Info

avatar Ten blog rowerowy prowadzi Ciacho1985 z miasteczka Jordanów Śląski / Wrocław. Mam przejechane 45962.83 kilometrów w tym 6707.79 w terenie. Jeżdżę z prędkością średnią 16.56 km/h i się wcale nie chwalę.
Więcej o mnie.

baton rowerowy bikestats.pl
button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl

Archiwum bloga

Wpisy archiwalne w miesiącu

Lipiec, 2012

Dystans całkowity:1151.32 km (w terenie 30.98 km; 2.69%)
Czas w ruchu:b.d.
Średnia prędkość:b.d.
Maksymalna prędkość:56.40 km/h
Liczba aktywności:29
Średnio na aktywność:39.70 km
Więcej statystyk

...

Poniedziałek, 9 lipca 2012 · dodano: 09.07.2012 | Komentarze 0



Z Sulistrowiczek do rzeczywistości...

Niedziela, 8 lipca 2012 · dodano: 08.07.2012 | Komentarze 0

Dziś dzień raczej leniwy. Rano wstałem przed wszystkimi, nawet przed Kasi babcią, co ponoć należy do nie lada wyczynu i mam coś w stylu arcymaga w tej dziedzinie ;)
Siadłem w ogrodzie, obrałem Ślężę, jako kierunek patrzenia i tak ze dwie godziny patrzyłem, myślałem i nic nie robiłem :)
Jak już wszyscy wstali, zjedli i tak dalej, to pojechaliśmy (samochodem...) do Wojsławic. Jest tam Arboretum Wojsławice, taka filia Ogrodu Botanicznego. Kasi ojciec zna kierowników, mięliśmy zaproszzenia, więc fajnie było pojechać. Drzewa, kwiatki, rośliny itp. Dla niego, jako fotografa, raj, dla mnie- fajnie, bo lepsze to niż siedzenie w domu, a faktycznie było na czym oko zawiesić.
Jak ktoś będzie tam przejazdem, to polecam, ale jak ktoś chciałby jechać tam, jako do punktu docelowego, to słabo. No, chyba, że jest zboczonym botanikiem- dendrologiem, albo zboczonym fotografem. Albo wszystko na raz ;)

W Sulistrowiczkach obiad i szybki powrót do Wrocka, bo przypomniało mi się, że mama ma dziś imieniny :) Wpadłem z szybkimi życzeniami, opierdoliłem pół stołu i pojechałem do domu ;)
A jutro znów praca, praca, praca...
Najchętniej wziąłbym rozbieg, a ściana sama by się znalazła...
Ten tydzień skrócony do czwartku- w piątek wyjazd. Trzeba by to zacząć jakoś ogarniać, tylko, kurwa, nie wiem kiedy... :|
Kategoria Góry


Do Sulistrowiczek

Sobota, 7 lipca 2012 · dodano: 08.07.2012 | Komentarze 3

Najpierw praca, od 7- 13...
W domu szybki obiad, ogólne sie ogarnięcie i prowizoryczne zapakowanie...
Po szesnastej wyjazd...
Z nieba żar, choć nawet znośny, bo raz na jakiś czas powiewał ciepły wiatr, ale z domieszką takiego chłodnego.
Traska znana i oblatana przeze mnie do tego stopnia, że mógłbym chyba napisać przewodnik z uwagą o każdej dziurze na tej drodze... Tym razem jednak nie wjeżdżałem przez Przełęcz Tąpadła na Ślężę, tylko zamelinowałem się u Kasi dziadków w Sulistrowiczkach :)
Na miejscu trochę pogrzmiało, pochmurzyło sie, ale burza przeszła bokiem.
Mięliśmy z Kasią iść na Ślężę oglądać zachód słońca z wieży widokowej, ale się wystraszyła, że burza będzie, że ciemno przy zejściu... Ehhh.
No i skończyło się na kilkukilometrowym spacerze. Dobre i to.

Opony albo się wypaczyły od długiego ich nie używania, albo źle ułożyły na obręczy. Zaraz spróbuję spuścić powietrze i jeszcze raz założyć.
No bo jak jadę i widzę, że z przodu obręcz prosta, a opona wali na boki, to mnie trafia. Ale przegięcie jest z tyłu, gdzie opona w jednym miejscu wali góra- dół i mnie podbija co rusz, a to już wkurwia ;) Tak nad morze, to nie jadę :)
Kategoria Solowe stany


Dość o pracy.

Piątek, 6 lipca 2012 · dodano: 06.07.2012 | Komentarze 0

... czas na weekend. Choć jeszcze jutro od 7- 13 trzeba popracować.. :/

W każdym razie jutro popołudniu wyszedł mi spontaniczny wyjazd na weekend do Sulistrowiczek :)
Nowe- stare oponki 1,75" dziś wjechały na pokład i będzie szansa na przyzwyczajenie się na nowo :)

... bo za tydzień o tej porze może będziemy dojeżdżali nad morze! ;)


Dno.

Czwartek, 5 lipca 2012 · dodano: 05.07.2012 | Komentarze 0

Mam ochotę rzucić to wszystko w cholerę. Mieszkanie już opuszczam, przychodzi pora na pracę.
Dość odbijania się przeszłości.

DPD.


Jak banan...

Środa, 4 lipca 2012 · dodano: 04.07.2012 | Komentarze 1

Dziś mało rowerowo. Trasa, jak to najczęściej w tygodniu, dpd.

W pracy za to przeboje, jak nie wiem. Właściwie jeden przebój...
Mam do zrobienia dwa wałki. Średnica 80mm, długość ponad 4000mm. Początkowo nie szło, ale założyłem podtrzymkę, podokręcałem w trzech miejscach... Blisko pięć godzin, ale z jednym sie uporałem. Bez rewelacji, ale jakoś wyszło; całkiem nieźle, jak na niestandardową robotę.
Zakładam drugiego. Dokręcam uchwyt, rolki okularu i trzy skromne śruby z tyłu, tak dla pewności.
Zaczynam toczyć, słyszę, że coś stuka z tyłu, więc obroty stop i idę sprawdzić. Jedna ze śrub się z tyłu poluzowała... Dokręcam, ale już czuję, że coś jest nie tak, coś nie gra... No, ale było już po piętnastej, do siedemnastej czasu mało, a "dziś musi wyjechać!"...
I znowu obroty (200/min), idzie. Z tyłu maszyny wystaje ponad połowa wałka, ale jakos idzie.
Program przeszedł, mirzę. Kurde, stożek pociągneło, więc trzeba skorygować w programie i jeszcze raz przepuścić.
Wprowadzam więc korekcję i wpisując obroty przesadziłem o jedno zero... Zamiast 200/min wpisałem omyłkowo 2000/min...
Włączam obroty... Momentalnie wszystko zaczyna skakac, walić, hałasować, drżeć. Masakra...
Z tyłu maszyny stała paleta. Zbierałem ją potem z pola z dwieście metrów za halą. W kawałkach. Blisko szesnastotonowa maszyna przesunęła się o jakieś pół metra, rozpieprzyło wszystkie osłony, nawet w pobliskich maszynach (dobrze, że już prawie nikogo nie było na hali...). Wałek, który wystawał, zgiął się w pół jak banan i siał spustoszenie. :)
Teraz pisze sie to fajnie, ale na miejscu tak się wystraszyłem, jak nigdy.
Na najtrudniejszym w życiu zjeździe tak się nie bałem.

Najgorzej wystraszyłem się, bo zanim to się stało, to dokładnie za moją maszyną stał Mateusz. Dzięki Bogu zachciało mu się lać... Pierwsza myśl, po wszystkim, to gdzie on jest...? W tym polu? Na suficie, ścianach- w kawałkach...?
Za chwilę wchodzi i pyta, co się stało. Bez jaj- tak się ucieszyłem, że go widzę całego, że aż go wyściskałem...

Maszyna w częściach, rano mechanicy mają ogarniać temat, więc jutro idę pewnie na jedenastą, albo dwunastą... :/

Po dziewiątej ma przyjechać pierwszy transport po meble, więc nawet "dobrze" się ułożyło.

Mateusz oszukał przeznaczenie. Mogłem zabić chłopaka. Nie, że przez nieuwagę, raczej przez przypadek i do niczego nie prowadzący pospiech... :(


"Deszcz pada, napierdala...."

Wtorek, 3 lipca 2012 · dodano: 03.07.2012 | Komentarze 0

Rano, o dziwo, nie zaspałem. Tzn. nie tak, jak ostatnio... ;) Szybkie obadanie pogody i jeszcze szybsza decyzja- żeby za dużo nie mieć do suszenia, to jadę w kapielówkach i butach... Ludzie dziwnie się patrzyli, ale jakoś tak fajnie się jechało :)
Lubię burze, ale takie popołudniowo wieczorne, a nie, jak od rana wali...


Prąd powrócił!

Poniedziałek, 2 lipca 2012 · dodano: 02.07.2012 | Komentarze 0

... i tyle. Czas wznowić pakowanie i coś jednak już spakować ;)


Jeste gondole! ;)

Niedziela, 1 lipca 2012 · dodano: 02.07.2012 | Komentarze 0

... no i właśnie. Pobudka na Bema i co tu dalej robić. Wracać do domu, gdzie prądu brak i nuda? Nie! :)
Obraliśmy kierunek na Przystań Gondoli, gdzie wypozyczyliśmy łódkę z silniczkiem (!) i kajak. Ja z Frankiem na kajak, reszta do łódki. Fajna zabawa, ale nastepnym razem zastanowimy się, zanim wpuścimy kogolwiek na wodę po dwóch porannych drinkach... Cała rzeka ich, statki trąbią, ludzie patrzą i się śmieją :) Musieliśmy cały czas gonić ich tym kajakiem i sprowadzać do pionu ;)
Potem czilałt na Daliowej przy piwku i reggae...
Na koniec dnia zajechałem po Kasika i wyjechalismy na przejażdżkę... Następnie domek i spać, bo co tu robić po ciemku...


Flag Counter