Info

avatar Ten blog rowerowy prowadzi Ciacho1985 z miasteczka Jordanów Śląski / Wrocław. Mam przejechane 45438.83 kilometrów w tym 6642.79 w terenie. Jeżdżę z prędkością średnią 16.55 km/h i się wcale nie chwalę.
Więcej o mnie.

baton rowerowy bikestats.pl
button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl

Archiwum bloga

Wpisy archiwalne w kategorii

Canyon

Dystans całkowity:5671.86 km (w terenie 1865.51 km; 32.89%)
Czas w ruchu:346:28
Średnia prędkość:15.89 km/h
Maksymalna prędkość:78.00 km/h
Suma podjazdów:30580 m
Suma kalorii:17388 kcal
Liczba aktywności:237
Średnio na aktywność:23.93 km i 1h 30m
Więcej statystyk
  • DST 56.38km
  • Teren 11.50km
  • Czas 02:48
  • VAVG 20.14km/h
  • VMAX 37.11km/h
  • Podjazdy 210m
  • Sprzęt [R.I.P] Canyon Nerve AL+
  • Aktywność Jazda na rowerze

Izery, dzień pierwszy. [139]

Piątek, 8 czerwca 2018 · dodano: 11.06.2018 | Komentarze 0

Udało się. Mimo niezachęcających prognoz. Rano wstałem i zebrałem się w sobie, żeby pojechać do Wrocławia na rowerze. Nie chciało mi się sakramencko, ale nie chciałem przegrać zakładu z Arnoldem. Właściwie, to chyba bardziej chciałem wygrać browara, o którego był zakład.
Dojazd do Wrocławia standardowo, czyli DK94. Nie jest to jakaś zachęcająca trasa, ale za bardzo nie ma alternatywy. Mimo wczesnej godziny ruch spory, ale dojechałem bezpiecznie.
Gdyby była inna trasa, to rozważyłbym dojazd raz w tygodniu do pracy rowerem, bo zajęło mi to dokładanie dwie godziny.
Po pracy na pociąg i do Szklarskiej Poręby. To chyba moja ulubiona trasa kolejowa, ale od okolic Jaworzyny Śląskiej aż do końca. Fajnie pociąg się wspina, widoki też niczego sobie, aż nie chciało się otwierać książki... W Szklarskiej Porębie Górnej już wsiadałem na rower i miałem zacząć podjazd do Jakuszyc, kiedy z daleka zatrąbił czeski pociąg do Libereca. Akurat dojeżdzał do Szklarskiej i zaraz wracał. Ostatni tego dnia. Nie mogłem nie wykorzystać tego zaproszenia i zapakowałem się do niego. Trasa krótka, ale bardzo mi pomogła ta podwózka, bo nie musiałem wspinać się asfaltem i patrzeć co chwila na zegarek czy aby zdążę przed zachodem słońca.
W Jakuszycach krótki podjazd, już terenem, a potem szybki zjazd. Minąłem Orle(n) i dalej pomknąłem halą w kierunku Chatki Górzystów. Na szlaku pustki, aż dziwne biorąc pod uwagę piątek i to, że jestem na najpopularniejszym szlaku w Izerach. Minąłem dokładnie pięć osób - dwie na początku idące do Jakuszyc i trójkę przed samą Chatką podążających w stronę Świeradowa.
Na miejscu, w pierwszej kolejności, wypiłem wygranego i jak najbardziej zasłużonego browara od Arnolda; potem zacząłem sobie ogarniać nocleg - rozpakowanie się i rozłożenie Sheltera.
W schronisku pustki, pokoje wolne. Przy miejscu na ognisko siedzi dwóch chłopaków. Zaprosili, więc chętnie przysiadłem. Pogadaliśmy, popiliśmy, pojedliśmy, a w tle nawet posłuchaliśmy transmisji z towarzyskiego meczu Polaków.
Za górami cały czas mieliła się burza, grzmiało bez przerwy, ale góry trzymały, więc wieczór spędziliśmy przy dobrej i ciepłej pogodzie.
W nocy też nie najgorzej, ale w okolicach czwartej się obudziłem z zimna. Telepało mną, jak żulem spod sklepu przed pierwszym browarem, a to nieczęsto mi się zdarza. Trochę za ciepło się ubrałem na noc, spociłem się i stąd ten ziąb; z uwagi na godzinę trochę mi się nie chciało, ale przebrałem się w suche ciuchy w mniejszej ilości i spokojnie przespałem do rana.




























  • DST 2.20km
  • Czas 00:08
  • VAVG 16.50km/h
  • Sprzęt [R.I.P.] BUBek
  • Aktywność Jazda na rowerze

... [138]

Czwartek, 7 czerwca 2018 · dodano: 07.06.2018 | Komentarze 0

Jadę. Co ma być to będzie. Canyon objuczony ciuchami i sprzętem biwakowym, plecak na drobnostki plus jedzenie, bo w górach nie zamierzam odwiedzać sklepów do niedzieli.



Pogoda nie zachęca. Właściwie wręcz odstrasza, bo nie lubię jeździć w deszczu.
Według YR wygląda tak:



A według Ventusky, gdzie można sprawdzić godzina po godzinie jeszcze gorzej, bo bez żadnych okienek pogodowych (na screenie optymistycznie ;)) :



No trudno, co zrobić...? Ciuchów na zimno biorę mało, przeciwdeszczowych też, bo one i tak najczęściej nie działają, a jak zmokną ważą dużo i nie ma co z nimi zrobić. Zwłaszcza, gdy śpi się nawet nie w namiocie, a w "namiociku", gdzie nie ma nawet zapięcia i jedyna pozycja, jaką można w nim przyjąć, to horyzontalna, a wcześniej trzeba się wczołgać po mokrej trawie :)
Najwyżej rozważę opcję noclegu w jakimś schronie z soboty na niedzielę, żeby się osuszyć. Może chociaż na glebie miejsce będzie, choć nie sądzę, żeby schroniska miały pełne obłożenia przy tej aurze. Przynajmniej według prognoz ma słabo wiać :) Zawsze trzeba szukać pozytywów, a nie negatywów. :)

Plan, to pojechać jutro do pracy na kole.
Żeby nie pchać się do pociągu z rowerem, bo ten i tak z rana zatłoczony; żeby trochę więcej się poruszać; żeby nałapać trochę kilometrów, bo słabo w tym roku...
Po pracy pociągiem do Szklarskiej Poręby. Ze Szklarskiej Górnej na kole do Jakuszyc i stamtąd dalej rowerem w stronę Chatki Górzystów i Hali Izerskiej. Powinienem zdążyć przed zachodem, żeby rozbić gdzieś namiot i się ogarnąć przed snem.
Rano pobudka, zwinięcie się i zapakowanie roweru (może uda się przed deszczem...) i gdzieś w drogę.
Jak nie będzie mocno lało, to chciałbym pojechać na Stóg Izerski, Smrek i trochę powłóczyć się po górach. Na koniec wrócić w okolice Chatki i albo znów się rozbić, jak nie będę bardzo przemoczony, albo poszukać noclegu w środku. W niedzielę powrót górami do Szklarskiej na pociąg do Brzegu, żeby o jakiejś rozsądnej godzinie dotrzeć do Brzegu.
Jeżeli okaże się, że od rana w sobotę jest masakra, to zrobię wydłużony powrót górami do Szklarskiej na pociąg i w nim się osuszę.
Zobaczymy co to będzie.
Nic na siłę.
Kategoria Brzeg, Canyon, Praca


  • DST 2.20km
  • Czas 00:08
  • VAVG 16.50km/h
  • Sprzęt [R.I.P.] BUBek
  • Aktywność Jazda na rowerze

... [137]

Środa, 6 czerwca 2018 · dodano: 06.06.2018 | Komentarze 0

Z okazji nadchodzącego wyjazdu w góry postanowiłem trochę doposażyć Canyona w sakwy (popularny obecnie "bikepacking" nawet i mnie dopadł...). Trochę się już zestarzałem i nie chce mi się wozić wszystkiego w plecaku. Pomijam fakt, że trochę się rozleniwiłem, a raczej stałem bardziej wygodnicki i po prostu nie potrafię się już spakować w piętnastolitrowy plecak na tydzień tułaczki po górskich bezdrożach... No, to nie te czasy, trzeba się z tym pogodzić i godnie zestarzeć ;)
Zamówiłem więc zestaw niemieckiego Topeak'a, bo wydawał się być w dobrym stosunku jakości do ceny.



Na pierwszy ogień poszedł koszyk na bidon, z którego już jakiś czas temu niepotrzebnie zrezygnowałem, a którego ostatnio mi brakowało. Mój ulubiony i jedyny dla mnie słuszny Modula Cage II - jest w miarę lekki i kompaktowy, ale ma nieocenioną cechę - można go rozszerzyć i oprócz standardowego bidonu zmieści się w nim (i utrzyma!) półtoralitrowa butelka wody, a nawet dwulitrowa butelka coli (choć ta z uwagi na wysokość nie zmieści mi się w ramie). Prosta rzecz, a znów cieszy.



Na drugi ogień poszła sakwa pod ramę - Topeak MidLoader . Tego elementu byłem najmniej pewny i wybrałem opcję o najmniejszej pojemności trzech litrów. Niestety, tak, jak sądziłem, nie zmieściła się w mojej ramie. Może i bez koszyka i bidonu jeszcze by przeszła, ale i tak tarła o ramę w okolicach dampera, co z czasem pewnie by ją przetarło i uszkodziło lakier.
Mimo najmniejszej pojemności jest dość spora: zmieści się w niej sporo "podręcznych" gadżetów lub trochę ciuchów; no, ewentualnie cztery puszkowe browary też by się zmieściły. Mocowanie, mimo, że na rzepy, wygląda na dość stabilne, a zakres regulacji pozwala na zamocowanie do ram o większej i mniejszej średnicy. Ja niestety z niej musiałem zrezygnować.



Kolejna, w której pokładałem największe nadzieje (i na szczęście się nie zawiodłem), to sakwa podsiodełkowa Topeak BackLoader. Wybrałem rozmiar pośredni, czyli dziesięć litrów; szóstka wydawała się za mała, a z kolei piętnastka zbyt przesadna, dyszka jest optymalna. Sakwa składa się z dwóch części: sakwy właściwej i wodoszczelnego worka, który kształtem pasuje do jej wnętrza. Całość wykonana jest z solidnego materiału, który znam z innych produktów Topeak'a - trudny do przetarcia, dość wodoszczelny, ale nie w stu procentach, więc po to zapewne wkład w postaci worka.
Montaż klasyczny dla toreb pod siodło: rzep za sztycę oraz regulowane paski zaczepiane na prętach siodełka i zapinane klipsem. Duży plus za klamry, które są z zabezpieczeniem i da się je naprawdę mocno ścisnąć bez obaw, że coś się poluzuje.
Bezpieczeństwo i wodoszczelność producent gwarantuje przy trzykrotnym zwinięciu (czyli standard). Oczywiście można zrolować o wiele więcej razy mocno redukując rozmiar sakwy, można też zrezygnować z wewnętrznego worka (lub zrezygnować częściowo). Od góry praktyczna gumka ze ściągaczem - idealna, gdy chce się zdjąć bluzę na podjazd, a potem szybko założyć na zjeździe.
Całość trzyma się naprawdę dobrze, choć przy maksymalnym jej wypełnieniu czuć lekkie kołysanie na boki, ale wynika to po prostu z gabarytu. Ona ze mną zostaje na bank, bo czuję, że nie raz się przyda i to niekoniecznie w Canyonie.













Na koniec "sakwa" mocowana na kierownicy - Topeak FrontLoader. Ten produkt też trochę budził we mnie wątpliwości, bo nie do końca byłem pewien czy go potrzebuję. Już kilka lat temu jeździłem po górach z namiotem przytroczonym do kierownicy zwykłymi samochodowymi ekspanderami lub ze śpiworem schowanym w wodoszczelnym worku transportowym, żeby zaoszczędzić miejsca w plecaku...
FrontLoader składa się z kilku części: uchwytu, który mocuje się do kierownicy, worka wodoszczelnego, szelek do podczepienia dodatkowego bagażu na zewnątrz oraz regulowanego paska do stabilizacji całości.
Samo mocowanie na kierownicy nie jest zbyt stabilne, mam wrażenie, że podobny, a może nawet i lepszy efekt udawało mi się osiągnąć przy pomocy dwóch gumek zakończonych haczykami, nawet przy tym gabarycie (mata samopompująca z Decathlonu, śpiwór Salewa Bike&Hike, płachta Deuter Shelter II). Przy ruszaniu kierownicą trochę to lata góra - dół i szczerze nie wiem, jak zachowa się po dłuższym telepaniu na wertepach. Odpaść raczej nie odpadnie, pytanie raczej czy nie będzie potrzeba co jakiś czas stawać i dociągać pasków mocujących.
Mocowanie posiada jeszcze miejsce do przytroczenia dodatkowych pierdół, ale ja bym raczej nie ryzykował z wyżej wymienionych względów. Poza tym co za dużo z przodu to nie zdrowo, staram się raczej zrównoważyć bagaż tak z tyłem tak, żeby w miarę wypośrodkować środek :) ciężkości.
Szelki do przytroczenia czegoś na zewnątrz jest ewidentnie przystosowane pod namiot Topeak'a i np. Deuter Shelter jest za mały i wypada. Ze śpiworem nie powinno być problemu. Dlatego też ja zastosowałem mocowanie od spodu.
Worek wodoszczelny wykonany z tego samego materiału, co ten z tyłu, tyko ma bardziej regularny kształt. Tak samo jak tamten jest wyposażony w zaworek do spuszczenia niepotrzebnego wewnątrz powietrza. Plusem jest to, że posiada otwór z dwóch stron, co ułatwia dostanie się do bagażu.
Jakość wykonania naprawdę fajna, widać, że ktoś miał ciekawy pomysł, ale nie do końca przemyślał mocowanie.
To ustrojstwo cały czas rozważam, bo chyba taniej wyszłoby kupić dobry, rolowany, wodoodporny worek turystyczny, w którym pomieści się to wszystko oraz dobre ekspandery i troki do solidnego przymocowania.







W ten sposób rower przygotowany do wyjazdu.



Z przodu graty do spania: śpiwór, mata, "namiot". Z tyłu ciuchy na wyjazd. Do tego do plecaka jakaś dętka, podstawowe narzędzia, mapa, woda, jedzenie, czyli raczej lżejsze tematy i "hulaj dusza, piekła nie ma".
Jednak niestety wyjazd ciągle stoi pod dużym znakiem zapytania, bo pogoda - po chwilowej poprawie w prognozach - znów się spieprzyła i od piątku do niedzieli w południowej części Dolnego Śląska ma padać... Właściwie to lać.
Średnio mi się to widzi, co chwilę odświeżam pogodę. Może gdybym jeszcze spał w schroniskach, a nie pod płachtą bez zamknięcia, w której można tylko leżeć, to o innego... A tak to ani butów wysuszyć ani się przebrać czy spokojnie ogrzać.
Zobaczymy, do jutrzejszego wieczoru mam czas na odświeżanie prognozy i decyzję.
Spakowany już właściwie jestem...
Jak nie wyjadę, bo tym razem przeszkodzi mi pogoda, to dostanę kurwicy.



Kategoria Brzeg, Canyon, Praca, Test


  • DST 4.53km
  • Czas 00:20
  • VAVG 13.59km/h
  • VMAX 29.45km/h
  • Podjazdy 22m
  • Sprzęt [R.I.P] Canyon Nerve AL+
  • Aktywność Jazda na rowerze

... [135]

Poniedziałek, 4 czerwca 2018 · dodano: 04.06.2018 | Komentarze 0

Na dworzec po bilet miesięczny, bo od jutra normalny powrót do pracy. Trochę szkoda, a trochę się cieszę, że zobaczę te zakazane gęby... Mógłbym pracować zdalnie, ale przynajmniej raz w tygodniu musiałbym jeździć do ludzi ;)

Potem szybko do garażu odwieźć narzędzia, zrobić małe poprawki i zabrać trochę szpeju biwakowego. Cały czas się łudzę, że jednak w ten piątek pojadę na weekend w górki, choć pogoda zaczyna dość mocno weryfikować moje plany, które mam w głowie od stycznia i co raz odkładam w czasie... :(
Liczę na to, że jeszcze ze trzy razy się zmieni. Choć od wczoraj zmienia się, ale tylko na gorsze...


Kategoria Brzeg, Canyon, Serwis


  • DST 5.90km
  • Czas 00:24
  • VAVG 14.75km/h
  • Sprzęt [R.I.P.] BUBek
  • Aktywność Jazda na rowerze

... [132]

Piątek, 1 czerwca 2018 · dodano: 02.06.2018 | Komentarze 0

Dzień dziecka! :)



Przeglądałem dziś stare zdjęcie i natrafiłem na takie sprzed ośmiu / dziesięciu lat. Nic się nie zmienia :)

Wyrosnąć można z majtek albo z klocków lego ;) © Ciacho85



Dziś stuknął pierwszy w tym roku tysiąc... Jest słabiej, niż mogłoby się wydawać.


Zabrałem się mały serwis Canyona przed zbliżającym się wypadem w góry. Zmodyfikowałem lekko położenie siodełka po ostatniej wymianie, przesmarowałem też gwinty śrub jarzemka.
Coś zaczęło trzeszczeć podczas ostatniej przejażdżki z Justynką, wydawało mi się, że to z okolic suportu i wahacza, więc rozkręciłem i przesmarowałem łożyska tylnego zawieszenia. Przy okazji przesmarowałem łożyska suportu.
Na koniec przełożyłem opony, bo ta z tyłu zaczęła się ścierać, więc dałem ją na przód. Przyjrzałem się też kołom i szprychom - jest ok. Właściwie, to jestem w szoku, jeżeli chodzi o te koła, bo od nowości, czyli od pięciu lat, przy dystansie dziesięć tysięcy siedemset osiemdziesiąt czterech tysięcy nic z nimi nie robiłem; koła Mavic CrossRide ani razu nie były na centrownicy, nie były dociągane szprychy, nie było wymiany łożysk. Wszystko nadal kręci się lekko i płynnie, koła są idealnie proste, a szprychy odpowiednio naciągnięte. W tylnym kole zdaje się wyczuwać delikatny luz na łożysku, ale jest tak znikomy, że nie ma co się tym przejomować, bo przy moim aktualnym używaniu Canyona jeszcze ze dwa, trzy lata tak pojeżdżę ;)
Teraz pozostaje czekać na zamówiony sakwy bikebackingowe, założyć znów koszyk na bidon i w drogę! :)




Kategoria Brzeg, Canyon, Serwis, Test


  • DST 56.49km
  • Teren 10.00km
  • Czas 03:03
  • VAVG 18.52km/h
  • VMAX 30.82km/h
  • Temperatura 35.0°C
  • Podjazdy 121m
  • Sprzęt [R.I.P] Canyon Nerve AL+
  • Aktywność Jazda na rowerze

Szlak Brzeskich Polichromii [130]

Czwartek, 31 maja 2018 · dodano: 31.05.2018 | Komentarze 0

Ostatnio mało czasu spędzamy razem, więc postanowiliśmy zostawić psy w domu i wybrać się wspólnie Szlakiem Brzeskich Polichromii. Łącznie jest to bodajże ze czternaście kościołów w okolicach Brzegu, w których znaleźć można stare polichromie, ich fragmenty lub wzmiankę o tym, że znajdują się po tynkiem... Szlak fajny, można go śmiało rozszerzyć o Lewin Brzeski i okolice, my wykonaliśmy plan minimum.
Niestety ciężko jest w którymkolwiek kościele owe polichromie zobaczyć, ponieważ kościoły są najczęściej na głucho pozamykane. I to pomimo dzisiejszego święta... Gdyby ktoś się uparł, to może szukać kościelnego i prosić o otworzenie kościoła, ale nam się zwyczajnie nie chciało...
Pierwsza polichromia, na którą można się natknąć jest tuż za Brzegiem - w Zielęcicach. Jest, jak jest, bo z tabliczki informacyjnej wynika, że... jest pod tynkiem.
Drugie miejsce, gdzie można zobaczyć (i widzieliśmy w zeszłym roku przy okazji odwiedzin Iwonki Maćka), to Małujowice. Wnętrze kościoła faktycznie bardzo ładne, ale dziś akurat odbywała się msza.

Jak na nas przystało - ruszyliśmy prawie w samo południe, czyli w największy upał. Szlak, to głównie spokojne boczne drogi asfaltowe; raz tylko chwilę musieliśmy przejechać DK 94. Przed Przylesiem chcieliśmy skrócić sobie drogę, żeby ominąć ruchliwą drogę wojewódzką, co skończyło się najpierw polnymi wertepami, a potem prowadzeniem rowerów przez pole kukurydzy (na mapie polna droga była zaznaczona, ale widocznie ktoś postanowił poszerzyć sobie odrobinę pole...). Dalej do Przylesia przyjemnym, chłodnym laskiem. Kto aktualnie chciałby się do tej miejscowości wybrać rowerem szosowym, to nie polecam, bo właściwie cała droga przez miejscowość jest rozkopana i w remoncie - dobrze więc, że zdecydowaliśmy się na wycieczkę na fullach :)
W Olszance odpoczynek pod sklepem na uzupełnienie minerałów oraz mikroelementów oraz posłuchanie rad miejscowych chłopaków, jak rozchodzić buty robocze w taką pogodę... ;) (Można na ten przykład włożyć nowe buty robocze i przejść się z Krzyżowic do Łosiowa; można też ten sam dystans pokonać w nowych butach, ale uprzednio zakładając na stopy mokre skarpetki - choć niektórzy nie polecają, bo ponoć stopy się odparzają i skóra potem schodzi...)
Od Łosiowa do Brzegu fajnym bocznym asfaltem z kilkoma "podjazdami i zjazdami" na okolicznych "wzniesieniach".
Fajnie, ale gorąco! :)








































































Kategoria Brzeg, Canyon, Nepomuki


  • DST 6.83km
  • Czas 00:25
  • VAVG 16.39km/h
  • VMAX 30.24km/h
  • Temperatura 29.0°C
  • Podjazdy 23m
  • Sprzęt [R.I.P] Canyon Nerve AL+
  • Aktywność Jazda na rowerze

... [128]

Wtorek, 29 maja 2018 · dodano: 29.05.2018 | Komentarze 0

Szybka wieczorna przejażdżka. Tuż po burzy, wspaniale pachniało "podeszczem"! :)













W Canyonie zmieniłem w końcu siodełko, które udało mi się okazyjnie kupić od Arnolda. Może mało sportowe i średnio pasujące do tego roweru, ale całkiem wygodne, a stare było już mocno zwichrowane.




Kategoria Brzeg, Canyon, Serwis


  • DST 19.37km
  • Teren 11.00km
  • Czas 01:02
  • VAVG 18.75km/h
  • VMAX 27.90km/h
  • Temperatura 28.0°C
  • Podjazdy 45m
  • Sprzęt [R.I.P] Canyon Nerve AL+
  • Aktywność Jazda na rowerze

... [124]

Piątek, 25 maja 2018 · dodano: 25.05.2018 | Komentarze 0

Popołudniu słońce trochę zelżało, więc wybrałem się na krótką przejażdżkę, żeby trochę rozruszać kolano i siebie ogólnie. Postanowiłem, że spróbuję w końcu trafić nad Judengrab - udało się :)
W tamtą stronę betonówką za Odrą, objazd Judengrabu i powrót asfaltem przez Kościerzyce i Pisarzowice.
SPD to błogosławieństwo, bo gdy jedna noga nie do końca podaje, to można nadrabiać drugą :)






Po dłuższej przerwie, znów ruszył remont brzeskiego ratusza. Wieża już bez rusztowania (odkąd przeprowadziłem się z tu z Wrocławia pierwszy raz taką widzę :)). Co ciekawe, działa z powrotem zegar i dzwon na wieży. Teraz, oprócz pełnych godzin, wybija również kwadranse (trochę innym tonem, niż pełne godziny). I tak, na przykład godzina piętnasta, to najpierw bim-bim-bim-bim (bo czwarty kwadrans godziny czternastej), a następnie bam-bam-bam (bo trzecia po południu).
:)






 
Kategoria Brzeg, Canyon


  • DST 8.81km
  • Teren 3.50km
  • Czas 00:35
  • VAVG 15.10km/h
  • VMAX 37.11km/h
  • Temperatura 29.0°C
  • Podjazdy 23m
  • Sprzęt [R.I.P] Canyon Nerve AL+
  • Aktywność Jazda na rowerze

... [123]

Czwartek, 24 maja 2018 · dodano: 25.05.2018 | Komentarze 0

Okolice Żłobizny w ramach rozruszania kolana.




Kategoria Brzeg, Canyon


  • DST 10.17km
  • Teren 5.00km
  • Czas 00:35
  • VAVG 17.43km/h
  • VMAX 41.04km/h
  • Temperatura 21.0°C
  • Podjazdy 55m
  • Sprzęt [R.I.P] Canyon Nerve AL+
  • Aktywność Jazda na rowerze

...

Poniedziałek, 9 kwietnia 2018 · dodano: 09.04.2018 | Komentarze 0

Po południu rundka po Parku Wolności.


Kategoria Canyon, Brzeg


Flag Counter