Info

Więcej o mnie.















Moje rowery
Archiwum bloga
- 2025, Maj7 - 6
- 2025, Kwiecień10 - 8
- 2025, Marzec8 - 2
- 2025, Luty12 - 7
- 2025, Styczeń10 - 2
- 2024, Grudzień1 - 1
- 2024, Listopad8 - 5
- 2024, Październik15 - 11
- 2024, Wrzesień10 - 8
- 2024, Sierpień6 - 4
- 2024, Lipiec6 - 5
- 2024, Czerwiec3 - 3
- 2024, Maj9 - 7
- 2024, Kwiecień9 - 1
- 2024, Marzec10 - 5
- 2024, Luty2 - 2
- 2024, Styczeń3 - 1
- 2023, Grudzień3 - 1
- 2023, Listopad2 - 0
- 2023, Październik2 - 0
- 2023, Wrzesień5 - 4
- 2023, Sierpień4 - 0
- 2023, Lipiec5 - 0
- 2023, Czerwiec1 - 0
- 2023, Maj2 - 0
- 2023, Kwiecień3 - 0
- 2023, Marzec5 - 0
- 2023, Luty5 - 0
- 2023, Styczeń4 - 0
- 2022, Grudzień3 - 0
- 2022, Listopad2 - 0
- 2022, Październik4 - 0
- 2022, Wrzesień5 - 0
- 2022, Sierpień4 - 0
- 2022, Lipiec4 - 3
- 2022, Czerwiec13 - 8
- 2022, Maj10 - 8
- 2022, Kwiecień5 - 5
- 2022, Marzec6 - 2
- 2022, Luty2 - 2
- 2022, Styczeń2 - 1
- 2021, Grudzień5 - 1
- 2021, Listopad6 - 1
- 2021, Październik5 - 2
- 2021, Wrzesień7 - 0
- 2021, Sierpień5 - 2
- 2021, Lipiec2 - 0
- 2021, Czerwiec6 - 6
- 2021, Maj4 - 8
- 2021, Kwiecień6 - 11
- 2021, Luty1 - 1
- 2021, Styczeń2 - 3
- 2020, Grudzień4 - 7
- 2020, Listopad4 - 1
- 2020, Październik1 - 1
- 2020, Wrzesień2 - 0
- 2020, Sierpień9 - 8
- 2020, Lipiec5 - 0
- 2020, Czerwiec7 - 5
- 2020, Maj5 - 4
- 2020, Kwiecień4 - 0
- 2020, Marzec22 - 11
- 2020, Luty37 - 11
- 2020, Styczeń40 - 20
- 2019, Grudzień34 - 8
- 2019, Listopad41 - 0
- 2019, Październik40 - 2
- 2019, Wrzesień42 - 3
- 2019, Sierpień28 - 0
- 2019, Lipiec50 - 9
- 2019, Czerwiec35 - 0
- 2019, Maj36 - 3
- 2019, Kwiecień34 - 4
- 2018, Grudzień6 - 0
- 2018, Listopad12 - 2
- 2018, Październik16 - 0
- 2018, Wrzesień22 - 0
- 2018, Sierpień16 - 0
- 2018, Lipiec21 - 0
- 2018, Czerwiec23 - 0
- 2018, Maj17 - 11
- 2018, Kwiecień29 - 6
- 2018, Marzec25 - 0
- 2018, Luty30 - 6
- 2018, Styczeń29 - 6
- 2017, Grudzień27 - 0
- 2017, Listopad23 - 0
- 2017, Październik19 - 2
- 2017, Wrzesień25 - 0
- 2017, Sierpień20 - 0
- 2017, Lipiec26 - 3
- 2017, Czerwiec32 - 4
- 2017, Maj30 - 2
- 2017, Kwiecień36 - 0
- 2017, Marzec30 - 0
- 2017, Luty21 - 2
- 2017, Styczeń21 - 1
- 2016, Grudzień24 - 1
- 2016, Listopad25 - 4
- 2016, Październik29 - 0
- 2016, Wrzesień31 - 6
- 2016, Sierpień28 - 3
- 2016, Lipiec35 - 2
- 2016, Czerwiec32 - 2
- 2016, Maj45 - 2
- 2016, Kwiecień32 - 0
- 2016, Marzec31 - 1
- 2016, Luty26 - 0
- 2016, Styczeń29 - 1
- 2015, Grudzień27 - 0
- 2015, Listopad26 - 0
- 2015, Październik28 - 6
- 2015, Wrzesień27 - 2
- 2015, Sierpień32 - 0
- 2015, Lipiec29 - 4
- 2015, Czerwiec21 - 0
- 2015, Maj32 - 1
- 2015, Kwiecień25 - 0
- 2015, Marzec23 - 0
- 2015, Luty7 - 0
- 2015, Styczeń16 - 0
- 2014, Grudzień15 - 8
- 2014, Listopad20 - 0
- 2014, Październik26 - 10
- 2014, Wrzesień26 - 4
- 2014, Sierpień26 - 5
- 2014, Lipiec32 - 3
- 2014, Czerwiec28 - 1
- 2014, Maj29 - 13
- 2014, Kwiecień28 - 2
- 2014, Marzec27 - 5
- 2014, Luty26 - 8
- 2014, Styczeń29 - 11
- 2013, Grudzień31 - 16
- 2013, Listopad27 - 18
- 2013, Październik31 - 29
- 2013, Wrzesień27 - 10
- 2013, Sierpień26 - 0
- 2013, Lipiec25 - 2
- 2013, Czerwiec30 - 11
- 2013, Maj31 - 21
- 2013, Kwiecień29 - 42
- 2013, Marzec19 - 17
- 2013, Luty16 - 10
- 2013, Styczeń25 - 36
- 2012, Grudzień19 - 15
- 2012, Listopad24 - 7
- 2012, Październik24 - 0
- 2012, Wrzesień25 - 3
- 2012, Sierpień27 - 0
- 2012, Lipiec29 - 8
- 2012, Czerwiec13 - 14
- 2012, Maj4 - 0
- 2012, Marzec2 - 0
- 2011, Listopad1 - 0
- 2011, Październik2 - 0
- 2011, Wrzesień1 - 0
- 2011, Sierpień1 - 0
- 2011, Czerwiec3 - 0
- 2011, Maj1 - 0
- 2011, Kwiecień3 - 0
- 2011, Marzec3 - 0
- 2011, Luty1 - 0
- 2011, Styczeń1 - 0
Wpisy archiwalne w kategorii
Canyon
Dystans całkowity: | 5671.86 km (w terenie 1865.51 km; 32.89%) |
Czas w ruchu: | 346:28 |
Średnia prędkość: | 15.89 km/h |
Maksymalna prędkość: | 78.00 km/h |
Suma podjazdów: | 30580 m |
Suma kalorii: | 17388 kcal |
Liczba aktywności: | 237 |
Średnio na aktywność: | 23.93 km i 1h 30m |
Więcej statystyk |
- DST 90.00km
- Teren 70.00km
- Podjazdy 1930m
- Sprzęt [R.I.P] Canyon Nerve AL+
- Aktywność Jazda na rowerze
Izery.
Sobota, 6 lipca 2024 · dodano: 10.07.2024 | Komentarze 0
"Męski", prawie samotny, wypad w Izery.Pod kilkoma względami przygotwałem się do niego beznadziejnie - wymieniłem baterie w liczniku w Canyonie, ale nie wymieniłem tych w czujniku przy kole, więc nie zliczało mi kilometrów, stąd są one mocno szacunkowe, umówmy się, że + / - 10 kilometrów.
(Na Singltreku pod Smrkem zrobiłem jeszcze jedną pętlę, ale nie jestem pewien którą, więc nie uwzględniłem jej na mapie :-)).
W portfelu miałem w banknocie róno 10zł, bo bankomat zostawiłem na ostatnią chwilę, a w lesie nie dało się go znaleźć, więc Chatkę Górzystów z naleśnikami i Orle z piwem minąłem lekkim łukiem.
Na ostatnią chwilę zostawiłem też zakupy- pieczywo i kiełbaskę na wieczorne ognisko, w ostatnim sklepie w Szklarskiej nie było już ani jednego ani drugiego, więc musiałem obejść się smakiem i posiedzieć przy samym ogniu. Inny prowiant był, więc z głodu bym nie umarł ;-)
Zdjęć mało, bo na rowerze nie chciało mi się co rusz wyciągać telefonu z kieszeni, a nie pamiętam, kiedy z aparatem jeździłem (chyba trzeba by go odkurzyć...). Poza tym oszczędość baterii, GPS, te sprawy :-/
Dzień pierwszy.
Po pracy dopakowanie auta i wyjazd. Na krajowej ósemce powoli, bo sznur aut. Na miejsce, między Szklarską Porębą a Świeradowem, zajechałem przed 19. Przygotowałem auto do postoju na dwie noce, ogarnąłem drewno na ognisko.
Wieczór spędziłem przy ogniu i ostrzeniu siekiery, którą ostatnio na wyjeździe w Góry Sowie Koza rąbał na ziemi drewno i cała była poszczerbiona i stępiona... Uduszę...!
Gdy ognisko przygasało, to chwila patrzenia w gwiazdy i leżenia na ławeczce, a gdy zrobiło się chłodniej (na noc zapowiadali poniżej 10 stopni Celsjusza), to schowałem się do auta pod kołdrę. Próbowałem chwilę poczytać, ale sen wygrał.
W nocy faktycznie zrobiło się chłodno, bo mimo, że pod kołdrą, w gaciach i koszulce termoaktywnej z długim rękawem, to pokusiłem się o założenie skarpetek, dresu i bluzy z długim rękawem. I zamknałem okno dachowe i boczne z przodu :-)
Znalezione miejsce okazało się być strzałem w dziesiątkę - polanka lub wiata do wyboru, miejsce na ognisko, praktycznie tuż przy rzeczce, niedaleko wodospad. Cisza i spokój. Czasem tylko jakiej auto przejechało drogą, która była niedaleko. Na parking pod wieczór zajechały dwa kampery, ale mimo to było spokojnie i w miarę kameralnie, nikt nikomu nie wchodził w drogę.
Dzień drugi.
Rano kawa, banany na śniadanie (te akurat były jeszcze wczoraj w sklepie) i w drogę.
Najpierw przejazd przez Świeradów - Zdrój do Novego Mesta pod Smrkem, gdzie wskoczyłem na szlak i zaliczyłem dwa single. Pogoda w miarę dopisywała, w senisie nie było jeszcze za gorąco. Niedługo potem zaczęło naprawdę grzać.
Po Singltreku pod Smrkem uderzyłem na sam Smrk. Z pominięciem wieży widokowej. Bo weekend i tłumy. Zapomniałem :-) Stamtąd w dół do Chatki Górzystów, gdzie kolejka też nie zachęcała, z resztą nie miałem przecież gotówki, więc szybko tylko minąłem i dalej w kierunku Orle. Tam wcale nie było lepiej, ani pod kątem tłumów, ani gotówki mi w kieszeni nie przybyło.
Wstępnie chciałem zjechać przez Jakuszyce i single do Szklarskiej, tam wstąpić na pizzę i wrócić do auta, ale w telefonie wyszukałem wędzoną rybę w Świeradowie.
Tak więc przy Orle w kierunku Kopalni Stanisław, Zwaliska i w dół do szosy i na Świeradów. W Świradowie wędzona rybka i powolny powrót do auta...
I tu pojowaia się zwrot akcji, bonieważ zupełnie przypadkiem okazało się, że kumple z pracy z magazynu w Nowej Soli wybrali się na rowery w... Izery. Wypożyczyli w Szklrskiej elektryki i od rana jeździli. Spotkać nam się nie udało, mimo, że część trasy nam się pokryło.
Widzimy się dosłowinie ze dwa razy w roku przy okazji imprez firmowych, więc naprawdę szok.
W trakcie rozmowy wyszło, że przyjechali pod namiot i są na kempingu w Szklarskiej, ale skorzystai z zaproszenia na "moją" polankę :-) Podjechali popołudniu, na szybko rozłożyli namiot, ogarnęliśmy kiełbaski i ogniosko. Dosłownie rzutem na taśmę, bo za chwilę zaczęła się ulewa.
Chwilę jeszcze posiedzieliśmy w busie (w pięciu chłopa...) i do spania, bo każdy miał w nogach trochę kilmometrów i bolącą dupę... ;-)
Całą noc padało. I to tak dość intensywanie...
Dzień trzeci.
Nad ranem przestało padać.
Po obudzeniu przyszedł czas na śniadanie, spokojną kawę, spacer nad pobliski wodospad i rozjechaliśmy się w swoich kierunkach.
Wyjazd fajny, trochę mi takiego brakowało. Nie licząc "wtopy" z licznikiem, to całkiem fajnie się jeździło. Nie mniej podjazdy na "klasycznym" rowerze, to pomału jednak nie moja bajka i wychodzi przyzwyczajenie do elektryka... Kupić? Wydatek spory, nie na teraz. Bardziej wyjeżdżać i wynajmować gdzieś na miejscu. Koszt w okolicach 200zł za dobę jest do przełknięcia, zwłaszcza biorąc pod uwagę ilość wyjazdów na MTB w góry. No chyba, że jakby był "swój", to wyjazdów byłoby więcej... Chociaż tu pojawia się jeszcze opcja czasu, którego notorycznie brakuje, a właściwie większośc weekendów, to "coś".
Zdjęcia bez ładu i składu, jak zawsze.














Kategoria Canyon, Czechy, Góry, Nepomuki, Pieszo, spacer, Singltrek, Solowe stany, VW T4
- DST 2.00km
- Sprzęt [R.I.P] Quip
- Aktywność Jazda na rowerze
...
Czwartek, 4 lipca 2024 · dodano: 04.07.2024 | Komentarze 2
Dawno mnie tu nie było, bo jakoś nie było czasu na rower...Odkurzyłem (dosłownie) Canyona i jest plan, żeby w piątek pojechać w okolice Szklarskiej i coś pokręcić po Izerach... Co wyjdzie, zobaczymy, zawsze w zapasie pozostaje spacer czy tam inny buszkraft ;-)
Wszystko zweryfikuje pogoda.
Start w piątek, powrót w niedzielę. Ponoć pogoda ma być tylko w sobotę. Zobaczymy.

Uwielbiam ten film, ciągle gdzieś się pojawia, potem znika, potem znów pojawia.
Mimo tylu lat od premiery ciągle aktualny, ujęcia może trochę bardziej tandetne z uwagi na postępującą technikę, ale muzyka i narracja niszczy od samego początku, do samego końca.
Amen.
(No i ten pickup... Marzenie (cel?) do spełnienia, gdy już cztery krzyżyki zawitają na karku ;-))
"Life is a river..."
- DST 7.00km
- Sprzęt [R.I.P] Quip
- Aktywność Jazda na rowerze
...
Sobota, 9 lipca 2022 · dodano: 17.07.2022 | Komentarze 1
Sobota pracująca, więc z rana autem do Wrocławia.Na powrocie z niespodziewaną pasażerką - klientka, która kupiła u nas rower bała się nim wracać do domu, więc zaproponowałem podwózkę, z której chętnie skorzystała.
Po powrocie zabrałem się hurtowo za serwis naszych rowerów, bo w prawie każdym było coś do zrobienia.
Mój Canyon - wymiana tulei wahiliwych, złożenie wahacza, wymiana obu opon.
W obu Caanyonach wymieniłem też śruby HT II
Zostanie jeszcze wymiana nakrętki do HollowTech II u siebie i Justynki, ale to jak dojedzie w przyszłym tygodniu.
Mój Diamant - wymiana wkładu suportu, bo stary się posypał (oj, pojeździłbym jeszcze z sakwami...).
W rowerze mojej Mamy, który ma u nas na wiosce montaż koszyka.
Montaż SpeedBoxa w Justynki elektryku...
Hurtowo, ale w końcu szewc bez butów nie będzie chodził ;-)
A jakby komuś kiedyś zabrakło pomysłu na zdjęcie korby Octalink bez odpowiedniego ściągacza, to podsuwam pomysł na dwóch ostatnich zdjęciach ;-)









- DST 6.00km
- Sprzęt [R.I.P] Quip
- Aktywność Jazda na rowerze
...
Piątek, 8 lipca 2022 · dodano: 09.07.2022 | Komentarze 1
W trakcie wioskowych zawirowań związanych z koszeniem pola i szykowaniem miejsca na konia (!), budowaniem wiaty i temu podobnych dziwnych historiach, udało się w końcu znaleźć chwilę na ogarnięcie Justyny roweru po urlopie.Na nakrętkę mocującą ramię korby jeszcze czekam, bo zamówiłem wersję aluminiową, zamiast fabrycznej z plastiku (od razu wymienię w swoim rowerze), ale udało się ogarnąć tylny hamulec.
Okazało się, że skończyły się klocki hamulcowe i z tego powodu sprężyna je mocująca wygięła się przy kręceniu kołem do tyłu. Wygięty element zahaczył o otwór wentylujący w tarczy i stąd dźwięk i opór.
Wymieniłem klocki hamulcowe, przy okazji przeczyściłem tłoczki oraz wymieniłem śruby mocujące zacisk do ramy. Przy okazji skorygowałem też ilość podkładek między zaciskiem, adapterem i ramą, żeby klocek "brał" więcej tarczy.
Ponieważ i mój Canyon od dłuższego czasu, chociaż jeżdżę na nim sporadycznie, wydawał dziwne dźwięki, to zainteresowałem się zawieszeniem z tyłu. Na samym wstępie, poza dźwiękiem (pod obciążeniem) odkryłem luz na tylnym wahaczu. Okazało się, że już całkowicie posypały się tuleje (łożyska) wahliwe na wahaczu, o których już kiedyś wspominałem w jakimś wpisie. Wówczas dowaliłem smaru, ale wszystko ma swój kres :-)
Rozebrałem, wybiłem i... tu zaczął się problem. Dotarłem do początku Internetu i nie znalazłem takiej tulei w potrzebnym rozmiarze, ogólnie wszystko milczało.
Wszedłem na stronę producenta i próbowałem się zarejestrować w sekcji wyszukiwania części do rowerów po jego numerze seryjnym - do tej pory nie dostałem wiadomości do potwierdzenia rejestracji.
Wysłałem maila na adres z zakładki "kontakt" z informacją czego szukam, numerem seryjnym, zdjęciami części - do dziś cisza.
U mnie w sklepie jakby lepiej to działa...
Finalnie poprosiłem Kozę, bo akurat był we Wrocławiu, żeby podskoczył do Rolimex-u, bo może tam będą.
Były.
Od ręki.
Bardziej niż niemożliwe.
Pięć sztuk, wziąłem wszystkie, żeby były na zapas. Razem z pierścieniami Segera.
:-D
To nie pierwszy raz, kiedy ten sklep ratuje dupę w sprawie łożysk, więc mogę najszczerzej polecić - od kombajnów i ciągników, przez auta, po rowery - mają wszystko. Naprawdę. A chłopaki tam pracujące bardziej, niż pomocni i łeb na karku mają.
Przy najbliższej możliwej okazji odbieram tuleje i montuję w rowerze.
Jeszcze pojeździ.








- DST 29.25km
- Teren 6.00km
- Czas 00:54
- VAVG 32.50km/h
- VMAX 32.60km/h
- Podjazdy 129m
- Sprzęt [R.I.P] Canyon Nerve AL+
- Aktywność Jazda na rowerze
Mazury; dzień szósty.
Sobota, 25 czerwca 2022 · dodano: 30.06.2022 | Komentarze 2
Zamiast się wyspać na spokojnie, to kolejny dzień z pobudką przed szóstą... Wakacje ;-)Poranek, jak zawsze - kawa i śniadanie z telewizorem w postaci ptactwa na jeziorze i lądzie :-)
Po leniwym poranku zebraliśmy się na rowery i pojechaliśmy do Nowych Gut (Gutów? ;-)) na obiad i rower wodny. Przed wyjazdem "ożeniliśmy" psa Białorusinów sąsiadom z kampera, bo oni pojechali na rowery i... zostawili psa przywiązanego do palety. Co prawda z miską jedzenia i wody, ale idioci chyba nie wzięli pod uwagę, że słońce się przemieszcza i po niecałej godzinie od ich wyjazdu Baron był w pełnym, palącym słońcu, a woda w misce prawie się gotowała. Na szczęście ekipa z kampera nie miała problemu, żeby go wziąć pod swoją markizę i przetrzymać, a Jola chodziła z nim co jakiś czas do jeziora, żeby się schłodził.
W Nowych Gutach najpierw godzinka na rowerze wodnym; wiał mocny wiatr i z plaży dziecku zwiało dmuchaną piłkę, którą dogoniliśmy na wodzie i popłynęliśmy na plażę oddać :-) Po rowerku na obiad na rybkę i powrót do Zdorów, gdzie podjechaliśmy do Remizy na super zimne piwo i zakupy dla nas i sąsiadów z kampera.
Na samym powrocie, jakieś dwa kilometry przed autem Justynie odpadła korba... Zerwał się gwint w śrubie mocującej lewe ramię Hollowtech II i niestety niewiele dało się z tym zrobić. Na miejscu próbowałem coś doraźnie zaradzić, ale nie bardzo był sens, a dodatkowo zapowietrzył się hamulec po obróceniu roweru do góry kołami. Tak więc rower mamy z głowy już na tym wyjeździe; po powrocie trzeba będzie go wziąć na warsztat i doprowadzić do stanu używalności.
Po powrocie odpoczynek, kąpiele w jeziorze, wieczorem kolejne ognisko i wyrównywanie rachunków w makao :-)
Późnym wieczorem niedaleko nas zaparkowała kolejna młoda ekipa, którą ratowałem prądem do pompki, żeby mogli sobie nadmuchać materac do namiotu :-)








Kategoria Wakacje 2022, VW T4, Serwis, Canyon
- DST 37.92km
- Teren 10.00km
- Czas 02:28
- VAVG 15.37km/h
- VMAX 27.40km/h
- Podjazdy 91m
- Sprzęt [R.I.P] Canyon Nerve AL+
- Aktywność Jazda na rowerze
Mazury; dzień piąty.
Piątek, 24 czerwca 2022 · dodano: 30.06.2022 | Komentarze 1
Poranek z pięknym widokiem na Śniardwy; kawa z takim widokiem, to czysta poezja - przejrzysta woda, słońce i to, co najcenniejsze - spokój.Do tego ptasi festiwal: łyski, perkozy, rodzina kaczek, łabędzi, a nawet odwiedził nas bocian (jak się potem okazało - stały bywalec :-)).
Wstaliśmy wcześnie, więc z rana na spokojnie był czas na śniadanie, kawę, "gospodarcze" ogarnięcie busa - wylanie szarek wody z toalety, uzupełnienie nowej w spłuczce, uzupełnienie wody spożywczej w podręcznych baniakach, poprzepinanie akumulatorów postojowych do ładowania z solara.
Na "naszym" kempingu nie ma za wiele, ale sobie radzimy z wyposażeniem z auta. Nie ma prądu, ale jedziemy na solarze; nie ma wody do picia (jest tylko pompa zaciągająca wodę z jeziora, więc co najwyżej do mycia siebie / naczyń), ale mamy jakieś osiemdziesiąt litrów swojej; nie ma jako takich sanitariatów, stoi tylko toi toi, ale wolimy korzystać z naszego kibla, bo tam strach chodzić ;-) Z toia korzystamy tylko do opróżnienia naszej toalety. Mimo to jest całkiem fajnie, oczywiście wszystko zależy od tego, co kto lubi i jak jest przygotowany ;-)
Jedyny "problem", to lodówka - nasza w aucie ma większe zużycie prądu, niż jest w stanie wygenerować solar 100W ładując akumulatory 54 i 76Ah, do tego długo się rozkręca i chłodzi słabo, więc trzeba było zorganizować lodówkę polową, a właściwie to wodną :-) Niestety, piwo w temperaturze jeziora, ale to i tak lepiej niż w temperaturze powietrza :-)
Na przyszłość wywalę tą lodówkę i wstawię kompresorową, bo ma mniejsze zużycie prądu i lepiej chłodzi; nie byłoby też głupie zmienienie panela na 300W, bo teraz już można już taki kupić prawie w takiej cenie, jak kupowałem ten obecny 100W...
W okolicach dziesiątej wsiedliśmy na rowery i ruszyliśmy w stronę Piszu. Początkowo trasa zwykłą drogą asfaltową, a Szczechach Wielkich znów wskoczyliśmy na MPR, która doprowadziła nas prosto do miasta.
Trasa podobna do wczorajszej - trochę asfaltu, trochę szutrów, trochę lasów. Sam Pisz średnio ciekawy, jak to miasto; no, ale my nie lubimy zwiedzać ;-)
W Piszu zajechaliśmy na miejską plażę, która dupy nie urywała, ale można było wypożyczyć kajak, więc wzięliśmy dwójkę na godzinę, żeby popływać po Jeziorze Roś.
Po kajaku powrót tą samą drogą, przy okazji odkryliśmy w Zdorach sto razy lepszy sklep, niż ten bliżej nas - Remiza, w której oprócz sklepu mieści się też całkiem przyjemna restauracja.
Po powrocie do auta totalny chill w wodzie.
Późnym wieczorem na "naszym" samotnym polu pojawiła się starsza para kamperem, na szczęście zatrzymali się na uboczu z dala od nas. Nie mniej udało nam się na spokojnie porozmawiać, wypić co nieco i okazali się bardzo w porządku. Mimo wieku wyszło, że są pierwszy raz w takiej podróży, więc podpowiedzieliśmy kilka miejsc, parę lajfhaków, bardzo miło.
Jeszcze później dojechała również kolejna para, tym razem młodsi, jak się potem okazało Białorusini mieszkający od miesiąca w Polsce. O ile z dziewczyną nie było problemu, żeby się dogadać, to z chłopak chyba się nie odnalazł w towarzystwie z uwagi na barierę językową.
Nie mniej wieczór spędzony przyjemnie, ale potem już tylko we własnym towarzystwie przy zachodzie słońca.

























Kategoria Wakacje 2022, VW T4, Canyon
- DST 28.38km
- Teren 15.00km
- Czas 01:50
- VAVG 15.48km/h
- VMAX 32.80km/h
- Podjazdy 135m
- Sprzęt [R.I.P] Canyon Nerve AL+
- Aktywność Jazda na rowerze
Mazury; dzień czwary.
Czwartek, 23 czerwca 2022 · dodano: 30.06.2022 | Komentarze 1
Pobudka o szóstej, szybkie zebranie się i zmiana krajobrazu na śniadanie :-)Busem udało się wyjechać bez problemu, mimo, że trawa z rana mokra i śliska i jednak było sporo pod górkę. Jednak opony all terrain robią robotę, a i podniesienie zawieszenia z tyłu też nie było złym pomysłem ;-)
Śniadanie na pomoście nad Jeziorem Kalwa przy akompaniamencie żabiego rechotu; do tego biegające zające (!), kilka kormoranów, które po nurkowaniu suszyły sobie skrzydła na przybrzeżnych gałęziach i perkozów, które wyglądają jak peryskopy wystające z wody :-)
Po śniadaniu i kawce zapakowaliśmy auto i ruszyliśmy w dalszą drogę w nieznane.
Asfalt się skończył i dalej prowadziła tylko droga szutrowa.
Mocno szutrowa :-)
Wylądowaliśmy na "kempingu" za Zdorami, nad samym Jeziorem Śniardwy. Początkowo mieliśmy być w innym miejscu, ale właściciel zrozumiał, że szukamy spokoju i wskazał nam inne miejsce. Musieliśmy tylko chwilę odczekać, bo chłopaki akurat kosili trawę, ale warto było, bo miejsce przecudne.
Od auta do jeziora nie więcej niż trzy metry, cisza spokój i piękny widok; a najważniejsze, że na tą chwilę jesteśmy tu dosłownie sami.
Pięknie!
Przed nami ciepły weekend, więc pewnie nie potrwa to długo, ale póki co- chwilo trwaj :-)
Po zaparkowaniu auta i rozłożeniu się ruszyliśmy na rowery w kierunku Nowych Gut (Gutów?). Tam już bardziej turystycznie, ale i tak na szczęście jeszcze przed sezonem, więc ludzi całkiem niewiele.
W Marinie Śniardwy zjedliśmy obiad i zaczęliśmy wracać, lekko modyfikując trasę, co nie do końca nam wyszło, bo na chwilę wylądowaliśmy w lesie, w którym nie było przejazdu, z uwagi na poligon, więc kawałek musieliśmy pocisnąć drogą krajową.
Ogólnie większość drogi, to była Mazurska Pętla Rowerowa połączona z Mazurską Obwodnicą Rowerową - piękna, asfaltowa i gładka ścieżka rowerowa, czasem przerwana na niedługi odcinek szutrem. Jechało się całkiem przyjemnie, choć nie spodziewałem, że ta Mazury są aż tak bardzo pofalowane i wzgórzyste :-) Żyłem w przekonaniu, że jest tu bardziej płasko.
Wieczór przy ognisku, z zachodem słońca i grą w makao :-)























Kategoria Wakacje 2022, VW T4, Canyon
- DST 5.86km
- Czas 00:24
- VAVG 14.65km/h
- VMAX 22.30km/h
- Sprzęt [R.I.P] Canyon Nerve AL+
- Aktywność Jazda na rowerze
Mazury; dzień trzeci.
Środa, 22 czerwca 2022 · dodano: 30.06.2022 | Komentarze 1
Poranek w Matytach słoneczny, ale bardzo wilgotny - nad Jeziorakiem unosił się piękny opar, który czuć było w powietrzu, na trawie i... w busiku.Po porannej kawie i spakowaniu auta posiedzieliśmy jeszcze trochę na pomoście, żeby poczekać aż odparują szyby w busie i ruszyliśmy dalej.
Tym razem już na zachód w stronę Wielkich Jezior.
Po drodze zahaczyliśmy jeszcze o Małdyty i obowiązkowy punkt na mapie w tym miejscu - Zajazd pod Kłobukiem. Mimo wczesnej, przedpołudniowej pory trzeba było zliczyć zupę cebulową, farszynki i dzyndzałki :-) Trochę sporo, jak na śniadanie, ale żal byłoby nie zjeść...
Następnie błądzenie po warmińsko- mazurskich bocznych drogach (achhh, to unikanie autostrad i obwodnic... ;-)), bo wszędzie remonty, objazdy, zamknięte drogi, albo nakazy skrętu nie tam, gdzie akurat chcieliśmy jechać... ;-) Apogeum było wmontowanie się w samo centrum mocno rozkopanego Olsztyna - tam moja cierpliwość się skończyła ;-)
W końcu dotarliśmy do Pasymia, gdzie zaczęliśmy szukać noclegu na dziko nad Jeziorem Kalwa. Po dwóch nieudanych próbach w końcu udało się znaleźć odpowiednie miejsce nad samym jeziorem. Cisza i spokój nie trwały jednak długo, bo po pewnym czasie przyjechali wędkarze i chcieli zjechać na nasze miejsce, żeby zapakować łódkę na połów. Szybka roszada i wszyscy się zmieściliśmy, a panowie okazali się bardzo sympatyczni i rozmowni :-)
Rozpaliliśmy grilla i przy kolacji podziwialiśmy zachód słońca.
Miejsce trochę z górki, do tego teren podmokły, fajnie gdyby rano udało się bez problemu wyjechać... :-)







Kategoria Wakacje 2022, VW T4, Canyon
- DST 8.34km
- Teren 7.00km
- Czas 00:43
- VAVG 11.64km/h
- VMAX 23.50km/h
- Podjazdy 25m
- Sprzęt [R.I.P] Canyon Nerve AL+
- Aktywność Jazda na rowerze
Mazury; dzień drugi.
Wtorek, 21 czerwca 2022 · dodano: 30.06.2022 | Komentarze 0
Padało nie tylko całą noc, ale i poranek.Tomek pojechał do pracy, więc na Przystani zostaliśmy my i cumujący wodniacy.
Po szybkiej kawie ogarnęliśmy auto i w deszczu ruszyliśmy dalej. Kolejny przystanek w miejscu, które znałem z zeszłorocznego rajdu Rowersów - Przystań! w Matytach nad Jeziorakiem.
Świetne miejsce, do którego chciałem zabrać Justynę; genialni gospodarze, genialne jedzenie serwowane przez Dorotę, empatyczny Jacek... Oprócz tego mają konie, a okoliczne lasy zachęcają do spacerów i roweru.
Padać przestało dopiero po południu, reszta dnia już pogodna, więc najpierw spacer do stadniny zobaczyć konie, a potem krótka przejażdżka do lasu.
Oczywiście nie obyło się bez przygód... Rowery na bagażniku miałem przypięte u-lockiem Abusa. W niedzielę przed wyjazdem jechałem jeszcze do sklepu na wiosce, a kluczyk do niego mam przypięty do klucza od podkowy i tak jeżdżę. Oczywiście zapomniałem zabrać klucz ze sobą :-) Na szczęście z pomocą przyszedł Jacek i gumówka akumulatorowa :-) Półtorej minuty i rowery uwolnione. Zapięcia trochę szkoda, ale jak wrócimy, to sobie pospawam, to zawsze jeszcze podziała.
Tym razem wpadliśmy tu tylko na jedną noc, ale z pewnością wrócimy kiedyś na dłużej. Będzie tylko dylemat czy jadąc na Mazury Zachodnie zacumować u Tomka czy u Dorotki i Jacka :-)












Mazury; dzień pierwszy.
Poniedziałek, 20 czerwca 2022 · dodano: 30.06.2022 | Komentarze 1
W końcu długo wyczekiwane wakacje :-)Dziś wyłącznie auto i dojazd z wioski do Miłomłyna, oczywiście wioskami, unikając autostrad. Od chwili wyjazdu cały czas w chmurach, a od połowy drogi w deszczu / ulewie.
Wieczorem dotarliśmy na Przystań na Wyspie do Tomka.
Wpadliśmy tu dość spontanicznie, bo jak powiedziałem Tomkowi, że wybieramy się na Mazury Środkowe, to powiedział, że się obrazi, jak go nie odwiedzimy ;-)
Trochę posiedzieliśmy, pogadaliśmy, ale nie udało się długo wysiedzieć, bo padnięci po podróży szybko poszliśmy spać...
Całą noc również padało, a w busiku efekt był spotęgowany waleniem kropli o blachę i o szyby... ot, taki początek urlopu ;-)








