Info

avatar Ten blog rowerowy prowadzi Ciacho1985 z miasteczka Jordanów Śląski / Wrocław. Mam przejechane 45438.83 kilometrów w tym 6642.79 w terenie. Jeżdżę z prędkością średnią 16.55 km/h i się wcale nie chwalę.
Więcej o mnie.

baton rowerowy bikestats.pl
button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl

Archiwum bloga

  • DST 36.58km
  • Teren 25.00km
  • Czas 01:58
  • VAVG 18.60km/h
  • VMAX 42.80km/h
  • Kalorie 526kcal
  • Podjazdy 764m
  • Sprzęt [R.I.P] Canyon Nerve AL+
  • Aktywność Jazda na rowerze

Wieluń. Maraton z blatu.

Sobota, 25 maja 2013 · dodano: 25.05.2013 | Komentarze 0

No i po drugiej edycji Bike Maratonu w Teamowych barwach :)

Wszystko byłby dużo lepiej, gdyby nie wczorajsze piwo "na chwilę" u M. i N. ;)
Wróciłem do domu, wszystko sobie zapakowałem, przygotowałem, zjadłem nawet michę makaronu i położyłem się spać... Grubo po drugiej w nocy, a zapomniałem o takim szczególe, jak nastawienie budzika.

Chłopaki podjechali na Nadodrze, ale nie mogli się dodzwonić, bo śpię snem kamiennym ;)
Dzwonili do ekipy, która była na Tropicielu, żeby zdobyć mój adres i dodzwonić się domofonem. Na całe ich szczęście w Wołowie była Justyna i to jej udało się mnie dobudzić ;)
Pół Wrocławia i okolic nie dało rady ;)

W końcu się zapakowaliśmy (a właściwie, to mnie) i ruszyliśmy. Większość drogi dosypiałem.
Czyli kolejna nauczka- oprócz jedzenia i picia, to przed maratonem warto się wyspać.

Na miejscu wyszykowaliśmy się, każdy coś tam jeszcze pokręcił. Ja przy rowerze Maćka, ciągle w pracy ;)



Ekipa się rozjechała do swoich sektorów, ja skierowałem się do swojego- piątego.



Ludzi na starcie było sporo, choć zdecydowanie mniej, niż dwa tygodnie wcześniej w Zdzieszowicach. Pogoda dość optymalna. Nie padało (w końcu), trochę słońca, ale głównie dość pochmurnie. Temperatura ok. 15 stopni, więc zdecydowałem się pojechać na krótko. W bluzie bym się zagrzał, a tak, to było spoko, tylko na zjazdach niektórych trochę mnie przytelepało. Jedyne co, to był silny wiatr.

Pierwsze sektory ruszyły, przyszedł i czas na mój. Początkowy asfalt i wjazd w pole.
Dziwny ten Wieluń, bo strasznie płaski i trasy szerokie. Lasów też trochę było, ze dwa single i tyle.
Ale dzięki temu wiatrowi, gdy było w plecy, to na niektórych odcinkach 35- 48km/h nie schodziło z licznika :) Gorzej, gdy wracaliśmy i było pod wiatr ;)
Trasa (mini) dłuższa, niż ostatnio i to coś koło 10km. Starałem się jechać swoim tempem dociskając trochę tam, gdzie sie dało.
Niestety, w okolicach 10km złapałem z przodu kapcia i straciłem dobre pięć minut na wymianie. Wyszło tak, że dogonił mnie Bart, który startował z sektora za mną.





Cały czas nie czułem się wystarczająco rozjechany, po prostu kręciłem przed siebie myśląc o mecie. Minąłem rozjazd na mega i pojechałem na mini. Cały czas mijałem się z Bartkiem, raz on mnie brał, raz ja jego.
Po rozjeździe, przy tabliczce, że do mety jest 14km w końcu poczułem, że mam jakąś moc i można depnąć.
Ostatnie kilka kilometrów pod wiatr, ale zyskałem kilka pozycji. Jak jest ciężko, to warto przycisnąć, bo tym innym też jest przecież ciężko ;)
Na metę wjechałem niczym Lance- bez trzymanki. Musiałem wyprostować w końcu plecy, bo łupało mnie od rana, jak nie wiem ;)

Ogólnie trasa nudna jak flaki z olejem. Jeden (!) "większy" podjazd, a poza tym kilka delikatnych i długich. Zjazdy tylko długie i delikatne, ale pozwalające rozwijać fajne prędkości.

Na mecie pasta party, piwo i czekanie na Elwirę i Bartka, bo okazało się, że pojechali dystans mega...



Też byśmy pojechali mega, ale umówiliśmy, że ja, Rob i Bart jedziemy krótszy, bo Bartek trochę choruje i zależy nam na czasie, żeby wrócić do Wrocławia. Wyszło tak, że czekaliśmy na Elwirę i Maćka...

Muszę jakoś nad sobą popracować, bo za późno się rozjeżdżam- 15km "jałowego" pedałowania, to zdeycowanie za dużo.
Tym bardziej, że teraz już tylko Głuszycę będę robił na mini (żeby zdążyć na piknik Sponsora...). A po Głuszycy ostatni płaski Wrocław i zaczynają się góry i to takie naprawdę.

Ogólnie Wieluń źle nie wypadł, zwłaszcza jeżeli chodzi o klasyfikację drużynową open, bo MTB Team Nowy Kiełczów wbił się na 28. pozycję; ale to głownie dzięki dwójce, która szarpnęła się na mega. :)




Komentarze
Nie ma jeszcze komentarzy. Komentuj

Imię: Zaloguj się · Zarejestruj się!

Wpisz dwa pierwsze znaki ze słowa wbrar
Można używać znaczników: [b][/b] i [url=][/url]

Flag Counter