Info

avatar Ten blog rowerowy prowadzi Ciacho1985 z miasteczka Jordanów Śląski / Wrocław. Mam przejechane 45438.83 kilometrów w tym 6642.79 w terenie. Jeżdżę z prędkością średnią 16.55 km/h i się wcale nie chwalę.
Więcej o mnie.

baton rowerowy bikestats.pl
button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl

Archiwum bloga

Wpisy archiwalne w miesiącu

Listopad, 2013

Dystans całkowity:610.03 km (w terenie 56.50 km; 9.26%)
Czas w ruchu:22:50
Średnia prędkość:11.94 km/h
Maksymalna prędkość:39.19 km/h
Suma podjazdów:1891 m
Suma kalorii:15964 kcal
Liczba aktywności:27
Średnio na aktywność:22.59 km i 2h 51m
Więcej statystyk
  • DST 24.60km
  • Czas 07:38
  • VAVG 3.22km/h
  • Kalorie 3762kcal
  • Podjazdy 913m
  • Aktywność Wędrówka

I Zlot KPG; dzień pierwszy.

Sobota, 9 listopada 2013 · dodano: 12.11.2013 | Komentarze 0

Nadszedł w końcu dzień wyjazdu fejsbukowej grupy Kocham Polskie Góry.
Rano na Dworcu Głównym stawiło się osiem osób- Ja z Justynką, Mariola, Magda, Kama, Mateusz i Grzesiek, a na koniec dobiegł (jeszcze wczorajszy ;)) Adam; punktualnie o ósmej ruszyliśmy w Kotlinę Kłodzką, do Długopola- Zdroju. W Kamieńcu Ząbkowickim dołączyły jeszcze Liliana z Eweliną.





W Długopolu ruszyliśmy na czerwony Główny Szlak Sudecki im. Mieczysława Orłowicza w stronę Międzygórza. Całkiem niedawno jechaliśmy z Justynką dokładnie tą samą drogą...



Pogoda dopisywała, humory (wspomagane magiczą miksturą- lekarstwem ;)) również.



Nie obyło się bez awarii sprzętowych- Lilianie urwała się szelka od plecaka, ale na pomoc przybył Mateusz i przy pomocy trytki szybko uporał się z problemem ;)





Cały czas czerwonym szlakiem kierowaliśmy się w stronę Wilkanowa, nie dochodząc jednak do niego. Najpierw był odpoczynek na sianie, a potem drogą przez pole dotarliśmy do rogatek Domaszkowa.



















Dalej, już asfaltem, prosto do Międzygórza. Po drodze Adam z Kama oszukali, łapiąc stopa i kawałek podjeżdżając :)
Pozostała ósemka, po drodze, zatrzymała się jeszcze przy Wodospadzie Wilczki.





W Międzygórzu zdecydowaliśmy się na kolejny, ciut dłuższy, odpoczynek. Popijając spokojnie piwo razem z Justą, Adamem i Kamą stwierdziliśmy, że mamy czas i się rozdzieliśmy- oni poczli na szlak prowadzący do schroniska, my jeszcze chwilę gościliśmy w mieścinie.
W końcu jednak ruszyliśmy, bo pomału robiło się późno i do zachodu słońca pozostało niewiele czasu.
Ze względu na strasznie niewygodny plecak szło się bardzo nieciekawie. Do tego odezwała się łydka, w którą uderzyłem się pedałem jakiś czas temu w Lesie Pilczyckim. Myślałem, że przeszło, ale pod obciążeniem okazało się, że nie. Tak więc droga do góry była drogą przez mękę...
W międzyczasie na szlaku zapadły ciemności, zeszła mgła. Odpaliliśmy czołówki i latarki i szliśmy dalej. Cały dzień leczenia się magicznym płynem z manierki znów nie ułatwiał sprawy ;) W pewnym momencie Adam trochę przyspieszył i odłączył się od naszej trójki; niedłuo potem natknęliśmy się na niego, kiedy... zasnął na szlaku. Tak- szedł i po prostu zasnął... :)









W końcu jednak udało się dojść do schroniska :) Część ekipy, z którą rozdzieliliśmy się w Międzygórzu już wcześniej dotarła, ogarnęła się i zajełą miejsca w zbiorczym pokoju.
Po rozpakowaniu się zaczęliśmy szykować się do ogniska. Poszliśmy do lasu, nazbieraliśmy trochę drewna, od gospodarza dostaliśmy trochę gadżetów na rozpałkę i zaczęliśmy walkę o ogień ;) Mokre drewno i wszechobecna mgła wcale nie ułatwiały zadania :)











W końcu jednak się udało; doszła reszta ekipy, parę osób ze schroniska...
Długo jednak nie posiedziliśmy, bo wilgotna mgła, wiatr i chłód robiły swoje. Przenieśliśmy więc imprezę do schroniska, gdzie w salach bufetowych trwała przednia zabawa. Jak to w schronisku- grze na gitarze i śpiewom przy piwie i mocniejszych trunkach końca nie było... ;)


Na dworzec.

Sobota, 9 listopada 2013 · dodano: 12.11.2013 | Komentarze 0



Siekiera!

Czwartek, 7 listopada 2013 · dodano: 08.11.2013 | Komentarze 2

Wieczorem do teatru na spektakl Siekiera!.

Tu jeszcze trochę.


Aranżacja dość ciekawa, ale mało punkowa, jak dla mnie; natomiast Justynie się podobało, bo rozumiała, co śpiewali ;)

Ja tam jednak wolę tradycyjnie... ;)

I tak kolejno: :)

1984 "Tu nie będzie rewolucji"


WC "Masturbacja"


Siekiera "Ja stoję, ja tańczę"


Siekiera "Idzie wojna"


Siekiera "Banda dzika"


Siekiera "Wojownik"


Dezerter "Tchórze"


WC "Roz- MO- wa"
http://w850.wrzuta.pl/audio/4qjzIkMmoTa/wc_-_wc_roz_mo_wa

Siekiera "Pociąg anarchistów"


Siekiera "Kierunek atak"


WC "Łazienka"


Bayer Full "Polski duch"


Kult "Nie lubię już Polski"


Honor "Narodowy socjalizm"


Adam Aston "Srulek"


Rdza "Pedały"


Kazimierz Grześkowiak "Żydo-komuno–jezuito-masoneria"


Para Wino "Pijany i prawdziwy"


WC "Pogoda"


Variete "Te dni"


Siekiera "Siekiera"


Akurat "Do prostego człowieka"



Julian Tuwim "Do prostego człowieka"

Gdy znów do murów klajstrem świeżym
Przylepiać zaczną obwieszczenia,
Gdy "do ludności", "do żołnierzy"
Na alarm czarny druk uderzy
I byle drab, i byle szczeniak
W odwieczne kłamstwo ich uwierzy,
Że trzeba iść i z armat walić,
Mordować, grabić, truć i palić;
Gdy zaczną na tysięczną modłę
Ojczyznę szarpać deklinacją
I łudzić kolorowym godłem,
I judzić "historyczną racją",
O piędzi, chwale i rubieży,
O ojcach, dziadach i sztandarach,
O bohaterach i ofiarach;
Gdy wyjdzie biskup, pastor, rabin
Pobłogosławić twój karabin,
Bo mu sam Pan Bóg szepnął z nieba,
Że za ojczyznę - bić się trzeba;
Kiedy rozścierwi się, rozchami
Wrzask liter pierwszych stron dzienników,
A stado dzikich bab - kwiatami
Obrzucać zacznie "żołnierzyków". -
- O, przyjacielu nieuczony,
Mój bliźni z tej czy innej ziemi!
Wiedz, że na trwogę biją w dzwony
Króle z panami brzuchatemi;
Wiedz, że to bujda, granda zwykła,
Gdy ci wołają: "Broń na ramię!",
Że im gdzieś nafta z ziemi sikła
I obrodziła dolarami;
Że coś im w bankach nie sztymuje,
Że gdzieś zwęszyli kasy pełne
Lub upatrzyły tłuste szuje
Cło jakieś grubsze na bawełnę.
Rżnij karabinem w bruk ulicy!
Twoja jest krew, a ich jest nafta!
I od stolicy do stolicy
Zawołaj broniąc swej krwawicy:
"Bujać - to my, panowie szlachta!"


... aż się przypomniały stare, dobre punkowe czasy. :)


  • DST 50.39km
  • Teren 30.00km
  • Czas 03:01
  • VAVG 16.70km/h
  • VMAX 33.22km/h
  • Kalorie 3536kcal
  • Podjazdy 55m
  • Sprzęt [R.I.P] Canyon Nerve AL+
  • Aktywność Jazda na rowerze

Nad Bajkał.

Czwartek, 7 listopada 2013 · dodano: 08.11.2013 | Komentarze 5

Nie chcąc zamulać w domu kolejny dzień wybrałem się na solo przejażdżkę; Justyna chciała odpocząć trochę :)

Jeżeli nie wiadomo, gdzie jechać, to można pojechać nad jezioro Bajkał do podrwocławskiego Kamieńca. Ani to w sumie jezioro, ani Bajkał... ;)

Na początek wałami, oczywiście przez Kilimandżaro.







Dalej wałami w kierunku Jazu Bartoszowice.







Dalej wałami i polami wzdłuż Odry; niestety- ze względu na modernizację i przebudowę Wrocławskiego Węzła Wodnego- nie dało się dojechać do celu terenem i na wysokości Łanów zmuszony jestem odbić na główną drogę prowadzącą do Kamieńca Wrocławskiego...









Po kolejnym przekroczeniu Odry pozostała ostatnia prosta...



... i Bajkal Lake welcome to. ;)







Przed powrotem pozwoliłem sobie na chwilę odpoczynku i obmyślaniu którędy by wrócić...







... oraz na kontemplację zabłoconego sprzętu ;)









Stwierdziłem, że wrócę do głównej drogi i odbiję w prawo, w kierunku Czernicy, gdzie przez most kolejowy kolejny raz przekroczę Odrę.











Będąc już na drogiej stronie, stwierdziłem, że żal nie wejść na pobliską wieżę widokową w Kotowicach.









Po dojechaniu do "centrum" Kotowic stwierdziłem, że nie chcę jechać główną asfaltową drogą do Groblic, bo potem czekała by mnie dość nieprzyjemna droga powrotna krajową dziewięćdziesiątką czwórką...
Odbiłem więc w stronę pobliskich lasów, żeby dostać się do Siechnic.
Pomału zaczęło się ściemniać i czas zaczął gonić, bo wieczorem mieliśmy iść z Justką do teatru, a ja nie do końca wiedziałem którędy jechać... Trochę po omacku, trochę na kompas, a trochę na czuja i intuicję "pobłądziłem" po lesie, ale w końcu zobaczyłem- dobrze mi znane- kominy elektrociepłowni. :)



Ze względu na to, że zrobiło się już prawie całkiem ciemno, a do tego czas naglił coraz to bardziej, postanowiłem nie wracać polami, tylko (jednak) głównym asfaltem.

Wjeżdżając do Radwanic zobaczyłem, że w starej firmie świeci się światło, więc jeszcze na chwilę wpadłem do chłopaków na papieroska i bajerę... ;)
Potem już prosto do domku... :)



  • DST 67.69km
  • Teren 8.00km
  • Czas 03:42
  • VAVG 18.29km/h
  • VMAX 39.19km/h
  • Kalorie 2594kcal
  • Podjazdy 75m
  • Sprzęt [R.I.P] Canyon Nerve AL+
  • Aktywność Jazda na rowerze

Pętelka.

Wtorek, 5 listopada 2013 · dodano: 06.11.2013 | Komentarze 0

Najpierw z Justynką na cmentarz do Radwanic, a potem przez Zacharzyce, Smardzów i Żerniki pod wieżę ciśnień przy al. Armii Krajowej spotkać się z Grażynką i Waldkiem z rowerowych wypadów.

Pod Factory zgarniamy jeszcze Martę i w piątkę odwiedzamy nowy terminal lotniska, a potem gnamy na Poświętne.

Justynce stunknęło dziewięćdziesiąt pięć kilometrów w tym dniu, bo wcześniej blisko trzydzieści nakręciła jadąc do pracy.








...

Poniedziałek, 4 listopada 2013 · dodano: 05.11.2013 | Komentarze 0

Po Justkę do pracy.


  • DST 31.81km
  • Teren 12.00km
  • Czas 02:15
  • VAVG 14.14km/h
  • VMAX 31.58km/h
  • Kalorie 1919kcal
  • Podjazdy 56m
  • Sprzęt [R.I.P] Canyon Nerve AL+
  • Aktywność Jazda na rowerze

W deszczu :)

Niedziela, 3 listopada 2013 · dodano: 04.11.2013 | Komentarze 2

Mimo zapowiadanego deszczu wybraliśmy się na rowery; plan był takie, żeby dojechać do Brzegu Dolnego obczaić nowy most na Odrze.

Niestety, zaraz po wyjściu z domu zaczęło kropić, potem było tylko gorzej ;)

Najpierw ruszyliśmy ścieżką wzdłuż więzienia...











... potem wałem przy Cmentarzu Osobowickim, Mostem Milenijnym i wskoczyliśmy na wały przy Kozanowie. (Gdzie oczywiście nie da się nie zabłądzić ;))









Dalej przez Las Pilczycki, gdzie trochę bardziej zmoknęliśmy...





... zatoczyliśmy koło i znów wylądowaliśmy na Kozanowie ;)

Jeszcze kawałek podjechaliśmy w stronę stadionu i Maślic, gdzie pod sklepem zdecydowaliśmy, że wracamy pomału do domu, ponieważ jesteśmy już nieźle przemoczeni i niedługo zacznie nam się robić chłodno...







Zainspirowani wpisem Michała i zdjęciem krasnala- tokarza postanowiliśmy go odnaleźć ;)
Koniecznie, w końcu przez siedem lat życia sam toczyłem... :)







Przyznać trzeba, że o ile na krasnalach się nie znam, to tokarka dostała wykonana z najdrobniejszymi szczegółami :)




Jeszcze obowiązkowa porcja rudości... ;)





A w sobotę, gdy tylko Justynka wróci od rodziców, mięliśmy jechać do Radwanic na cmentarz odwiedzić grób babci. Niedługo po dwunastej Justka zadzwoniła, że stoi w polu w Stanowicach, bo... odpadło koło w Skodzince.
Długo nie myśląc zadzwoniłem po Adama i pojechaliśmy z odsieczą.
Na miejscu była już pomoc drogowa, ale koleś był tak nieogranięty, że z prostej w sumie sprawy wciągnięcia Skody na pakę, zrobiło się niewiadomo co, trwające pół dnia...
W końcu jednak się udało.



Babcia Skoda trafiła do mechanika. Gdy tylko zrobi koło, to trzeba będzie ją sprzedać, bo do odpadnięcia są jeszcze trzy koła, a nie bardzo chcemy w nią inwestować...
Szkoda. I łezka się w oku kręci, bo- bądź co bądź- trochę się nią pojeździło.



A w sobotni wieczór odwiedził nas mój brat... :)




Flag Counter