Info

avatar Ten blog rowerowy prowadzi Ciacho1985 z miasteczka Jordanów Śląski / Wrocław. Mam przejechane 45438.83 kilometrów w tym 6642.79 w terenie. Jeżdżę z prędkością średnią 16.55 km/h i się wcale nie chwalę.
Więcej o mnie.

baton rowerowy bikestats.pl
button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl

Archiwum bloga

Jak banan...

Środa, 4 lipca 2012 · dodano: 04.07.2012 | Komentarze 1

Dziś mało rowerowo. Trasa, jak to najczęściej w tygodniu, dpd.

W pracy za to przeboje, jak nie wiem. Właściwie jeden przebój...
Mam do zrobienia dwa wałki. Średnica 80mm, długość ponad 4000mm. Początkowo nie szło, ale założyłem podtrzymkę, podokręcałem w trzech miejscach... Blisko pięć godzin, ale z jednym sie uporałem. Bez rewelacji, ale jakoś wyszło; całkiem nieźle, jak na niestandardową robotę.
Zakładam drugiego. Dokręcam uchwyt, rolki okularu i trzy skromne śruby z tyłu, tak dla pewności.
Zaczynam toczyć, słyszę, że coś stuka z tyłu, więc obroty stop i idę sprawdzić. Jedna ze śrub się z tyłu poluzowała... Dokręcam, ale już czuję, że coś jest nie tak, coś nie gra... No, ale było już po piętnastej, do siedemnastej czasu mało, a "dziś musi wyjechać!"...
I znowu obroty (200/min), idzie. Z tyłu maszyny wystaje ponad połowa wałka, ale jakos idzie.
Program przeszedł, mirzę. Kurde, stożek pociągneło, więc trzeba skorygować w programie i jeszcze raz przepuścić.
Wprowadzam więc korekcję i wpisując obroty przesadziłem o jedno zero... Zamiast 200/min wpisałem omyłkowo 2000/min...
Włączam obroty... Momentalnie wszystko zaczyna skakac, walić, hałasować, drżeć. Masakra...
Z tyłu maszyny stała paleta. Zbierałem ją potem z pola z dwieście metrów za halą. W kawałkach. Blisko szesnastotonowa maszyna przesunęła się o jakieś pół metra, rozpieprzyło wszystkie osłony, nawet w pobliskich maszynach (dobrze, że już prawie nikogo nie było na hali...). Wałek, który wystawał, zgiął się w pół jak banan i siał spustoszenie. :)
Teraz pisze sie to fajnie, ale na miejscu tak się wystraszyłem, jak nigdy.
Na najtrudniejszym w życiu zjeździe tak się nie bałem.

Najgorzej wystraszyłem się, bo zanim to się stało, to dokładnie za moją maszyną stał Mateusz. Dzięki Bogu zachciało mu się lać... Pierwsza myśl, po wszystkim, to gdzie on jest...? W tym polu? Na suficie, ścianach- w kawałkach...?
Za chwilę wchodzi i pyta, co się stało. Bez jaj- tak się ucieszyłem, że go widzę całego, że aż go wyściskałem...

Maszyna w częściach, rano mechanicy mają ogarniać temat, więc jutro idę pewnie na jedenastą, albo dwunastą... :/

Po dziewiątej ma przyjechać pierwszy transport po meble, więc nawet "dobrze" się ułożyło.

Mateusz oszukał przeznaczenie. Mogłem zabić chłopaka. Nie, że przez nieuwagę, raczej przez przypadek i do niczego nie prowadzący pospiech... :(



Komentarze
BoloYeung
| 07:42 czwartek, 5 lipca 2012 | linkuj Ja dziś kilka komarów w nocy zabiłem i dobrze się z tym czuję :)
Komentuj

Imię: Zaloguj się · Zarejestruj się!

Wpisz trzy pierwsze znaki ze słowa dziej
Można używać znaczników: [b][/b] i [url=][/url]

Flag Counter