Info

avatar Ten blog rowerowy prowadzi Ciacho1985 z miasteczka Jordanów Śląski / Wrocław. Mam przejechane 45438.83 kilometrów w tym 6642.79 w terenie. Jeżdżę z prędkością średnią 16.55 km/h i się wcale nie chwalę.
Więcej o mnie.

baton rowerowy bikestats.pl
button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl

Archiwum bloga

Wpisy archiwalne w miesiącu

Sierpień, 2015

Dystans całkowity:411.21 km (w terenie 55.00 km; 13.38%)
Czas w ruchu:27:21
Średnia prędkość:14.67 km/h
Maksymalna prędkość:40.00 km/h
Suma podjazdów:560 m
Liczba aktywności:31
Średnio na aktywność:13.26 km i 0h 54m
Więcej statystyk
  • DST 15.36km
  • Czas 01:12
  • VAVG 12.80km/h
  • Sprzęt [R.I.P.] BUBek
  • Aktywność Jazda na rowerze

...

Piątek, 21 sierpnia 2015 · dodano: 21.08.2015 | Komentarze 0

Dom- praca- dom. A wieczorem przebieżka z Mango po wałach.
Kategoria Praca, Wrocław


  • DST 7.02km
  • Czas 00:27
  • VAVG 15.60km/h
  • Sprzęt [R.I.P.] BUBek
  • Aktywność Jazda na rowerze

...

Czwartek, 20 sierpnia 2015 · dodano: 21.08.2015 | Komentarze 0

Kategoria Praca, Wrocław


  • DST 23.44km
  • Czas 01:25
  • VAVG 16.55km/h
  • Sprzęt [R.I.P.] BUBek
  • Aktywność Jazda na rowerze

...

Środa, 19 sierpnia 2015 · dodano: 20.08.2015 | Komentarze 0

Dom- praca- dom- weterynarz- po Justynkę- do Mamy- dom.

Przy okazji porozmawiałem z panią od Feniksa, psa z którym pogryzł się Mango; zgodziła się partycypować w kosztach leczenia.
Kategoria Praca, Wrocław


  • DST 8.60km
  • Czas 00:36
  • VAVG 14.33km/h
  • Sprzęt [R.I.P.] BUBek
  • Aktywność Jazda na rowerze

...

Wtorek, 18 sierpnia 2015 · dodano: 19.08.2015 | Komentarze 0

Wieczorem serwis klienta Bulls'a Sharptail'a, a przy okazji pierwsze oliwienie łańcucha w BUBku :)
Kategoria Praca, Serwis, Wrocław


  • DST 6.97km
  • Czas 00:24
  • VAVG 17.42km/h
  • Sprzęt [R.I.P.] BUBek
  • Aktywność Jazda na rowerze

...

Poniedziałek, 17 sierpnia 2015 · dodano: 18.08.2015 | Komentarze 0

Pierwsze szwy Mango po bójce na spacerze...
Kategoria Praca, Wrocław


  • DST 6.71km
  • Czas 00:31
  • VAVG 12.99km/h
  • Sprzęt [R.I.P.] BUBek
  • Aktywność Jazda na rowerze

Papierowa rocznica :)

Niedziela, 16 sierpnia 2015 · dodano: 16.08.2015 | Komentarze 0

W papierową rocznicę do kościoła do Golczowic na mszę w naszej intencji...




"Po co wam tyle rowerów?!"

Piątek, 14 sierpnia 2015 · dodano: 16.08.2015 | Komentarze 0

Po raz pierwszy od dawna przejechałem się dziś do pracy Canyonem. Po drodze zacząłem się zastanawiać, po co mi inne rowery? Czy muszę mieć trzy? Wspólnie z Justyną zaoszczędzilibyśmy ogrom miejsca w niedużym mieszkaniu, gdybyśmy nie trzymali w nim sześciu (!) rowerów (po trzy na głowę)...
Po przemyśleniach doszedłem do wniosku, że ma to całkiem spory sens...

Rower górski.
 Canyon jest używany przeze mnie dość sporadycznie. Od dłuższego czasu używam go wyłącznie na wyjazdach w górach; czasem przejadę się do Lasu Osobowickiego, albo zaliczę inny offroad w okolicy.
Niby góral jest najbardziej uniwersalny, ale do swojego fulla nie założę bagażnika, żeby czasem coś przewieźć czy przyczepić sakwę (owszem, są bagażniki do fulli, ale trochę za drogie i trochę się to mija z celem...). Nie jest ciężki, więc dobrze się rozpędza i utrzymuje prędkość, ale szerokie bieżnikowane opony generują spore opory toczenia, przez co jeździ się kiepsko po asfalcie czy polbrukowej kostce. Oczywiście można mieć kilka [sic!] kompletów opon, ale trzeba mieć jeszcze czas, żeby zmieniać je w opcji miasto/ góry. No i dochodzi jeszcze oświetlenie (w górach, jak trzeba, to zakładam czołówkę) i dzwonek,które zwyczajnie szpecą rower MTB (choć wyjątkowym estetą nie jestem... ;)).
Kolejną kwestią są... koszta. Nie ma co się oszukiwać. Canyon nie był tanim rowerem, a wszystkie części zamienne (łożyska suportu, łożyska wahacza, kół, zużywający się napęd itd.) niestety, ale kosztują. I to w zasadzie nie mało, gdy pod uwagę bierze się komfort jazdy, kompatybilność podzespołów i takie tam.
Dlatego wolę się cieszyć w pełni sprawnym rowerem górskim w górach, a w mieście... rowerem miejskim.

Rower miejski.
Batavus "spadł" mi z nieba w nowej pracy, choć od zawsze starałem się mieć osobny rower do codziennej, ciężkiej roboty w miejskich warunkach.
Wygodna, wyprostowana sylwetka, właściwie bezobsługowy trzybiegowy napęd (można być jeszcze bardziej hard i zrezygnować z biegów w ogóle... :)), w pełni osłonięty napęd gwarantujący czystą nogawkę i odporność na deszcz. Tylny bagażnik, przedni ze skrzynką czynią go naprawdę niezłą, użytkową maszyną. Jestem w stanie przewieźć na nim naprawdę sporo, co często pozwala rezygnować z samochodu (w granicach rozsądku oczywiście). Bez problemu i strachu mogę go przypiąć pod sklepem, a potem zakupy wsadzić do skrzynki i ruszyć dalej. Dzwonek, pełne oświetlenie, żadnych udziwnień. Rower ma jeździć i "robić robotę". No i robi. 
Niestety, nie pojadę nim w góry, nie pojadę też na większy offroad (choć po polach da radę... ;)); problematyczne stają się też dystanse powyżej trzydziestu kilometrów na raz, bo pozycja nie bardzo sprzyja takim wycieczkom.
Minusem jest też waga, zwłaszcza, gdy przynajmniej dwa razy dziennie trzeba go znieść i wnieść na trzecie piętro w przedwojennej kamienicy. Gdyby był trochę brzydszy i mniej rzucający się w oczy, to zostawiałbym go przypiętego na dworze...
Dlatego też rower miejski służy mi głównie do miasta lub na ewentualne wyjazdy w najbliższe jego okolice, a na dłuższe (nie górskie) tripy mam... rower trekkingowy.

Rower trekkingowy.
Diamanta mam już około roku. Od czasu posiadania roweru stricte miejskiego większość czasu spędza w domu, czekając na to, aż znajdziemy czas (i pieniądze), żeby pojechać gdzieś dalej...
Spokojnie do tego roweru mogę zamocować sakwy (przód plus tył), namiot i ruszyć na dłuższą wyrypę. Blisko mu do roweru miejskiego- pozycja około sześćdziesięciu stopni, pełne, niezależne oświetlenie zasilane prądnicą w przedniej piaście, dzwonek, bagażniki, duże koła. No i długo tak na nim jeździłem- trochę po mieście, trochę gdzieś dalej. Właściwie wszędzie poza górami. Na dłuższą metę to jednak nie to- zewnętrzne przerzutki w mieście, to nie potrzebne generowanie kosztów- tu się łańcuch zużył, tu kaseta, za chwilę znów suport strzela... Niby napęd ósemkowy nie jest obecnie drogi, ale jednak trochę trzeba wydać. Niby zakres przełożeń większy, ale z ponad połowy na mieście nie korzystałem, a awaryjność nie mała- hak przerzutki skrzywić łatwo, a na wąskich oponach bardzo łatwo scentrować koło podczas miejskiej jazdy po krawężnikach. Dodatkowo napęd zewnętrzny plus v- brake nie bardzo radzą sobie podczas jazdy zimą, a pech chce, że jeżdżę rok cały na rowerze.
Dlatego rower trekkingowy, jak sama nazwa wskazuje na przeznaczenie, zostawiam na dłuższe wycieczki, czy to z sakwami czy bez.

A na koniec coś, co miałem, ale sprzedałem i ciągle mi się śni, czyli...
... rower szosowy.
Taki typowy połykacz gmin. Depniesz dwa razy i jesteś w następnym powiecie.
Miałem szosę. Głównie używałem jej do dojazdów do pracy, kiedy to jeszcze musiałem dojeżdżać blisko piętnaście kilometrów po mieście. Jeżeli chodzi o szybkość dojazdu, to mistrzostwo. Jeżeli zaś chodzi o jazdę na szosie po mieście, to dziwi mnie, że ma takie coś zwolenników. Ani to wygodne (pozycja), ani praktyczne (z plecakiem, po dziurach na węziutkich oponkach....).
Coś jednak jest w tym, że wsiadasz na rower i jedziesz pokręcić po pozamiejskich asfaltach... Ma to swój urok i dlatego kiedyś znów sprawię sobie kolarzówkę.

Oczywiście, jeżeli kogoś na to stać i ma miejsce, to można mieć dodatkowo beach cruisera, żeby się lansować na masach krytycznych, można mieć górskiego hardtaila, żeby na maratonach osiągać coraz to lepsze wyniki, albo coraz to modniejszego fat bike'a... :)

Ad rem. Całe moje przemyślenie w trakcie dojazdu do pracy podsumowałem sobie tak, że paradoksalnie posiadanie trzech rowerów o różnym przeznaczeniu jest nie dość, że wygodniejsze, to i... tańsze.
Dzięki temu na ten przykład napęd w Canyonie mogę zmieniać wtedy, gdy to faktycznie będzie potrzebne, a ciężko z czasem, którym dysponuję, jest mi wykręcić po górach okolice dwóch, czterech tysięcy (liczę maksymalny dystans jednego łańcucha) w sezonie czy dwóch. Bardziej wymieniam w nim coś z rowerowego kaprysu, niż jest to faktycznie potrzebne... Teraz na przykład planuję zrobić napęd dwa na dziesięć, choć aktualny dwa na dziewięć spokojnie daje radę (o dziwo ja też jeszcze daję radę... ;)).
Diamat wymaga gruntownego remontu (bo serwisem ciężko to już nazwać), bo zdewastowałem go podczas jazdy po... mieście, gdy nie miałem BUBa. Suport, napęd, luzy w piastach... Plan jest taki, żeby zrobić go "na cacy" i niech czeka w kącie na swoje wycieczki.
Batavus nie wymaga niczego. Po prostu wsiadam na niego i jadę. Zweryfikować może go jedynie zima, kiedy przekonam się, jak jeździ się po szklance bez wolnobiegu, a jedynym hamulcem będzie ten w Torpedzie... ;) Z resztą niebawem pokuszę się test długodystansowy BUBa, bo nieuchronnie zbliża mu się pierwszy przejechany tysiąc.

Akurat my z Justynką mamy tak, że na rowerach jeździmy właściwie codziennie i właściwie wszędzie. Spędzamy na nich (bądź przy ich pomocy) większość wolnego czasu czy też czasu na dojazdy do pracy. Stąd to zróżnicowanie. Najzwyczajniej na świcie potrzebujemy akurat tylu rowerów. Zarówno Ona, jak i ja- jak wcześniej wspomniałem- mamy po trzy. Dwa Canyony, dwa Diamanty i dwa Batavusy.
Oczywiście, jeżeli ktoś traktuje rower tylko jako środek transportu do pracy, szkoły czy po prostu przemieszczania się po mieście, to w zupełności wystarczy mu rower miejski w jakimkolwiek wydaniu. Jeżeli ktoś preferuje wycieczki pozamiejskie, a miasto traktuje tylko jako dojazdówkę lub okazjonalnie się po nim przemieszcza na dwóch kółkach, to wystarczy mu rower crossowy/ trekkingowy.
Tak samo, jeżeli ktoś jeździ na góralu czy szosie. Ilu rowerzystów, tyle kombinacji, a ja nie mam nic przeciwko.
Czasem mnie tylko boli, gdy widzę dziewczynę/ faceta w tak zwanych "dobrych ciuchach" (bądź i nie), gdy mocno pochyleni i niemiłosiernie spoceni ciężko (bądź za lekko) pedałują po mieście na swoich za małych komunijnych góralach, w których łańcuch od nowości nie widział grama oliwy... ;)

Ten wpis nie ma nic na celu. Sam chciałem sobie tak trochę odpowiedzieć na pytanie, które często zadają (a raczej zadawali) nam znajomi- "po co wam tyle tych rowerów?!". :)

(... a poza tym fajnie czasem poświęcić chwilę i coś napisać, a nie traktować BS'a jako licznik dystansów... ;))




Kategoria Canyon, Praca, Wrocław


...

Czwartek, 13 sierpnia 2015 · dodano: 13.08.2015 | Komentarze 0

Szybki test po nadodrzańskich ulicach serwisowanej ostatnio zawiechy.
Wszystko hula elegancko.
Kategoria Canyon


  • DST 6.36km
  • Czas 00:25
  • VAVG 15.26km/h
  • Sprzęt [R.I.P.] BUBek
  • Aktywność Jazda na rowerze

...

Czwartek, 13 sierpnia 2015 · dodano: 13.08.2015 | Komentarze 0

Kategoria Praca, Wrocław


  • DST 7.41km
  • Czas 00:29
  • VAVG 15.33km/h
  • Sprzęt [R.I.P.] BUBek
  • Aktywność Jazda na rowerze

...

Środa, 12 sierpnia 2015 · dodano: 13.08.2015 | Komentarze 0

Kategoria Praca, Wrocław


Flag Counter