Info

avatar Ten blog rowerowy prowadzi Ciacho1985 z miasteczka Jordanów Śląski / Wrocław. Mam przejechane 46545.83 kilometrów w tym 6832.79 w terenie. Jeżdżę z prędkością średnią 16.59 km/h i się wcale nie chwalę.
Więcej o mnie.

baton rowerowy bikestats.pl
button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl

Archiwum bloga

Wpisy archiwalne w kategorii

Praca

Dystans całkowity:15618.76 km (w terenie 470.09 km; 3.01%)
Czas w ruchu:773:37
Średnia prędkość:17.63 km/h
Maksymalna prędkość:68.00 km/h
Suma podjazdów:4793 m
Maks. tętno maksymalne:169 (87 %)
Maks. tętno średnie:141 (73 %)
Suma kalorii:7380 kcal
Liczba aktywności:1457
Średnio na aktywność:10.73 km i 0h 36m
Więcej statystyk
  • DST 4.64km
  • Czas 00:17
  • VAVG 16.38km/h
  • Sprzęt [R.I.P.] BUBek
  • Aktywność Jazda na rowerze

...

Piątek, 26 sierpnia 2016 · dodano: 27.08.2016 | Komentarze 0

Wieczorem gościliśmy couch surferów - Kristinę i Stanislava z Ukrainy :)


Kategoria Praca, Wrocław


  • DST 6.68km
  • Czas 00:25
  • VAVG 16.03km/h
  • Sprzęt [R.I.P.] BUBek
  • Aktywność Jazda na rowerze

...

Czwartek, 25 sierpnia 2016 · dodano: 25.08.2016 | Komentarze 0

Po pracy montaż LEDów w autoBusiku.
Montaż DIY - diody + zasilacz, podłączone do postojowego akumulatora przez przetwornicę.
Po rozmowie z Teściem dowiedziałem się, że mogłem pominąć zasilacz i przetwornicę i na sztywno podłączyć pod akumulator. W ten sposób zyskałbym nas czasie działania światła.
Z czasem się ulepszy, póki co działa, jak działa i strasznie mnie cieszy, bo sam SE zrobiłem! ;)






Kategoria Praca, Wrocław


  • DST 17.85km
  • Teren 4.50km
  • Czas 00:55
  • VAVG 19.47km/h
  • Sprzęt [R.I.P.] BUBek
  • Aktywność Jazda na rowerze

...

Środa, 24 sierpnia 2016 · dodano: 24.08.2016 | Komentarze 0

Do pracy okrężną drogą przez niedawno otworzoną nową drogą pod Mostami Warszawskimi.
Przejazd tam był zawsze, na czas remontu zamknięty; od teraz jest bardziej ucywilizowany :)
Dzięki temu można robić fajne pętelki po wałach - w ramach treningu lub z psem na ten przykład.















Wieczorem wyszło na to, że... środa, to taki mały piątek. Ja przy piwku, Justynka przy winku... 




BUBkowi pękło dziś cztery tysiące.
Kategoria Praca, Wrocław


  • DST 5.70km
  • Czas 00:23
  • VAVG 14.87km/h
  • Sprzęt [R.I.P.] BUBek
  • Aktywność Jazda na rowerze

...

Wtorek, 23 sierpnia 2016 · dodano: 23.08.2016 | Komentarze 0

Wczoraj coś w BUBku zaczęło coś być nie tak z tylnym kołem, ale nie do końca wiedziałem, co się dzieje.
Dziś z rana najpierw zauważyłem urwaną jedną ze szprych, a w drodze do pracy... tylne koło zupełnie się posypało. Bardzo głośno zaczęło pracować podczas kręcenia pedałami, a czasami hamulec sam z siebie zaczynał hamować, blokując mi w najmniej oczekiwanych sytuacjach pedały...
Do pracy miałem pojechać okrężną drogą, ale nie bardzo było jak z tym kołem, więc jakoś dotoczyłem się pomału do pracy, żeby zobaczyć co to się stało.
Po zdjęciu osłony i wstępnych pobieżnych oględzinach - nic, ale kręcenie pedałami bez obciążenia również powodowało dziwne dźwięki i podejrzaną pracę piasty.
Nie było więc wyjścia - trzeba zdjąć koło i rozkręcić piastę, bo to ewidentnie coś w środku padło.
Trochę szkoda, że teraz, bo pełny przegląd piasty miałem zaplanowany za lekko ponad tysiąc kilometrów, no ale nie było wyjścia.
Po rozkręceniu piasty okazało się, że wyłamał się kawałek "kamienia" rozporowego, czyli dość kluczowego elementu hamulca Torpedo.



Rzecz, na nieszczęście, na tyle niewielka, że podczas kręcenia się piasty co i rusz haczyła o łożysko (stąd hałas i nagły spadek kultury pracy) oraz o pozostałość hamulca (przez co co jakiś czas piasta samoczynnie hamowała).
Na nowy kamień musiałbym trochę poczekać, więc postanowiłem zaryzykować - dokładnie wyczyściłem resztę zachowanej części kamienia rozporowego, sprawdziłem resztę piasty i złożyłem całość na starym (uszczerbionym) elemencie.
Po złożeniu okazało się, że pracuje tak, jak powinno, hamuje dobrze, tak, jak przed usterką.
Nowy, zamówiony już kamień, wymienię podczas przeglądu reszty.
Do całej piasty miałem zaglądnąć po pięciu tysiącach kilometrów (tak, jak zaleca Shimano), żeby zobaczyć, jak wygląda piasta z takim przebiegiem po całorocznych jazdach w warunkach miejskich; następnie miała być wyczyszczona, nasmarowana, skręcona i... miała tak wytrzymać do dziesięciu tysięcy ;)
Niestety, dzisiejszy defekt hamulca trochę pokrzyżował moje plany i już trochę wcześniej dowiedziałem się, jak rzeczy się mają...



Jeszcze trochę i będzie przegląd :)
Kategoria Praca, Serwis, Wrocław


  • DST 8.82km
  • Czas 00:32
  • VAVG 16.54km/h
  • Sprzęt [R.I.P.] BUBek
  • Aktywność Jazda na rowerze

"Sen powrotu".

Poniedziałek, 22 sierpnia 2016 · dodano: 22.08.2016 | Komentarze 0

Całkiem niedawno w wydawnictwie "Bezdroża" była promocja dwóch książek w cenie jednej. Justynka kupiła nam po jednej niedużej książce - w sam raz do sakwy na wyjazd. 
Mi "trafił" się "Sen Powrotu" Piotra Strzeżysza.
To czwarta książka tego autora, którą miałem okazję przeczytać; pierwsza, to "Campa w sakwach, czyli rowerem na Dach Świata" , druga "Makaron w sakwach, czyli rowerem przez Andy i Kordyliery" oraz trzecia "Powidoki".
"Sen powrotu" to opowieść o kolejnej próbie przejechania rowerem obu Ameryk - od Alaski po Patagonię. Książkę czyta się lekko, właściwie można by ją "łyknąć" na raz, ale trochę szkoda.
Z książki na książkę coraz bardziej widać filozoficzne zapędy Piotrka, co czasem trochę męczy. Nie mniej jednak gorąco polecam!




"(...) Szedłem obok, w zasadzie dłużej już go nie słuchając, jednocześnie zastanawiając się, dlaczego ja ciągle przyciągam takich ludzi. Spojrzę i już wiem, że podejdzie. Pewnie sam w sobie mam coś z menela."
Kategoria Praca, Wrocław


  • DST 5.42km
  • Czas 00:19
  • VAVG 17.12km/h
  • Sprzęt [R.I.P.] BUBek
  • Aktywność Jazda na rowerze

...

Sobota, 20 sierpnia 2016 · dodano: 22.08.2016 | Komentarze 0

Sobota pracująca.
Po pracy do Teściów.
Kategoria Praca, Wrocław


  • DST 7.62km
  • Czas 00:27
  • VAVG 16.93km/h
  • Sprzęt [R.I.P.] BUBek
  • Aktywność Jazda na rowerze

...

Piątek, 19 sierpnia 2016 · dodano: 19.08.2016 | Komentarze 0

Dostałem dziś po pracy prezent od Żony :)





Idąc dalej tropem wakacji. Często znajomi czy też ludzie przygodnie spotkani pytają się nas, co my ze sobą zabieramy? Co my pakujemy w te sakwy, jak to wszystko tam się mieści?
Odpowiedź zawsze jest jedna - zawsze zabieramy za dużo :)
Generalnie zasady są dwie - ile miejsca w sakwach, tyle zawsze się zabierze, żeby były wypchane :) To pierwsza sprawa, druga to taka, że nie ważne czy jedzie się na trzy dni pod namiot czy też na trzy tygodnie (a pewnie i miesiące) zabiera się w większości to samo.
Zapakowaliśmy się w osiem sakw - cztery po trzydzieści litrów i cztery po litrów piętnaście.
Dużo, niewątpliwie.
Jednak każda z sakw nie była wypchana po brzegi, a ich ilość bardziej przekładała się na organizację. Po prostu - sakwa na ciuchy rowerowe, sakwa na ciuchy "cywilne"; między nimi "uzupełnienia". Do tego sakwa na kuchnię, na łazienkę, na sprzęt biwakowy...
Na zdjęciach wygląda to tak, jakbyśmy wieźli ze sobą nie
wiadomo co, jednak w większości jest to przemyślane, często wynika z doświadczenia. Po prostu.
Nie wnikam w to, co Justyna miała w swoich sakwach (choć częścią bagażu musieliśmy się podzielić, chociażby po to, żeby nie dublować), skupiając się na swoim wyposażeniu.

Ad rem.
Co ze sobą zabraliśmy?
Przede wszystkim rowery. No i przyczepkę dla psa oraz namiot, maty, śpiwory. Oprócz tego kilka innych "głupot", które  można podzielić na przynajmniej dwie grupy.



Bagaż zawsze staram się dzielić na "wyposażenie" i "ciuchy". W skład wyposażenia wchodzą rzeczy okołobiwakowe, a do ciuchów przynależą zarówno ubrania "cywilne", rowerowe, jak i gacie i skarpetki.
Pakując się zabraliśmy za dużo ciuchów "cywilnych". Cztery t- shirt'y, gdy dystans dało się pokonać z jednym, to przesada. Do tego pięć par skarpetek, gdy jedzie się w sandałach, to za dużo - nie użyłem ani jednej pary. Grubszy polar używałem często w wieczory, cieńszy kilka razy użyczyłem Justynie, więc się przydały. Długich spodni dwie pary, a przejechałem w jednych. Nawet bez prania po drodze.
Cztery koszulki rowerowe, z czego wykorzystałem dwie, więc pozostałe dwie wiozłem bez potrzeby.
Jedna bluza rowerowa, jedna bluza "cywilna" (niewykorzystana), bluza "moro", którą noszę na co dzień i bardzo lubię.
Kurtka przeciwdeszczowa przydała się raz, na szczęście spodnie przeciwdeszczowe zostawiłem w aucie.
No i tyle.
Wyposażenie, to inna kwestia, bo zawsze lubię mieć jakąkolwiek sytuację po kontrolą...
Menażka, to konieczność, gdy chce się zagotować wodę czy przygotować jedzenie.
Kubek na wodę / herbatę / kawę / wino  / piwo również zawsze się przyda. A nawet dwa.
Teren sypki, więc i saperka się przydała, żeby wykopać dół pod kuchenkę czy ognisko.
Bagnet do AK - 47 wożę ze sobą od kilkunastu dobrych lat. Pomaga w ogniu, w sytuacji, gdy trzeba coś przeciąć... Towarzysz obowiązkowy, pomaga w każdej sytuacji.
Kawiarka do przyrządzania dobrej kawy z rana; deska do krojenia, która dużo ułatwia, komplet sztućów. Podstawowe przyprawy i... chyba tyle.
Przepraszam - taśma izolacyjna, na której świat się trzyma oraz trytyki, które to wszystko trzymają.
A z rzeczy rowerowych, to obowiązkowe dętki dla mnie i Justynki oraz przyczepki. Poza tym łatki, łyżki do opon, podstawowe imbusy, oliwa do łańcucha, linki hamulców i przerzutek w zapasie; dodatkowo klucz do szprych, zapasowe szprychy i żarówka do Justynkowej lampki.
Niewiele, ale jednak sporo.
Pamiętaliśmy jednak o tym, żeby zostawić miejsce na bieżące zakupy i browara na wieczór ;)









  • DST 7.05km
  • Czas 00:27
  • VAVG 15.67km/h
  • Sprzęt [R.I.P.] BUBek
  • Aktywność Jazda na rowerze

Chwyty Ergon GP1 BioKork - test.

Czwartek, 18 sierpnia 2016 · dodano: 18.08.2016 | Komentarze 0

Niespełna miesiąc temu założyłem do Diamanta chwyty Ergon GP1 BioKork , o czym pisałem też tutaj.
Wcześniej miałem okazję raz, czy dwa przejechać się z nimi po Wrocławiu, więc niewiele było do napisania. Teraz, po naszych rowerowych wakacjach i siedmiu dniach spędzonych z Ergon' ami, można chyba napisać ciut więcej.
Przede wszystkim - poprawnie zamocowane - nie okręcają się, dzięki śrubom mocującym do kierownicy. Z uwagi na moje poprzednie gripy, jak i przyzwyczajenia z MTB, pewność chwytu cenię sobie nade wszystko. Jak już nie raz pisałem, to jeden z trzech punktów podparcia rowerzysty na rowerze, drugi najważniejszy po pedałach.
Chwyty są ergonomiczne, czyli nie cylindryczne, a ze specjalnymi, sztywnymi wypustkami, które zapewniają podparcie kłębików (anatomicznie rzecz ujmując, lub - jak kto woli - nasady dłoni). Oczywiście duże znaczenie ma też ich odpowiednie ustawienie. Rzecz w tym, żeby nie były ani za nisko, ani za wysoko. Najlepiej jest trochę pojeździć z kluczem imbusowym w kieszeni i popróbować kilka różnych ustawień, żeby w końcu dojść do tego odpowiedniego do geometrii i pozycji zajmowanej na rowerze.
Druga sprawa, to dobór odpowiedniego rozmiaru, bo dostępne są dwa, o czym też już wcześniej pisałem.
Chwyty, wykonane z naturalnego korka, nie kleją się. Jeździliśmy w upale, w zimnie, w deszczu, w piasku. Cały czas pokrycie gripa i jego konstrukcja zapewniały pewne trzymanie kierownicy i panowanie nad rowerem. Justyna używała ich w połączeniu z rękawiczkami i była w siódmym niebie.
Kawałek gripa pokryty jest gumą, która zapewnia dodatkową warstwę antypoślizgową. Faktycznie zadaje to egzamin i chwyt jest jeszcze pewniejszy, zwłaszcza, gdy poruszamy się po nieutwardzonych drogach.
Rowery podczas wycieczki niejednokrotnie były zostawiane i narażane na deszcz, mimo to rano Ergony GP1 BioKork nie były nasiąknięte wodą czy klejące się. Chwytanie ich nadal było przyjemne, a przede wszystkim pewne i bezpieczne.
Spisały się naprawdę nieźle, dużo lepiej, niż jakiekolwiek gumowane chwyty, które w upale kleją się do dłoni i zostawiają na nich charakterystyczny bród; lepiej niż skórzane (bez znaczenia czy ze skóry naturalnej czy eko), które po nasiąknięciu ślizgają się w dłoni lub na całej kierze.
Żeby jednak nie było zbyt słodko - pierdząco. Nie wiem czy wynika to z mojej złej kultury trzymania kierownicy; może wynika to z trzymania kiery w MTB, kiedy to na zjazdach trzyma się kierę jak najszerzej, żeby zapewnić sobie dobrą kontrolę nad rowerem.
Najczęściej trzymam kierownicę za zewnętrzną część gripów. Przyzwyczajenie - czy rower MTB czy trekkingowy czy na miasto, zawsze trzymam kierownicę na tyle szeroko, jak to tylko możliwe.
W przypadku GP1 BioKork poskutkowało to tym, że w trakcie jazdy robiły mi się odciski w miejscu, gdzie kończy się korek, a zaczyna aluminiowa obejma, która odpowiada za trzymanie chwytu na kierze.
Może po prostu ja trzymam kierę za szeroko, w miejscu, gdzie nie przewidział producent, może trzymam ją za mocno... (ze strachu ;))
Nie mniej jednak dokładnie w miejscu tego łączenia po kilku godzinach jazdy zaczynałem czuć, że robi mi się nieszkodliwy (jeszcze) bąbel.
Justynka na ten problem nie narzekała, a chwytami jest w pełni zachwycona.
Najprościej rzecz ujmując - według nas warte są swojej ceny.



Kategoria Praca, Test, Wrocław


  • DST 6.32km
  • Czas 00:20
  • VAVG 18.96km/h
  • Sprzęt [R.I.P.] BUBek
  • Aktywność Jazda na rowerze

...

Środa, 17 sierpnia 2016 · dodano: 17.08.2016 | Komentarze 0

Kategoria Praca, Wrocław


  • DST 5.43km
  • Czas 00:19
  • VAVG 17.15km/h
  • Sprzęt [R.I.P.] BUBek
  • Aktywność Jazda na rowerze

...

Wtorek, 16 sierpnia 2016 · dodano: 16.08.2016 | Komentarze 0

Poniedziałek... tfuu. Wtorek po urlopie w pracy. Wiadomo, ciężko. Do tego teraz Andrzej na urlopie, więc musiałem przejąć część jego obowiązków.


Kilka ujęć od Grażynki z naszych wakacji, z odcinka, na którym nam towarzyszyła:



















Ogólny bilans wycieczki:
Zero większych i mniejszych awarii. Ja wróciłem ze skrzywionym tylnym kołem, ale to traktuję jako standard ;) U Justyny do wymiany jest tylna opona, ale raczej długo na to pracowała i nie jest to efekt wakacyjnej wyprawy.
Strat w ludziach i zwierzętach brak. Były jednak mniejsze i większe kontuzje: Justynka wbiła sobie pedała w Achillesa, ja z kolei na etapie po plaży swoje Achillesy przeforsowałem i teraz mam bolące i spuchnięte. Z kolei Mango przy wysiadaniu z pociągu w Gdyni zahaczył pazurkiem o schody w pociągu i sobie go złamał, na tyle niefortunnie, że co teraz o coś nim zahaczy to leje się krew.
Wyprawa fajna, poznaliśmy wiele nowych, ciekawych miejsc, nie mniej jednak... drugi raz byśmy nie pojechali :)


Flag Counter