Info

avatar Ten blog rowerowy prowadzi Ciacho1985 z miasteczka Jordanów Śląski / Wrocław. Mam przejechane 45458.13 kilometrów w tym 6647.79 w terenie. Jeżdżę z prędkością średnią 16.55 km/h i się wcale nie chwalę.
Więcej o mnie.

baton rowerowy bikestats.pl
button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl

Archiwum bloga

Wpisy archiwalne w kategorii

Canyon

Dystans całkowity:5671.86 km (w terenie 1865.51 km; 32.89%)
Czas w ruchu:346:28
Średnia prędkość:15.89 km/h
Maksymalna prędkość:78.00 km/h
Suma podjazdów:30580 m
Suma kalorii:17388 kcal
Liczba aktywności:237
Średnio na aktywność:23.93 km i 1h 30m
Więcej statystyk

...

Poniedziałek, 16 maja 2016 · dodano: 16.05.2016 | Komentarze 0

Wieczorem po wałach, bo do Tropiciela zostało raptem jedenaście dni. 
Przy okazji przetestowałem czołówkę, którą pożyczyłem wczoraj od Adama, jak wspierającą mojego poczciwego Petzla
Adam kupił swoją pod kątem eksploracji jaskiń, ja swoją pod góry na rowerze. We dwie rozświetlają piekło.
Hell yeah!

;)
Kategoria Canyon, Wrocław


...

Wtorek, 10 maja 2016 · dodano: 10.05.2016 | Komentarze 0

Wieczorna przejażdżka wałami w ramach przygotowania dupy do Tropiciela.
Jutro Justynka prawdopodobnie pojedzie do rodziców, weźmie Mango, więc może pojutrze szarpnę się na dłuższą trasę nad Bajkał, z powrotem przez Kotowice. Zobaczymy.
Póki co do Tropiciela siedemnaście dni zostało, a z chłopakami ciężko umówić się na jakąś dłuższą jazdę.


Do Poznania i z powrotem...

Niedziela, 8 maja 2016 · dodano: 08.05.2016 | Komentarze 0

Rano, przed ósmą, pojawiła się u nas Szaza, której obiecałem pomóc w przeprowadzce z Poznania do Wrocławia.
Z Szazą dawno się nie widzieliśmy, kopę lat będzie; kontakt odnowiliśmy, kiedy Justyna zaczęła studiować w Poznaniu i potrzebowała noclegu. Wówczas na myśl przyszła mi właśnie Szaza, która parę lat temu wyjechała z Wrocławia do Poznania. Powiedziała, że nie ma problemu, żeby przyjeżdżała, że da klucze... Dziewczyny od razu się polubiły, dogadały i tak Justyna nocowała u niej sześć z ośmiu zjazdów. Raz nie mogła, bo Zuza Szazy miała ospę, a raz Justynka była przeziębiona, a Szaza była po kolejnej chemii.
Tak więc, gdy tylko pojawiła, żeby móc "się odpłacić" i po prostu pomóc, nie zastanawiałem się ani chwili i pojechaliśmy.
Zawsze mieliśmy wspólny język i bardzo podobne, mocno charakterystyczne, poczucie humoru, więc podróż w obie strony upłynęła nie wiadomo kiedy... :)
Cała operacja zwieńczona sukcesem ;)
Karma wraca.




Po powrocie poszliśmy  Justką na lody do Romy, a po popołudniowej ulewie pomyślałem, że dobrze by było przejechać się na rowerze.
Wziąłem więc Canyonka i zrobiłem rundkę po wałach.
Po drodze mijałem stary elewator zbożowy, który chcą zniszczyć; w najbliższą środę jest nawet demonstracja w jego obronie








 

Kategoria Canyon, Wrocław


...

Sobota, 7 maja 2016 · dodano: 08.05.2016 | Komentarze 0

Wieczorem chciałem zrobić rundkę po wałach, ale tak pizdowato wiało, że skapitulowałem.
Kategoria Canyon, Wrocław


...

Czwartek, 5 maja 2016 · dodano: 05.05.2016 | Komentarze 0

Wieczorna rundka po wałach, po ciemku. W ramach (mocno nadużywając znaczenia tego słowa) "treningu" przed Tropicielem.
Właściwie dystans mi nie straszny (dojazd do Miękini w obie strony również planuję rowerem), obawiam się tylko chęci snu i... bólu dupy, bo odzwyczaiłem się od siodełka w Canyonie i pozycji na nim zajmowanym.
No nic, zostały jeszcze dwadzieścia dwa dni do startu ;)


  • DST 8.29km
  • Czas 00:34
  • VAVG 14.63km/h
  • Sprzęt [R.I.P.] BUBek
  • Aktywność Jazda na rowerze

Łożysko wahliwe w Canyonie.

Środa, 4 maja 2016 · dodano: 04.05.2016 | Komentarze 0

Podczas weekendowej jazdy po Singlach znów odezwało się zawieszenie w Canyonie... Podczas jazdy cały czas niemiłosiernie trzeszczało. Powód taki sam, jak ostatnim razem w tej sytuacji- łożysko wahliwe, które znajduje się w dolnej części wahacza przy korbie.
Wszystkie inne łożyska zawieszenia są zwykłe- toczne kulkowe maszynowe, natomiast te dwa wahliwe. Nie wiem dlaczego akurat taki typ łożyska został zastosowany, ale pewnie konstruktor wiedział, co robi. Może z uwagi na to, że w te okolice trafia najwięcej syfu spod tylnego koła? Nie wiem. Ciężko jest je w każdym razie nasmarować, żeby przedłużyć jego żywotność, dlatego pewnie co jakiś czas się odzywa.
Ewidentnie jest to jedna z ostatnich jego "regeneracji" i niebawem będzie trzeba je wymienić.
Po rozebraniu, w środku syf, kiła i mogiła. Wyczyściłem, napchałem tyle smaru ile się zmieściło, skręciłem i... cisza.

Przy okazji przyglądnąłem się napędowi, głównie korbie, która ewidentnie nadaje się do wymiany. Czas powrotu do napędu dziesiątkowego zbliża się nieubłaganie.






Kategoria Canyon, Praca, Serwis, Wrocław


  • DST 2.10km
  • Czas 00:09
  • VAVG 14.00km/h
  • Sprzęt [R.I.P.] BUBek
  • Aktywność Jazda na rowerze

Powrót z Singltreka.

Wtorek, 3 maja 2016 · dodano: 03.05.2016 | Komentarze 0

Czwarty dzień, dzień powrotu.
Wstaliśmy tak wcześnie, jak nigdy- o szóstej trzydzieści już w kawiarce gotowała się woda na kawę...
Pogoda cały czas w dechę; ostatnie śniadanie na trawce, mycie garów i o dziewiątej, już spakowani, byliśmy gotowi do powrotu.









W Novym Mescie pod Smrkem udaje się nam ustrzelić pierwszego tego dnia Nepomucena- pod starym ,zabytkowym kościołem. Bardzo ładny z resztą...





Na powrocie unikamy autostrad, więc jedziemy na spokojnie przez Szklarską Porębę. W wyższych partiach gór widać jeszcze śnieg...



W Kostomłotach nie zjeżdżamy na autostradę, tylko jedziemy przez wioskę tempem wypoczynkowym. Trafiamy tu na kolejnego Nepomuka i krzyż pokutny.







Jadąc dalej do Wrocławia bocznymi drogami dojechaliśmy do Sośnicy, gdzie kiedyś- na rowerach- trafiliśmy na zamknięty kościół. Tym razem okazał się otwarty, tyle, że z kratami. Udało się jednak uchwycić kolejnego Nepomucena- całkiem rzadkiego, bo z palcem na ustach...





Przed samym Wrocławiem pogoda nam się popsuła i zaczęło padać. Po dojechaniu do miasta rozpakowaliśmy się i pojechaliśmy do Romy na lody, potem do mamy na obiad.

Majkówka? Jedna z bardziej udanych- pogoda cały czas dopisywała, pieseł się wybiegał, my wyjeździliśmy. Po prostu odpoczęliśmy. od pracy, od miasta, od ludzi.

A już jutro powrót do rzeczywistości w oczekiwaniu na następne wolne, które tak prędko nie nadejdzie...



  • DST 35.96km
  • Teren 35.96km
  • Czas 03:01
  • VAVG 11.92km/h
  • Podjazdy 669m
  • Sprzęt [R.I.P] Canyon Nerve AL+
  • Aktywność Jazda na rowerze

Singltrek pod Smrkem; dzień drugi.

Poniedziałek, 2 maja 2016 · dodano: 03.05.2016 | Komentarze 0

Z kurami poszliśmy spać, to i z kurami wstaliśmy- o szóstej trzydzieści wstaliśmy oddać dług naturze, ale oboje stwierdziliśmy, że z czystej przyzwoitości położymy się jeszcze spać. No i tak, trochę na siłę, przespaliśmy do ósmej z kawałkiem.
Pogoda znów dopisuje- od rana świeci słońce, jest ciepło, choć trochę wietrznie. Śniadanie na trawie zdecydowanie lepiej smakuje, niż gdziekolwiek w mieście...







W okolicach dziesiątej jesteśmy umówieni z Justynki koleżanką- Martą, więc zbieramy siebie i rowery i ruszamy do Singltrek Centrum.



Z uwagi na kondychę i łapki Mango stawiamy na krótszą opcję, czyli moją wczorajszą jazdę, ale bez Hejnickego hrebena.
Czyli najpierw klasycznie- dojazd zielonym, potem w górę czerwonym, trochę czarnego i dojazd do Hubertki.













Mango radzi sobie zajebiście. Cały czas biegnie po szlaku,choć mógłby sobie skracać drogę przez las. Kondycja dużo lepsza, niż w zeszłym roku, cały czas trzyma przyzwoite tempo. Mimo, że do Hubertki dobiega już trochę zmęczony (pewnie kwestia różnicy wysokości...), to jest najlepszym szlakowym psem na świecie! :)
Tam w końcu odpoczywamy i się posilamy przed dalszą drogą.



Wszyscy odpoczywamy. Na powrót wybieramy czerwony szlak, bo Martę trochę ogranicza czas, a my nie chcemy zajechać psa.





Po czternastej pożegnaliśmy się z Martą i na spokojnie dojechaliśmy do auta.
Pies był totalnie zmęczony, my właściwie też. Pozostało więc odpalenie grilla i wybranie ochotnika do wycieczkę do sklepu.
Posileni poszliśmy do Singltrek Centrum poodpoczywać w w słońcu przy trunkach.
Pies nam odpadł na resztę wieczoru...





 






Tego dnia było już ani czytania, ani gry w karty, bo spać poszliśmy, gdy na dworze jeszcze zmierzchało...




  • DST 60.77km
  • Teren 60.77km
  • Czas 04:30
  • VAVG 13.50km/h
  • Podjazdy 1078m
  • Sprzęt [R.I.P] Canyon Nerve AL+
  • Aktywność Jazda na rowerze

Singltrek pod Smrkem; dzień pierwszy.

Niedziela, 1 maja 2016 · dodano: 03.05.2016 | Komentarze 0

Noc upłynęła spokojnie i ciepło, bo tym razem zabraliśmy ze sobą kołdry. :)
Wstaliśmy wyjątkowo wcześnie, jak na nas. Był więc czas na poranne lenistwo, spokojne śniadanie i kawę.





O dziesiątej ruszyliśmy na szlaki. Justynka od prawie roku nie jeździła na góralu, nie do końca było wiadomo, jak z formą Mango,więc na pierwszy strzał poszedł niebieski szlak (Hrebenac) plus czerwony po tej stronie (Obora).















Około dwunastej zameldowaliśmy się z powrotem przy aucie z niecałymi dwudziestoma kilometrami na licznikach. Justynka stwierdziła, że na dziś wystarczy; że chce się na spokojnie pouczyć na egzamin, a poza tym, niech pies się nie przemęcza.
Zjadłem więc drugie śniadanie i pojechałem sam na "drugą stronę" Singltreka. Najpierw południową stroną Rapickego okruha do pierwszej części Asfaltovego traverzu (Asfaltova Agonyia). 



Stamtąd czarnym szlakiem (Okolo Medence) do przełęczy, gdzie musiałem znów się wspiąć , żeby zacząć czerwony Libverdska strana. Pierwszy odcinek tego szlaku, to niespełna dwa kilometry zabawy w dół, która kończy się przy Hubertce, gdzie na spokojnie można przysiąść i uzupełnić mikroelementy utracone na podjazdach...



Kilka łyków złocistego płynu, kilka spojrzeń na zegarek i licznik i decyzja- zamiast wracać dalej czerwonym szlakiem wskoczę jeszcze na czarny Hejnicky hreben.
Mniej więcej połowa tego szlaku, to czyste flow w dół, gdzie naprawdę można się wyszaleć; pozostała część- choć w pięknych okolicznościach przyrody- podjazd.



Po ponad pięciu kilometrach znów wskakuję na Libverdską stranę- cztery kilometry zjazdu, odpoczynek przy piwku przy "beczce" i podjazd.
Czerwony szlak zamykam Ludvikovskym traverzem, Novomestką straną, na koniec północna strona Rapickego okruha. 
Na parking zajeżdżam przed siedemnastą; Justynka proponuje skoczyć na czilauta do Singltrek  Centrum; dwa razy prosić nie musi- przebieram się i za chwilę odpoczywamy... 


Wieczorem znów grill na kolację i malowniczy zachód słońca. W aucie trochę gramy w karty, a finalnie o dwudziestej drugiej jesteśmy już w pierwszej fazie snu...






  • DST 8.15km
  • Czas 00:31
  • VAVG 15.77km/h
  • Sprzęt [R.I.P.] BUBek
  • Aktywność Jazda na rowerze

Na Singltrek pod Smrkem.

Sobota, 30 kwietnia 2016 · dodano: 03.05.2016 | Komentarze 0

Sobota, właściwie już część długiego majówkowego weekendu, a ja w pracy... Punkt szesnasta- koniec, można zamykać sklep.



Do domu najszybszą drogą, bo trzeba jeszcze zapakować auto w ciuchy, prowiant, no i rowery. Z Wrocławia ruszamy w okolicach siedemnastej.



Do Novego Mesta pod Smrkem dojeżdżamy jeszcze przed zmierzchem. Nie wjeżdżamy na pole namiotowe, tylko stacjonujemy tam, gdzie zawsze od trzech lat- na parkingu. W tym roku powiększonego o kawałek polany; wiadomo, że na trawie lepiej niż na asfalcie, więc wybór jest prosty.


Wstępnie szykujemy siebie i auto do snu.



Pierwszy raz spróbowaliśmy konfiguracji do spania na dwóch kanapach- w drugim i trzecim rzędzie. Co prawda osobno, ale całkiem wygodnie. No i ciepło, przede wszystkim :)
Wieczór, to grill, kolacja i książka.






Flag Counter