Info

avatar Ten blog rowerowy prowadzi Ciacho1985 z miasteczka Jordanów Śląski / Wrocław. Mam przejechane 45438.83 kilometrów w tym 6642.79 w terenie. Jeżdżę z prędkością średnią 16.55 km/h i się wcale nie chwalę.
Więcej o mnie.

baton rowerowy bikestats.pl
button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl

Archiwum bloga

  • DST 29.20km
  • Teren 27.00km
  • Czas 02:50
  • VAVG 10.31km/h
  • VMAX 42.40km/h
  • Kalorie 286kcal
  • Podjazdy 750m
  • Sprzęt [R.I.P] Canyon Nerve AL+
  • Aktywność Jazda na rowerze

Bike Maraton Głuszyca. Maraton z buta.

Sobota, 8 czerwca 2013 · dodano: 09.06.2013 | Komentarze 1

Rano (o dziwo!) wstałem bez problemu. I rześki, i w ogóle :)
Przyjechała Elwira i pojechaliśmy najpierw na Jerzmanowską po jej rower. Potem odrazu do Głuszycy; w Świdnicy spotkaliśmy się z resztą Teamu.

Start z czwartego sektora. Pogoda piękna, góry, moc jest- myślę sobie, że pojadę w końcu mega w tym sezononie. Tym bardziej, że uwielbiam Góry Kamienne i Sowie i Głuszycę samą w sobie. :)

Start.

Od razu podjazd- długi (ponad 7km), ale łatwy technicznie. Jest moc, więc łykam zawodników po kolei.
Niestety, od pierwszego kilometra czuję, że coś jest nie tak. Nie wiem co, ale czuję, żezaraz coś się stanie. Z rowerem w sensie.
1,51km- trrrrach. Łańcuch się zerwał. Szybko rower do góry kołami obracam, wyciągam skuwacz i naprawiam. W międzyczasie dogania i mija mnie kolejno piąty i szósty sektor.
Łańcuch skuty, wsiadam i cisnę pod górę wymijając tych, którzy minęli mnie chwilę wcześniej.
Niedługo potem zrywam łańcuch kolejny raz.
Potem raz jeszcze.
I kolejny.
I znów.
Z piątym razem nie było co skuwać, bo łańcuch stał się po prostu za krótki i nie ogarniał już żadnego przełożenia. Można było zrobić singla, ale ze względu na podjazdy nie było sensu.
Tak więc od dwudziestego kilometra prowadziłem rower; w sumie osiem i pół kilometrów do mety... Tam, gdzie dało się zjeżdżać, to jechałem, reszta z buta.

Wyszło, że chciałem zrobić mega, a jedną trzecią dystansu mini pokonałem pieszo...

Wielka szkoda, bo mocy miałem w nogach duuużo, a i trasa świetnie poprowadzona- zwłaszcza po rozjeździe mini/ mega.

Sprzęt zawiódł. Szewc bez butów chodzi- stara to prawda :)

W M2 na mini- 73.
W open lepiej się nie przyznawać- coś ponad trzysta.
Całkowity czas "przejazdu" 3:07, w tym 17 minut stracone na czterokrotne skuwanie łańcucha...



A wieczorem impreza u Justyny. Zamiast rozjazdu ;)
Gloria Victis!



Komentarze
WrocNam
| 07:19 wtorek, 11 czerwca 2013 | linkuj Czyżby nowa ksywa - Szewc? ;-)
Szkoda, że sprzęt nie dorównał Twojej formie.
Komentuj

Imię: Zaloguj się · Zarejestruj się!

Wpisz trzy pierwsze znaki ze słowa siema
Można używać znaczników: [b][/b] i [url=][/url]

Flag Counter