Info

avatar Ten blog rowerowy prowadzi Ciacho1985 z miasteczka Jordanów Śląski / Wrocław. Mam przejechane 45438.83 kilometrów w tym 6642.79 w terenie. Jeżdżę z prędkością średnią 16.55 km/h i się wcale nie chwalę.
Więcej o mnie.

baton rowerowy bikestats.pl
button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl

Archiwum bloga

  • DST 78.86km
  • Teren 2.50km
  • Czas 04:35
  • VAVG 17.21km/h
  • VMAX 36.72km/h
  • Podjazdy 365m
  • Sprzęt [R.I.P] Canyon Nerve AL+
  • Aktywność Jazda na rowerze

Wakacje 2019; dzień jedenasty.

Wtorek, 20 sierpnia 2019 · dodano: 25.08.2019 | Komentarze 0

Wstaliśmy chwilę po siódmej, a w kuchni już było gwarno. Zjedliśmy wspólne śniadanie, wypiliśmy kawę i tuż przed dziesiątą wyruszyliśmy na rowery. 
Dzisiejszy cel - Pacanów. Początkowo mięliśmy jechać autem, ale stwierdziliśmy, że pogoda sprzyja i żal było by nie pojechać rowerami. Trasa bardzo przyjemna, właściwie sam równy asfalt, trochę podjazdów, trochę zjazdów. Przed dwunastą dojechaliśmy do Pacanowa - wszędzie widać było Matołki. Objechaliśmy miasteczko i pojechaliśmy do Europejskiego Centrum Bajek, gdzie trochę się pokręciliśmy, a Justynka kupiła dla chrześnicy "Przygody Koziołka Matołka". 
Powrót częściowo tą samą trasą; w Oleśnicy ( nie tej dolnośląskiej ;-)) zatrzymaliśmy się na piwo w "Mariano Italiano" - pizzerii, która była jednocześnie kawiarenką, okoliczną mordownią i punktem Lotto. 
Stamtąd odbiliśmy nie na Staszów, a na Rytwiny, do Pustelni Złotego Lasu, całkiem niedawno odrestaurowanej. 
Dalej już przez Staszów, gdzie najpierw zrobiliśmy "płynne" zakupy, następnie dojechaliśmy nad "naszą" rzeczkę. Szybkie moczenie, szybkie piwko i szybki powrót do Czernicy. 
Na miejscu niespodziankę zrobiła nam Małgosia - córka cioci i wujka, która przyjechała z Warszawy, jak usłyszała, że przyjechaliśmy w odwiedziny. 
Znów obfity obiad i... spać. 
Wieczorem ulewa, ale to taka, jakiej dawno nie widzieliśmy; dosłownie ściana deszczu. 
Miłym zaskoczeniem był Dominik - syn Gosi - który mimo, że widział nas pierwszy raz od razu potraktował nas, jakbyśmy się widzieli regularnie kilka razy w roku :-) Nie odstępował nas na krok :-) 






























Komentarze
Nie ma jeszcze komentarzy. Komentuj

Imię: Zaloguj się · Zarejestruj się!

Wpisz trzy pierwsze znaki ze słowa iasku
Można używać znaczników: [b][/b] i [url=][/url]

Flag Counter