Info

avatar Ten blog rowerowy prowadzi Ciacho1985 z miasteczka Jordanów Śląski / Wrocław. Mam przejechane 45438.83 kilometrów w tym 6642.79 w terenie. Jeżdżę z prędkością średnią 16.55 km/h i się wcale nie chwalę.
Więcej o mnie.

baton rowerowy bikestats.pl
button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl

Archiwum bloga

  • DST 88.00km
  • Teren 55.00km
  • Aktywność Jazda na rowerze

Dolina Baryczy; dej łan.

Sobota, 24 marca 2012 · dodano: 20.07.2012 | Komentarze 0

Spotykamy się w sobotę nad ranem przy Tymczasowym Dworcu PKP. Riderów jest początkowo pięciu- ja, Robert, Roman, Herbic i Marek.
Podróż upływa na gadaniu o rzeczach ważnych i mniej ważnych; czyli kto gdzie i ile ostatnio wykręcił, o częściach, zdobytych podjazdach itp., a reszta, to typowe pieprzenie o „dupie Maryni”.
Dojeżdżamy do Żmigrodu, gdzie pociągiem z Poznania, ma dołączyć Młody.
Mamy jeszcze trochę czasu, więc robimy partol obywatelski po mieście i wracamy na dworzec. Szybko ruszamy z miasta i wjeżdżamy w samą dolinę.
Tomek, nasz główny nawigator wykorzystuje znajomość miejsca tak, żeby unikać asfaltu, więc w większości śmigamy leśnymi drogami, skuterkiem…
Marek planuje tego samego dnia planuje wracać do Wrocławia, więc ma skromny plecaczek.
Młody z Herbicem, to sakwiarze, ja wiecznie z garbem na plecach… Roman z Robertem wyruszli w pierwszy „poważniejszy” trip i popakowali się, z wielką przesadą, w plecaki. Przesadzili grubo, ale o tym jeszcze później.

Nie mamy namiotu, niczego. Same śpiwory i karimaty. A jest marzec, więc noce i poranki dość chłodne jeszcze.
Nie wiemy, gdzie spać, więc Herbic wpada na pomysł, że możemy przekimać w „takim miejscu, gdzie myśliwi organizują sobie ogniska itd.”. Czyli wszystko jasne.
Wydaje mu się, że to nad Jeziorem Jan, no ale pewny nie jest. Czyli robi się ciekawiej.
W każdym razie kierujemy się w stronę owego jeziora…

Romek pomału umiera pod ciężarem plecaka (po co mu te krótkofalówki i reszta niepotrzebnych gratów ?!)… Robert przesadził z pojemnością plecaka- turystyczne 75l- no i z bagażem również… Na usprawiedliwienie ma to, że wiezie moje piwa, bo ja już nie zmieściłem ;) Stęka, zwalnia, zostaje w tyle, ale daje radę i dojeżdża.

Pierwszy na „melinę” zajechał Młody, na przełaju. Ja zaraz po nim. Po kilku minutach Robercik, a na samym końcu Romek i Herbic, który go asystował, żeby w ogóle dojechał.

Rozkładamy się, zbieramy drewno do „kominka”, jemy grubą kolację.
Wczesny miesiąc, więc wcześnie robi się ciemno. Mamy to szczęście, że niebo bezchmurne, Herbic ma lornetkę, więc wylegamy na trawę leżeć i oglądać gwiazdy, plejady i inne planety. Oglądanie umilają nam opowieści Herbica o niebie. Zna się na rzeczy, choć nie wiem, skąd on to wszystko wie.

Pora spać, bo rano czeka nas dalsze zwiedzanie Doliny i powrót na kole do Wrocławia.

Wszyscy, poza mną i Robertem kładą się na drewnianych ławkach, my wybieramy drewniany podest…
Karimata, śpiwór, jest dobrze. Czapka na głowie (od Okraju obowiązkowa!), buff, polar i jest komfortowo…































Komentarze
Nie ma jeszcze komentarzy. Komentuj

Imię: Zaloguj się · Zarejestruj się!

Wpisz dwa pierwsze znaki ze słowa rkije
Można używać znaczników: [b][/b] i [url=][/url]

Flag Counter