Info

avatar Ten blog rowerowy prowadzi Ciacho1985 z miasteczka Jordanów Śląski / Wrocław. Mam przejechane 46220.73 kilometrów w tym 6797.79 w terenie. Jeżdżę z prędkością średnią 16.57 km/h i się wcale nie chwalę.
Więcej o mnie.

baton rowerowy bikestats.pl
button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl

Archiwum bloga

Wpisy archiwalne w kategorii

VW T4

Dystans całkowity:1774.97 km (w terenie 435.82 km; 24.55%)
Czas w ruchu:61:49
Średnia prędkość:14.36 km/h
Maksymalna prędkość:58.70 km/h
Suma podjazdów:5495 m
Suma kalorii:4410 kcal
Liczba aktywności:65
Średnio na aktywność:27.31 km i 1h 59m
Więcej statystyk
  • DST 10.00km
  • Teren 6.00km
  • Sprzęt [R.I.P] Quip
  • Aktywność Jazda na rowerze

...

Środa, 18 sierpnia 2021 · dodano: 19.08.2021 | Komentarze 0

Zbiorcze kilometry, głównie z dojazdów do mechanika, bo szykuję auto na wakacje. 
Zabieramy rowery, więc może trochę kilometrów wpadnie ;-)

Trochę się na wiosce działo i dzieje, lato ma się ku końcowi, a my zbieramy się na wyjazd. 
Ostatnio, przy okazji powrotu z wakacji, odwiedzili nas Janusz z Honoratą, od których kupowaliśmy busika :-)

Kategoria Quip, VW T4, Wioska


  • DST 10.00km
  • Teren 4.50km
  • Sprzęt [R.I.P] Quip
  • Aktywność Jazda na rowerze

...

Poniedziałek, 5 lipca 2021 · dodano: 05.07.2021 | Komentarze 0

Kategoria Quip, VW T4, Wioska


  • DST 28.71km
  • Czas 01:42
  • VAVG 16.89km/h
  • VMAX 36.83km/h
  • Podjazdy 450m
  • Sprzęt [R.I.P.] Diamant
  • Aktywność Jazda na rowerze

Miłomłyn; dzień trzeci.

Niedziela, 18 kwietnia 2021 · dodano: 21.04.2021 | Komentarze 2

Poranek w Matytach pochmurny i dość chłodny. Pierwszy poszedłem spać, pierwszy wstałem, jeszcze przed siódmą, więc trochę się pokręciłem po okolicy. 
Po pysznym i swojskim śniadaniu przygotowanym przez Dorotę pojechaliśmy z Jackiem na poranne oporządzenie koni. 
Na dziś plan był taki, żeby objechać Jeziorak od zachodniej strony, zahaczyć o Iławę i wrócić wschodnią stroną do Miłomłyna. 
Trochę ze sobą walczyłem i jakoś nie wierzyłem zapewnieniom Tomka, że "dziś głównie asfalt" ;-) Postanowiłem wrócić krótszą, typowo asfaltową trasą bezpośrednio do Miłomłyna i jeszcze tego samego dnia wrócić do domu. Początkowo planowałem zostać do poniedziałku i wtedy na spokojnie wyjechać, ale stwierdziłem, że zostawanie u Tomka na Przystani tylko po to, żeby przespać się w busie, jest trochę bez sensu i lepiej wrócić jeszcze w niedzielę. Zawsze to dzień do przodu na ogarnięcie się, a i Justynie przydałaby się pomoc w Brzozowcu. 
(Tak, stęskniłem się ;-)) 
Tak więc na wyjeździe z Matyt chłopaki odbili na dół na Jerzwałd i Iławę, a ja w stronę Dobrzyk. Niespełna trzydzieści kilometrów, z czego może pięć bez deszczu. Dwanaście kilometrów przed Miłomłynem próbowałem chować się w wiacie przystankowej, ale po kilku minutach stwierdziłem, że nie ma to większego sensu, bo niebo było mocno zaciągnięte chmurami. Padać przestało dokładnie (!) na wjeździe do Miłomłyna, do auta dojechałem totalnie przemoczony od głowy do stóp. Na Przystani szybko się przebrałem, przegrupowałem bagaż, zapakowałem rower i w drogę powrotną :-) 
Powrót dość szybki, tym razem postawiłem na ekspresówki i autostrady; z początkowych pięciu godzin udało mi się skrócić do czterech czterdziestu ;-) Busik młody nie jest, ale jednak zapas mocy pod maską ma, a i pod pedałem momentami było miejsce, więc to nie było jego ostatnie słowo... Tylko paliwa się trochę ożłopał :-) 

Wyjazd - fajny. Tomasz jak zawsze bardzo fajnie ułożył trasę i zorganizował całość. Nawet całe to "podziemie turystyczne", z którego skorzystaliśmy (to akurat jest smutne). Jedyny minus, to mój błąd i zabranie nieodpowiedniego roweru, jak na tamte warunki. Reszta naprawdę świetnie, nawet pogoda dopisała, nie licząc dwóch przemoknięć :-) No i ból dupy jednak dał się we znaki... ;-) 
Kolejny Rajd, to Sudety w październiku, ale może uda mi się wrócić z Justyną na Mazury Zachodnie ciut wcześniej... ;-) 
Najważniejsze jednak, to to co zostało w głowie - pełnia inspiracji, pomysłów, których nabrałem w Matytach. 



















  • DST 7.05km
  • Teren 7.05km
  • Czas 00:32
  • VAVG 13.22km/h
  • Podjazdy 62m
  • Sprzęt [R.I.P.] Diamant
  • Aktywność Jazda na rowerze

Miłomłyn; dzień pierwszy.

Piątek, 16 kwietnia 2021 · dodano: 21.04.2021 | Komentarze 2

Auto zapakowałem i przygotowałem wczoraj, więc dziś pozostało ogarnąć się z rana, dopakować podręczne graty i w drogę. 
Nie chciałem jechać ekspresówkami i autostradami, więc wybrałem dojazd wichurami; niby fajnie, bo spokojniej i krajoznawczo, ale z domu wyjechałem o dziewiątej trzydzieści, a do Miłomłyna zajechałem o szesnastej trzydzieści (z jednym postojem na tankowanie). Przez całą drogę może sześćdziesiąt kilometrów przejechałem bez deszczu ;-)
Na miejscu wypakowałem rower, ogarnąłem bagaż, poczekałem na Herbica i Krzyśka i ruszyliśmy do Piławek. Jak na Herbica przystało prosta trasa okazała się być trochę trudniejsza, a rower na wąskich oponach, dodatkowo obciążony sakwami wcale nie ułatwiał pedałowania. Tu pierwszy raz pożałowałem, że nie wziąłem Canyona, tylko Diamanta. 
Chociaż było mokro po wcześniejszych opadach, to na dojeździe nam nie padało. 
W Piławkach poczekaliśmy jeszcze na Maćka, zjedliśmy obiadokolację, posiedzieliśmy trochę i do spania :-) 
















Trochę dużo bagażu mi wyszło - cztery sakwy plus torba na kierownicy. Dlaczego aż tak? Ano dlatego, że sakwy Ortlieba okazały się być sporo mniejsze niż moje wcześniejsze Crosso (mimo, że wziąłem jedne z większych). Zapakowałem standardowe rzeczy na dwunoclegowy wyjazd - trochę ciuchów rowerowych (tak udało się odgrzebać w szafie ;-)), trochę na wieczór i... tak wyszło. Jedyny "nadmiar", to grubszy polar na wieczory (miało być zimno) i "cywilna" kurtka (miało padać). Sama kurtka zajęła w sumie jedną przednią sakwę, a polar pół tylnej...
W każdym razie - gdzie te czasy, że z Dubrownika wracało się do Wrocławia zapakowanym w dwie sakwy, albo na tygodniowy wypad w góry pakowało się w piętnastolitrowy plecak. Z namiotem i śpiworem...? :-) 
(Plecak ze zdjęcia zapakowany rzeczami do spania w aucie)



  • DST 9.00km
  • Teren 9.00km
  • Aktywność Wędrówka

Biskupia Kopa pieszo (znów).

Niedziela, 4 kwietnia 2021 · dodano: 04.04.2021 | Komentarze 1

Dawno nic nie było. Na rower okazji jakby mało, bo niedawno dopiero śnieg stopniał i zrobiło się cieplej. Parę kilometrów zapisanych jest, ale zbiorczo pojawią się niebawem. 
Dziś, z uwagi na drugie już "pandemiczne" Święta Wielkiej Nocy, których nie spędzaliśmy w rodzinnym gronie, wybraliśmy się na Biskupią Kopę. Właściwie, to nie weszliśmy na szczyt, szerszym łukiem mięliśmy nawet tamtejszy Dom Turysty (mylnie określany mianem schroniska). 
Tak wyszło. 
Byliśmy z psami, po drodze mijaliśmy się z ludźmi (z dziećmi) i z psami, ale niestety nie każdy potrafi dostosować się do ogólnej zasady, że w parku / w lesie / na szlaku trzymamy psa na smyczy, co momentami podnosiło nam się ciśnienie podczas "mijanek". 
Psiaki wymęczone, my trochę też, bo dawno nie mieliśmy tylu kilometrów w nogach i łapach ;-) 
Na powrocie postój w lesie na świąteczny żurek i dalej w drogę :-) 















W drodze powrotnej (ciut naokoło) złapaliśmy dwóch Janków: 

Łąka Prudnicka: 





oraz Puszyna: 







No i skoro już piszę, to busik doczekał się nowych zimowych (ale jednak całorocznych) opon A/T: 



oraz instalacji fotowoltaicznej: 



Wygląda to tak: 
- solar 100 W + regulator
- przetwornica 1000 W
- dwa akumulatory postojowe (56Ah i 78Ah) - oba stare, ale jare i działają, w planach kiedyś oba większej pojemości i głębokiego rozładowania, ale póki co na nasze potrzeby hula. 

Na dłuższy trip te dwa akumulatory to mało, jeżeli brać pod uwagę podłączenie lodówki, ale to wszystko jest do ogarnięcia, a w razie czego jest w busiku podłączenie pod prąd 230 V na kempingu. 

W każdym razie kolejny punkt odhaczony, następnie ogrzewanie postojowe ;-) 

Oby tylko szaleństwo z wirusem się skończyło i udało normalnie wyjechać gdzieś na wakacje.  
Bez wirusa.
Bez szczepień. 
Bez paszportów. 
Na spokojnie. 
Jak kiedyś.
Normalnie.


  • DST 22.54km
  • Teren 15.00km
  • Czas 02:38
  • VAVG 8.56km/h
  • VMAX 42.00km/h
  • Temperatura 32.0°C
  • Podjazdy 680m
  • Sprzęt [R.I.P] Canyon Nerve AL+
  • Aktywność Jazda na rowerze

Singletrack Glacensis.

Piątek, 21 sierpnia 2020 · dodano: 25.08.2020 | Komentarze 2

W końcu przyszedł czas na mój coroczny samotny wyjazd w góry. Na ogół wyjeżdżałem w okolicach maja / czerwca, ale że ten rok i pod tym kątem jest wyjątkowo popieprzony, to czas znalazłem dopiero teraz. Kierunek też trochę inny niż zwykle, bo nie Izery, a Kotlina Kłodzka i otwarte tam (i otwierane ciągle nowe) trasy Singletrack Glacensis. 
Miałem jechać w piątek, ale stwierdziłem, że to bez sensu, bo stracę część przedpołudnia na dojazd, więc spakowałem auto po pracy i ruszyłem jeszcze w czwartek. Postanowiłem zakotwiczyć na kempingu nieopodal Złotego Stoku - nieduży, w miarę kameralny, przystępny cenowo i z miłą obsługą. Z sanitariatów nie korzystałem, więc się nie wypowiem, ale jeden prysznic i dwa kibelki, to chyba trochę za mało, zwłaszcza w jakieś weekendy. Ja na szczęście nie musiałem stać w kolejkach. 
W czwartek wczesnym wieczorem się rozstawiłem i posiedziałem w spokoju; później przyjechała rodzinka ze Śląska i chwilę sobie pogadaliśmy przy piwku. 
W piątek z rana kawa, śniadanie, zapakowałem plecak i ruszyłem. 
Właściwie od samego przedpołudnia słońce dawało już nieźle popalić. Z kempingu do centrum Złotego Stoku jest jakieś trzy kilometry, z czego większość pod górkę, co dodatkowo nie ułatwiało ;-) Chwilę pobłądziłem po miasteczku, żeby trafić na wjazd na singla, ale w końcu się udało. Pomocna okazała się aplikacja "SnaT" z zaznaczonymi trasami Singletrack Glacensis. 
Jako, że byłem w Złotym Stoku, to oczywistym wyborem było przejechanie Pętli Złoty Stok - początkowo lekko pod górkę, potem trochę bardziej stromo (upał - nawet w lesie - nie pomagał). Na Przełęczy Pod Trzeboniem stwierdziłem, że pomału wracam w stronę auta. Zjazd - bajka; dość szybki, miejscami techniczny (bandy, delikatne agrafki), dobrze oznakowany, kończy się w samym Złotym Stoku. 
Miałem tego dnia zaliczyć jeszcze przynajmniej dwie, albo i trzy trasy, ale pogoda zrobiła swoje. Ba! W domu, planując trasę palcem na mapie zaliczyłem nawet Pętlę Międzygórze ;-) 
Jedno jest pewne, z pewnością jeszcze wrócę w Kotlinę Kłodzką, którą tak bardzo lubię, żeby przejechać kolejne pętle. A jest co jeździć, bo tras w ramach projektu SingleTrack Glacensis jest ponad dwieście kilometrów. 
Jeżeli pozostałe przygotowane są tak, jak Pętla Złoty Stok, to super sprawa - praktycznie cała w miarę utwardzona tłuczniem, dobrze oznakowana, technicznie i kondycyjnie różnie (każda ma swój stopień trudności). 
Jakieś dwa kilometry przed kempingiem na asfaltowym zjeździe złapałem kapcia... Stwierdziłem, że szkoda zachodu, żeby w tym miejscu zmieniać dętkę, więc końcówka z buta :-)
Po powrocie na kemping prysznic, obiad, chwila popołudniowej drzemeczki i wieczorny chill. 
Czasem trzeba tak samemu gdzieś pojechać i pobyć tylko ze sobą, tym bardziej, że odkąd mieszkamy na wiosce, to naprawdę mało co się z niej ruszam :-) 




























Przed kościołem w Złotym Stoku upolowałem figurę św. Jana Nepomucena, o tyle ciekawą, że postać świętego przedstawiona jest bez charakterystycznego biretu na głowie. 
Niestety zdjęcie mocno kiepskie, bo pod słońce, ale nie udało się obejść tak, żeby złapać lepsze ujęcie. 






W busiku był czas przetestować dwa nowe rozwiązania: 
- stoliczek zakładany na drzwi przesuwne - idealna na postawienie piwa, kubka lub kuchenki. Czas wykonania jakieś piętnaście minut, materiały z odzysku, możliwie najprostszy patent - ważne, że działa i nie zajmuje na pace dużo miejsca. 



- prysznic. Również na patencie - sklejona rura kanalizacyjna zamocowana do belek na dachu i pomalowana na czarno; mieści około trzydzieści litrów wody, więc w sam raz na trzy, cztery szybki kąpiele. Woda w ciągu dnia nagrzewa się od słońca, a wieczorem można wziąć ciepły prysznic. Koszt około sto pięćdziesiąt złotych, z czego pompka bezprzewodowa (ładowana USB) z końcówką prysznicową około stówy... Wszystko się trzyma (na klej i srebrną taśmę), nic nie cieknie, nie rozszczelnia się, nawet podczas awaryjnego hamowania. Czekam jeszcze tylko na dwie kotary, żeby nie chlapać wodą wewnątrz auta, a z drugiej odgrodzić się od gawiedzi między skrzydełkowymi drzwiami :-)





Na powrocie zahaczyłem o Magdę i Franka; niedawno jego ojciec kupił... Buicka Rivierę z roku 1971. Trzybiegowy automat z ogromnym silnikiem... Niby lata siedemdziesiąte, a z klimą i wszystkimi szybami elektrycznymi (a co u nas wtedy jeździło...? ;-)). Wrażenia z jazdy niesamowite, będąc za kierownicą ma się wrażenie, że maska nigdy się nie kończy. Do tego bydle na blisko sześć metrów długie. 
Coś pięknego. 


  • DST 10.00km
  • Sprzęt [R.I.P] Quip
  • Aktywność Jazda na rowerze

...

Niedziela, 26 lipca 2020 · dodano: 26.07.2020 | Komentarze 0

Bus gotowy na Woodstock. Co prawda ten w Kostrzynie odwołany, ale robimy w ogrodzie #najlepszadomówkaświata ze znajomymi :-) 




Odgrzebane z czeluści - rok ok. 2003 i ja w gazecie ;-) 
Kiedyś to było...! 

Kategoria Quip, VW T4, Wioska


Jezioro Niesłysz.

Piątek, 12 czerwca 2020 · dodano: 14.06.2020 | Komentarze 0

Szybki, weekendowy wypad do Niesulic nad Jezioro Niesłysz. 
Nocleg u znajomych na kempingu, w piątek objazd jeziora i powrót na włości :-)






Kategoria Canyon, VW T4


  • DST 5.00km
  • Sprzęt [R.I.P] Quip
  • Aktywność Jazda na rowerze

...

Sobota, 7 marca 2020 · dodano: 07.03.2020 | Komentarze 0

Do garażu zmienić żarówki w busie. Żółte mocno mnie denerwowały, bo podczas jazdy w nocy słabo oświetlały drogę, więc postanowiłem wymienić na bardziej "normalne". 
Niby prosta sprawa, a jednak trochę się namordowałem. Od strony pasażera nie mogłem się dopchać, bo całą przestrzeń roboczą zabiera filtr kabinowy i zbiornik na płyn do spryskiwaczy; po blisko godzinie stwierdziłem, że prościej i szybciej będzie zdjąć atrapę chłodnicy i wykręcić reflektor... Idąc za ciosem, od strony kierowcy zrobiłem tak samo. Przy okazji udało mi się naprawić regulację świateł :-) 
Dobra nauka na ewentualną wymianę żarówek na trasie. Mimo, że to drugi nasz bus, to mam wrażenie, że w pierwszym 2,4D (AAB) był lepszy dostęp niż w drugim 2,5TDI (AJT). 
Trochę się namęczyłem, ale operacja udana, pacjent żyje, oczy świecą ;-) 

Kategoria Brzeg, Quip, Serwis, VW T4


  • DST 19.00km
  • Sprzęt [R.I.P] Quip
  • Aktywność Jazda na rowerze

...

Sobota, 22 lutego 2020 · dodano: 22.02.2020 | Komentarze 0

Wczoraj przyjechała długo wyczekiwana markiza do busika, więc pojechałem do garażu montować. Mimo naprawdę mocnego wiatru konstrukcja, choć prosta, wydaje się być stabilna, a co najważniejsze rozkłada się szybko i można to zrobić w pojedynkę. 
Powrót z garażu przez... Kościerzyce. :-) 











Przy okazji zamocowałem jeszcze półeczkę na kubki i inne duperele. 



Kategoria Brzeg, Quip, VW T4


Flag Counter