Info

avatar Ten blog rowerowy prowadzi Ciacho1985 z miasteczka Jordanów Śląski / Wrocław. Mam przejechane 45438.83 kilometrów w tym 6642.79 w terenie. Jeżdżę z prędkością średnią 16.55 km/h i się wcale nie chwalę.
Więcej o mnie.

baton rowerowy bikestats.pl
button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl

Archiwum bloga

Wpisy archiwalne w kategorii

Canyon

Dystans całkowity:5671.86 km (w terenie 1865.51 km; 32.89%)
Czas w ruchu:346:28
Średnia prędkość:15.89 km/h
Maksymalna prędkość:78.00 km/h
Suma podjazdów:30580 m
Suma kalorii:17388 kcal
Liczba aktywności:237
Średnio na aktywność:23.93 km i 1h 30m
Więcej statystyk
  • DST 23.21km
  • Teren 23.21km
  • Czas 02:14
  • VAVG 10.39km/h
  • VMAX 46.14km/h
  • Podjazdy 554m
  • Sprzęt [R.I.P] Canyon Nerve AL+
  • Aktywność Jazda na rowerze

...

Niedziela, 22 września 2019 · dodano: 22.09.2019 | Komentarze 2

Ostatni dzień lata spędziliśmy z Justyną na pedałowaniu po masywie Raduni. Pogoda piękna, słoneczko i cieplutko. 
Zaliczyliśmy traski Suliwoods oraz szczyt Raduni (oficjalnie zamknięty dla turystów przez jakiś czas...). 
Ludzi na trasach bardzo dużo - z psami, z dziećmi, multum grzybiarzy z reklamówkami pełnymi grzybów. 
Dużo kilometrów nie wykręciliśmy, ale i to dało nam w kość, zwłaszcza wypych rowerów na szczyt Raduni, a brak kondycji, to już zupełnie inny temat ;-)

"Żegnaj lato na rok..." 








 














Kategoria Canyon, Góry, Suliwoods, VW T4


  • DST 21.53km
  • Teren 2.00km
  • Czas 01:17
  • VAVG 16.78km/h
  • VMAX 42.21km/h
  • Temperatura 23.0°C
  • Podjazdy 45m
  • Sprzęt [R.I.P] Canyon Nerve AL+
  • Aktywność Jazda na rowerze

...

Niedziela, 15 września 2019 · dodano: 15.09.2019 | Komentarze 0

Popołudniowa przejażdżka z Justynką. 
Brzeg - Skarbimierz - Małujowice - Zielęcice - Brzeg. 
Wcześniej odpowietrzanie tylnego hamulca w Justynki Canyonie - uwielbiam hamulce Shimano za ich prostotę :-) 

Kategoria Brzeg, Canyon, Serwis


  • DST 8.21km
  • Teren 6.50km
  • Czas 00:36
  • VAVG 13.68km/h
  • VMAX 26.31km/h
  • Podjazdy 6m
  • Sprzęt [R.I.P] Canyon Nerve AL+
  • Aktywność Jazda na rowerze

...

Sobota, 24 sierpnia 2019 · dodano: 24.08.2019 | Komentarze 0

Trzeci dzień w Mikolinie. Trochę się ogarnęliśmy, trochę odpoczywaliśmy. Było też przy czy pomóc teściom, więc się nie nudzimy... 
Wczoraj były grzyby, dziś popołudniu wybraliśmy się na chwilę na rower, żeby obiad się ułożył ;-) 





Wczoraj Justynka przywiozła do Mikolina Czesława, bo w starym domu pojawiła się mysza. Psy sobie nic z niej nie robiły, więc może kot pomoże? Póki co z białego Cześka zrobił się Czesio szary, bo przebiegł się po kominie w piecu chlebowym... A mysza dalej harcuje, bo kot woli siedzieć na parapecie i oglądać ptaszki za oknem, niż uganiać się za szkodnikiem. 

Kategoria Canyon, Wakacje 2019


  • DST 78.86km
  • Teren 2.50km
  • Czas 04:35
  • VAVG 17.21km/h
  • VMAX 36.72km/h
  • Podjazdy 365m
  • Sprzęt [R.I.P] Canyon Nerve AL+
  • Aktywność Jazda na rowerze

Wakacje 2019; dzień jedenasty.

Wtorek, 20 sierpnia 2019 · dodano: 25.08.2019 | Komentarze 0

Wstaliśmy chwilę po siódmej, a w kuchni już było gwarno. Zjedliśmy wspólne śniadanie, wypiliśmy kawę i tuż przed dziesiątą wyruszyliśmy na rowery. 
Dzisiejszy cel - Pacanów. Początkowo mięliśmy jechać autem, ale stwierdziliśmy, że pogoda sprzyja i żal było by nie pojechać rowerami. Trasa bardzo przyjemna, właściwie sam równy asfalt, trochę podjazdów, trochę zjazdów. Przed dwunastą dojechaliśmy do Pacanowa - wszędzie widać było Matołki. Objechaliśmy miasteczko i pojechaliśmy do Europejskiego Centrum Bajek, gdzie trochę się pokręciliśmy, a Justynka kupiła dla chrześnicy "Przygody Koziołka Matołka". 
Powrót częściowo tą samą trasą; w Oleśnicy ( nie tej dolnośląskiej ;-)) zatrzymaliśmy się na piwo w "Mariano Italiano" - pizzerii, która była jednocześnie kawiarenką, okoliczną mordownią i punktem Lotto. 
Stamtąd odbiliśmy nie na Staszów, a na Rytwiny, do Pustelni Złotego Lasu, całkiem niedawno odrestaurowanej. 
Dalej już przez Staszów, gdzie najpierw zrobiliśmy "płynne" zakupy, następnie dojechaliśmy nad "naszą" rzeczkę. Szybkie moczenie, szybkie piwko i szybki powrót do Czernicy. 
Na miejscu niespodziankę zrobiła nam Małgosia - córka cioci i wujka, która przyjechała z Warszawy, jak usłyszała, że przyjechaliśmy w odwiedziny. 
Znów obfity obiad i... spać. 
Wieczorem ulewa, ale to taka, jakiej dawno nie widzieliśmy; dosłownie ściana deszczu. 
Miłym zaskoczeniem był Dominik - syn Gosi - który mimo, że widział nas pierwszy raz od razu potraktował nas, jakbyśmy się widzieli regularnie kilka razy w roku :-) Nie odstępował nas na krok :-) 





























  • DST 20.08km
  • Teren 3.00km
  • Czas 01:23
  • VAVG 14.52km/h
  • VMAX 38.68km/h
  • Podjazdy 125m
  • Sprzęt [R.I.P] Canyon Nerve AL+
  • Aktywność Jazda na rowerze

Wakacje 2019; dzień dziesiąty.

Poniedziałek, 19 sierpnia 2019 · dodano: 25.08.2019 | Komentarze 0

Noc na dziko spokojna i ciepła; na naszej polance i plaży i plaży byliśmy totalnie sami, paręset metrów od nas było pole biwakowe i dwóch starszych wędkarzy moczących kije w zalewie. 
Od rana piękne słońce, lekki wiatr - pięknie! "Obozowy" standard - składanie łóżka, kawa, toaleta... Dziś jedziemy niedaleko, bo do sąsiedniej wioski oddalonej o około dziesięć kilometrów, w odwiedziny do wujka Alka i cioci Zosi. 
Oboje niedawno wrócili ze Stanów i teraz większość roku mieszkają spokojnie w niewielkim domku w Czernicy, a część u córki po Warszawą. 
Do Czernicy dojechaliśmy szybciutko, po drodze zahaczyliśmy o Staszów, żeby zrobić zakupy. ( W końcu kupiliśmy grilla, bo od początku wycieczki  wozimy węgiel, który był jeszcze na wyposażeniu poprzedniego busa ;-)). 
Do domu wujka trafiliśmy bez problemu, mimo, że ostatni raz byłem tam bodajże w tysiąc dziewięćset dziewięćdziesiątym szóstym... Wujek trochę się postarzał, choć ostatni raz widzieliśmy się kilka(naście) late temu, a ciocię widziałem pierwszy raz w życiu, bo ciągle była w Stanach... 
Po śniadaniu posiedzieliśmy na tarasie przy kawie. W międzyczasie skorzystaliśmy z pralki, bo w ostatnie gorące dni trochę nam się nazbierało ciuchów. 
Mimo niebywałej duchoty i gorąca wybraliśmy się rowerami do Kurozwęk. Pokręciliśmy się trochę po pałacowym placu, odwiedziliśmy okoliczną zagrodę, gdzie były między innymi kozy, osły, krowy, kury, a nawet... bizony :-) W przypałacowej restauracji mozna nawet zjeść burgera z mięsem z bizona, ale nie skorzystaliśmy. Za to skorzystaliśmy z oferty tutejszego rzemieślniczego Browaru Popiel. 
Trochę pokręciliśmy się po okolicy i zaczęliśmy wracać boczną drogą; po drodze była Justynkowa kąpiel w Czarnej i zgubienie szlaku ;-) 
W końcu, przez Staszów, udało nam się zajechać z powrotem do Czernicy. Po obfitym (OBFITYM!!!) obiedzie zalegliśmy na tarasie i podziwialiśmy wieczorne niebo, bo akurat zaczęło zbierać się na burzę. Burza co prawda przeszła bokiem, ale grzmiało całkiem nieźle, a na niebie widać było odwrócone pioruny, które widzieliśmy pierwszy raz w życiu. 
Dziś pierwszy nocleg w trakcie tych wakacji, którego nie spędzamy w busiku... ;-) 


























W Kurozwękach udało się trafić na dwóch Nepomucenów - jeden mocno zniszczony na wzgórzu nad rzeką Czarną, a drugi, wyglądający na nowy, na dziedzińcu miejscowego Domu Pomocy Społecznej. 








  • DST 4.06km
  • Teren 4.06km
  • Czas 00:28
  • VAVG 8.70km/h
  • VMAX 27.86km/h
  • Podjazdy 21m
  • Sprzęt [R.I.P] Canyon Nerve AL+
  • Aktywność Jazda na rowerze

Wakacje 2019; dzień dziewiąty.

Niedziela, 18 sierpnia 2019 · dodano: 25.08.2019 | Komentarze 0

Dziś pobudka chwil e po siódmej, wspólna kawka i Justynka pojechała na wykłady, a ja zająłem się pakowaniem auta i sprzątaniem. Dziś zmieniamy województwo i ruszamy nad Zalew Chańcza. 
Piękną i malowniczą drogą przez Góry  Świętokrzyskie dojechaliśmy nad jezioro. Najpierw stanęliśmy na płatnym czymś a'la parking i pole namiotowe w jednym. Wzięliśmy rowery i pojechaliśmy na rekonesans po okolicy. Udało nam się trafić na fajną polankę połączoną z plażą, zupełnie na dziko. Wróciliśmy po auto i zajechaliśmy na nasze nowe miejsce. 
Był przechadzający się linią brzegową bocian, który podjadał ryby i małże; był zachód słońca, którego zabrakło nam nad morzem. 
A wieczorem posiedzieliśmy przed autem w zupełnej ciemności i podziwialiśmy gwieździste niebo. 


















Dzisiejszy Nepomucen spotkany w miejscowości Parczówek: 





  • DST 9.15km
  • Teren 3.50km
  • Czas 00:43
  • VAVG 12.77km/h
  • VMAX 24.34km/h
  • Podjazdy 37m
  • Sprzęt [R.I.P] Canyon Nerve AL+
  • Aktywność Jazda na rowerze

Wakacje 2019; dzień ósmy.

Sobota, 17 sierpnia 2019 · dodano: 25.08.2019 | Komentarze 0

Justynka od rana na warsztatach. 
Poranek nie należał do łatwych, nie spodziewałbym się po tych fizjoterapeutach, że są tacy imprezowi ;-) 
Po kawie i śniadaniu ruszyłem się na rower, głównie nad Pilicę. W międzyczasie zgadałem się z Justyną i udało nam się zjeść wspólny obiad w Karczmie. Potem posiedziałem trochę nad rzeką, bo pogoda sprzyjała i wróciłem do auta. Justyna skończyła zajęcia i podjechaliśmy znów nad Pilicę, bo chciała pomoczyć nogi w rzece. W drodze powrotnej wskoczyliśmy znów do Karczmy na zupę. 
Dziś cała ekipa miała zaplanowanego grilla w miejscu wczorajszego koncertu, ale odpuściliśmy na rzecz kameralnego ogniska, które zrobiliśmy sobie w ogrodzie. Bardzo kameralnie i przyjemnie :-) 






Wakacje 2019; dzień siódmy.

Piątek, 16 sierpnia 2019 · dodano: 25.08.2019 | Komentarze 0

Piąta rocznica ślubu kościelnego :-) 
Z tej okazji pofolgowałem sobie i pospałem do... dziesiątej trzydzieści. :-) Nie pamiętam, kiedy tyle spałem, ale w busiku jest tak wygodnie, że aż nie chce się wstawać. W końcu wakacje, a co! 
Ognisko jeszcze się tliło, Justynka od dawana na warsztatach. Niespiesznie zjadłem śniadanie, zrobiłem sobie kawę, odpaliłem kompa na chwilę. Czas "wolny" mam do osiemnastej, więc będzie czas na rower i zwiedzanie okolicy. Zwiedzanie skończyło się na podjechaniu do Restauracji Olimpijskiej na pizzę i powrót do auta ;-) 
Wieczorem w ramach Petardy! ma być koncert, na którym zagra 0% normy i Akurat. W międzyczasie pokręciłem się trochę po ogrodzie, przygotowałem drewno na kolejne ognisko, zdrzemnąłem i poczekałem na Justynkę. 
W trakcie rozbił się obok nas Wojtek, który też przyjechał uczestniczyć w warsztatach i wykładach. Właściwie cały wieczór spędziliśmy wspólnie - najpierw kolację w Karczmie Spalskiej, potem koncert i afterparty. Na ogród nie udało nam się trafić razem, bo Wojtek upierał się przy zostaniu na imprezie ;-) 
Sam koncert całkiem spoko. Jeżeli chodzi o Akurat, to szału nie było, bo zespół, który znam od dawien dawna zagrał sporo nowych kawałków, ale sama atmosfera całkiem spoko. Po koncercie do późnych godzin afterek przy piwie, gitarze, bębnach i śpiewie. 





  • DST 9.48km
  • Teren 3.00km
  • Czas 00:48
  • VAVG 11.85km/h
  • VMAX 27.29km/h
  • Podjazdy 38m
  • Sprzęt [R.I.P] Canyon Nerve AL+
  • Aktywność Jazda na rowerze

Wakacje 2019; dzień szósty.

Czwartek, 15 sierpnia 2019 · dodano: 25.08.2019 | Komentarze 0

Rano śniadanie, kawka i pakowanie auta, bo dziś ruszamy do Spały. Herbic od rana latał po Przystani, bo mimo święta od rana musiał ogarniać gości i wypożyczalnię kajaków. 
Jadąc niespiesznie bocznymi drogami dotarliśmy popołudniu do Spały. Jakiś czas temu Justynka zapisała się na wykłady i warsztaty fizjoterapeutyczne - Petarda! - a że akurat termin wstrzelił się w nasz urlop, to pojechaliśmy razem. 
Auto zaparkowaliśmy w ogrodzie przy domu, gdzie urzędują wykładowcy warsztatów (czyli przy "melinie" ;-)). Właściwie od razu wzięliśmy rowery i ruszyliśmy na przejażdżkę po okolicy. Trafiliśmy akurat na spory tłum w tym małym miasteczku, bo nie dość, że dziś dzień wolny od pracy, do tego święto Wniebowstąpienia Najświętszej Maryi Panny, Święto Wojska Polskiego, to dodatkowo w tutejszym kościele polowym był jakiś uroczysty ślub... Trochę się pokręciliśmy, coś zjedliśmy, odwiedziliśmy sklep i wróciliśmy na "Melinę". Około dwudziestej pierwszej miała zacząć się tam impreza integracyjna; tak też się stało, na krótko przed ustalonym czasem zaczęli schodzić się ludzie (właściwie sami fizjoterapeuci ;-)). Wszyscy dla mnie obcy, ale nie miałem problemu, żeby się odnaleźć w nowym towarzystwie. Część ekipy rozsiadła się w domu, część w ogrodzie, a że zrobiło się dość chłodno, to wzięliśmy się z Justynką za ognisko. Drewna w ogrodzie trochę było, więc pociąłem piłą kilka większych kawałków, kilka mniejszych połamałem, Justynka podpaliła i ognicho gotowe. Od razu wokół zebrała się zmarznięta wesoła ekipa. Trochę posiedzieliśmy, osuszyliśmy kilka piw, pośpiewaliśmy i poszliśmy z Justyną do auta spać, bo rano na ósmą zaczynała pierwsze warsztaty. 
Impreza w ogrodzie trwała w najlepsze, nawet nie wiem do której, bo spało się wyjątkowo dobrze i twardo. 








Utrafiona dziś kapliczka przydrożna ze św. Janem Nepomucenem w Rzeczycy: 





  • DST 11.71km
  • Teren 5.00km
  • Czas 01:01
  • VAVG 11.52km/h
  • VMAX 31.60km/h
  • Podjazdy 68m
  • Sprzęt [R.I.P] Canyon Nerve AL+
  • Aktywność Jazda na rowerze

Wakacje 2019; dzień czwarty.

Wtorek, 13 sierpnia 2019 · dodano: 25.08.2019 | Komentarze 0

Rano zebraliśmy się z kempingu i ruszyliśmy w stronę Miłomłyna. 
Najpierw jednak pożegnanie z morzem. 
Wyjazd z Trójmiasta oczywiście nie był łatwy, ale w końcu się udało. Normalnie podróż powinna nam zająć około godziny, ale nam - jadąc przez wszystkie zadupia - zajęła blisko trzy :-) Ale za to mijaliśmy pola konopne, niezliczoną ilość bocianów, urokliwe miejscowości i piękne żuławskie domki. 
W Miłomłynie zameldowaliśmy się u Tomasza vel Herbica w jego Przystani na Wyspie . Trochę poczekaliśmy na gospodarza sącząc piwko na pomoście. Gdy w końcu Tomek się pojawił zabrał dzieciaki i nas, najpierw na plac zabaw (nie pamiętam, kiedy tyle ćwiczyłem na przyrządach i biegałem na setkę ;-) Profesor Leśniak z Kolejówki byłby dumny ;-)), a potem pojechaliśmy na przejażdżkę po okolicy. Oczywiście jak to u Herbica - z jednego kilometra "z hakiem" zrobiło się blisko dwanaście :-) 
Fajnie było znów pokręcić. Wieczorem przy piwku powspominaliśmy dawne dobre "rowersowe" czasy. 
Sama przystań - MEGA! Gorąco polecam wszelkiej maści wodniakom, którzy zwiedzają Kanał Elbląski; wszystkim rowerzystom, którzy szukają noclegu na trasie, nawet kamperowcom, którzy nie chcą spać przy kolejnej stacji benzynowej ;-) Miejsce bardzo otwarte, a gospodarze bardzo zaangażowani w to, co robią :-) 























Flag Counter