Info

avatar Ten blog rowerowy prowadzi Ciacho1985 z miasteczka Jordanów Śląski / Wrocław. Mam przejechane 45438.83 kilometrów w tym 6642.79 w terenie. Jeżdżę z prędkością średnią 16.55 km/h i się wcale nie chwalę.
Więcej o mnie.

baton rowerowy bikestats.pl
button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl

Archiwum bloga

  • DST 24.68km
  • Czas 01:19
  • VAVG 18.74km/h
  • VMAX 30.20km/h
  • Kalorie 306kcal
  • Sprzęt [R.I.P.] Scott Aspect 20
  • Aktywność Jazda na rowerze

Sometimes...

Czwartek, 13 grudnia 2012 · dodano: 13.12.2012 | Komentarze 1

Miałem dziś pisać o kierowcach i całej tej zimie, ale nie będę (choć całą drogę do pracy kleiłem w głowie zdania ;)).

Miałem też pisać o dziwnej wojnie kierowcy vs. rowerzyści, którą- mam wrażenie- od jakiegoś czasu (skutecznie) podsycają dziennikarze (?) dwóch (zwłaszcza) gazet. A zwłaszcza o komentarzach pod "artykułami". I chyba się skuszę, tak na chwilę. Do meritum wpisu dojdę.

Generalnie do kierowców mam mieszane uczucia. Jednego dnia widzę w każdym potencjalnego mordercę, a drugiego człowieka, jak ja, Ty, każdy.
Prawda jest taka, ze jedni jeździć potrafią, a inni nie (oczywiście każdy z nich uważa, że potrafi niewiadomo co...). Zdarzają się sytuacje, że trąbią na mnie totalnie bez powodu (naprawdę- jadę przepisowo, jestem raczej widoczny, oświetlony, przy dużym natężeniu ruchu sygnalizuję skręt, poza pasami przeznaczonymi do skrętu; z DDRów korzytam, jak tylko mogę itd. ...), bywa, że specjalnie, z premedytacją zajeżdżają drogę, wymuszają pierszeństwo (zwłaszcza na równorzędnych skrzyżowaniach); ale są też fajne sytuacje- gdy od ponad kilometra ciągnie się za mną ciężarówka, lub autobus, kierowca nie może mnie wyprzedzić. Czeka więc cierpliwie (choć kto wie, co się w kabinie wówczas dzieje... ;)) na sposobność wykonania manewru, ale nadal nic. Ja zauważam zatoczkę, kawałek chodnika, gdzie spokojnie mogę zjechać (i kontynuować jazdę), wówczas kierowca mnie mija, ja wracam na jezdnię, a on mruga migaczami, że niby dziękuje. I to jest miłe. Albo dziś- dwa pasy na Sienkiewicza, przy krawężniku nie da się jechać, bo za ciasno, więc jadę środkiem, pomiędzy autami (coś magicznego jest w tym, nie wiem, może te czerwone światła, jak w kalejdoskopie...); nagle dupa- lusterka, nie zmieszczę się, w lewo nie da rady, w prawo też. Wypinam but, opieram się i czekam, aż kolejka ruszy, kiedy nagle kierowca na lewym pasie zauważa mnie w lusterku (dziw, że patrzą w te prawe ;)) i... włącza kierunkowskaz i delikatnie odbija w lewo tak, żeby mi zrobić miejsce. I to też jest miłe. Żadnego kwasu, złośliwości (skoro ja stoję, to niech stoją inni...), a zwykła ludzka uprzejmość.
Sytuacje takie (dobre i złe) można mnożyć, potęgować; z pewnością każdy rowerzysta dołożyłby swoje trzy grosze.
W końcu jesteśmy tylko ludźmi.
Ale, żeby nie było, że jestem stronniczy i "moja jest racja i to święta racja. Bo nawet jak jest twoja, to moja jest bardziej mojsza niż twojsza."- rowerzyści też swoje mają za uszami. I to niemało.
Mi przede wszystkim przeszkadza brak oświetlenia (sorry, ale kamizelka nie świeci, ona jest odblaskowa). Jako faworyta mam faceta, którego codziennie rano mijam w Radwanicach na krajówce. Gość ciśnie poboczem pod prąd, nie wiem czemu jeszcze żyje i jak mu się to udaje.
Denerwują mnie ci, którzy jeżdżą chodnikiem, naprawdę. Choć jestem w stanie zrozumieć, że ktoś się zwyczajnie boi. Wiadomo, jak jest.
Nie lubię też przejeżdżania "na siłę" na czerwonym; sam czasem wystartuję wcześniej ze świateł, albo przejadę na "późnym żółtym", ale to wyjątkowo i korzystając głównie z "czasu ewakuacji" i sekundików (genialne jest to ustrojstwo!).
Nie do końca pojmuję jazdę bez kasku, bo niejednokrotnie przekonałem się o jego skuteczności w mieście i w górach. Wiadomo- sajkl szik, te sprawy. Mi też czasem się zdarzy, ale na ogół mam go przy sobie. Kwestia wyboru i zdrowego rozsądku- kazdy ma swój.

I- jak z kierowcami- można mnożyć (tu można też dzielić ;)), każdy jeżdżący swoje by dodał, może coś odjął.

Ostatnimi czasy często pojawiają się właśnie, wspomniane wcześniej, "artykuły" na gazeta.pl i gazetawroclawska.pl. "Artykuły", ponieważ na ogół nie wyczerpują tematu, nie prowadzą do niczego sensownego. Często to "sucha" informacja, albo jakieś "z nieoficjalnego źródła wiemy, że...". Mniejsza o treść, bo ta zazwyczaj jest poniżej dna (nawet gdy (dziennikarz?) jest bikerem. Chodzi o komentarze pod tekstami.
Wystarczy, że w (spektakularnym) tytule pojawia się magiczne słowo "rower" (ewentualnie "rowerzysta", "rowerzyści" itp.).
I się zaczyna. Rozumiem, że Internet jest anonimowy (uczono mnie, że to nazwa własna, dlatego z dużej, coś się zmieniło?), że można sobie pofolgować i pisać bzdury...
Ale nie rozumiem, jak pod "artykułem" dotyczącym śmierci rowerzysty (na Legnickiej) można było pisać, że sam sobie winien itd. ...
To samo pod każdym tekstem o potrąceniu rowerzysty- nie umieją jeździć, nie znają przepisów, jeżdżą brawurowo, nie korzystają ze ścieżek (DDRów, czasem się zgodzę). Ludzie- to nie głęboki PRL, gdzie rowerem jechało się ze swojego PGRu do pobliskiego GSu... Dziś ponad połowa rowerzystów ma prawo jazdy, więc (teoretycznie) znają zasady, przepisy... Jeżdżą z wyboru. Bo tak. I już.
Inne komentarze dotyczą głównie OC. Sam bym sobie wykupił pakiet AC (RC?), OC, NW, gdyby tylko firmy ubezpieczeniowe zajęły się tematem i stworzyły ciekawe oferty dla rowerzystów. Ale nie, żeby było obowiązkowe. Rower, to nie auto. Nie wgłębiam się w fizykę, masy, ciała, przyspieszenia i inne prędkości.
Niby też jesteśmy anonimowi, bo nie mamy tablic itp. Nie mam zdolności Bourne'a i nie zapamietuję nagle tablic połowy mijanych mnie aut. Jeśli dojdzie do wypadku, zdarzenia, to nie jestem anonimowy- mam imię i nazwisko (choć tu można temat rozwinąć, i to dość mocno...).
Mamy zimę, pojawił się więc "artykuł" o nieodśnieżaniu DDRów. I znów lawina komentarzy.
W zimie nie jeździ się na rowerze (bo co, bo zimno? Ja marznę, nie ty. Najzabawniejsze, że pisał to ten sam koleś, który w lecie pisał o rowerzystach "spocone dupska". Ciekawe, jak wygląda jego zad i plecy w nieklimatyzowanym aucie, po staniu w korkach...).
Zawsze wybieram sobie faworytów (a, jeśli czas pozwala, czytam więkoszośc komentarzy) jest gość, który pisał o tym, że warunki nie sprzyjają itd.
Że po lodzie nie pływa się żaglówką, że jak jest mgła, to samoloty nie startują i takie tam bzedy. Z chęcią bym z nim porozmawiał, tak na żywo.
Ok, jest zimno- ale to moja dupa marznie, nie jego, więc o co halo? ;) Jest ślisko, ok. Ale w poślizg wpadniemy tak samo. Ja się przewrócę i- o ile nic mnie nie przejedzie- wstanę lekko stłuczony, otrzepię się i pojadę dalej. A on? W najlepszym wypadku zniszczy sobie auto, być może zniszczy i czyjeś. Może też zatamuje tym zdarzeniem ruch na jezdni... Życia nikomu odbierał nie będę ;)

W całych tych wylewanych żalach rowerzyści też się udzielają. Na szczęście rzadko, na szczęście dość kulturalnie (choć są wyjątki). Jednego tylko nie można im odebrać- właściwie zawsze posługują się siłą argumentu, a nie argumentem siły (który stosują kierowcy, w chamski i prostacki sposób, często pisząc tylko po to, żeby napisać).

Ja się tam nie udzielam. Czytam i kpię (choć czasem i kipię ;)).

Przyszedł, w końcu, czas na meritum.
Kolejna demonstracja NOPu.
Ograniczę się tylko do tego, że kiedyś organizowało się demonstracje antyfaszystowskie, po to, żeby były. Nie jako antymarsze (choć też), ale po prostu. Od dłuższego czasu mam wrażenie, że w tym mieście bardzo źle zaczyna się dziać.

Faszyzm jest ruchem masowym, skupiającym się głównie na klasie średniej. Stara się zniszczyć wszelkie formy opozycji i działa głównie w dobrym interesie dużych firm. Jest jak nowotwór, który osłabia i demoralizuje społeczeństwo. Robi się coraz większy, aż w końcu staje się śmiertelny. Kilka bardzo ważnych punktów:
Po pierwsze, faszyzm, jeśli nawet jest "udany" reprezentuje masową klęskę dla większości ludności. Wszystkie organizacje lub ruchy zostają zlikwidowane na wiele lat.
Po drugie, rzeczy jak wolność słowa i inne aspekty demokracji nie mogą być obronione jeśli pozwolimy nazistom uzyskać prawo do wolnego słowa. Niektórzy mówią, że lepiej było by walczyć z nazistami poprzez racjonalne debaty. Pomysł ten jest zupełnie do dupy, ponieważ naziści uzyskują władzę używając terroru, a nie dzięki racjonalnym dyskusjom. A jeżeli rzeczywiście dojdą do władzy, to wszystkie formy wolnej wypowiedzi oraz demokracji zostaną zlikwidowane natychmiast. Dlatego wszyscy, którzy są za wolnością wypowiedzi i dyskusji powinni przyczynić się do uciszenia nazistów, aby uchronić te prawa.
Trzecia bardzo ważna sprawa, która bezpośrednio wynika z charakteru faszystowskiego. Należy w końcu uświadomić sobie, że bezpośredni, uliczny kontakt z nimi jest jak najbardziej potrzebny. Naziści Hitlera uważali kontrolę ulic za coś niezbędnego. Militarne marsze faszystów spełniają dwie funkcje- zastraszają i terroryzują ludzi, którzy nie zgadzają się z ich poglądami, do tego stopnia, że ci milczą w strachu. A druga, to jedyny sposób, w który można przekonać bezrobotnych, klasę średnią oraz elementy z marginesu, że są cząstką czegoś bardzo ważnego i wielkiego.
Jedyną więc metodą, aby skutecznie pokonać nazistów jest zjednoczenie jak największej liczby ludzi przeciwko tym wystąpieniom, tak by stale wyganiani z ulic, nie mogli poczuć się częścią "wielkiego smoka". Potrzebny jest masowy antynazistowski ruch, w którym weźmie udział szeroka gama warstw społecznych. Tak jak naziści czerpią swoją siłę z podziałów i bierności, tak my musimy przeciwdziałać przez zjednoczenie się i wspólną działalność. Przy zastosowaniu odpowiednich środków możliwe jest zgromadzenie wystarczająco dużo ludzi, aby bez strachu stanąć w poprzek nazistowskim zapędom.

Sometimes antisocial, but always antifascist!

">SABAA



Komentarze
maratonka
| 00:08 piątek, 14 grudnia 2012 | linkuj Wow. Nawet przeczytałam. Absolutnie masz rację. To, że jestem pełnoprawnym uczestnikiem ruchu drogowego nie znaczy, że nie mam mieć "ludzkich" odruchów- choćby nawet z tym puszczeniem ciężarówki czy autobusu. Lub na skrzyżowaniu- po co wciskać się przed autobus, skoro zaraz i tak będzie musiał nas wyprzedzić. Dzięki takim uprzejmościom ze strony rowerzystów kierowcy się przekonają, że nie jesteśmy zagrożeniem czy przeszkodą.

Ja już nie czytam komentarzy pod rowerowymi artykułami. Właśnie dlatego, że kipię. Za dużo w nich nienawiści, wzajemnej krytyki.

Gdy ginęli nasi żołnierze w Afganistanie pojawiało się sporo krzywdzących komentarzy pod ich adresem co było bardzo bolesne dla ich bliskich. Myśleli, że internet pozwala im na anonimowość. Niestety. Kilka osób za niestosowne komentarze i oszczerstwa wyroki już otrzymało. I bardzo dobrze. Powinno to być nagłośnione- ku przestrodze.

Gazety nakręcają pseudo wojnę kierowcy vs. rowerzyści vs. pieszy.

Odkąd spadł śnieg i poruszam się jezdnią gdy obok jest zasypany DDR- jeszcze nikt na mnie nie zatrąbił. A mógłby, gdybym trafiła na jednego z tych co komentują "I ch... mnie obchodzi, że jest ścieżka zasypana. Jak się nie da to nie jeździj!"


Jeszcze nie jest tak źle i mam nadzieję, że będzie co raz lepiej :)

Komentuj

Imię: Zaloguj się · Zarejestruj się!

Wpisz trzy pierwsze znaki ze słowa miesc
Można używać znaczników: [b][/b] i [url=][/url]

Flag Counter