Info

Więcej o mnie.















Moje rowery
Archiwum bloga
- 2025, Lipiec10 - 5
- 2025, Czerwiec14 - 11
- 2025, Maj10 - 9
- 2025, Kwiecień10 - 8
- 2025, Marzec8 - 2
- 2025, Luty12 - 7
- 2025, Styczeń10 - 2
- 2024, Grudzień1 - 1
- 2024, Listopad8 - 5
- 2024, Październik15 - 11
- 2024, Wrzesień10 - 8
- 2024, Sierpień6 - 4
- 2024, Lipiec6 - 5
- 2024, Czerwiec3 - 3
- 2024, Maj9 - 7
- 2024, Kwiecień9 - 1
- 2024, Marzec10 - 5
- 2024, Luty2 - 2
- 2024, Styczeń3 - 1
- 2023, Grudzień3 - 1
- 2023, Listopad2 - 0
- 2023, Październik2 - 0
- 2023, Wrzesień5 - 4
- 2023, Sierpień4 - 0
- 2023, Lipiec5 - 0
- 2023, Czerwiec1 - 0
- 2023, Maj2 - 0
- 2023, Kwiecień3 - 0
- 2023, Marzec5 - 0
- 2023, Luty5 - 0
- 2023, Styczeń4 - 0
- 2022, Grudzień3 - 0
- 2022, Listopad2 - 0
- 2022, Październik4 - 0
- 2022, Wrzesień5 - 0
- 2022, Sierpień4 - 0
- 2022, Lipiec4 - 3
- 2022, Czerwiec13 - 8
- 2022, Maj10 - 8
- 2022, Kwiecień5 - 5
- 2022, Marzec6 - 2
- 2022, Luty2 - 2
- 2022, Styczeń2 - 1
- 2021, Grudzień5 - 1
- 2021, Listopad6 - 1
- 2021, Październik5 - 2
- 2021, Wrzesień7 - 0
- 2021, Sierpień5 - 2
- 2021, Lipiec2 - 0
- 2021, Czerwiec6 - 6
- 2021, Maj4 - 8
- 2021, Kwiecień6 - 11
- 2021, Luty1 - 1
- 2021, Styczeń2 - 3
- 2020, Grudzień4 - 7
- 2020, Listopad4 - 1
- 2020, Październik1 - 1
- 2020, Wrzesień2 - 0
- 2020, Sierpień9 - 8
- 2020, Lipiec5 - 0
- 2020, Czerwiec7 - 5
- 2020, Maj5 - 4
- 2020, Kwiecień4 - 0
- 2020, Marzec22 - 11
- 2020, Luty37 - 11
- 2020, Styczeń40 - 20
- 2019, Grudzień34 - 8
- 2019, Listopad41 - 0
- 2019, Październik40 - 2
- 2019, Wrzesień42 - 3
- 2019, Sierpień28 - 0
- 2019, Lipiec50 - 9
- 2019, Czerwiec35 - 0
- 2019, Maj36 - 3
- 2019, Kwiecień34 - 4
- 2018, Grudzień6 - 0
- 2018, Listopad12 - 2
- 2018, Październik16 - 0
- 2018, Wrzesień22 - 0
- 2018, Sierpień16 - 0
- 2018, Lipiec21 - 0
- 2018, Czerwiec23 - 0
- 2018, Maj17 - 11
- 2018, Kwiecień29 - 6
- 2018, Marzec25 - 0
- 2018, Luty30 - 6
- 2018, Styczeń29 - 6
- 2017, Grudzień27 - 0
- 2017, Listopad23 - 0
- 2017, Październik19 - 2
- 2017, Wrzesień25 - 0
- 2017, Sierpień20 - 0
- 2017, Lipiec26 - 3
- 2017, Czerwiec32 - 4
- 2017, Maj30 - 2
- 2017, Kwiecień36 - 0
- 2017, Marzec30 - 0
- 2017, Luty21 - 2
- 2017, Styczeń21 - 1
- 2016, Grudzień24 - 1
- 2016, Listopad25 - 4
- 2016, Październik29 - 0
- 2016, Wrzesień31 - 6
- 2016, Sierpień28 - 3
- 2016, Lipiec35 - 2
- 2016, Czerwiec32 - 2
- 2016, Maj45 - 2
- 2016, Kwiecień32 - 0
- 2016, Marzec31 - 1
- 2016, Luty26 - 0
- 2016, Styczeń29 - 1
- 2015, Grudzień27 - 0
- 2015, Listopad26 - 0
- 2015, Październik28 - 6
- 2015, Wrzesień27 - 2
- 2015, Sierpień32 - 0
- 2015, Lipiec29 - 4
- 2015, Czerwiec21 - 0
- 2015, Maj32 - 1
- 2015, Kwiecień25 - 0
- 2015, Marzec23 - 0
- 2015, Luty7 - 0
- 2015, Styczeń16 - 0
- 2014, Grudzień15 - 8
- 2014, Listopad20 - 0
- 2014, Październik26 - 10
- 2014, Wrzesień26 - 4
- 2014, Sierpień26 - 5
- 2014, Lipiec32 - 3
- 2014, Czerwiec28 - 1
- 2014, Maj29 - 13
- 2014, Kwiecień28 - 2
- 2014, Marzec27 - 5
- 2014, Luty26 - 8
- 2014, Styczeń29 - 11
- 2013, Grudzień31 - 16
- 2013, Listopad27 - 18
- 2013, Październik31 - 29
- 2013, Wrzesień27 - 10
- 2013, Sierpień26 - 0
- 2013, Lipiec25 - 2
- 2013, Czerwiec30 - 11
- 2013, Maj31 - 21
- 2013, Kwiecień29 - 42
- 2013, Marzec19 - 17
- 2013, Luty16 - 10
- 2013, Styczeń25 - 36
- 2012, Grudzień19 - 15
- 2012, Listopad24 - 7
- 2012, Październik24 - 0
- 2012, Wrzesień25 - 3
- 2012, Sierpień27 - 0
- 2012, Lipiec29 - 8
- 2012, Czerwiec13 - 14
- 2012, Maj4 - 0
- 2012, Marzec2 - 0
- 2011, Listopad1 - 0
- 2011, Październik2 - 0
- 2011, Wrzesień1 - 0
- 2011, Sierpień1 - 0
- 2011, Czerwiec3 - 0
- 2011, Maj1 - 0
- 2011, Kwiecień3 - 0
- 2011, Marzec3 - 0
- 2011, Luty1 - 0
- 2011, Styczeń1 - 0
Wpisy archiwalne w kategorii
VW T4
Dystans całkowity: | 1774.97 km (w terenie 435.82 km; 24.55%) |
Czas w ruchu: | 61:49 |
Średnia prędkość: | 14.36 km/h |
Maksymalna prędkość: | 58.70 km/h |
Suma podjazdów: | 5495 m |
Suma kalorii: | 4410 kcal |
Liczba aktywności: | 65 |
Średnio na aktywność: | 27.31 km i 1h 59m |
Więcej statystyk |
- DST 37.92km
- Teren 10.00km
- Czas 02:28
- VAVG 15.37km/h
- VMAX 27.40km/h
- Podjazdy 91m
- Sprzęt [R.I.P] Canyon Nerve AL+
- Aktywność Jazda na rowerze
Mazury; dzień piąty.
Piątek, 24 czerwca 2022 · dodano: 30.06.2022 | Komentarze 1
Poranek z pięknym widokiem na Śniardwy; kawa z takim widokiem, to czysta poezja - przejrzysta woda, słońce i to, co najcenniejsze - spokój.Do tego ptasi festiwal: łyski, perkozy, rodzina kaczek, łabędzi, a nawet odwiedził nas bocian (jak się potem okazało - stały bywalec :-)).
Wstaliśmy wcześnie, więc z rana na spokojnie był czas na śniadanie, kawę, "gospodarcze" ogarnięcie busa - wylanie szarek wody z toalety, uzupełnienie nowej w spłuczce, uzupełnienie wody spożywczej w podręcznych baniakach, poprzepinanie akumulatorów postojowych do ładowania z solara.
Na "naszym" kempingu nie ma za wiele, ale sobie radzimy z wyposażeniem z auta. Nie ma prądu, ale jedziemy na solarze; nie ma wody do picia (jest tylko pompa zaciągająca wodę z jeziora, więc co najwyżej do mycia siebie / naczyń), ale mamy jakieś osiemdziesiąt litrów swojej; nie ma jako takich sanitariatów, stoi tylko toi toi, ale wolimy korzystać z naszego kibla, bo tam strach chodzić ;-) Z toia korzystamy tylko do opróżnienia naszej toalety. Mimo to jest całkiem fajnie, oczywiście wszystko zależy od tego, co kto lubi i jak jest przygotowany ;-)
Jedyny "problem", to lodówka - nasza w aucie ma większe zużycie prądu, niż jest w stanie wygenerować solar 100W ładując akumulatory 54 i 76Ah, do tego długo się rozkręca i chłodzi słabo, więc trzeba było zorganizować lodówkę polową, a właściwie to wodną :-) Niestety, piwo w temperaturze jeziora, ale to i tak lepiej niż w temperaturze powietrza :-)
Na przyszłość wywalę tą lodówkę i wstawię kompresorową, bo ma mniejsze zużycie prądu i lepiej chłodzi; nie byłoby też głupie zmienienie panela na 300W, bo teraz już można już taki kupić prawie w takiej cenie, jak kupowałem ten obecny 100W...
W okolicach dziesiątej wsiedliśmy na rowery i ruszyliśmy w stronę Piszu. Początkowo trasa zwykłą drogą asfaltową, a Szczechach Wielkich znów wskoczyliśmy na MPR, która doprowadziła nas prosto do miasta.
Trasa podobna do wczorajszej - trochę asfaltu, trochę szutrów, trochę lasów. Sam Pisz średnio ciekawy, jak to miasto; no, ale my nie lubimy zwiedzać ;-)
W Piszu zajechaliśmy na miejską plażę, która dupy nie urywała, ale można było wypożyczyć kajak, więc wzięliśmy dwójkę na godzinę, żeby popływać po Jeziorze Roś.
Po kajaku powrót tą samą drogą, przy okazji odkryliśmy w Zdorach sto razy lepszy sklep, niż ten bliżej nas - Remiza, w której oprócz sklepu mieści się też całkiem przyjemna restauracja.
Po powrocie do auta totalny chill w wodzie.
Późnym wieczorem na "naszym" samotnym polu pojawiła się starsza para kamperem, na szczęście zatrzymali się na uboczu z dala od nas. Nie mniej udało nam się na spokojnie porozmawiać, wypić co nieco i okazali się bardzo w porządku. Mimo wieku wyszło, że są pierwszy raz w takiej podróży, więc podpowiedzieliśmy kilka miejsc, parę lajfhaków, bardzo miło.
Jeszcze później dojechała również kolejna para, tym razem młodsi, jak się potem okazało Białorusini mieszkający od miesiąca w Polsce. O ile z dziewczyną nie było problemu, żeby się dogadać, to z chłopak chyba się nie odnalazł w towarzystwie z uwagi na barierę językową.
Nie mniej wieczór spędzony przyjemnie, ale potem już tylko we własnym towarzystwie przy zachodzie słońca.

























Kategoria Wakacje 2022, VW T4, Canyon
- DST 28.38km
- Teren 15.00km
- Czas 01:50
- VAVG 15.48km/h
- VMAX 32.80km/h
- Podjazdy 135m
- Sprzęt [R.I.P] Canyon Nerve AL+
- Aktywność Jazda na rowerze
Mazury; dzień czwary.
Czwartek, 23 czerwca 2022 · dodano: 30.06.2022 | Komentarze 1
Pobudka o szóstej, szybkie zebranie się i zmiana krajobrazu na śniadanie :-)Busem udało się wyjechać bez problemu, mimo, że trawa z rana mokra i śliska i jednak było sporo pod górkę. Jednak opony all terrain robią robotę, a i podniesienie zawieszenia z tyłu też nie było złym pomysłem ;-)
Śniadanie na pomoście nad Jeziorem Kalwa przy akompaniamencie żabiego rechotu; do tego biegające zające (!), kilka kormoranów, które po nurkowaniu suszyły sobie skrzydła na przybrzeżnych gałęziach i perkozów, które wyglądają jak peryskopy wystające z wody :-)
Po śniadaniu i kawce zapakowaliśmy auto i ruszyliśmy w dalszą drogę w nieznane.
Asfalt się skończył i dalej prowadziła tylko droga szutrowa.
Mocno szutrowa :-)
Wylądowaliśmy na "kempingu" za Zdorami, nad samym Jeziorem Śniardwy. Początkowo mieliśmy być w innym miejscu, ale właściciel zrozumiał, że szukamy spokoju i wskazał nam inne miejsce. Musieliśmy tylko chwilę odczekać, bo chłopaki akurat kosili trawę, ale warto było, bo miejsce przecudne.
Od auta do jeziora nie więcej niż trzy metry, cisza spokój i piękny widok; a najważniejsze, że na tą chwilę jesteśmy tu dosłownie sami.
Pięknie!
Przed nami ciepły weekend, więc pewnie nie potrwa to długo, ale póki co- chwilo trwaj :-)
Po zaparkowaniu auta i rozłożeniu się ruszyliśmy na rowery w kierunku Nowych Gut (Gutów?). Tam już bardziej turystycznie, ale i tak na szczęście jeszcze przed sezonem, więc ludzi całkiem niewiele.
W Marinie Śniardwy zjedliśmy obiad i zaczęliśmy wracać, lekko modyfikując trasę, co nie do końca nam wyszło, bo na chwilę wylądowaliśmy w lesie, w którym nie było przejazdu, z uwagi na poligon, więc kawałek musieliśmy pocisnąć drogą krajową.
Ogólnie większość drogi, to była Mazurska Pętla Rowerowa połączona z Mazurską Obwodnicą Rowerową - piękna, asfaltowa i gładka ścieżka rowerowa, czasem przerwana na niedługi odcinek szutrem. Jechało się całkiem przyjemnie, choć nie spodziewałem, że ta Mazury są aż tak bardzo pofalowane i wzgórzyste :-) Żyłem w przekonaniu, że jest tu bardziej płasko.
Wieczór przy ognisku, z zachodem słońca i grą w makao :-)























Kategoria Wakacje 2022, VW T4, Canyon
- DST 5.86km
- Czas 00:24
- VAVG 14.65km/h
- VMAX 22.30km/h
- Sprzęt [R.I.P] Canyon Nerve AL+
- Aktywność Jazda na rowerze
Mazury; dzień trzeci.
Środa, 22 czerwca 2022 · dodano: 30.06.2022 | Komentarze 1
Poranek w Matytach słoneczny, ale bardzo wilgotny - nad Jeziorakiem unosił się piękny opar, który czuć było w powietrzu, na trawie i... w busiku.Po porannej kawie i spakowaniu auta posiedzieliśmy jeszcze trochę na pomoście, żeby poczekać aż odparują szyby w busie i ruszyliśmy dalej.
Tym razem już na zachód w stronę Wielkich Jezior.
Po drodze zahaczyliśmy jeszcze o Małdyty i obowiązkowy punkt na mapie w tym miejscu - Zajazd pod Kłobukiem. Mimo wczesnej, przedpołudniowej pory trzeba było zliczyć zupę cebulową, farszynki i dzyndzałki :-) Trochę sporo, jak na śniadanie, ale żal byłoby nie zjeść...
Następnie błądzenie po warmińsko- mazurskich bocznych drogach (achhh, to unikanie autostrad i obwodnic... ;-)), bo wszędzie remonty, objazdy, zamknięte drogi, albo nakazy skrętu nie tam, gdzie akurat chcieliśmy jechać... ;-) Apogeum było wmontowanie się w samo centrum mocno rozkopanego Olsztyna - tam moja cierpliwość się skończyła ;-)
W końcu dotarliśmy do Pasymia, gdzie zaczęliśmy szukać noclegu na dziko nad Jeziorem Kalwa. Po dwóch nieudanych próbach w końcu udało się znaleźć odpowiednie miejsce nad samym jeziorem. Cisza i spokój nie trwały jednak długo, bo po pewnym czasie przyjechali wędkarze i chcieli zjechać na nasze miejsce, żeby zapakować łódkę na połów. Szybka roszada i wszyscy się zmieściliśmy, a panowie okazali się bardzo sympatyczni i rozmowni :-)
Rozpaliliśmy grilla i przy kolacji podziwialiśmy zachód słońca.
Miejsce trochę z górki, do tego teren podmokły, fajnie gdyby rano udało się bez problemu wyjechać... :-)







Kategoria Wakacje 2022, VW T4, Canyon
- DST 8.34km
- Teren 7.00km
- Czas 00:43
- VAVG 11.64km/h
- VMAX 23.50km/h
- Podjazdy 25m
- Sprzęt [R.I.P] Canyon Nerve AL+
- Aktywność Jazda na rowerze
Mazury; dzień drugi.
Wtorek, 21 czerwca 2022 · dodano: 30.06.2022 | Komentarze 0
Padało nie tylko całą noc, ale i poranek.Tomek pojechał do pracy, więc na Przystani zostaliśmy my i cumujący wodniacy.
Po szybkiej kawie ogarnęliśmy auto i w deszczu ruszyliśmy dalej. Kolejny przystanek w miejscu, które znałem z zeszłorocznego rajdu Rowersów - Przystań! w Matytach nad Jeziorakiem.
Świetne miejsce, do którego chciałem zabrać Justynę; genialni gospodarze, genialne jedzenie serwowane przez Dorotę, empatyczny Jacek... Oprócz tego mają konie, a okoliczne lasy zachęcają do spacerów i roweru.
Padać przestało dopiero po południu, reszta dnia już pogodna, więc najpierw spacer do stadniny zobaczyć konie, a potem krótka przejażdżka do lasu.
Oczywiście nie obyło się bez przygód... Rowery na bagażniku miałem przypięte u-lockiem Abusa. W niedzielę przed wyjazdem jechałem jeszcze do sklepu na wiosce, a kluczyk do niego mam przypięty do klucza od podkowy i tak jeżdżę. Oczywiście zapomniałem zabrać klucz ze sobą :-) Na szczęście z pomocą przyszedł Jacek i gumówka akumulatorowa :-) Półtorej minuty i rowery uwolnione. Zapięcia trochę szkoda, ale jak wrócimy, to sobie pospawam, to zawsze jeszcze podziała.
Tym razem wpadliśmy tu tylko na jedną noc, ale z pewnością wrócimy kiedyś na dłużej. Będzie tylko dylemat czy jadąc na Mazury Zachodnie zacumować u Tomka czy u Dorotki i Jacka :-)












Mazury; dzień pierwszy.
Poniedziałek, 20 czerwca 2022 · dodano: 30.06.2022 | Komentarze 1
W końcu długo wyczekiwane wakacje :-)Dziś wyłącznie auto i dojazd z wioski do Miłomłyna, oczywiście wioskami, unikając autostrad. Od chwili wyjazdu cały czas w chmurach, a od połowy drogi w deszczu / ulewie.
Wieczorem dotarliśmy na Przystań na Wyspie do Tomka.
Wpadliśmy tu dość spontanicznie, bo jak powiedziałem Tomkowi, że wybieramy się na Mazury Środkowe, to powiedział, że się obrazi, jak go nie odwiedzimy ;-)
Trochę posiedzieliśmy, pogadaliśmy, ale nie udało się długo wysiedzieć, bo padnięci po podróży szybko poszliśmy spać...
Całą noc również padało, a w busiku efekt był spotęgowany waleniem kropli o blachę i o szyby... ot, taki początek urlopu ;-)









- DST 12.00km
- Teren 8.00km
- Sprzęt [R.I.P] Quip
- Aktywność Jazda na rowerze
...
Czwartek, 16 czerwca 2022 · dodano: 16.06.2022 | Komentarze 0
Przedurlopowe zawirowania z autem.Najpierw diagnosta nie dopuścił mnie do przeglądu, bo kontrolka od poduszek powietrznych się świeciła.
A potem nagły delikatny wyciek paliwa i wizyta u mechanika...
Ale już można się pomału pakować :-)
- DST 9.00km
- Sprzęt [R.I.P] Quip
- Aktywność Jazda na rowerze
...
Wtorek, 31 maja 2022 · dodano: 31.05.2022 | Komentarze 1
Po kilku latach poszukiwań, prób i błędów udało się znaleźć idealne rozwiązanie na przewożenie rowerów na busiku.Te wieszane na klapę, to lipa, bo opadają.
Te mocowane na hak, to lipa, bo w terenie i na hopkach haczy się hakiem i bagażnikiem o podłoże.
W środku jest spoko opcją, ale nie na dłuższą metę, na zasadzie wakacji.
Tak więc póki co mówię "na razie" wszelkim improwizacjom w postaci pasków, gumek, ekspanderów.
Tanio nie było, lekko znaleźć też nie było (na klapę są, na drzwi ciężko było znaleźć), ale jest; i to chyba na dłużej.
Montaż rowerów raz, dwa; montaż samego bagażnika również; dodatkowo zostawiłem mocowanie drabinki, gdybym chciał do niej szybko wrócić.



- DST 37.00km
- Sprzęt [R.I.P] Quip
- Aktywność Jazda na rowerze
Z Radwanic do Brzegu.
Niedziela, 1 maja 2022 · dodano: 01.05.2022 | Komentarze 1
Z Radwanic do Brzegu.Mama przeszła już oficjalnie i całkowicie na emeryturę (całe życie pracowała w PKP ;-)) i chciała zrobić spotkanie.
Początkowo miał być Wrocław, ale stanęło na Brzegu (pośrodku Nią, Teściami a nami ;-)) w Browarze Brzeg; to już nasze kolejne odwiedziny tamże i mogę szczerze polecić - jakość i obfitość serwowanych dań, miejscowe piwo oraz, a chyba przede wszystkim (!) obsługę.
Trasa z Radwanic do Brzegu klasycznie - na szybko, czyli DK94 (ciężko o alternatywę bez sporego nadłożenia drogi, a zależało mi na czasie).
Ruch nieduży (ograniczenia ciężarówek z uwagi na weekend majowy), osobówki wyprzedzały poprawnie - to miłe. Ale nudno strasznie; nawet autem nie lubię tej trasy.
Do Brzegu Justyna przyjechała busem, więc na parkingu zapakowałem rower do auta i wróciliśmy czterema kołami (korciło, żeby dokręcić kilometry do domu rowerem, ale musiałem być kierowcą ;-))
Deptałem i było pod wiatr, więc dziś przy 37. kilometrach zostały dwie kreski (non stop Turbo i SpeedBox) i zasięg ok. osiem kilometrów (teoretyczny).
Czereśnia w końcu zakwitła, to już nasz trzeci raz.
Dwa tygodnie wcześniej niż w zeszłym roku (ostatnio 15. maja).
Ale dokładnie tak samo, jak dwa lata wstecz.
Zdjęcie nie oddaje, ale jest cała biała i jak się pod nią wejdzie, to buczy od pszczół :-)

- DST 8.45km
- Teren 5.00km
- Czas 00:57
- VAVG 8.89km/h
- VMAX 58.70km/h
- Podjazdy 241m
- Sprzęt [R.I.P] Canyon Nerve AL+
- Aktywność Jazda na rowerze
Glinno.
Sobota, 18 września 2021 · dodano: 20.09.2021 | Komentarze 0
W odwiedzinach u Andrzeja w Górach Sowich.




- DST 38.03km
- Czas 02:57
- VAVG 12.89km/h
- VMAX 39.76km/h
- Temperatura 34.0°C
- Podjazdy 153m
- Sprzęt [R.I.P] Canyon Nerve AL+
- Aktywność Jazda na rowerze
Włochy.
Wtorek, 31 sierpnia 2021 · dodano: 31.08.2021 | Komentarze 2
W końcu wakacje :-)Wyjazd w niedzielę, naszykowaliśmy i spakowaliśmy się na Bieszczady, żeby się tam pokręcić autem i rowerami. W sobotę wieczorem, po sprawdzeniu prognozy pogody, stwierdziliśmy, że w Polsce ma być za zimno i za deszczowo i... pojechaliśmy do Włoch.
Totalnie na pałę, bez planu i dokładnego pomysłu gdzie, w busie mając zapakowane kalosze w Bieszczady i zestaw ciepłych ubrań ;-)
Bez szczepień, testów, pewności gdzie dojedziemy, albo czy nas gdzieś nie cofną. Na granicach (Polska- Czechy- Niemcy- Austria- Włochy) zero kontroli, nikt nam dupy nie zawracał. Nie jechaliśmy autostradami, tylko lokalnymi drogami, bo przyjemniej, a i widoki ciekawsze.
Spaliśmy wyłącznie w busie, głównie na dziko z jednym wyjątkiem na kempingu.
Rowerowe kilometry zbiorcze z całego wyjazdu (nie pojechaliśmy jeździć na rowerach, wzięliśmy je jako dodatek do wyjazdu).
Pierwszy dzień, to wyjazd z Polski, przejazd przez całe Czechy i nocleg gdzieś w Niemczech na pustym parkingu przy markecie, nieopodal Tureckiego kebsa, gdzie całą noc ktoś przyjeżdżał i się kręcił - ciekawe doświadczenie i niespełna cztery godziny snu. Wstaliśmy o czwartej trzydzieści i ruszyliśmy dalej, tym razem już bez deszczu.
Po przekroczeniu granicy z Austrią totalnie zmienił się krajobraz, na horyzoncie zaczęły pokazywać się całkiem okazałe góry.
Kraj niespełnionego malarza nic się nie zmienił, odkąd przejeżdżaliśmy tędy wracając z Chorwacji siedem lat wcześniej - dynie i kukurydza :-)
Warto było nie jechać autostradą, tylko wioskami, bo Tyrol jest naprawdę piękny; klimatyczne domki położone na zboczach gór, mnóstwo pastwisk i krów z dzwoneczkami...
Włochy przywitały nas słoneczną, ale wietrzną pogodą - w końcu góry, nadal Tyrol (choć po drugiej stronie granicy), dodatkowo byliśmy już całkiem wysoko.
Żeby nie było za nudno postanowiliśmy nie jechać dookoła między górami, tylko przebić się przez przełęcze. Podczas podjazdu na pierwszą (2211 m.n.p.m.) udało nam się zagotować płyn chłodniczy; poczekaliśmy aż temperatura spadnie, uzupełniłem to, co się wygotowało i ruszyliśmy dalej w górę, tym razem już trochę spokojniej. Bądź co bądź zapakowany bus, to blisko trzy tony wagi, podjazdy rzędu dwudziestu kliku procent, a miejscami było tak stromo, że trzeba było redukować z dwójki na pierwszy bieg. Zjazdy niezłymi serpentynami, gdzie przy trzydziestu kilometrach na godzinę miało się wrażenie, że wyrzuci z drogi na zakręcie... Hamulce tylko raz udało się nieco zagrzać. Miodzio :-)
Warto było pokonywać przełęcze, bo widoki naprawdę niesamowite!
Następnym przystankiem miało być Jezioro Garda - moje małe rowerowe marzenie. Niestety rzeczywistość totalnie rozczarowała. Miejsce bardzo skomercjalizowane, ludzi całe mrowie, nawet w mniejszych miejscowościach pełno butików, marketów, na parkingach brak miejsc... O zatrzymaniu się na dziko można właściwie zapomnieć. Przejechaliśmy właściwie całą zachodnią część jeziora i stwierdziliśmy, że to bez sensu. Poszukaliśmy na mapie niedużej miejscowości niedaleko od Gardy i tak trafiliśmy do Borghetto. Urokliwa, piękna i spokojna wioska, w której zabawiliśmy trzy dni, zrobiliśmy sobie bazę wypadową na przejażdżki rowerami po okolicy, znaleźliśmy bardzo fajną knajpkę, do której wracaliśmy co wieczór na pyszną pizzę, tortellini i wino, a czasem poznaliśmy się już z właścicielami ;-) Papież Polak nadal we Włoszech robi swoje, a w Borghetto chyba nie było wielu Polaków, mało brakowało, a robiliby sobie z nami zdjęcia ;-)
Żeby nie było, że rowery wieźliśmy tylko na aucie, to wybraliśmy się na przejażdżkę nad Gardę wzdłuż rzeki Mincio do Peschiera del Garda. Tam oczywiście pełno ludzi, więc nie zabawiliśmy zbyt długo, ale można powiedzieć, że Garda (z) rowerem zaliczona ;-)
Najpiękniejsze w tym wszystkim było to, że według prognoz w Polsce było deszczowo i poniżej dwudziestu stopni, a my w tym czasie mieliśmy ponad trzydzieści. W cieniu. Jak padało, tylko tylko przelotnie i w nocy.
Powrót do Polski również z pominięciem autostrad. W Austrii GPS poprowadził nas takimi wioskami, że szok; późny wieczór, deszcz, zajebista mgła, nic nie widać, droga wąska... Świadomość, że po lewej stronie jest całkiem spora przepaść nie poprawiała nastroju ;-) Finalnie udało się znaleźć kawałek parkingu pod jakimś gościńcem, gdzie przeczekaliśmy do rana. Mimo, że na dworze było raptem sześć stopni (!), to w busie całkiem przyjemnie. Powrót z południa już tradycyjnie przez Hanusovice z postojem przy browarze Holba.
Wyjazd totalnie na spontanie i bez planu, ale mimo wszystko bardzo udany. Może gdybyśmy wcześniej się ogarnęli z tym, gdzie wyjeżdżamy, to odwiedzilibyśmy więcej miejsc nad Adriatykiem, a tak trzeba było więcej improwizować :-)
Jedzenie we Włoszech, to czysta poezja. Pizza, makarony (wszystkie), kawa (!), białe schłodzone wino... Chociażby dlatego warto było jechać taki kawał drogi :-)
Busem pokonaliśmy przeszło dwa tysiące trzysta kilometrów, z czego sporą część po górach, w tym Alpach.
Najwyższy punkt, który zdobyliśmy, to Penserjoch passo Pennes (2211 m.n.p.m.).
Podczas całej podróży busik spalił lekko ponad sto dziewięćdziesiąt pięć litrów ropy, co dało średnie spalanie na poziomie niespełna ośmiu litrów na setkę. Całkiem nieźle, jak na dwudziestoletnie auto z silnikiem dwa i pół litra. Do tego nieźle załadowanym.
DMC busa, to dwa tysiące osiemset kilo, sam na pusto waży około dwa dwieście; do tego dochodzi zabudowa, lodówka, bagażnik na hak plus dwa rowery, ponad sześćdziesiąt litrów wody spożywczej i czterdzieści do kąpieli / mycia naczyń, trochę jedzenia, ciuchy i sprzęt kempingowy. Myślę, że jeżeli nie przekroczyliśmy, to DMC, to byliśmy blisko granicy ;-)
Rzeczy, które nam się totalnie nie przydały? Całkiem sporo, bo jak wspomniałem wcześniej spakowaliśmy się na Bieszczady. Dwa polary, kalosze i buty w góry i ciuchy przeciwdeszczowe można było zostawić w domu :-) Podobnie grill, węgiel i cztery "szwedzkie ogniska", które przygotowałem na "nasze góry".
Z rzeczy, które się z kolei przydały, to płyn do chłodnicy (!!!), toaleta turystyczna, lodówka i solar na dachu. Dzięki solarowi byliśmy właściwie uniezależnieni od prądu - starczało na wszystko czego potrzebowaliśmy, dodatkowo we Włoszech na postojach lodówka chodziła właściwie bez przerwy. Ani razu nie podpinałem busa pod "zewnętrzny" prąd. Maty na przednią i boczne szyby też nie były złym pomysłem, bo nie dość, że chroniły (całkiem skutecznie) przed słońcem, to dodatkowo osłaniały nad od świata zewnętrznego wieczorami i w nocy :-)
Czy czegoś brakowało? Ogólnie nie, w niedalekiej przyszłości pomyślę nad trzema najważniejszymi rzeczami: podnieść zawieszenie w busie, zwłaszcza tył (przy większym załadunku mocno siadł), zamocować halogeny na przód (na te cholerne mgły było by jak znalazł; a mam cały czas odłożone i gotowe do montażu halogeny, które kilka lat temu dostałem od Teścia...), bagażnik na rowery na drzwi, a nie na hak (niestety te wszystkie mocowane na haku mocno komplikują dostanie się do bagażu z tyłu auta pod łóżkiem); szukam od dłuższego czasu, ale ciężko znaleźć na drzwi, większość dostępnych jest na klapę.
Nepomuki. Trudny temat, do kolekcji trafiły mi dwa, jeden z Niemiec, drugi z Włoch. Po drodze było ich co prawda całe mnóstwo (zwłaszcza Czechy, choć i w Austrii kilka mijaliśmy), ale ciężko było by się przy każdym zatrzymywać... A szkoda.
Czasy mamy takie, a nie inne, więc parę słów o obecnej sytuacji na granicach. I nie tylko.
Nie szczepimy się, nie testujemy, po prostu żyjemy nie karmiąc głów newsami z telewizora. Na wakacje wybraliśmy się totalnie spontanicznie i na pałę, nie do końca wiedząc co z tego wyjdzie. Zaznaczam, że nie wiemy, jak wygląda sytuacja na lotniskach czy przejściach granicznych na autostradach, my jechaliśmy wiochami i mniejszymi miejscowościami, w takich też przekraczaliśmy granicę. Na granicach, jak już wcześniej wspomniałem, zero kontroli, sprawdzania... Ciężko "nie rzucać się w oczy" dużym, żółtym busem, ale staraliśmy się nie prowokować pewnych sytuacji, czyli jazda z przepisową prędkością itp.
We Włoszech sytuacja wygląda tak, że wewnątrz restauracji mogą przebywać tylko osoby zaszczepione ("green pass"), w ogródku bez znaczenia. Wewnątrz również tylko w maseczkach, a na ulicy jak u nas - jedni mają, inni nie; nie ma reguły. Jako ciekawostkę można podać przykład z restauracji w Borghetto, gdzie sami właściciele pytali nas, jak wyglądała sytuacja covidowa w Polsce, bo w ich mediach mówili, że strasznie i trup się ścielał gęsto. Zdziwieni byli, jak powiedzieliśmy, że u nas tak przedstawiano Włochy, a zwłaszcza Lombardię. Powiedzieli, że były przypadki, że czasem ktoś umarł, niekiedy ktoś bliski, że po prostu na początku nie wiedzieli o co chodzi, jak z tym walczyć. Czyli tak, jak u nas. Ale nie było ponoć takiej masakry, jak to przedstawiały rodzime media.
Teoretycznie drogę (tam i) z powrotem powinniśmy pokonać tranzytem, każdy kraj przejeżdżając w określonym czasie. Mało realne, gdy omija się autostrady. Ciężko też nie zjeść "normalnego" posiłku po drodze. W Czechach, zgodnie z informacją na drzwiach, weszliśmy do knajpy w maskach. Ludzie wewnątrz patrzyli na nas, jakbyśmy przylecieli z innej planety, bo wszyscy byli bez. Jak my zdjęliśmy, to nawet panie kelnerki chodziły już bez.
Pozostawiam pod indywidualną ocenę z zastrzeżeniem, żeby uważnie dawkować sobie wszelkie informacje ;-)
Wpis zbiorczy, więc i zdjęcia zbiorcze (w miarę chronologicznie).
















































Nepomuki:
1. Borghetto:


2. Untergrasensee:

Kategoria Canyon, Czechy, Góry, Nepomuki, VW T4, Wakacje 2021, Pieszo, spacer