Info

avatar Ten blog rowerowy prowadzi Ciacho1985 z miasteczka Jordanów Śląski / Wrocław. Mam przejechane 45438.83 kilometrów w tym 6642.79 w terenie. Jeżdżę z prędkością średnią 16.55 km/h i się wcale nie chwalę.
Więcej o mnie.

baton rowerowy bikestats.pl
button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl

Archiwum bloga

Wpisy archiwalne w miesiącu

Kwiecień, 2013

Dystans całkowity:914.14 km (w terenie 171.50 km; 18.76%)
Czas w ruchu:54:01
Średnia prędkość:16.87 km/h
Maksymalna prędkość:44.70 km/h
Suma podjazdów:2780 m
Suma kalorii:99520 kcal
Liczba aktywności:28
Średnio na aktywność:32.65 km i 2h 00m
Więcej statystyk
  • DST 31.19km
  • Czas 01:40
  • VAVG 18.71km/h
  • VMAX 38.60km/h
  • Kalorie 4271kcal
  • Sprzęt [R.I.P] Canyon Nerve AL+
  • Aktywność Jazda na rowerze

...

Wtorek, 30 kwietnia 2013 · dodano: 01.05.2013 | Komentarze 0

Przed pracą do Marysia z kołem Justy.
Potem szybciorem do pracy.
W pracy nic ciekawego- jedna fuszka i parę rowerów i ogranizacja miejsca pracy.
Po pracy do Marysia po koło i potem z tymże kołem na plecaku sprint do Justyny.
Pod wieczór wpadłem założyć koło, ustawić hamulec i podregulować tylną przerzutkę.
Skończyło się na trzech pustych butelkach wina... ;)


  • DST 26.06km
  • Czas 01:14
  • VAVG 21.13km/h
  • VMAX 44.70km/h
  • Kalorie 4200kcal
  • Sprzęt [R.I.P] Canyon Nerve AL+
  • Aktywność Jazda na rowerze

Building a wheel.

Poniedziałek, 29 kwietnia 2013 · dodano: 29.04.2013 | Komentarze 3

W pracy nic ciekawego. Sporo się działo, choć niewiele zrobiłem.
Na jutro wyłapałem fajną "fuszkę", Marcin cały czas zwozi mi szpej; był tez Bartek przymierzać się do szosy i Justyna do MTB :)

Żeby nie było, że szewc bez butów chodzi, przed majówką na warsztat wskoczył Nerw- na czyszczenie napędu, regulację hamulca tylnego i ogólne odświeżenie :)



Wracając do tytułu...

Jakiś czas (już spory) temu Justyna miała spotkanie trzeciego stopnia z autem. W wyniku czego skrzywiła (skrzywiło jej auto?) przednie koło. Początkowo próbowałem wyprostować w spartańskich warunkach, ale nie dało rady.



Żeby nie tracić czasu i pieniędzy w serwisach (okazało się, że jednak tylko pieniędzy...) powiedziałem, żeby kupiła samą obręcz, a ja przeplotę.
Tak więc pewnego wieczoru, po dostarczeniu surowców przystąpiłem do przeplatania.



Najpierw trzeba było rozpleść (jest takie słowo? :D ) stare koło.





















Niestety z wieczoru zrobiła się noc, do tego piwa zabrakło ( ;) ), więc już tylko wstępnie podzieliłem szprychy na prawą i lewą stronę...





Następnego dnia zabrałem się do zaplatania nowego koła.
Najpierw przygotowałem szprychy, podzielone na cztery wiązki (na dwie po każdej stronie obręczy).



"Normalnie" powinno być tak, że szprychy od strony tarczy hamulcowej są krótsze (wówczas praca na takim kole jest o wiele prostsza i szybsza). Niestety, stare koło zaplatała maszyna, więc rozmiar wszystkich szprych był identyczny. Jednak pozostawiłem sobie wiązki dla lepszej "przejrzystości" całego procesu :) Takie (dobre) przyzwyczajenie, niech tak zostanie :)

Następnie zebrałem nyple w jedno miejsce i smar, żeby trochę nasmarować gwiny szprych. Powinno stosować się specjalny "klej" do nypli, albo chociaż coś zabezpieczającego gwinty (np. Loctite); wiedziałem jednak, że tego dnia nie będę koła centrował, więc zwykły smar wystarczy.



Ogólnie jest wiele szkół budowania koła, każdy ma swoje techniki, niuanse czy patenty.
Ja zawsze zaczynam tak, że kładę obręcz tak, żeby otwór na wentyl był jak najdalej ode mnie. Dość ważne jest ułożenie samej obręczy, ponieważ najczęściej otwory na szprychy są przesunięte od osi (w lewo i prawo; do góry i do dołu- zależy jak stoi lub jak leży ;)).
W tym przypadku jest to koło przednie z tarczą hamulcową, więc otwory muszą być przesunięte w stronę przeciwną niż tarcza hamulcowa, czyli w prawą.
Trochę to zagmatwane, bo w trakcie samego zaplatania prawą stronę należy rozumieć jako lewą i odwrotnie, ale mniejsza o szczegóły... ;)
Chodzi o to, żeby było dobrze i szprychy po obu stronach nie poddawały się siłom hamowania, czyli muszą wychodzić z zewnętrznej strony kołnierza piasty.

Pierwsza wiązka szprych:
Zapczepiamy szprychy w co drugim otworze, główkami szprych do góry. Od strony tarczy hamulcowej, oczywiście.



Pierwszą szprychę mocujemy w pierwszym otworze przy wentylu, przeciwnie do ruchu wskazówek zegara. Od teraz każdy nypel wkręcamy tylko o trzy obroty (bardzo ważne!). Następna szprycha ma znaleźć się w otworze oddalonym o trzy (czyli trzy puste miejsca i dopiero szprycha) otwory i tak dookoła.



Przekładka koła na drugą stronę i druga wiązeczka:
Tu dość ważny moment- po obróceniu koła i popatrzenia w otwory na szprychy w kołnierzu można zauważyć, że nie "strzelają" (nie są w jednej osi).
Trzeba "wycelować" tak, żeby umieścić szprychę w górnym kołnierzu, który leży obok pierwszej szprychy (tej obok wentyla).
Nie dotyczy to tego przypadku, ale generalnie powinny teraz "schodzić" dłuższe szprychy.
Teraz lecimy z podobnie, jak w przypadku pierwszej wiązki, ale zgodnie z ruchem wskazówek zegara, umieszczając szprychy zaraz obok tych pierwszych.
Ogólnie druga wiązka jest badzo podobna do pierwszej- ważne jest "wstrzelenie" się w odpowiedni otwór i nakręcanie nypla o trzy obroty. Reszta pozostaje bez zmian- co drugi otwór w kołnierzu- szprycha; trzy "wolne" miejsca w obręczy i w czawrtym końcówka szprychy.



Trzecia wiązka szprych:
Trzymając koło dalej w tej pozycji (mocowaniem tarczy do dołu) wsuwamy szprychy trzeciej wiązki, tak, żeby końcówki znalazły się od wewnętrznej strony kołnierza piasty.





Teraz trzeba przytrzymać włożone szprychy i znów obrócić koło (tak, żeby mocowanie tarczy było do góry). Po obróceniu warto rozłożyć szprychy jak wachlarz, choć niewprawionej ręce i tak pouciekają. Nic straconego ;)
Następnie trzeba mocno skręcić całą piastę w lewo (przeciwnie do ruchu wskazówek zegara).



Następnie należy wziąć dowolną zaplecioną szprychę z górnego, czyli prawego kołnierza i znaleźć szprychę umieszczoną od niej o pięć otworów w kierunku zgodnym z ruchem wskazówek zegara.
Może być tak, że będzie trzeba wygiąć szprychę, ale należy ją przepleść pod szprychą, od której się odliczało i włożyć w otwór w obręczy oddalony od dwa otwory (kierunek przeciwny do ruchu wskazówek zegara) od tej szprychy.
W ten sposób postępuje się na całym obwodzie obręczy.
Każda z tych szprych wychodzących z górnego kołnierza piasty (niewidoczne od góry łby) powinna przechodzić ponad dwiema szprychami i po jedną (stąd "trzy krzyże").
Trzy szprychy, które przecina powinny wychodzić spod tego samego kołnierza i powinno się widzieć ich łby (umiejscowione o jeden, trzy i pięć otworów w kierunku przeciwnym do ruchu wskazówek zegara od szprychy właśnie włożonej).
Gdy zużyje się ostatnią szprychę trzeciej wiązki, to wszystkie otwory przesunięte w górę powinny być wykorzystane.



Czwarta wiązka szprych. Ostatnia :) :
Jak w przypadku poprzedniej wiązki- należy przełożyć szprychy i obrócić koło.
Gdy dojdzie się do wprawy, to koło wcale nie musi leżeć, a szprych nie trzeba na raz wkładać- wszystko ogarnie się pojedynczo.
Nie mniej jednak "prawidołowo" powinno się teraz pracować na dłuższych szprychach.
Cała procedura jest identyczna do tej poprzeniej- należy wybrać szprychę z górnego (lewego) kołnierza (już w obręczy) i odnaleźć szprychę umiejscowioną o pieć otworów od niej w kierunku przeciwnym do ruchu wskazówek zegara...
Wszystko przebiega bardzo podobnie, jak w trzeciej wiązce, ale znam przynajmniej dwie szkoły- jedna mówi, że ta szprycha powinna przechodzić ponad dwiema i być przepleciona pod trzecią, a druga odwrotnie- powinna przechodzić pod dwiema i przechodzić nad trzecią.
Ja zastosowałem drugą metodę.
I znów- tak należy postąpić na całym obwodzie koła, wykorzystując tym razem wszystkie wolne otwory w obręczy.





Po poprawnym zbudowaniu koła tak powinien wyglądać ważny szczegół- szprychy po przeciwnych stronach otworu na wentyl powinny być (mniej więcej) równoległe. Na zdjęciach tego dokładnie nie widać, ponieważ szprychy nie są jeszcze odpowiednio naprężone.






I tu kolejny "rozdział".
Ponieważ nyple wkręcone o trzy obroty (to było naprawdę istotne! :)) nie naprężają szprych wcale, konieczne jest ich wstępne naprężenie- taki przedstart centrowania nowo zaplecionego koła.
W tym przypadku również jest wiele opcji i szkół. Co kto lubi. Jedni ręcznie, drudzy kluczem do szprych i śrubokrętem, inni wkrętarką. Brzmi drastycznie, ale nie ma reguły- wszystko zależy od doboru długości szprych, sposobu zapoltu, upodobań mechanika itd.
Ja stosuję opcję ręczną- zakładam zbudowane koło na centrownicę, ewentualnie na tym etapie może spokojnie posłużyć widelec w rowerze.
Zakładam i ustawiam koło tak, żeby otwór wentyla był jak najbliżej mnie. Biorę pierwszą szprychę od otworu wentyla i dokręcam o obrót lub dwa (początkującym polecam jeden obrót). Następnie przekręcam koło o dwa dwie szprychy i w ten sam sposób dokręcam trzecią. I tak po całym obwodzie wracając do otworu wentyla.
Potem łapię następną, dokręcam i znów- co trzecią szprychę.
Metoda ta pozwala na samym początku (wstępie do centrowania) wyeliminować efekt "jaja".
I tak cztery "cykle", aż wszystkie szprychy będą naprężone w podobnym stopniu.

Kolejny etap, to już typowe centrowanie nowo zbudowanego koła. Do tego potrzebna jest centrownica i to nie byle jaka.
Ponieważ u siebie w serwisie mam tylko słabą, to nowe koło Justyny zawiozę rano do Mariana i on u siebie w pracy wrzuci na porządną.
Na tym etpie chodzi głównie o to, żeby przesunąć linię szprych, żeby te od strony tarczy nie wadziły o zacisk hamulca, oraz ustawić oś koła, bicie boczne i wzdłużne.
Tak zbudowane koło posiada właściwości, których brak "seryjnemu"- szprychy "ciągnące", które najefektywniej przeciwstawiają się siłom skręcającym działającym na piastę; połowa szprych to szprychy dynamiczne, druga połowa, to statyczne.
Szprychy dynamiczne są ułożone w sposób taki, że jeśli piasta przekręca się w kierunku zgodnym z ruchem wskazówek zegara, to ich naprężenie wzrasta.
Szprychy statyczne nie przeciwstawiają się obrotowi piasty w kierunku zgodnym z ruchem wskazówek zegara.
Dzięki umieszczeniu szprych ciągnących od zewnątrz, zwiększył się kąt pod którym stykają się one z obręczą- czyli szprychy, na które działają siły hamowania przenoszone z tarczy hamulcowej, umieszczone są po zewnętrznej stronie kołenierza piasty.

Taka to budowa koła- prosta jak pierdolenie ;)

W trakcie budowania tego koła posługiwałem się swoją wiedzą i doświadczeniem. Pomocniczo chciałem korzystać z książki Lennarda Zinna "Sztuka serwisowania roweru górskiego", ponieważ na codzień tego nie robię. Jednak okazała się ona mało pomocna ze względu na rozbieżność poglądów :)

Dodtakowo- gdy ktoś decyduje się na budowę swojego pierwszego lub piątego koła od podstaw, to polecam mieć w zapasie już zaplecione- dla porównania "wyglądu", układu szprych itp.

:)


  • DST 3.88km
  • Czas 00:19
  • VAVG 12.25km/h
  • VMAX 21.20km/h
  • Kalorie 380kcal
  • Sprzęt [R.I.P] Canyon Nerve AL+
  • Aktywność Jazda na rowerze

...

Sobota, 27 kwietnia 2013 · dodano: 28.04.2013 | Komentarze 0

Pierwszy Piast w tym roku wygrany! :)



W zeszłym po dwudziestym się zgubiłem z liczeniem; w tym obieram inną taktykę- nie będę wymieniał pojedynczo wygranych piw, tylko najpierw uzbieram rozsądną ilość :)

A wieczorem orzechówka z mlekiem w wersji maksi ;)



  • DST 42.78km
  • Czas 02:30
  • VAVG 17.11km/h
  • VMAX 34.90km/h
  • Kalorie 5570kcal
  • Sprzęt [R.I.P] Canyon Nerve AL+
  • Aktywność Jazda na rowerze

Praca + Masa

Piątek, 26 kwietnia 2013 · dodano: 27.04.2013 | Komentarze 0

Jak w tytule.
Dłuższy wpis nie dziś ;)

EDIT:

W pracy nic ciekawego.
Bartkowi przyszedł rower, stwierdził, że sam montażu nie ogarnie, więc zaprosiłem "do siebie" :)

















Po złożeniu roweru Bartka w teamowej grupie pojawił się wpis:
"Nieważne w jakim języku - czy Maestro Velocypedo, Dr Fahrrad, Prof Bike ale jedno jest pewne - mamy w naszym teamie specjalistę od sprzętu rowerowego pierwszej klasy! Dziekuje Krzysiek!!!!Odbierałeś poród mojego drakulca...i dzieki Tobie przyszedł na świat piękny bobas! Dziekuje też Robert bo to on był swatką i akuszerką w tym mariażu! :)"
;D

Pracę skończyłem trochę wcześniej, żeby spokojnie zdążyć na Masę Krytyczną.



Na Bema rekordowa w tym roku liczba osób :)











A po Masie tradycyjne już piwkowanie. Tym razem zamiast Pijalni wybraliśmy plener :)



  • DST 28.62km
  • Teren 2.00km
  • Czas 01:23
  • VAVG 20.69km/h
  • VMAX 33.10km/h
  • Kalorie 4140kcal
  • Sprzęt [R.I.P] Canyon Nerve AL+
  • Aktywność Jazda na rowerze

...

Czwartek, 25 kwietnia 2013 · dodano: 25.04.2013 | Komentarze 0

Do pracy normalnie- spóźniony, pod wiatr...
Ponieważ jednak wczoraj Justyna powiedziała mi, że jeżdżenie tą samą trasą jest oznaką starzenia, to do pracy Legnicką prułem drugą stroną niż dotychczas :)
Z pracy postanowiłem pojechać przez Złotniki, zamiast przez Kuźniki (jak do tej pory). Wylądowałem w połowie Stabłowic i dłuuuuugą prostą do domu :)

Pod fajrant przyjechali Sylwia i Wojtek oglądać rowery, bo szukali czegoś dla siebie. Oboje wybrali i kupili. I wszyscy zadowoleni- oni, bo mają fajne rowery, szef, bo zarobił, ja, bo obiecał mi premię za sprzedaż :)
I tak to się kręci ;)

Przed południem wpadła Justyna na kawę, a raczej z kawą na kawę...

Wcześniej zainstalowałem sobie sprzęt audio, bo radia miałem dość. Nie dość, że charczące, to te hity z satelity nie dla mnie są ;)



Nic "ciekawego" nie było poza jednym przypadkiem- Rock Shox Dart 3.
Blokada manetką nie za bardzo łapała i nie chciała odpuścić po zwolnieniu. Początkowo sądziłem, że wina tkwi w manetce, ale okazało się, że ta jest całkiem sprawna.
Wziąłem więc pacjenta na stół, a w chwytak ;)



Ściągnąłem pierścień Seegera i prowadnicę linki.





I wykręciłem część tłumika, w którym znajduje się blokada skoku.





Rozebrałem, wyczyściłem (pełno syfu było na sprężynie od LO) i skręciłem. Zdjęć brak, bo ręce miałem całe tłuste i nie chciał zadziałać telefon. Taki urok dotykowych...

Właściwie na tym etapie wypadałoby wymienić od razu olej (ten był konsystencji wody...), uszczelki... Ale miałem zrobić tylko tą blokadę.



Potem już tylko wkładanie, a początkowo delikatne wciskanie, żeby nie uszkodzić o- ringa o gwint w goleni.



Przy okazji wyczyściłem i nasmarowałem stery i zacząłem składać wszystko do kupy.



Swoją drogą fantastyczne malowanie ramy. Mógłbym mieć taki złoto- pomarańczowy rower :) Zdjęcie tego nie oddaje, ale na żywo wygląda naprawdę zjawiskowo :)



Na koniec wymieniłem linkę do blokady i już. Blokada zaczęła działać bezbłędnie.



Wszystkiemu winien syf na sprężynie, choć nie mam pojęcia, skąd się tam wziął.
Potwierdziła się jednak reguła stara jak rower- jeżeli w rowerze coś nie działa, to na 90% jest brudne, a dopiero w 10% może być faktycznie zepsute.
:)

W ogóle te tańsze, budżetowe, Rock Shox'y są tak po kosztach robione, że masakra. Właściwie wszystko z jakiegoś tworzywa, zamiast z aluminium. Niby zaoszczędzenie na wadze, ale nie oszukujmy się- jaką różnicę może zrobić taki tłumik w porównaniu do całej reszty (stalowych goleni, korony i rury sterowej)...
Przy okazji oględzin sztućca rozśmieszyła mnie naklejka na goleni. Taki Rock Shox, wielki koncern SRAM, taki amerykański, a naklejka ">MADE IN CHINA... ;)


  • DST 31.52km
  • Teren 0.50km
  • Czas 01:32
  • VAVG 20.56km/h
  • VMAX 34.00km/h
  • Kalorie 4667kcal
  • Sprzęt [R.I.P] Canyon Nerve AL+
  • Aktywność Jazda na rowerze

Wtorek.

Środa, 24 kwietnia 2013 · dodano: 24.04.2013 | Komentarze 0

Całą środę, do późnego wieczora, żyłem w przekonaniu, że to wtorek...

Obudziłem się mega spóźniony, ale jakoś ogarnąłem temat. I klasycznie- im bardziej się człowiek spieszy, tym ma gorzej. Więc do pracy pod wiatr. Z powrotem też.

Kawa, jak wiadomo w moim przypadku, to najważniejszy posiłek dnia. Nie było czasu w domu, więc trzeba w pracy sobie jakoś radzić. (Czajnik będzie poniedzieli... ;)).



Dziś na szczęście centrowania mało, więc palce odpoczęły od klucza :)
Z rana zająłem się Fox'em, tak na pobudkę- kolejny "zaliczony".



A ta piasta, to straszne ustrojstwo.



Lubię, nawet bardzo piasty planetarne- ze względu na działanie i w ogóle, ale naprawa tego, to masakra. Jak dla mnie zbyt czasochłonne. Do takich rzeczy siada się w domu przy dobrej muzie i piwku... ;)

Potem trafił się Canyon, więc musiały być rodzinne zdjęcia zdjęcia. :)





A potem na warsztat ;)



Niby był problem z hamulcem tylnym. Że niby ociera a nie hamuje. Ktoś po prostu zalał klocki. Do wymiany!





Pod koniec dnia wrzuciłem szoskę Peugeota. Zwykły rower...



Ale czujne oko od razu wyhaczyło fajną kierownicę ;)





A wychodząc do pracy zobaczyłem rower i pół parteru oklejonymi takimi kartkami ;)
Nowe, bo "SEZON 2013" ;]



Już myślałem, że to aluzja do mnie, ale niestety. Do kaloryfera przy głownym wejściu był przyczepiony rower( nad nim i do niego przyczepiona powyższa kartka...).
Zastanawiam się tylko co było pierwsze- kartka czy rower ;)
Może jednak ktoś w tej bramie jeszcze myśli :)

I jeszcze kilka zdjęć z sobotniej "sesji" Teamowej ;)











Muza na notebooka zgrana, więc jutro mogę siedzieć ;)
A już w piątek Masa! :)


  • DST 32.74km
  • Czas 01:43
  • VAVG 19.07km/h
  • VMAX 32.60km/h
  • Kalorie 4440kcal
  • Sprzęt [R.I.P] Canyon Nerve AL+
  • Aktywność Jazda na rowerze

...

Wtorek, 23 kwietnia 2013 · dodano: 23.04.2013 | Komentarze 0

Zaczynam się oswajać z pracą. Dziś nawet "zaspałem", a raczej za późno się obudziłem.

W pracy spoko, choć trochę się ciągnęło.
Dzień upłynął głównie przy centrownicy... Tak jakoś się "trafiało". Dżizas, tylu kół w życiu całym nie wycentrowałem, co dziś. Aż czuję, że palce od klucza mnie bolą (znaczy się- klucz chujowy ;)).
I od dziś nienawidzę marki KTM. Całe mnóstwo tego dzisiaj "przerobiłem" :)
I nienawidzę niemieckojęzycznych tłuściochów, którzy tak koła krzywią ;)

Czas też zabrać notebooka z głośnikami i muzą odpowiednią, bo przy tym radiu, to mi uszy zwiędną. ;)


  • DST 43.89km
  • Czas 02:34
  • VAVG 17.10km/h
  • VMAX 32.80km/h
  • Kalorie 5480kcal
  • Sprzęt [R.I.P] Canyon Nerve AL+
  • Aktywność Jazda na rowerze

...

Poniedziałek, 22 kwietnia 2013 · dodano: 22.04.2013 | Komentarze 6

I po pierwszym dniu w pracy :)
Trochę rowerów porobiłem, trochę sobie poorganizowałem miejscówkę pode mnie i jakoś zleciało.
Justyna mnie odwiedziła nawet na trochę na wymianę pedałów :)

Dostałem już klucze swoje, więc jestem bardziej uniwersalny.
Do dziś myślałem, że punktualność nie jest moją mocna stroną, przynajmniej jeśli chodzi o pracę. Okazuje się że mój nowy szef jest lepszy ode mnie ;]

Wieczorem jeszcze wyskoczyłem na Mosty Warszawskie. Albo byłem za wcześnie, albo coś nie pykło- poza parą biegaczy i skromną grupką raczącą się w ciemności piwkiem nie widziałem tych przewidywanych dwudziestu tysięcy ludzi... ;) Ba, nawet się nie zanosiło na tyle :)


Wróciłem i mama mnie poinformowała, że sąsiad z góry zwrócił jej uwagę (!), żeby ona zwróciła mi (!?!), że nosząc rower po schodach brudzę kołem ściany...!
Ja to trochę rozumiem- faktycznie ściany są gdzieniegdzie brudne, wyraźnie od opon. Nawet kiedyś o tym pomyślałem, że to ja haczę tylnym kołem... Przymierzyłem się więc z rowerem do śladów na ścianie i żebym to był ja, to musiałbym z rowerem po tych schodach wchodzić na kolanach.
Nie zrozumiem jednak kilku innych rzeczy- dlaczego dziś powiedział to mamie, skoro wczoraj mijałem się z nim na klatce raz, a dziś dwa razy(!) ?!
Przecież nie tylko ja w tej bramie mam rower. Kiedyś sąsiedzi przypinali na klatce schodowej, ale owy sąsiad "interweniował" w administracji i powiesili zakaz przypinania rowerów w ciągu komunikacyjnym, więc teraz biedne dziewczyny taszczą te ciężkie mieszczychy do mieszkań.
Jest przecież w kamienicy monitoring (załozony z resztą przez firmę, w której ten sąsiad pracuje...)- łatwe do udowodnienia, skoro to takie ważne.
Pominę fakt, że mi np. przeszkadza, gdy sąsiad z dołu puszcza psa bez niczego do góry, gdzie wołago jego żona. A pies zapierdala jak pershing po schodach i nie baczy na nic...
Pominę też, że pomimo blisko pięcioletniej przerwy w mieszkaniu na dzielni, to w tej kamienicy mieszkam dłużej, niż on ma lat.
A moja mama dłużej, niż oni lat mają razem.
Śmierć frajerom, tfu! ;)

A w celu rozładowania złych emocji, to taki dzisiejszy serwisowy "cukiereczek":



Nie mogłem się powstrzymać i wygrzebałem go spod sterty rowerów :)
Jutro zajrzę sobie do Reby, bo coś dziwnie pracuje.

Zapomniałbym bym o najważniejszym epizodzie dnia dzisiejszego- Justyna zjadła w mojej kanapce pomidora. Ponoć trzeba to gdzieś zapisać i zakreślić na czerwono! ;)


  • DST 31.27km
  • Teren 6.00km
  • Czas 01:57
  • VAVG 16.04km/h
  • VMAX 32.60km/h
  • Kalorie 5380kcal
  • Sprzęt [R.I.P] Canyon Nerve AL+
  • Aktywność Jazda na rowerze

...

Niedziela, 21 kwietnia 2013 · dodano: 21.04.2013 | Komentarze 0

Wieczorno- popołudniowa przejażdżka.
Będąc w okolicach stadionu pomyślałem, że zadzwonię do Basa i może wpadnę z wizytą, bo dawno się nie widzieliśmy.
Ze spontanu wyszło, że jadę z nimi na majówkę nad jakieś jezioro. Kluczowe było "załatw bagażniki, to weźmiemy rowery" ;)

Jadąc do niego miałem chwilę czasu, więc pokrążyłem po lasku za Stabłowicami i pobawiłem się GoPro od Justyny.
Mając dla niej mocowanie (GoPro, nie Justyny ;)) znalazłem odpowiednie miejsce. ;]
Teraz nie mogę się doczekać wypadu w jakiś konkretniejszy teren, najlepiej górki :)






A jutro pierwszy prawdziwy dzień w nowej pracy.
Spadam więc naszykować sobie trochę gratów.
No i drugie śniadanie. Tak dawno tego nie robiłem... :)


  • DST 80.37km
  • Teren 35.00km
  • Czas 04:49
  • VAVG 16.69km/h
  • VMAX 36.50km/h
  • Kalorie 10060kcal
  • Sprzęt [R.I.P] Canyon Nerve AL+
  • Aktywność Jazda na rowerze

Spotkanie i objazd.

Sobota, 20 kwietnia 2013 · dodano: 20.04.2013 | Komentarze 2

Właściwie tytuł powinien zawierać w nazwie banana i coś z wodą.
Banan dlatego, że ten, którego dostałem rano od Justyny zjadłem pod Koroną. I potem nic. Aż do godzin późno popołudniowych.
A z wodą ponieważ pierwszy raz od nie wiem kiedy "udało" mi się osuszyć bidon i cały bukłak. Na powrót nawet zabrakło i miałem ochotę błagać ludzi na ulicy o szklankę wody. I tak od Leśnicy...

No, ale od początku może :)

Sponsor zażyczył sobie żebyśmy porobili sobie zdjęcia przy jego inwestycjach w pełnym składzie. Tak, żeby mógł sobie wrzucić na fejsa czy na stronę, że coś w tym MTB Teamie się dzieje.
Ustawiliśmy się więc na 9. ale z czasem przełożyliśmy na 10.
Byłem święcie przekonany, że pod Pasażem Grunwaldzkim. Zajechałem blisko pół godziny przed spotkaniem, na spokojnie zacząłem montować uchwyty do GoPro. Gdy jednak za dziesięć dziesiąta nikogo nie było, zaniepokojony zadzwoniłem do Roberta. Okazało się, że spotkanie jest, ale pod Koroną...
Szybko zebrałem manele i dość szybko (z uwagi na niewyspanie i krążące jeszcze w żyłach promile...) znalazłem się pod Koroną.
Ja i Robert przyjechaliśmy rowerami.
Bartek, Maciek i Elwira na dwa auta.
Z Robertem i Bartkiem poznaliśmy się wcześniej, więc pod Koroną nastąpiło oficjalne spotkanie i zapoznanie się MTB Teamu Nowy Kiełczów w pełnym składzie :)

Po rozmakowaniu rowerów ruszyliśmy na Kiełczów, żeby zrobić wyżej wspomnianą "sesję". Oczywiście trochę pomyliliśmy drogę i nadłożyliśmy kilometrów, ale w końcu udało się dotrzeć.
Oficjalnych zdjęć jeszcze nie mam, bo siedzą u Bartka w aparacie.



Po "sesji" tranzytem pod Koronę, do aut, bo chcieliśmy zaliczyć jeszcze w jakimś stopniu oficjalny objazd trasy wrocławskiej edycji BikeMaraton.

Maciek stwierdził, że nie wyrobi się czasowo, ale podwiezie Elwirę na Osiedle Malownicze.
Ja, Robert i Bartek spakowaliśmy się więc do jednego auta.



Po zamocowaniu Roberta rowera na dachu i spakowaniu mojego i Bartka do bagażnika okazało się, że nie przemyśleliśmy opcji, bo brakuje jednego miejsca siedzącego.
I tak wylądowałem przy swoim i Bartkowym dziecku ;)



Początkowo średnio wygodnie, ale jak Robert przesunął fotel do przodu zrobiło się na tyle fajnie, że do Wisły możemy tak jechać! :)

Na Malowniczym wszyscy już byli. No i trochę musieli poczekać na nas, aż rozpakujemy i poskładamy rowery do kupy. Po chwili Maciek przywiózł Elwirę.
Trochę osób się uzbierało.



No i ruszyliśmy. Przy okazji spotkałem ziomka z technikum.
Początek, jak na BM- ścisk i tłok, ale z czasem "peleton" się rozciągnął.

Ogólnie to ten objazd miał mało wspólnego z moim (i większości) pojęciem objazdu. Średnia prawie, jak na wyścigu. Ogólnie, z mojej strony, wyglądało to tak, że tylko obczajałem koło kogoś przede mną, żeby w nie nie wjechać. No i cały czas utrzymując tempo, żeby ktoś za mną się nie wkurwiał.
Przy rozjeździe z mini (Medano) na mega poczekaliśmy na resztę. Jakiś koleś dość dosadnie upomniał przód, że to nie wyścig, a objazd.
Elwira z Robertem ruszyła na mega, a ja z Bartkiem na mini, ze względu na czas, który zaczął nas ograniczać.
Traska bardzo fajna, mocno zbliżona do zeszłorocznej. Choć bez błota to całkiem inaczej to to wyglądało ;)
No i tempo się uspokoiło w miarę. Jednak Ci, którzy prowadzili średnio ogarniali trasę i kilka razy zawracaliśmy z "trasy".
Droga głównie lasem, pokręcona na maksa, byle "nałapać" kilometrów. Trochę dojazdowych asfalów i tyle. Wymagających podjazdów raczej nie ma- problemy mogą być tylko w przypadku zatoru.
Na jednym zjeździe (lekko ostrym, ale prostym i szybkim) kilku chłopaków stanęło. Chyba mieli wątpliwości. Przede mną jechała rudowłosa dziewczyna i spokojnie zjazd łyknęła; przejeżdżam obok nich i słyszę "jak dziewczyna zjechała, to i my chyba musimy" ;D

Ogólnie wszystko fajnie, ale gdyby BM miał być w założonym terminie, czyli dziś, to słabo bym to widział. Jeżeli "wymyśliciele" trasy gubią szlak, to coś nie halo ;)

Po powrocie na Malownicze osiedle część popakowła się w auta (w tym Bartek), a reszta ruszyła do Harfy na kawę i ciastko. Ruszyłem z nimi, ale w połowie Stabłowic ruszyłem swoim tempem i zostawiłem resztę daleko w tyle.
W domku od razu uzupełnianie płynów- bez piwa, tylko soki i mineralka ;) Gorąca kapiel i dalej na rower na chwilkę, żeby nie "schodzić" za szybko, a stopniowo.

Kilka wniosków po tym objeździe jest.
Po pierwsze forma- ta do kręcenia jest nienajgorsza. Czuję, że mam moc w kopytach. A wszystko na porannym bananie; podczas gdy inni pewnie byli po śniadaniu i żelach na trasie. Więc w tej kwestii nie jest źle, bo cały czas utrzymywałem się w "czołówce". Po porządnym śniadaniu i "przekąskach" na trasie z pewnością było by lepiej.
Po drugie wydolność- ewidentnie wychodzą papieroski. Przed startem zapaliłem (niestety...) i "do siebie" doszedłem po ponad piętnastu minutach. Potem i tak odczuwałem płuca. Mimo, że byłem "szybszy" od większości, to jednak bardziej zasapany.
Czas rzucić. I tyle w temacie. Nie ma co drążyć.
Po trzecie rower. Tu dłużej, z kilku względów. Większość odradzała mi kupno fulla na 26" kołach, ze skokiem 150mm. Jednak nie chodziło mi o rower do ścigania się, a do zabawy i szeroko pojętego all mountain.
Nie ma co się oszukiwać- wśród tych prowadzących królowały tweentyninery na sztywno. Potem dwudziestkiszóstki, też na sztywno. Fulli było, jak na lekarstwo.
Nie mniej jednak prawie całą trasę przejechałem na T (Trail) z tyłu i D (Descent) z przodu. Mało kiedy podnosiłem tyłek z kanapy podczas gdy inni co chwilę- dupa w powietrzu, dupa na siodełku. Na dodatek zawieszenie wyłapywało wszystko- kamienie, korzenie, patyki itp. Na kilku zjazdach coś nawet poskakałem podczas gdy większość zaciskała klamki hamulca i traciła równowagę. U mnie Fox wybierał perfekcyjnie wszystko, a i tak tłumienie nie było do końca odblokowane.
Na podjazdach też sobie radziłem w powyższej konfiguracji.
Na jednym podjeździe z przodu zmieniłem skok TALASem na 120mm, a tłumienie ustawiłem na C (Climb). Tyłu nie ruszałem i spokojnie podjechałem.
Tak więc full, jak dla mnie, spokojnie nadaje się na starty. Może nie do ambitego ścigania- w szrankach ze sztywnymi 29" nie ma szans, ale dla ambitego amatora w sam raz :)
A zawszę mogę skrócić skok i zblokować tłumienie...
Naprawdę uniwersalny ten mój Canyon! :) Przynajmniej dla mnie :)
Im dłużej na nim jeżdżę, tym bardziej mnie cieszy.
Jedyny "mankament", to taki, że zamieniłem pedały i przy okazji zmieniła się odrobinę pozycja. Na dłuższych i szybszych prostych odczuwałem kolano.
Barki i dłonie przyzwyczaiły się do szerszej kierownicy.
Dodatkowo- nawet z (nie mało) obciążonym plecakiem nie odczuwałem bólu nadgarstków, przedramion, ramion i barków.
Dużo lepiej niż na Scott'cie.
No i najważniejsze- noga podaje nadal; nawet w terenie; nawet przy tempie wyższym niż to, do którego przywykłem :)

K.K.K.K.


Flag Counter