Info

avatar Ten blog rowerowy prowadzi Ciacho1985 z miasteczka Jordanów Śląski / Wrocław. Mam przejechane 45962.83 kilometrów w tym 6707.79 w terenie. Jeżdżę z prędkością średnią 16.56 km/h i się wcale nie chwalę.
Więcej o mnie.

baton rowerowy bikestats.pl
button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl

Archiwum bloga

Wpisy archiwalne w kategorii

Nepomuki

Dystans całkowity:3538.70 km (w terenie 814.13 km; 23.01%)
Czas w ruchu:158:47
Średnia prędkość:15.29 km/h
Maksymalna prędkość:78.00 km/h
Suma podjazdów:22809 m
Suma kalorii:20687 kcal
Liczba aktywności:91
Średnio na aktywność:38.89 km i 2h 41m
Więcej statystyk
  • DST 7.00km
  • Temperatura 16.0°C
  • Podjazdy 423m
  • Aktywność Wędrówka

...

Niedziela, 7 maja 2017 · dodano: 07.05.2017 | Komentarze 0

Końcówka majówki i wyjazd bez rowerów. W miarę blisko, bo niespełna półtorej godziny od Brzegu w okolice Gór Opawskich, konkretnie do Pokrzywnej i Jarnołtówka.
Nocleg w busiku na całkiem fajnym kempingu Złota Dolina w Pokrzywnej; wieczorem kolacja i rozmowy przy grillu, a rano pojechaliśmy do Jarnołtówka, skąd czerwonym szlakiem doszliśmy do Domu Turysty "Pod Biskupią Kopą". Szlak rzeźnik, chyba najgorszy z możliwych, bo cały czas pod górę i to bardzo stromo. Następnym razem spróbujemy dłuższego, ale może mniej stromego. No i buty w góry może założę... ;) I wdrapiemy się na szczyt Biskupiej Kopy! :)
Pogoda dopisała, w nocy było o dziwo ciepło, w ciągu dnia prawdziwa wiosna i zero deszczu.
Z pewnością wrócimy do Pokrzywnej i do Złotej Doliny Camping nr 144. :)
















































  • DST 65.61km
  • Teren 30.00km
  • Czas 03:17
  • VAVG 19.98km/h
  • VMAX 38.00km/h
  • Podjazdy 348m
  • Sprzęt [R.I.P] Canyon Nerve AL+
  • Aktywność Jazda na rowerze

...

Czwartek, 26 maja 2016 · dodano: 26.05.2016 | Komentarze 0

Z samego rana przyjechała Grazia na montaż nowych błotników.
Potem zostawiłem Justynkę z książkami, bo jutro ma egzamin i wyszedłem na rower.
W planie było zwiedzenie okolic Miękini i okolicznych lasów w ramach rekonesansu przed Tropicielem. Chciałem się trochę pogubić i wykręcić trochę kilometrów. Wyszło tak, że kilka razy tak się zgubiłem w lasach, że nawet moje poczucie stron świata i mapy niewiele pomogły... Trochę zabrakło kompasu.
Mam nadzieję, że pojutrze będzie to trochę lepiej wyglądało, bo inaczej czarno to widzę... ;)
Na powrocie do mamy z sześćdziesięcioma stokrotkami (jutro ma urodziny) nazrywanymi w polu na Dzień Matki.










































  • DST 2.10km
  • Czas 00:09
  • VAVG 14.00km/h
  • Sprzęt [R.I.P.] BUBek
  • Aktywność Jazda na rowerze

Powrót z Singltreka.

Wtorek, 3 maja 2016 · dodano: 03.05.2016 | Komentarze 0

Czwarty dzień, dzień powrotu.
Wstaliśmy tak wcześnie, jak nigdy- o szóstej trzydzieści już w kawiarce gotowała się woda na kawę...
Pogoda cały czas w dechę; ostatnie śniadanie na trawce, mycie garów i o dziewiątej, już spakowani, byliśmy gotowi do powrotu.









W Novym Mescie pod Smrkem udaje się nam ustrzelić pierwszego tego dnia Nepomucena- pod starym ,zabytkowym kościołem. Bardzo ładny z resztą...





Na powrocie unikamy autostrad, więc jedziemy na spokojnie przez Szklarską Porębę. W wyższych partiach gór widać jeszcze śnieg...



W Kostomłotach nie zjeżdżamy na autostradę, tylko jedziemy przez wioskę tempem wypoczynkowym. Trafiamy tu na kolejnego Nepomuka i krzyż pokutny.







Jadąc dalej do Wrocławia bocznymi drogami dojechaliśmy do Sośnicy, gdzie kiedyś- na rowerach- trafiliśmy na zamknięty kościół. Tym razem okazał się otwarty, tyle, że z kratami. Udało się jednak uchwycić kolejnego Nepomucena- całkiem rzadkiego, bo z palcem na ustach...





Przed samym Wrocławiem pogoda nam się popsuła i zaczęło padać. Po dojechaniu do miasta rozpakowaliśmy się i pojechaliśmy do Romy na lody, potem do mamy na obiad.

Majkówka? Jedna z bardziej udanych- pogoda cały czas dopisywała, pieseł się wybiegał, my wyjeździliśmy. Po prostu odpoczęliśmy. od pracy, od miasta, od ludzi.

A już jutro powrót do rzeczywistości w oczekiwaniu na następne wolne, które tak prędko nie nadejdzie...



  • DST 2.64km
  • Czas 00:11
  • VAVG 14.40km/h
  • Sprzęt [R.I.P.] BUBek
  • Aktywność Jazda na rowerze

...

Niedziela, 10 kwietnia 2016 · dodano: 10.04.2016 | Komentarze 0

Niedziela deszczowa, trochę nie chciało się nam znów moknąć na rowerach, więc odpaliliśmy busa i pojechaliśmy do zameczku na wodzie w Wojnowicach.
W tym samym miejscu byliśmy tam trzy lata temu na naszej pierwszej randce... ;)
Po drodze zgarnęliśmy Franków, żeby Mango miał z kim pobiegać :)





















Na powrocie trafił nam się Nepomuk, którego nie miałem w kolekcji- w Mrozowie.












  • DST 11.89km
  • Teren 9.00km
  • Czas 01:05
  • VAVG 10.98km/h
  • VMAX 52.00km/h
  • Temperatura 15.0°C
  • Podjazdy 216m
  • Sprzęt [R.I.P] Canyon Nerve AL+
  • Aktywność Jazda na rowerze

III Zlot KPG; Śnieżnik.

Niedziela, 8 listopada 2015 · dodano: 09.11.2015 | Komentarze 0

Choć noc upłynęła spokojnie, ciężko było się wyspać, bo w pokoju było niesamowicie gorąco... Niespiesznie się zebraliśmy, zjedliśmy śniadanie, zapakowaliśmy i chwilę po dziesiątej byliśmy na zielonym szlaku prowadzącym na szczyt Śnieżnika. Całą drogę pod górę czekałem aż będę tędy wracał, już na rowerze, a nie obok ;)
Na Śnieżniku byłem już wiele razy w życiu, ale dopiero po raz pierwszy nie było chmur i mgły, widoczność wręcz powalała.
Na szczycie chwila przerwy na zdjęcia i zjazd. Jeżeli chodzi o zjazdy w Kotlinie Kłodzkiej, to ten zielony ze Śnieżnika do Schroniska i dalej czerwonym pieszym do Międzygórza, jest chyba najlepszy. Niezbyt szybki, za to bardzo techniczny przez kamienie i korzenie. Teraz było jeszcze ciekawiej, bo wszystko było mokre i śliskie. Tam zawsze jest flow... :)
Po dojechaniu do auta zjadłem chińszczyznę, chwilę się zdrzemnąłem i po lekko ponad godzinie doczekałem się reszty ekipy; wiedzieli, że w aucie siadły hamulce, mimo to zdecydowali się mi towarzyszyć.
Mając dwudziestotrzyletnie auto trzeba mieć nerwy ze stali... Droga płynęła pomału, hamowanie właściwie tylko silnikiem...
W końcu udało się szczęśliwie zajechać do Wrocławia i tym samym zakończyć trzeci w ogóle, a mój drugi (choć na rowerze) zlot grupy Kocham Polskie Góry.























 



























  • DST 11.60km
  • Teren 8.50km
  • Czas 01:44
  • VAVG 6.69km/h
  • VMAX 26.00km/h
  • Temperatura 12.0°C
  • Podjazdy 671m
  • Sprzęt [R.I.P] Canyon Nerve AL+
  • Aktywność Jazda na rowerze

III Zlot KPG; hala pod Śnieżnikiem.

Sobota, 7 listopada 2015 · dodano: 09.11.2015 | Komentarze 0

Już przed dziesiątą siadłem w aucie gotowy do jazdy; zanim jednak dotarłem do Międzygórza nie obyło się bez przygód...
Pomijając fakt, że próbując jechać na pamięć, trochę pobłądziłem za Kłodzkiem, to... wysiadły mi hamulce. Gdzieś przed Kłodzkiem, zjeżdżając z górki nacisnąłem na hamulec, a ten "wpadł" w podłogę, a samochód wcale nie zwolnił. Pomyślałem, że może się zagrzały, zatrzymałem się w najbliższym możliwym miejscu i odczekałem chwilę. Nic to nie dało, bo hamulców nadal nie było. Coś tam łapał, ale bardzo, bardzo słabo. W Bystrzycy Kłodzkiej zajechałem do mechanika, który zdiagnozował usterkę- nieszczelny przewód hamulcowy w okolicach zbiornika z paliwem. Stwierdził, że nie jest w stanie mi tego zrobić na miejscu, mogę więc dolewać po drodze płyn hamulcowy i jakoś pomału się toczyć... Kiepsko, biorąc pod uwagę, że teren był raczej górzysty.
Nie było sensu zawracać, bo nic by to nie zmieniło, więc pomału ruszyłem w stronę Międzygórza. Zjechałem z głównej drogi i wioskami dojechałem do miasteczka. Stanąłem na parkingu przed centrum, przebrałem się, dopakowałem plecak i ruszyłem w górę na Halę pod Śnieżnikiem do schroniska.
Przez awarię auta i pobłądzenie czas zaczął mnie gonić, bo do zmroku niewiele czasu pozostało, a czekał mnie dziesięciokilometrowy podjazd. Mniej więcej w połowie drogi mocno się zachmurzyło i zamgliło, do schroniska dojechałem już po ciemku i cały mokry od mgły i dżdżystego deszczu.
Zameldowałem się w schronisku, przebrałem się i dobrą godzinę czekałem na resztę ekipy, która z Długopola szła pieszo. Gdy dotarli, posiedzieliśmy, pogadaliśmy, pojedliśmy i popiliśmy... ;)


































  • DST 28.86km
  • Teren 21.00km
  • Czas 02:00
  • VAVG 14.43km/h
  • VMAX 54.00km/h
  • Podjazdy 844m
  • Sprzęt [R.I.P] Canyon Nerve AL+
  • Aktywność Jazda na rowerze

IV Jesienny Rajd Rowersów- Góry Sowie; dzień trzeci- Muflon plus powrót.

Niedziela, 18 października 2015 · dodano: 20.10.2015 | Komentarze 0

Wczoraj dość szybko wszyscy poszli spać, więc nikt nie miał problemów ze wstawaniem. Plan na dziś, to wymeldowanie się ze schroniska, zapakowanie w auta i dojazd do Srebrnej Góry pojeździć po tamtejszych szlakach.
Oczywiście nie obyło się bez problemów- o ile zjazd do schroniska autem nie był strasznie ciężki, to o wyjeździe bez napędu na cztery koła nie było co myśleć. Pozostawało zjechać dalej- do Jugowa, co też nie było proste, bo droga nie rozpieszczała. Pomału udało się zsunąć w dół po śliskich kamieniach; momentami koła skręcone na maksa w lewo, pompa od wspomagania jęczała strasznie, a auto dalej toczyło się na wprost do przepaści. Dwa razy przytarliśmy podwoziem o wystające głazy, ale jakoś się udało. Pewnie nie tak wyobrażał sobie emeryturę nasz wysłużony busik... ;)
W Srebrnej Górze na parkingu szybkie (?) wypakowanie rowerów i ruszyliśmy na szlak. Postawiliśmy na trasę o nazwie "Muflon", czyli pętlę niebieskim szlakiem. Wszyscy pewnie spodziewali się więcej zjazdów, ale niestety- najpierw trzeba było nabrać wysokość. W ogóle mam wrażenie, że ta trasa ma więcej podjazdów niż zjazdów (jest kilka technicznych i jeden szybki, nawet bardzo).
Oznakowanie szlaków, to znów kompletna klapa- tam, gdzie byłoby to najprzydatniejsze, to szlakowskazów nie było, a tam, gdzie było wiadomo, jak jechać, to dosłownie jeden na drugim...
Pogoda wyjątkowo dopisała- nie dość, że ciepło (w miarę...), to do tego słonecznie, jak na złotą jesień przystało :)
Na szybkim, kamienistym zjeździe udało mi się nawet złapać kapcia, bo ciągle jeździłem na zbyt niskim ciśnieniu.
Oczywiście trochę pomieszaliśmy szlak, ale tak to już jest, gdy jedzie ośmiu facetów i każdy wie (!) najlepiej, gdzie jechać ;)
Powrót wypadł nam więc już głównie asfaltem z dobijającym podjazdem przez Srebrną Górę na parking...
Przy aucie spotkaliśmy się z Justynką, która też akurat zdążyła wrócić ze spaceru, zapakowaliśmy się do samochodów, chwilę pogadaliśmy, podziękowaliśmy za wspólnie spędzony czas i wróciliśmy do Wrocławia.
Tym samym Czwarty Jesienny Rajd Rowersów przeszedł do historii :)


















































  • DST 9.00km
  • Teren 9.00km
  • Podjazdy 121m
  • Aktywność Wędrówka

Góry Stołowe.

Niedziela, 4 października 2015 · dodano: 04.10.2015 | Komentarze 0

Niedzielny spacer po Górach Stołowych.













Na powrocie spotkaliśmy Ząbkowickiego Nepomuka.










  • DST 5.00km

Wakacje 2015; dzień piąty- Grunwald!

Środa, 2 września 2015 · dodano: 06.09.2015 | Komentarze 0

Pogoda od rana nie sprzyjała jeździe rowerem, więc stwierdziliśmy, że zrobimy sobie dzień przerwy i poleniuchujemy.
Żeby jednak nie tracić dnia doszliśmy do wniosku, że możemy sobie zrobić wycieczkę samochodową... A skoro tak, to można odwiedzić kilka miejsc, w których są figury św. Jana Nepomucena...
Po rzucie okiem na mapę (i trochę moim marudzeniem ;)) postanowiliśmy odwiedzić Pola Bitwy pod Grunwaldem z 1410 roku.



Po lekko ponad godzinnej jeździe byliśmy na miejscu. Przy "wejściu" na pola jest parking (płatny, sześć złotych od auta osobowego), bar i kasa muzeum. Same pola, jak to pola- duże i tyle. Na najwyższym wzniesieniu urządzono Wzgórze Pomnikowe i muzeum (do którego nie wchodziliśmy z uwagi na psa).



























 






 




 








Po Grunwaldzie przyszedł czas na Nepomuki. W Internecie znaleźliśmy cztery w "okolicy". Problem polegał na tym, że wszystkie były w kościołach przy ołtarzach, a te- jak wiemy z doświadczenia- często bywają zamknięte...
Pierwszego sfotografowaliśmy w Dąbrównie; drewniana figura znajduje się w ołtarzu głównym. Figura o tyle ciekawa, że Jan trzyma palec na ustach, co nie jest częste w wizerunkach świętego.
Sam kościół w Dąbrównie jest również pod wezwaniem św. Jana Nepomucena.







Następnego Jana odnaleźliśmy w Prątnicy, na szczęście i tu kościół był otwarty.
Tego Nepomuka udało się uchwycić Justynce mimo renowacji, jaka była przeprowadzana wewnątrz kościoła.



Kolejny miał być w Lubawie, w drewnianym kościółku pod wezwaniem św. Barbary. Niestety, zarówno kościół, jak i dziedziniec były zamknięte...



Na powrocie zahaczyliśmy jeszcze o Ostródę i potem prosto do Miłomłyna :)




  • DST 32.00km
  • Teren 16.00km
  • Czas 02:31
  • VAVG 12.72km/h
  • Sprzęt [R.I.P.] Diamant
  • Aktywność Jazda na rowerze

Dolina Baryczy; dzień pierwszy.

Sobota, 1 sierpnia 2015 · dodano: 05.08.2015 | Komentarze 0

Wolna sobota w tym miesiącu wypadła mi akurat dziś, więc żal było by nie skorzystać z pogody... Tym bardziej, że w poniedziałek są Justynki urodziny, więc okazja do wyjazdu jakby podwójna.
Nie zastanawiając się długo i nie kombinując za bardzo postawiliśmy opcję bliską, ale jednocześnie fajną- jedziemy w Dolinę Baryczy.
Po zastanowieniu się nad opcją dojazdu wybraliśmy najmniej problematyczną z uwagi na ilość bagażu, przyczepkę i Mango- autem w jedno miejsce i krążenie po okolicy.
Najpierw miał być namiot, potem agroturystyka, a w końcu stanęło na polu namiotowym i noclegu w aucie.
Sobotni poranek Justynka spędziła w pracy, więc ruszyliśmy dopiero po dziesiątej, a na miejscu byliśmy przed dwunastą. Nie bardzo nam się spieszyło, więc pojechaliśmy trochę naokoło, co zaowocowało odnalezieniem kolejnego Nepomuka do kolekcji, konkretniej w Koczurkach.









Miejscem docelowym były Miłosławice, gdzie czekał na nas kawałek pola namiotowego (nawet z opcją podłączenia się do prądu!), za całe dziesięć złotych od osoby. Oprócz prądu były do dyspozycji natryski i kibelek, miejsce na ognisko. Dla bardziej wymagających można wynająć wigwam (!) na jakąś większą imprezę.
Całości dopełniała bardzo miła Pani Gospodyni. Męża Pani Gospodyni też mieliśmy okazję poznać, choć w zgoła mniej miłych okolicznościach.
Nie chcąc tracić dnia i ładnej pogody wypakowaliśmy się z auta, poskładaliśmy przyczepkę, zapakowaliśmy się na trasę i ruszyliśmy pojeździć po okolicy.
Nie zamierzaliśmy robić większych dystansów, bo po pierwsze Justyna nie czuła się dobrze, a po drugie nie wiedzieliśmy jak zachowa się Mango w przyczepce. 
(Test samej przyczepki niebawem.)
Pojeździliśmy dookoła Sułowa, zwiedziliśmy okolice jazu na Baryczy i dojechaliśmy do Milicza kawałkiem trasy Szlakiem Dawnej Kolei Wąskotorowej.












 


















 


 































Wracając spotkaliśmy w lesie... Minionka. Tak po prostu :)











Po powrocie na pole pies poganiał trochę za patykiem i padł zmęczony przejażdżką. Justynka poodpoczywała, a ja zabrałem się za przygotowywanie ogniska.











Dzień zwieńczyliśmy urodzinową kolacją  Justynki przy świecy... na komary :)







Flag Counter