Info

avatar Ten blog rowerowy prowadzi Ciacho1985 z miasteczka Jordanów Śląski / Wrocław. Mam przejechane 45438.83 kilometrów w tym 6642.79 w terenie. Jeżdżę z prędkością średnią 16.55 km/h i się wcale nie chwalę.
Więcej o mnie.

baton rowerowy bikestats.pl
button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl

Archiwum bloga

Wpisy archiwalne w miesiącu

Maj, 2016

Dystans całkowity:783.37 km (w terenie 278.23 km; 35.52%)
Czas w ruchu:45:38
Średnia prędkość:16.90 km/h
Maksymalna prędkość:38.00 km/h
Suma podjazdów:2239 m
Liczba aktywności:43
Średnio na aktywność:18.22 km i 1h 06m
Więcej statystyk
  • DST 2.00km
  • Sprzęt Nie mój ;-)
  • Aktywność Jazda na rowerze

...

Czwartek, 5 maja 2016 · dodano: 05.05.2016 | Komentarze 0

Do Mediateki na jednym rowerze ze sklepu, powrót na innym. ;)
Kategoria Praca, Wrocław


  • DST 8.29km
  • Czas 00:34
  • VAVG 14.63km/h
  • Sprzęt [R.I.P.] BUBek
  • Aktywność Jazda na rowerze

Łożysko wahliwe w Canyonie.

Środa, 4 maja 2016 · dodano: 04.05.2016 | Komentarze 0

Podczas weekendowej jazdy po Singlach znów odezwało się zawieszenie w Canyonie... Podczas jazdy cały czas niemiłosiernie trzeszczało. Powód taki sam, jak ostatnim razem w tej sytuacji- łożysko wahliwe, które znajduje się w dolnej części wahacza przy korbie.
Wszystkie inne łożyska zawieszenia są zwykłe- toczne kulkowe maszynowe, natomiast te dwa wahliwe. Nie wiem dlaczego akurat taki typ łożyska został zastosowany, ale pewnie konstruktor wiedział, co robi. Może z uwagi na to, że w te okolice trafia najwięcej syfu spod tylnego koła? Nie wiem. Ciężko jest je w każdym razie nasmarować, żeby przedłużyć jego żywotność, dlatego pewnie co jakiś czas się odzywa.
Ewidentnie jest to jedna z ostatnich jego "regeneracji" i niebawem będzie trzeba je wymienić.
Po rozebraniu, w środku syf, kiła i mogiła. Wyczyściłem, napchałem tyle smaru ile się zmieściło, skręciłem i... cisza.

Przy okazji przyglądnąłem się napędowi, głównie korbie, która ewidentnie nadaje się do wymiany. Czas powrotu do napędu dziesiątkowego zbliża się nieubłaganie.






Kategoria Canyon, Praca, Serwis, Wrocław


  • DST 2.10km
  • Czas 00:09
  • VAVG 14.00km/h
  • Sprzęt [R.I.P.] BUBek
  • Aktywność Jazda na rowerze

Powrót z Singltreka.

Wtorek, 3 maja 2016 · dodano: 03.05.2016 | Komentarze 0

Czwarty dzień, dzień powrotu.
Wstaliśmy tak wcześnie, jak nigdy- o szóstej trzydzieści już w kawiarce gotowała się woda na kawę...
Pogoda cały czas w dechę; ostatnie śniadanie na trawce, mycie garów i o dziewiątej, już spakowani, byliśmy gotowi do powrotu.









W Novym Mescie pod Smrkem udaje się nam ustrzelić pierwszego tego dnia Nepomucena- pod starym ,zabytkowym kościołem. Bardzo ładny z resztą...





Na powrocie unikamy autostrad, więc jedziemy na spokojnie przez Szklarską Porębę. W wyższych partiach gór widać jeszcze śnieg...



W Kostomłotach nie zjeżdżamy na autostradę, tylko jedziemy przez wioskę tempem wypoczynkowym. Trafiamy tu na kolejnego Nepomuka i krzyż pokutny.







Jadąc dalej do Wrocławia bocznymi drogami dojechaliśmy do Sośnicy, gdzie kiedyś- na rowerach- trafiliśmy na zamknięty kościół. Tym razem okazał się otwarty, tyle, że z kratami. Udało się jednak uchwycić kolejnego Nepomucena- całkiem rzadkiego, bo z palcem na ustach...





Przed samym Wrocławiem pogoda nam się popsuła i zaczęło padać. Po dojechaniu do miasta rozpakowaliśmy się i pojechaliśmy do Romy na lody, potem do mamy na obiad.

Majkówka? Jedna z bardziej udanych- pogoda cały czas dopisywała, pieseł się wybiegał, my wyjeździliśmy. Po prostu odpoczęliśmy. od pracy, od miasta, od ludzi.

A już jutro powrót do rzeczywistości w oczekiwaniu na następne wolne, które tak prędko nie nadejdzie...



  • DST 35.96km
  • Teren 35.96km
  • Czas 03:01
  • VAVG 11.92km/h
  • Podjazdy 669m
  • Sprzęt [R.I.P] Canyon Nerve AL+
  • Aktywność Jazda na rowerze

Singltrek pod Smrkem; dzień drugi.

Poniedziałek, 2 maja 2016 · dodano: 03.05.2016 | Komentarze 0

Z kurami poszliśmy spać, to i z kurami wstaliśmy- o szóstej trzydzieści wstaliśmy oddać dług naturze, ale oboje stwierdziliśmy, że z czystej przyzwoitości położymy się jeszcze spać. No i tak, trochę na siłę, przespaliśmy do ósmej z kawałkiem.
Pogoda znów dopisuje- od rana świeci słońce, jest ciepło, choć trochę wietrznie. Śniadanie na trawie zdecydowanie lepiej smakuje, niż gdziekolwiek w mieście...







W okolicach dziesiątej jesteśmy umówieni z Justynki koleżanką- Martą, więc zbieramy siebie i rowery i ruszamy do Singltrek Centrum.



Z uwagi na kondychę i łapki Mango stawiamy na krótszą opcję, czyli moją wczorajszą jazdę, ale bez Hejnickego hrebena.
Czyli najpierw klasycznie- dojazd zielonym, potem w górę czerwonym, trochę czarnego i dojazd do Hubertki.













Mango radzi sobie zajebiście. Cały czas biegnie po szlaku,choć mógłby sobie skracać drogę przez las. Kondycja dużo lepsza, niż w zeszłym roku, cały czas trzyma przyzwoite tempo. Mimo, że do Hubertki dobiega już trochę zmęczony (pewnie kwestia różnicy wysokości...), to jest najlepszym szlakowym psem na świecie! :)
Tam w końcu odpoczywamy i się posilamy przed dalszą drogą.



Wszyscy odpoczywamy. Na powrót wybieramy czerwony szlak, bo Martę trochę ogranicza czas, a my nie chcemy zajechać psa.





Po czternastej pożegnaliśmy się z Martą i na spokojnie dojechaliśmy do auta.
Pies był totalnie zmęczony, my właściwie też. Pozostało więc odpalenie grilla i wybranie ochotnika do wycieczkę do sklepu.
Posileni poszliśmy do Singltrek Centrum poodpoczywać w w słońcu przy trunkach.
Pies nam odpadł na resztę wieczoru...





 






Tego dnia było już ani czytania, ani gry w karty, bo spać poszliśmy, gdy na dworze jeszcze zmierzchało...




  • DST 60.77km
  • Teren 60.77km
  • Czas 04:30
  • VAVG 13.50km/h
  • Podjazdy 1078m
  • Sprzęt [R.I.P] Canyon Nerve AL+
  • Aktywność Jazda na rowerze

Singltrek pod Smrkem; dzień pierwszy.

Niedziela, 1 maja 2016 · dodano: 03.05.2016 | Komentarze 0

Noc upłynęła spokojnie i ciepło, bo tym razem zabraliśmy ze sobą kołdry. :)
Wstaliśmy wyjątkowo wcześnie, jak na nas. Był więc czas na poranne lenistwo, spokojne śniadanie i kawę.





O dziesiątej ruszyliśmy na szlaki. Justynka od prawie roku nie jeździła na góralu, nie do końca było wiadomo, jak z formą Mango,więc na pierwszy strzał poszedł niebieski szlak (Hrebenac) plus czerwony po tej stronie (Obora).















Około dwunastej zameldowaliśmy się z powrotem przy aucie z niecałymi dwudziestoma kilometrami na licznikach. Justynka stwierdziła, że na dziś wystarczy; że chce się na spokojnie pouczyć na egzamin, a poza tym, niech pies się nie przemęcza.
Zjadłem więc drugie śniadanie i pojechałem sam na "drugą stronę" Singltreka. Najpierw południową stroną Rapickego okruha do pierwszej części Asfaltovego traverzu (Asfaltova Agonyia). 



Stamtąd czarnym szlakiem (Okolo Medence) do przełęczy, gdzie musiałem znów się wspiąć , żeby zacząć czerwony Libverdska strana. Pierwszy odcinek tego szlaku, to niespełna dwa kilometry zabawy w dół, która kończy się przy Hubertce, gdzie na spokojnie można przysiąść i uzupełnić mikroelementy utracone na podjazdach...



Kilka łyków złocistego płynu, kilka spojrzeń na zegarek i licznik i decyzja- zamiast wracać dalej czerwonym szlakiem wskoczę jeszcze na czarny Hejnicky hreben.
Mniej więcej połowa tego szlaku, to czyste flow w dół, gdzie naprawdę można się wyszaleć; pozostała część- choć w pięknych okolicznościach przyrody- podjazd.



Po ponad pięciu kilometrach znów wskakuję na Libverdską stranę- cztery kilometry zjazdu, odpoczynek przy piwku przy "beczce" i podjazd.
Czerwony szlak zamykam Ludvikovskym traverzem, Novomestką straną, na koniec północna strona Rapickego okruha. 
Na parking zajeżdżam przed siedemnastą; Justynka proponuje skoczyć na czilauta do Singltrek  Centrum; dwa razy prosić nie musi- przebieram się i za chwilę odpoczywamy... 


Wieczorem znów grill na kolację i malowniczy zachód słońca. W aucie trochę gramy w karty, a finalnie o dwudziestej drugiej jesteśmy już w pierwszej fazie snu...






Flag Counter