Info

avatar Ten blog rowerowy prowadzi Ciacho1985 z miasteczka Jordanów Śląski / Wrocław. Mam przejechane 45438.83 kilometrów w tym 6642.79 w terenie. Jeżdżę z prędkością średnią 16.55 km/h i się wcale nie chwalę.
Więcej o mnie.

baton rowerowy bikestats.pl
button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl

Archiwum bloga

  • DST 25.28km
  • Czas 01:17
  • VAVG 19.70km/h
  • VMAX 32.80km/h
  • Kalorie 326kcal
  • Sprzęt [R.I.P.] Scott Aspect 20
  • Aktywność Jazda na rowerze

Mgła.

Wtorek, 18 grudnia 2012 · dodano: 18.12.2012 | Komentarze 1

Przez przespany wczorajszy wieczór, dzisiejsza noc była beznadziejna. Co chwilę się budziłem. Co chwilę patrzyłem z zegarek. I na mgłę za oknem.
"Na szczęście" po wyjściu z bramy okazało się, że w znacznej mierze już opadła.

Za to ślisko było, zwłaszcza na zamarzniętym deszczu przy studzienkach, więc większość trasy prawie że środkiem jezdni (oczywiście ku uciesze współużytkowników drogi...). Tylko jeden baran na mnie zatrąbił, ale za to jak! Cichy podjazd na partyzanta i tuż za mną JEB! po klaksonie. Chyba mocno się rozczarował moim brakiem reakcji (Exploited z rana nie pozwala mi na ściszenie...) i totalnym olaniem tematu, więc zaczął mnie spychać na sąsiedni pas, coś tam krzyczał, machał rękoma, nawet szybę opuścił (w takie zimno...?)! Szkoda, że jechałem już spóźniony, bo z chęcią bym odbił ze swojej trasy i dogonił na następnych światłach. Ciekawe, co miał mi do powiedzenia.
I ja to kiedyś zrobię, bo zwyczajnie puszczą mi nerwy. Tym bardziej, że w tym miejscu (między światłami za Mostem Pokoju a Pl. Społecznym), średnio raz na dwa dni ktoś na mnie trąbi. Nie wiem czemu, błędu chyba nie robię. Są dwa pasy do jazdy na wprost (jadę prawą skrajną stroną prawego), w pewnym momencie lekkim łukiem odbijają w lewo, a w prawo odbija się w stronę Pl. Dominikańskiego nowym "odgałęzieniem". Chyba chodzi im o to, że przeszkadzam w zmianie pasa, bo nawet jakbym jechał autem, to "po swojemu".

W pracy nuda. Jedenaście godzin nudy. Musimy odrabiać wolną Wigilię i Sylwestra. Dobrze, że przejścia długie, że miałem książkę i odpowiedni zapas jedzenia, bo bym chyba nie wytrzymał...
Toczę jakieś kółka dla PLK do "wózka awaryjnego WA60T", cokolwiek to jest. Przyjechał od nich konstruktor, tłumaczy na rysunku co jest ważne, co mniej, że te promienie sią po to, żeby wózek się nie wykolejał, a tamte kąty, żeby coś tam.
Naprawdę fajnie, tylko co mnie to obchodzi? Mam rysunek, wykonuję detal wg niego i po sprawie.
Jedenaście godzin w białym świetle jarzeniówek i bez dostępu do świeżego powietrza (pozabierali klucze od drzwi od hali i od bramy, bo zima... (?!))...
No tak, oni grzeją nam miejsce pracy do magicznych czternastu stopni z rana, które po jakimś czasie, przez pracę maszyn, dochodzą do trzydziestu... A wychodząc na chwilę z hali oziębiamy ją, a oni tracą przez to pieniądze...
Jeszcze dwadzieścia siedem dni... Tylko.

Wyszedłem z firmy, wyciągam przed siebie rękę i nie widzę dłoni... Znowu mgła. Miałem jechać polami i wałami, ale na początku Radwanic się rozrzedziła, a przy Traugutta nie było jej prawie wcale.

Sylwester chyba ("na 99%") u Kasi dziadków w domku w Sulistrowiczkach. Szukając plusów znalazłem jeden, ale dość istotny- bardzo lubię tą miejscowość. Niedaleko też na nasz Dolnośląski Olimp, więc- mimo jedenastu osób totalnie nie w moim "typie"- może nie będzie najgorzej.




Na wczorajszy wieczór miałem wiele planów i założeń, ale nie wyszło nic, a bardzo szkoda. Po prostu zasnąłem (dość niespodziewanie) tuż po dziewiętnastej, a obudziłem się jakoś przed dwudziestą pierwszą.
Pierwsza myśl: śpię dalej. Nie myję się, nie przebieram, po prostu śpię.
Druga myśl: nie, nie mogę spać dalej, muszę naszykować śniadanie do pracy, przyszykować rzeczy...
Kolejna myśl: Jezu, przecież jeśli nie zrobię sobie wieczorem śniadania, to nie zmieni to biegu dni. Koniec świata nie nastąpi (przynajmniej nie z tego powodu...), po prostu nic się nie stanie- śpię dalej.
Myśl ostatnia: Kurwa, muszę iść do sklepu, nie mam fajek...

:|



Komentarze
maratonka
| 22:04 środa, 19 grudnia 2012 | linkuj Ale się rozpisujesz ostatnio! Ja też dzisiaj zostałam opieprzona przez klakson bez powodu. Odpowiedziałam środkowym palcem...
Komentuj

Imię: Zaloguj się · Zarejestruj się!

Wpisz trzy pierwsze znaki ze słowa tynie
Można używać znaczników: [b][/b] i [url=][/url]

Flag Counter