Info

avatar Ten blog rowerowy prowadzi Ciacho1985 z miasteczka Jordanów Śląski / Wrocław. Mam przejechane 45438.83 kilometrów w tym 6642.79 w terenie. Jeżdżę z prędkością średnią 16.55 km/h i się wcale nie chwalę.
Więcej o mnie.

baton rowerowy bikestats.pl
button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl

Archiwum bloga

Wpisy archiwalne w kategorii

Nepomuki

Dystans całkowity:3380.70 km (w terenie 802.13 km; 23.73%)
Czas w ruchu:147:49
Średnia prędkość:15.39 km/h
Maksymalna prędkość:78.00 km/h
Suma podjazdów:22713 m
Suma kalorii:19406 kcal
Liczba aktywności:86
Średnio na aktywność:39.31 km i 2h 41m
Więcej statystyk
  • DST 4.06km
  • Teren 4.06km
  • Czas 00:28
  • VAVG 8.70km/h
  • VMAX 27.86km/h
  • Podjazdy 21m
  • Sprzęt [R.I.P] Canyon Nerve AL+
  • Aktywność Jazda na rowerze

Wakacje 2019; dzień dziewiąty.

Niedziela, 18 sierpnia 2019 · dodano: 25.08.2019 | Komentarze 0

Dziś pobudka chwil e po siódmej, wspólna kawka i Justynka pojechała na wykłady, a ja zająłem się pakowaniem auta i sprzątaniem. Dziś zmieniamy województwo i ruszamy nad Zalew Chańcza. 
Piękną i malowniczą drogą przez Góry  Świętokrzyskie dojechaliśmy nad jezioro. Najpierw stanęliśmy na płatnym czymś a'la parking i pole namiotowe w jednym. Wzięliśmy rowery i pojechaliśmy na rekonesans po okolicy. Udało nam się trafić na fajną polankę połączoną z plażą, zupełnie na dziko. Wróciliśmy po auto i zajechaliśmy na nasze nowe miejsce. 
Był przechadzający się linią brzegową bocian, który podjadał ryby i małże; był zachód słońca, którego zabrakło nam nad morzem. 
A wieczorem posiedzieliśmy przed autem w zupełnej ciemności i podziwialiśmy gwieździste niebo. 


















Dzisiejszy Nepomucen spotkany w miejscowości Parczówek: 





  • DST 9.48km
  • Teren 3.00km
  • Czas 00:48
  • VAVG 11.85km/h
  • VMAX 27.29km/h
  • Podjazdy 38m
  • Sprzęt [R.I.P] Canyon Nerve AL+
  • Aktywność Jazda na rowerze

Wakacje 2019; dzień szósty.

Czwartek, 15 sierpnia 2019 · dodano: 25.08.2019 | Komentarze 0

Rano śniadanie, kawka i pakowanie auta, bo dziś ruszamy do Spały. Herbic od rana latał po Przystani, bo mimo święta od rana musiał ogarniać gości i wypożyczalnię kajaków. 
Jadąc niespiesznie bocznymi drogami dotarliśmy popołudniu do Spały. Jakiś czas temu Justynka zapisała się na wykłady i warsztaty fizjoterapeutyczne - Petarda! - a że akurat termin wstrzelił się w nasz urlop, to pojechaliśmy razem. 
Auto zaparkowaliśmy w ogrodzie przy domu, gdzie urzędują wykładowcy warsztatów (czyli przy "melinie" ;-)). Właściwie od razu wzięliśmy rowery i ruszyliśmy na przejażdżkę po okolicy. Trafiliśmy akurat na spory tłum w tym małym miasteczku, bo nie dość, że dziś dzień wolny od pracy, do tego święto Wniebowstąpienia Najświętszej Maryi Panny, Święto Wojska Polskiego, to dodatkowo w tutejszym kościele polowym był jakiś uroczysty ślub... Trochę się pokręciliśmy, coś zjedliśmy, odwiedziliśmy sklep i wróciliśmy na "Melinę". Około dwudziestej pierwszej miała zacząć się tam impreza integracyjna; tak też się stało, na krótko przed ustalonym czasem zaczęli schodzić się ludzie (właściwie sami fizjoterapeuci ;-)). Wszyscy dla mnie obcy, ale nie miałem problemu, żeby się odnaleźć w nowym towarzystwie. Część ekipy rozsiadła się w domu, część w ogrodzie, a że zrobiło się dość chłodno, to wzięliśmy się z Justynką za ognisko. Drewna w ogrodzie trochę było, więc pociąłem piłą kilka większych kawałków, kilka mniejszych połamałem, Justynka podpaliła i ognicho gotowe. Od razu wokół zebrała się zmarznięta wesoła ekipa. Trochę posiedzieliśmy, osuszyliśmy kilka piw, pośpiewaliśmy i poszliśmy z Justyną do auta spać, bo rano na ósmą zaczynała pierwsze warsztaty. 
Impreza w ogrodzie trwała w najlepsze, nawet nie wiem do której, bo spało się wyjątkowo dobrze i twardo. 








Utrafiona dziś kapliczka przydrożna ze św. Janem Nepomucenem w Rzeczycy: 





  • Aktywność Chodzenie

Wakacje 2019; dzień pierwszy.

Sobota, 10 sierpnia 2019 · dodano: 25.08.2019 | Komentarze 0

W końcu upragniony urlop! 
Z rana dopakowaliśmy auto, zapakowaliśmy psy i rowery i ruszyliśmy. Najpierw dzieciaczki zostawiliśmy u Teściów i ruszyliśmy... Najpierw w stronę Sopotu z przystankiem gdzieś po drodze. 
Założenie proste - objazdówka po Polsce, ale żeby było przyjemniej, to samymi bocznymi drogami. Zawsze to więcej widoków, a nie nudne autostrady i ekspresówki. 

Jadąc niespiesznie, z kilkoma przystankami po drodze, zatrzymaliśmy się na kempingu w miejscowości Kosewo, nad samym Jeziorem Powidzkim. Zaparkowaliśmy auto i od razu ruszyliśmy do wody. Wodowała właściwie tylko Justynka, bo ja siedziałem na pomoście i podziwiałem widoczki. Zachód słońca spędziliśmy nad brzegiem jeziorka przy piwku i rozmowach. Wieczorem w aucie kilka partyjek w makao i do spania. 
Kemping godny polecenia - mimo weekendu cisza, spokój i niedrogo. Dzieci sporo, ale rodzicie ogarnięci się trafili, więc spoko. W sam raz na namiot, przyczepę czy cokolwiek innego kto woli. Sanitariaty trochę daleko od miejsca samego pola, ale da się przeżyć. 
Żeby tam siedzieć tydzień czy dwa i nic nie robić, to słabo, ale na przystanek na nocleg w dalszej drodze - jak najbardziej. 









W miejscowości Giewartów, przed samym Kosewem, udało upolować się Nepomuka. 





  • DST 21.00km
  • Teren 15.00km
  • Aktywność Wędrówka

Nowy busik + koncert WGJWCK na Śnieżniku.

Niedziela, 21 lipca 2019 · dodano: 21.07.2019 | Komentarze 7

Szalony weekend. Do tego przedłużony o piątek. 
Najpierw w czwartek ostatecznie zadecydowaliśmy, że... jedziemy po nowego busika. Za Poznań, właściwie za Oborniki Wielkopolskie. Z samego rana w pociąg, najpierw do Wrocławia, potem do Poznania, a na koniec do Obornik, gdzie przyjechał po nas Janusz [sic!] busem, którego chcieliśmy kupić. Janusz okazał się być naprawdę równym i fajnym gościem, a miejsce, gdzie mieszka z żoną, to dosłownie bajka. 
Sam busik też okazał się całkiem fajny, więc długo się nie zastanawialiśmy. Nie zakładaliśmy z resztą, że do Brzegu wrócimy pociągiem... Szybkie oględziny, a po poprzednim było wiadomo, gdzie patrzeć i na co zwracać uwagę, więc wybór był prostszy... 
O dziesięć lat młodszy od naszego wcześniejszego, w żółtych barwach służył najpierw Poczcie Polskiej, następnie Januszowi, a teraz (mamy nadzieję), że nam. Najechane trochę ma, ale to norma przy tym modelu. Najważniejsze, że w dieslu, ze zdrową blachą i własnoręcznie robioną zabudową kamperową (łóżko, lodówka, szafki, instalacja elektryczna pod podłączenie się pod dwieście trzydzieści).


Po kupnie powrót przez pół Polski do Brzegu, bo jeszcze wieczorem mieliśmy odstawić Mango i Papaję do Teściów, bo... w sobotę mieliśmy ruszyć do schroniska "Na hali Śnieżnickiej" na koncert Domu o Zielonych Progach, czyli W Górach Jest Wszystko Co Kocham. 
Powrót od Teściów tuż przed dwudziestą trzecią, szybka kąpiel i do łóżka, bo przecież rano znów trzeba wstać. 
Pierwotnie mieliśmy jechać pociągiem z rowerami, potem - przy założeniu, że kupimy auto - autem z rowerami, ale Justynę coś przewiało i nie chcieliśmy ryzykować kilka godzin w pochylonej pozycji z plecakiem na rowerze. Postanowiliśmy więc, że pojedziemy busikiem i wejdziemy pieszo do schroniska. 
Wyruszyliśmy rano, bez spiny. Do Międzygórza dojechaliśmy przed czternastą, zatrzymaliśmy się na pizzę i ruszyliśmy na szlak. Dawno po górach nie chodziliśmy, więc wybraliśmy niebieski. Na moje nieszczęście ubrałem w góry buty, które wcześniej na nogach miałem dosłownie ze dwa razy i gdzieś w jednej trzeciej drogi już mnie otarły. Jakoś jednak udało się w końcu dojść d celu, choć lekko nie było. Jak tylko zameldowaliśmy się w biurze koncertu, znaleźliśmy miejsce na namiot, to zzułem buty i zamieniłem je na klapki, z którymi nie rozstałem się do następnego poranka... 


Rozbiliśmy namiot, siedliśmy, żeby w końcu chwilę odsapnąć i dojechali nasi znajomi - Natalia i Maciek. Ogarnęli się ze wszystkim i ruszyliśmy w stronę schroniska na piwo i koncert. 



Koncert zajebisty. Siedzieć na gołej dupie na ziemi, słuchać poezji śpiewanej, wpatrując się w słońce zachodzę za szczytami... Mistrzostwo. Klimat nie do opisania. 
Po koncercie jeszcze chwilę posiedzieliśmy przy namiotach i poszliśmy spać mając w świadomości, że od samego rano w rejonach Międzygórza, w tym Śnieżnika, przewidywane są silne burze... 
Około czwartej nad ranem pogrzmiało i pobłyskało, trochę popadało, ale jak wstaliśmy o siódmej, to przywitało nas słońce. 
Szybko się zebraliśmy i o ósmej byliśmy już w drodze na parking w Międzygórzu.



Przy busiku zameldowaliśmy się po dziesiątej. Tempo nie było zawrotne, bo jak tylko włożyłem otarte stopy odziane w trzy pary skarpet w ocierające buty, to od razu wiedziałem, że zejście nie będzie lekkie. Przy aucie kawka i ogarnięcie się po poranku. 



Niedługo potem rozpadało się na dobre, więc postanowiliśmy wrócić do Teściów po psiaki i o rozsądnej porze wrócić do Brzegu. 
W końcu jutro do pracy... 
Podczas tego szybkiego, a za razem długiego weekendu, udało nam się upolować dwa Nepomuki. 
Pierwszy w Skokach w województwie Wielkopolskim (chyba jeden z najdalej wysuniętych na północ. które mam w kolekcji - zdjęcie z drogi, na szybko): 


Drugi, to Sidzenie w drodze z Otmuchowa do Brzegu, ładnie odrestaurowany, choć mam wrażenie, że przed restaurowaniem na cokole było trochę więcej informacji...: 


Przywracam dziś kategorię VW T4 po przeszło półtorarocznej przerwie. Wpisy będą bieżące, dotyczące wycieczek z tym autem, do poprzednich nie wracam, choć wpisy można odnaleźć w historii BS. 
Kilometry wpisu - pieszo z wczoraj i dzisiaj. 




  • DST 51.67km
  • Teren 5.00km
  • Czas 03:06
  • VAVG 16.67km/h
  • VMAX 31.80km/h
  • Podjazdy 194m
  • Sprzęt [R.I.P.] Diamant
  • Aktywność Jazda na rowerze

Grodków.

Niedziela, 7 kwietnia 2019 · dodano: 07.04.2019 | Komentarze 2

Przy okazji niedzieli i pięknej soboty, oraz jednej z nilicznych ostatnio niedziel, które mogliśmy razem spędzać wybraliśmy się na rower.
Początkowo mieliśmy wybrać się wybrać z grupą "Na Przełaj" z Brzegu, ale trochę za późno się wygrzebaliśmy ze śniadaniem i spacerem z psami.
Ostatecznie wybór padł na Grodków.
Droga przyjemna, ogólnie dość ciepło, lekki wiatr - typowo wiosenna aura. Sam Grodków nieszczególnie zachwyca. Na trasie udało nam się spotkać dwa Nepomuki: jeden w kościele pw. Michała Archanioła w Grodkowie, a drugi wespół z pietą w przydrożnej kapliczce w Wierzbniku, tam również przed kościołem parafialnym można znaleźć krzyż pokutny.
Dodatkowo w kościele w Grodkowie ciekawa instalacja osoby na wózku inwalidzkim, do tego kule inwalidzkie przybite do krzyża (!), a obok balkonik... Ciekawie.
Wyjazd fajny, wiosennie. W końcu! :-)
























































  • DST 56.49km
  • Teren 10.00km
  • Czas 03:03
  • VAVG 18.52km/h
  • VMAX 30.82km/h
  • Temperatura 35.0°C
  • Podjazdy 121m
  • Sprzęt [R.I.P] Canyon Nerve AL+
  • Aktywność Jazda na rowerze

Szlak Brzeskich Polichromii [130]

Czwartek, 31 maja 2018 · dodano: 31.05.2018 | Komentarze 0

Ostatnio mało czasu spędzamy razem, więc postanowiliśmy zostawić psy w domu i wybrać się wspólnie Szlakiem Brzeskich Polichromii. Łącznie jest to bodajże ze czternaście kościołów w okolicach Brzegu, w których znaleźć można stare polichromie, ich fragmenty lub wzmiankę o tym, że znajdują się po tynkiem... Szlak fajny, można go śmiało rozszerzyć o Lewin Brzeski i okolice, my wykonaliśmy plan minimum.
Niestety ciężko jest w którymkolwiek kościele owe polichromie zobaczyć, ponieważ kościoły są najczęściej na głucho pozamykane. I to pomimo dzisiejszego święta... Gdyby ktoś się uparł, to może szukać kościelnego i prosić o otworzenie kościoła, ale nam się zwyczajnie nie chciało...
Pierwsza polichromia, na którą można się natknąć jest tuż za Brzegiem - w Zielęcicach. Jest, jak jest, bo z tabliczki informacyjnej wynika, że... jest pod tynkiem.
Drugie miejsce, gdzie można zobaczyć (i widzieliśmy w zeszłym roku przy okazji odwiedzin Iwonki Maćka), to Małujowice. Wnętrze kościoła faktycznie bardzo ładne, ale dziś akurat odbywała się msza.

Jak na nas przystało - ruszyliśmy prawie w samo południe, czyli w największy upał. Szlak, to głównie spokojne boczne drogi asfaltowe; raz tylko chwilę musieliśmy przejechać DK 94. Przed Przylesiem chcieliśmy skrócić sobie drogę, żeby ominąć ruchliwą drogę wojewódzką, co skończyło się najpierw polnymi wertepami, a potem prowadzeniem rowerów przez pole kukurydzy (na mapie polna droga była zaznaczona, ale widocznie ktoś postanowił poszerzyć sobie odrobinę pole...). Dalej do Przylesia przyjemnym, chłodnym laskiem. Kto aktualnie chciałby się do tej miejscowości wybrać rowerem szosowym, to nie polecam, bo właściwie cała droga przez miejscowość jest rozkopana i w remoncie - dobrze więc, że zdecydowaliśmy się na wycieczkę na fullach :)
W Olszance odpoczynek pod sklepem na uzupełnienie minerałów oraz mikroelementów oraz posłuchanie rad miejscowych chłopaków, jak rozchodzić buty robocze w taką pogodę... ;) (Można na ten przykład włożyć nowe buty robocze i przejść się z Krzyżowic do Łosiowa; można też ten sam dystans pokonać w nowych butach, ale uprzednio zakładając na stopy mokre skarpetki - choć niektórzy nie polecają, bo ponoć stopy się odparzają i skóra potem schodzi...)
Od Łosiowa do Brzegu fajnym bocznym asfaltem z kilkoma "podjazdami i zjazdami" na okolicznych "wzniesieniach".
Fajnie, ale gorąco! :)








































































Kategoria Brzeg, Canyon, Nepomuki


  • DST 41.80km
  • Teren 20.00km
  • Czas 02:34
  • VAVG 16.29km/h
  • VMAX 31.76km/h
  • Podjazdy 260m
  • Sprzęt [R.I.P.] Diamant
  • Aktywność Jazda na rowerze

... [101]

Czwartek, 3 maja 2018 · dodano: 07.05.2018 | Komentarze 2

Dziś przed południem pożegnaliśmy Adama, a sami (w końcu sami! ;)) wybraliśmy się na wspólną przejażdżkę. Miało być na chwilę po okolicy i nie wiadomo kiedy pękło nam czterdzieści kilometrów :)
Duża część, to leśne dukty (mocno piaszczyste ścieżki...), ale pięknie zielone o tej porze roku. W Karłowicach udało się trafić na dwie figury św. Jana Nepomucena: jedną - odrestaurowaną - przy kościele, oraz wyglądającą na zupełnie nową przy moście obok starego młyna. Ogólnie, to bardzo ładne te Karłowice i malowniczo położone pośród lasów Stobrawskiego Parku Krajobrazowego. Na powrocie postój w Popielowie, żeby uzupełnić wypocone w upale mikroelementy; w domu wieczorne prace ogrodowe, a wieczorem gra w karciochy i pogaduchy przy piecu w naszym "starym" domu :)
Najlepiej spędza się czas ze swoją osobistą Żoną! :)





















 






 














 

























Kategoria Diamant, Nepomuki


  • DST 33.05km
  • Teren 7.00km
  • Czas 02:12
  • VAVG 15.02km/h
  • VMAX 34.17km/h
  • Podjazdy 162m
  • Sprzęt [R.I.P.] Diamant
  • Aktywność Jazda na rowerze

... [99]

Wtorek, 1 maja 2018 · dodano: 07.05.2018 | Komentarze 0

Czwarty dzień majówki w Mikolinie.
Rano, w oczekiwaniu na przyjazd Adama, razem z Justynką i pomocą Bena zrobiliśmy ogrodzenie na ogródek Teściowej, po którym biegały psy.
Adam, z uwagi na wyjątkowo kłopotliwy dyżur na SORze, pojawił się dopiero po trzynastej i niemal od razu zebraliśmy się wszyscy i ruszyliśmy na przejażdżkę po okolicy.
Było trochę asfaltu, trochę lasów (przepięknych!), trochę piasków i na przeciwnych wiatrów, ale fajnie, bo rodzinnie. W Starych Siołkowicach trafił się nawet kolejny Nepomucen.

















































Wieczór przy ognisku, rozmowach, wspomnieniach i planach...


Kategoria Nepomuki, Diamant


  • DST 31.67km
  • Teren 10.00km
  • Czas 01:52
  • VAVG 16.97km/h
  • VMAX 30.82km/h
  • Temperatura 23.0°C
  • Podjazdy 140m
  • Sprzęt [R.I.P] Canyon Nerve AL+
  • Aktywność Jazda na rowerze

Pętelka przez Śmiechowice.

Niedziela, 8 kwietnia 2018 · dodano: 08.04.2018 | Komentarze 0

Pogoda od rana ładna, więc rano szybkie śniadanko i przed południem wyszliśmy na rowery. W planach była pętla przez Karłowice, ale jadąc wałem za Kościerzycami prawie nas z niego zwiało, taki był mocny wiatr, więc postanowiliśmy nieco skrócić trasę.







Na wysokości Nowych Kolni, przy zjeździe z wału na asfalt, coś niesamowicie dupnęło, zarzuciło mi tyłem roweru... Okazało się, że najechałem na gwóźdź. I to nie byle jaki :) 


Drugi raz w życiu najechałem na gwóźdź tych rozmiarów... :)
Na szczęście miałem w plecaku zapasową dętkę, bo łatanie tych dziur raczej niewiele by dało. Problemem natomiast okazała się pompka, bo wentyl w zapasowej dętce był samochodowy, a zawór pompki pozwalał na pompowanie wentyli rowerowych i presta... Przypadkowo rano wrzuciłem do plecaka... pompkę do amortyzatora i po milionach naciśnięć na tłok udało się napompować do blisko czterech barów. To mniej więcej tak, jakby oponę samochodową pompować pompką rowerową... (ale się da! ;))







Po usunięciu awarii, w Nowych Kolniach postanowiliśmy zmienić kierunek jazdy; z uwagi na wiatr nie dało się jechać, więc zamiast na Stobrawę i Karłowice odbiliśmy na Czepielowice.



Mimo wiatru (tym razem już w plecy) pogoda dopisywała...



W Czepielowicach odbiliśmy na Śmiechowice, ale wcześniej udało się znaleźć figurę św. Jana Nepomucena na murach kościoła. Dość ciekawy, ponieważ ładnie pomalowany i wycieniowany, krzyża o dziwo nie trzyma w ręce, a się o niego opiera. Liść palmowy - symbol męczeńskiej śmierci - najwyraźniej został ułamany, bo Nepomucen trzyma w dłoniach jedynie kawałek gałązki.
Początkowo myślałem, że to nie św. Jan Nepomucen, z uwagi na nietypową postawę i wspieranie się na krzyżu, ale pozostałe atrybuty tego świętego pasują - biret, komża przewiązana sznurem z przodu, sutanna zapinana na guziki, delikatny kontrapost, krzyż oraz (resztki) palmy - wszystko jest na swoim miejscu.







Dalej, głównie asfaltem przez Śmiechowice i Lubicz. Obie miejscowości, leżące mocno na uboczu, bardzo ładne i spokojne. Przez bliskość lasów niesamowicie nas oczarowały.



Przed Lubszą znaleźliśmy fajne miejsce w lesie, gdzie można było na spokojnie przysiąść, odpocząć i coś zjeść.





Dalej już prosto przez Lubszę do DK39.



Powrót wzdłuż tej drogi, gdzie od jakiegoś czasu budowana jest droga rowerowa, tak bardzo potrzebna w tym miejscu. Częściowo asfalt jest już wylany, a częściowo roboty są daleko posunięte, więc oficjalne otwarcie chyba niedługo... ;)
Coś się jednak dzieje, bo wczoraj przejeżdżając tamtędy autem było widać robotników i maszyny do robót drogowych.





Od Michałowic aż pod sam dom znów pod mocny wiatr, że aż ciężko było jechać.
Fajna przejażdżka, ale po powrocie, przez ten silny wiatr, czuliśmy się, jakbyśmy przejechali nie trzydzieści, a sześćdziesiąt kilometrów... :)


Kategoria Brzeg, Serwis, Nepomuki, Canyon


  • DST 2.47km
  • Czas 00:10
  • VAVG 14.82km/h
  • Sprzęt [R.I.P.] BUBek
  • Aktywność Jazda na rowerze

...

Czwartek, 28 grudnia 2017 · dodano: 28.12.2017 | Komentarze 0

Jak co roku - święta, święta i po świętach. W tym roku odmianą było to, że organizowaliśmy Wigilię u nas w Brzegu. Wszystko wyszło bardzo fajnie, rodzinnie i w miłej atmosferze.

Po drugim dniu świąt pojechaliśmy po... koleżankę dla Mango, żeby sam się nie nudził w domu... ;) Mały szkodnik, cztery miesiące ma ledwie. Wszystko gryzie, wszędzie sika i kradnie buty i kapcie. Ale jest malutka i kochaniutka.
Mango póki co zazdrosny, ale sądzę, że z czasem mu przejdzie. Póki co przed nami długa droga nauki małej Papai wszystkiego psiego i człowieczego :)






W drodze po Papaję, gdzieś w województwie Wielkopolskim (bodajże Baranowie), napotkana kapliczka z drewnianą figurą św. Jana Nepomucena.




Kategoria Brzeg, Nepomuki


Flag Counter