchoty i gorąca wybraliśmy się rowerami do Kurozwęk. Pokręciliśmy się trochę po pałacowym placu, odwiedziliśmy okoliczną zagrodę, gdzie były między innymi kozy, osły, krowy, kury, a nawet... bizony :-) W przypałacowej restauracji mozna nawet zjeść burgera z mięsem z bizona, ale nie skorzystaliśmy. Za to skorzystaliśmy z oferty tutejszego rzemieślniczego Browaru Popiel. 
Trochę pokręciliśmy się po okolicy i zaczęliśmy wracać boczną drogą; po drodze była Justynkowa kąpiel w Czarnej i zgubienie szlaku ;-) 
W końcu, przez Staszów, udało nam się zajechać z powrotem do Czernicy. Po obfitym (OBFITYM!!!) obiedzie zalegliśmy na tarasie i podziwialiśmy wieczorne niebo, bo akurat zaczęło zbierać się na burzę. Burza co prawda przeszła bokiem, ale grzmiało całkiem nieźle, a na niebie widać było odwrócone pioruny, które widzieliśmy pierwszy raz w życiu. 
Dziś pierwszy nocleg w trakcie tych wakacji, którego nie spędzamy w busiku... ;-) 


























W Kurozwękach udało się trafić na dwóch Nepomucenów - jeden mocno zniszczony na wzgórzu nad rzeką Czarną, a drugi, wyglądający na nowy, na dziedzińcu miejscowego Domu Pomocy Społecznej. 









Komentarze
Nie ma jeszcze komentarzy. Komentuj

Imię: Zaloguj się · Zarejestruj się!

Wpisz dwa pierwsze znaki ze słowa czase
Można używać znaczników: [b][/b] i [url=][/url]

Flag Counter