Info

avatar Ten blog rowerowy prowadzi Ciacho1985 z miasteczka Jordanów Śląski / Wrocław. Mam przejechane 45438.83 kilometrów w tym 6642.79 w terenie. Jeżdżę z prędkością średnią 16.55 km/h i się wcale nie chwalę.
Więcej o mnie.

baton rowerowy bikestats.pl
button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl

Archiwum bloga

Wpisy archiwalne w miesiącu

Lipiec, 2016

Dystans całkowity:469.91 km (w terenie 134.60 km; 28.64%)
Czas w ruchu:28:31
Średnia prędkość:16.48 km/h
Maksymalna prędkość:35.62 km/h
Suma podjazdów:573 m
Liczba aktywności:35
Średnio na aktywność:13.43 km i 0h 48m
Więcej statystyk
  • DST 6.97km
  • Czas 00:22
  • VAVG 19.01km/h
  • Sprzęt [R.I.P.] BUBek
  • Aktywność Jazda na rowerze

...

Środa, 13 lipca 2016 · dodano: 13.07.2016 | Komentarze 0

Do pracy w porannym deszczu. Ciut mocniejszym i mniej przyjemniejszym, niż wczoraj.



W pracy w okolicach siedemnastej urwanie dupy, aż dziw, bo od kilku dni był "spokój".
Po pracy spotkanie z Szazą i Zuzią, a wieczorem debata z Justynką na temat dojazdu na wakacje.
Niby banalna sprawa, jak się dysponuje pojemnym autem, a dodatkowo są przecież pociągi... Jednak nie okazuje się to takie proste.
Pomysł pierwszy. Zakładaliśmy, że pojedziemy autem do Świnoujścia, potem rowerowo na Hel i stamtąd pociągiem (przez Gdynię) do Szczecina, a stamtąd już pociągiem lub rowerem (w zależności od zapasu czasu) do Świnoujścia do auta.
Pomysł o tyle "słaby", że trzeba by kilka razy przesiadać się na dworcach PKP, co z dwoma rowerami, ośmioma sakwami, psem i naszą dwójką wcale nie jest takie proste i przyjemne.
Pomysł drugi. Stwierdziliśmy, że skoro tyle razy mamy się przesiadać, to może lepiej zostawić auto we Wrocławiu i pojechać pociągiem stąd do Świnoujścia. Następnie rowerami na Hel, a z Helu jest bezpośredni pociąg do Wrocławia.
Wszystko fajnie, bo oszczędzamy przecież na paliwie, nie jesteśmy uwiązani z miejscem stary, ale... ten bezpośredni pociąg z Helu do Wrocławia jedzie trzynaście i pół godziny (!). Co, jak co, ale nie potrafię skazać psa na taką podróż bez możliwości normalnego się wysrania lub wysikania. Co prawda pociąg ma na niektórych stacjach dłuższe postoje, ale przecież pies nie rozkraczy się na peronie, żeby spokojnie się wysrać... Zostawiliśmy więc ten plan "na wszelki wypadek".
Pomysł trzeci. W założeniu najlepszy, ale z góry chyba skazany na niepowodzenie. Przy piwie z Adamem wymyśliliśmy plan, że jedziemy razem busem do Świnoujścia; na miejscu my z Justyną i Mango wskakujemy na rowery i jedziemy na Hel, a w tym samym czasie Adam ze swoim synem jedzie naszym busem wybrzeżem, zatrzymując się na licznych kempingach. Plan o tyle fajny, że i on z dzieciakiem mają wakacje, a i my robimy założoną traskę, a na "mecie" pakujemy się znów do busa i wracamy do Wrocławia. Plan jednak spalił na panewce, bo Adam ma jakieś tam problemy z czasem Wojtka u niego.
Pomysł czwarty. Z dzisiaj. Ostateczny i chyba najbardziej przemyślany. Z Wrocławia do Szczecina pojedziemy busem. Ze Szczecina do Świnoujścia pociągiem (najlepiej będzie ustrzelić EZT, z uwagi na to, że przyczepka przejdzie przez drzwi); dalej trasa na Hel rowerami. Z Helu wrócić możemy dwojako - albo pociągiem do Szczecina, co wiąże się z przesiadką w Gdyni, albo... Albo promem z Helu do Gdyni (nie jest tani, ale zaoszczędzimy na niego dojeżdżając autem do Szczecina, zamiast do odległego od niego o sto dwadzieścia kilometrów Świnoujścia), gdzie wsiądziemy w bezpośredni pociąg powrotny do Szczecina, a tam zapakujemy się znów do auta.
Ufff.
Ciężkie przedsięwzięcie logistyczne, ale ostatni pomysł wydaje się być najsensowniejszy biorąc pod uwagę czasy przejazdów, możliwość przespania się w aucie po dojeździe do Szczecina i po powrocie do niego; no i dystanse pociągiem są na tyle mało czasochłonne, że możemy komfortowo pojechać nimi z Mango.
Startujemy za mniej niż miesiąc, znając życie zleci zanim się obejrzymy.



Znalezione niedawno w Sieci:







Kategoria Praca, Wrocław


  • DST 8.68km
  • Czas 00:30
  • VAVG 17.36km/h
  • Sprzęt [R.I.P.] BUBek
  • Aktywność Jazda na rowerze

...

Wtorek, 12 lipca 2016 · dodano: 12.07.2016 | Komentarze 0

Do i z pracy w deszczu; po upałach nie przeszkadzało, a było wręcz bardzo przyjemne...


Po pracy zabrałem się za rower, który rano przywiózł Łukasz.



Przegląd typowo regulacyjny plus podociąganie szprych oraz usprawnienie tylnego hamulca, bo strasznie mu spadła siła hamowania.
Hamulec nie wyglądał na zapowietrzony, więc zacząłem szukać przyczyny w brudnej tarczy i zatłuszczonych klockach hamulcowych.
Bingo!
Tarczę dokładnie oczyściłem i odtłuściłem, tak samo postąpiłem z klockami; po lewej klocek brudny, po prawej wyczyszczony i przetarty na papierze ściernym:



Niestety, blisko godzina czyszczenia klocków spełzła na niczym, bo hamulec niewiele lepiej hamował. Widać kolega Łukasza dość skutecznie zatłuścił organiczne klocki seryjnie montowane w tańszych modelach.
Nie pozostało więc nic innego, jak wymienić je na nowe, tym razem metaliczne.
Zadziałało od razu. Kolejny rower uleczony.



Dzięwiętnaście lat mija dziś od wielkiej powodzi w tysiąc dziewięćset dziewięćdziesiątym siódmym...
Kategoria Praca, Serwis, Wrocław


  • DST 6.23km
  • Czas 00:21
  • VAVG 17.80km/h
  • Sprzęt [R.I.P.] BUBek
  • Aktywność Jazda na rowerze

...

Poniedziałek, 11 lipca 2016 · dodano: 11.07.2016 | Komentarze 0

Wczoraj my u Teściów, dziś Teściowa u nas. I to na noc...! :)



Jeszcze jedno ujęcie z wczorajszego Tropiciela w Miasteczku Śląskim.


Kategoria Wrocław, Praca


  • DST 62.61km
  • Teren 50.00km
  • Czas 04:01
  • VAVG 15.59km/h
  • Podjazdy 409m
  • Sprzęt [R.I.P] Canyon Nerve AL+
  • Aktywność Jazda na rowerze

Tropiciel T20 - Miasteczko Śląskie.

Niedziela, 10 lipca 2016 · dodano: 10.07.2016 | Komentarze 2

Idąc za ciosem postanowiliśmy wystartować w kolejnej, jubileuszowej dwudziestej edycji Tropiciela. Trochę pchała nas ciekawość, trochę niedosyt po dziewiętnastej edycji. Wówczas zabrakło nam dwóch punktów z dystansu sześćdziesiąt kilometrów - jednego nie zauważyliśmy na mapie, a na drugi nie zdążyliśmy.
Tym razem chcieliśmy to poprawić.

T20 miał się odbywać w Miasteczku Śląskim, czyli wcale nie tak blisko Wrocławia. Z Justyną ustaliliśmy, że w drodze tam zostawimy ją u rodziców w Mikolinie, bo jest po drodze, a wracając odbierzemy.

Na dwa dni przed startem wykruszył nam się Robert - nasz główny nawigator. Na jego miejsce, pomimo poruszenia nieba i ziemi, nie udało się znaleźć zastępstwa, więc postanowiliśmy ruszyć we trzech.

Do Miasteczka Śląskiego ruszyliśmy w sobotę o szesnastej po pracy Maria i Andrzeja (mi przypadła akurat wolna sobota...).



W Mikolinie zostawiliśmy Justynkę i Mango i spokojnie pojechaliśmy dalej.
Po drodze ogarnęliśmy zakupy na grilla, bo po dojeździe na miejsce mieliśmy blisko pięć godzin do startu, bo ten został przez organizatora zaplanowany dla nas na trzydzieści minut po północy.



Na miejsce zajechaliśmy po dziewiętnastej; rozpaliliśmy grilla, trochę się ogarnęliśmy. Chłopaki postanowili przed startem trochę się zdrzemnąć. Ja czuwałem i pilnowałem godziny, ponieważ spać mi się nie chciało.







Od jedenastej zaczynała się rejestracja teamów rowerowych, więc pojechaliśmy dokonać formalności i czekaliśmy na start.
Pięć minut przed startem dostaliśmy mapę. Jak zawsze - punkty oddalone od siebie w kosmicznych odległościach, po drodze zadania, zagadki i tajemniczy punkt "G", do którego nikt nie wie, jak dotrzeć. Podpowiedzi mieliśmy "zdobywać" na kolejnych punktach kontrolnych.



Tym razem Tropiciel miał "fabułę" - wszystkie punkty kontrolne były powiązane jedną historią: katastrofą na terenie kopalni. 





Fajnie, bo była woda skażona promieniowaniem, do której Mario musiał zjechać na tyrolce, a ja musiałem go wciągnąć; były bunkry, wiedza o grzybach jadalnych i niejadalnych, o sprzęcie wojskowym i strażackim...
Początek nie szedł nam zbyt dobrze, a zdobywanie punktów kontrolnych bardzo mozolnie. Po kolei jednak odnajdywaliśmy punkty, wykonywaliśmy zadania. Najwięcej problemu było bodajże w punkcie "P", gdzie "żołnierz" podpowiadał nam, jak zdobyć probówkę potrzebną do odkrycia tajemniczego punktu "G". Skończyło się na tym, że wszyscy pobłądzili i nie mogli trafić na miejsce. Dramat. Straciliśmy tam blisko godzinę chodząc po chaszczach, stawach i piachach szukając wiatru w polu...
W końcu, po kolejnej podpowiedzi na punkcie kontrolnym udało nam się namierzyć na mapie ukryty "G".









Gdy zaczęło świtać doskwierać zaczęło mi zmęczenie i niewyspanie. Oraz ogromy ból dupy, bo "inteligentnie" założyłem spodenki z pampersem na... gacie.
Finalnie udało nam się dotrzeć do punktu "G", gdzie zostawiliśmy i przebadaliśmy probówkę. Stamtąd, honorowo, pojechaliśmy na punkt "C" i z powrotem do bazy rajdu, żeby zmieścić się w limicie czasowym. Odpuściliśmy punkty na sześćdziesiąt kilometrów "K" i "U", bo zabrakło by nam czasu, choć później - na spokojnie - droga do nich wydawała się prosta.

Na metę dotarliśmy chwilę po siódmej, mieszcząc się tym samym w siedmiogodzinnym limicie czasowym, ale bez dwóch punktów kontrolnych.
Dokładnie tak, jak w Miękini.

Po dotarciu do auta od razu przymierzyłem się do spania, bo czekała mnie jeszcze droga powrotna za kierownicą. Chwilę po ósmej zaczęło jednak tak grzać, że nie dało się spać i o dziewiątej trzydzieści, wiercąc się w śpiworze, jak smród po gaciach, ostatecznie skapitulowałem i nie chciało już mi się spać.
Trochę się ogarnęliśmy, o jedenastej poszliśmy na losowanie nagród i po dwunastej, po zapakowaniu i ogarnięciu auta, rozpoczęliśmy powrót przez Mikolin do Wrocławia.



Wyszło, jak wyszło. Do następnego Tropiciela T21 w Karłowicach (w Opolskiem) pozostało jeszcze trochę czasu, bo do października. Myślę, że wystartujemy znów, żeby mieć komplet na ten rok, jednak ja celowałbym w trasę czterdzieści, a nie sześćdziesiąt kilometrów. Spróbowaliśmy dwa razy, nie wyszło, nie ma sensu się spuszczać. Najpierw ogarnijmy jednak krótszy dystans, a potem bierzmy się za większy.

Jeżeli chodzi o sprawy organizacyjne - trasa trudniejsza od tej w Miękini. Trochę trudniej było odnaleźć punkty kontrolne, ale te z kolei wydały się ciekawsze niż te na T19.
Strzałem w dziesiątkę był według mnie pomysł, żeby cały Rajd zrobić tematycznym, gdzie wszystkie punkty nawiązywały do siebie, a nie jak w poprzednich edycjach, kiedy każdy punkt był z "innej parafii".
Bardzo liczyliśmy na mecie na posiłek regeneracyjny w postaci bardzo dobrych zup, jak w Miękini; fajnie też, jak tam, było by się rano napić ciepłej kawy czy herbaty.
Tutaj trochę się rozczarowaliśmy, bo w ramach posiłku regeneracyjnego była kiełbasa z grilla, dwie kromki chleba i ogórek kiszony. Nie wiem, jak innym, ale mi (i jak się okazało Andrzejowi i Mariowi również) słabo widzi się pieczona na grillu kiełba niewiadomego pochodzenia. O siódmej rano... Kiepściuchno. Tym bardziej, że z tego, co się zorientowałem, nie było opcji dla wegetarian, których dziś przecież nie brakuje. Większość organizatorów podobnych imprez stawia na jakąkolwiek, ale jednak różnorodność w posiłkach regeneracyjnych. Najlepiej sprawdzają się zupy, wszelkiego rodzaju makarony i ryże. Nawet sałatki są w porzo. Kiełbasy niekoniecznie. ;)

Nic to, czekamy na październik. :)

Kategoria Canyon


  • DST 12.34km
  • Czas 00:43
  • VAVG 17.22km/h
  • Sprzęt [R.I.P.] BUBek
  • Aktywność Jazda na rowerze

...

Piątek, 8 lipca 2016 · dodano: 09.07.2016 | Komentarze 0

Piątello.
Po pracy pakowanie na Tropiciela i piwko z Adamem.


Kategoria Praca, Wrocław


  • DST 6.54km
  • Czas 00:24
  • VAVG 16.35km/h
  • Sprzęt [R.I.P.] BUBek
  • Aktywność Jazda na rowerze

...

Czwartek, 7 lipca 2016 · dodano: 08.07.2016 | Komentarze 0

Na dwa dni przed Tropicielem T20 wykruszył nam się Robert... Słabiutko.

Wieczorem piwko od Adama - z Litwy jechało do mnie przez Niemcy i Szwajcarię :)


Kategoria Praca, Wrocław


  • DST 7.75km
  • Czas 00:28
  • VAVG 16.61km/h
  • Sprzęt [R.I.P.] BUBek
  • Aktywność Jazda na rowerze

...

Środa, 6 lipca 2016 · dodano: 06.07.2016 | Komentarze 0

Kategoria Praca, Wrocław


  • DST 13.01km
  • Teren 0.30km
  • Czas 00:41
  • VAVG 19.04km/h
  • Sprzęt [R.I.P.] Diamant
  • Aktywność Jazda na rowerze

...

Wtorek, 5 lipca 2016 · dodano: 05.07.2016 | Komentarze 0

Wieczorem, gdy pogoda się w miarę ustabilizowała wyjechałem na rundkę po wałach. W planie było więcej kilometrów, ale gdy zobaczyłem, co się dzieje na niebie za moimi plecami postanowiłem czym prędzej gnać do domu.
I dobrze, bo drugi raz w tym dniu udało się dotrzeć do domu suchym, a za chwilę się rozpadało.









Po niedzielnym spotkaniu nad Bajkałem z Borysem i jego właścicielami dziś przesłali nam zdjęcia, gdy był mały. 
Wypisz - wymaluj Mango.
Klapnięte uszy, pieprzyki, "brwi", kolory, a nawet spojrzenie (tak, tak, nie tylko u ludzkich dzieci to widać :)) są identyczne.
Jedyne różnice, to to, że nasz Mango ma białą końcówkę prawej łapki, a do tego - już dorosły - jest ciut większy i bardziej postawny mimo młodszego wieku.
Ogólnie od początku strasznie byliśmy ciekawi, jak wyglądał nasz piesek, gdy był szczeniaczkiem; teraz mamy to przybliżone :)

Borys vel Mango:






Kategoria Diamant, Wrocław


  • DST 18.06km
  • Czas 00:57
  • VAVG 19.01km/h
  • Sprzęt [R.I.P.] BUBek
  • Aktywność Jazda na rowerze

...

Wtorek, 5 lipca 2016 · dodano: 05.07.2016 | Komentarze 0

Do pracy okrężną drogą; tym razem Długą do Mostu Milenijnego po to, żeby... wrócić Legnicką z lekkim hakiem.
Przed samym końcem pracy turboburza, prawie armagiedon, ale ostatecznie powrót do domu prawie suchą stopą.
Kategoria Praca, Wrocław


  • DST 18.28km
  • Teren 7.00km
  • Czas 00:54
  • VAVG 20.31km/h
  • VMAX 33.32km/h
  • Sprzęt [R.I.P.] Diamant
  • Aktywność Jazda na rowerze

...

Poniedziałek, 4 lipca 2016 · dodano: 04.07.2016 | Komentarze 0

Wały wieczorową porą.

Diamantowi pękło pięć tysięcy...
Kategoria Diamant, Wrocław


Flag Counter