Info

avatar Ten blog rowerowy prowadzi Ciacho1985 z miasteczka Jordanów Śląski / Wrocław. Mam przejechane 45703.13 kilometrów w tym 6687.79 w terenie. Jeżdżę z prędkością średnią 16.57 km/h i się wcale nie chwalę.
Więcej o mnie.

baton rowerowy bikestats.pl
button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl

Archiwum bloga

Wpisy archiwalne w kategorii

VW T4

Dystans całkowity:1616.97 km (w terenie 423.82 km; 26.21%)
Czas w ruchu:50:51
Średnia prędkość:14.45 km/h
Maksymalna prędkość:58.70 km/h
Suma podjazdów:5399 m
Suma kalorii:3129 kcal
Liczba aktywności:60
Średnio na aktywność:26.95 km i 1h 53m
Więcej statystyk
  • DST 20.08km
  • Teren 3.00km
  • Czas 01:23
  • VAVG 14.52km/h
  • VMAX 38.68km/h
  • Podjazdy 125m
  • Sprzęt [R.I.P] Canyon Nerve AL+
  • Aktywność Jazda na rowerze

Wakacje 2019; dzień dziesiąty.

Poniedziałek, 19 sierpnia 2019 · dodano: 25.08.2019 | Komentarze 0

Noc na dziko spokojna i ciepła; na naszej polance i plaży i plaży byliśmy totalnie sami, paręset metrów od nas było pole biwakowe i dwóch starszych wędkarzy moczących kije w zalewie. 
Od rana piękne słońce, lekki wiatr - pięknie! "Obozowy" standard - składanie łóżka, kawa, toaleta... Dziś jedziemy niedaleko, bo do sąsiedniej wioski oddalonej o około dziesięć kilometrów, w odwiedziny do wujka Alka i cioci Zosi. 
Oboje niedawno wrócili ze Stanów i teraz większość roku mieszkają spokojnie w niewielkim domku w Czernicy, a część u córki po Warszawą. 
Do Czernicy dojechaliśmy szybciutko, po drodze zahaczyliśmy o Staszów, żeby zrobić zakupy. ( W końcu kupiliśmy grilla, bo od początku wycieczki  wozimy węgiel, który był jeszcze na wyposażeniu poprzedniego busa ;-)). 
Do domu wujka trafiliśmy bez problemu, mimo, że ostatni raz byłem tam bodajże w tysiąc dziewięćset dziewięćdziesiątym szóstym... Wujek trochę się postarzał, choć ostatni raz widzieliśmy się kilka(naście) late temu, a ciocię widziałem pierwszy raz w życiu, bo ciągle była w Stanach... 
Po śniadaniu posiedzieliśmy na tarasie przy kawie. W międzyczasie skorzystaliśmy z pralki, bo w ostatnie gorące dni trochę nam się nazbierało ciuchów. 
Mimo niebywałej duchoty i gorąca wybraliśmy się rowerami do Kurozwęk. Pokręciliśmy się trochę po pałacowym placu, odwiedziliśmy okoliczną zagrodę, gdzie były między innymi kozy, osły, krowy, kury, a nawet... bizony :-) W przypałacowej restauracji mozna nawet zjeść burgera z mięsem z bizona, ale nie skorzystaliśmy. Za to skorzystaliśmy z oferty tutejszego rzemieślniczego Browaru Popiel. 
Trochę pokręciliśmy się po okolicy i zaczęliśmy wracać boczną drogą; po drodze była Justynkowa kąpiel w Czarnej i zgubienie szlaku ;-) 
W końcu, przez Staszów, udało nam się zajechać z powrotem do Czernicy. Po obfitym (OBFITYM!!!) obiedzie zalegliśmy na tarasie i podziwialiśmy wieczorne niebo, bo akurat zaczęło zbierać się na burzę. Burza co prawda przeszła bokiem, ale grzmiało całkiem nieźle, a na niebie widać było odwrócone pioruny, które widzieliśmy pierwszy raz w życiu. 
Dziś pierwszy nocleg w trakcie tych wakacji, którego nie spędzamy w busiku... ;-) 


























W Kurozwękach udało się trafić na dwóch Nepomucenów - jeden mocno zniszczony na wzgórzu nad rzeką Czarną, a drugi, wyglądający na nowy, na dziedzińcu miejscowego Domu Pomocy Społecznej. 








  • DST 4.06km
  • Teren 4.06km
  • Czas 00:28
  • VAVG 8.70km/h
  • VMAX 27.86km/h
  • Podjazdy 21m
  • Sprzęt [R.I.P] Canyon Nerve AL+
  • Aktywność Jazda na rowerze

Wakacje 2019; dzień dziewiąty.

Niedziela, 18 sierpnia 2019 · dodano: 25.08.2019 | Komentarze 0

Dziś pobudka chwil e po siódmej, wspólna kawka i Justynka pojechała na wykłady, a ja zająłem się pakowaniem auta i sprzątaniem. Dziś zmieniamy województwo i ruszamy nad Zalew Chańcza. 
Piękną i malowniczą drogą przez Góry  Świętokrzyskie dojechaliśmy nad jezioro. Najpierw stanęliśmy na płatnym czymś a'la parking i pole namiotowe w jednym. Wzięliśmy rowery i pojechaliśmy na rekonesans po okolicy. Udało nam się trafić na fajną polankę połączoną z plażą, zupełnie na dziko. Wróciliśmy po auto i zajechaliśmy na nasze nowe miejsce. 
Był przechadzający się linią brzegową bocian, który podjadał ryby i małże; był zachód słońca, którego zabrakło nam nad morzem. 
A wieczorem posiedzieliśmy przed autem w zupełnej ciemności i podziwialiśmy gwieździste niebo. 


















Dzisiejszy Nepomucen spotkany w miejscowości Parczówek: 





  • DST 9.15km
  • Teren 3.50km
  • Czas 00:43
  • VAVG 12.77km/h
  • VMAX 24.34km/h
  • Podjazdy 37m
  • Sprzęt [R.I.P] Canyon Nerve AL+
  • Aktywność Jazda na rowerze

Wakacje 2019; dzień ósmy.

Sobota, 17 sierpnia 2019 · dodano: 25.08.2019 | Komentarze 0

Justynka od rana na warsztatach. 
Poranek nie należał do łatwych, nie spodziewałbym się po tych fizjoterapeutach, że są tacy imprezowi ;-) 
Po kawie i śniadaniu ruszyłem się na rower, głównie nad Pilicę. W międzyczasie zgadałem się z Justyną i udało nam się zjeść wspólny obiad w Karczmie. Potem posiedziałem trochę nad rzeką, bo pogoda sprzyjała i wróciłem do auta. Justyna skończyła zajęcia i podjechaliśmy znów nad Pilicę, bo chciała pomoczyć nogi w rzece. W drodze powrotnej wskoczyliśmy znów do Karczmy na zupę. 
Dziś cała ekipa miała zaplanowanego grilla w miejscu wczorajszego koncertu, ale odpuściliśmy na rzecz kameralnego ogniska, które zrobiliśmy sobie w ogrodzie. Bardzo kameralnie i przyjemnie :-) 






Wakacje 2019; dzień siódmy.

Piątek, 16 sierpnia 2019 · dodano: 25.08.2019 | Komentarze 0

Piąta rocznica ślubu kościelnego :-) 
Z tej okazji pofolgowałem sobie i pospałem do... dziesiątej trzydzieści. :-) Nie pamiętam, kiedy tyle spałem, ale w busiku jest tak wygodnie, że aż nie chce się wstawać. W końcu wakacje, a co! 
Ognisko jeszcze się tliło, Justynka od dawana na warsztatach. Niespiesznie zjadłem śniadanie, zrobiłem sobie kawę, odpaliłem kompa na chwilę. Czas "wolny" mam do osiemnastej, więc będzie czas na rower i zwiedzanie okolicy. Zwiedzanie skończyło się na podjechaniu do Restauracji Olimpijskiej na pizzę i powrót do auta ;-) 
Wieczorem w ramach Petardy! ma być koncert, na którym zagra 0% normy i Akurat. W międzyczasie pokręciłem się trochę po ogrodzie, przygotowałem drewno na kolejne ognisko, zdrzemnąłem i poczekałem na Justynkę. 
W trakcie rozbił się obok nas Wojtek, który też przyjechał uczestniczyć w warsztatach i wykładach. Właściwie cały wieczór spędziliśmy wspólnie - najpierw kolację w Karczmie Spalskiej, potem koncert i afterparty. Na ogród nie udało nam się trafić razem, bo Wojtek upierał się przy zostaniu na imprezie ;-) 
Sam koncert całkiem spoko. Jeżeli chodzi o Akurat, to szału nie było, bo zespół, który znam od dawien dawna zagrał sporo nowych kawałków, ale sama atmosfera całkiem spoko. Po koncercie do późnych godzin afterek przy piwie, gitarze, bębnach i śpiewie. 





  • DST 9.48km
  • Teren 3.00km
  • Czas 00:48
  • VAVG 11.85km/h
  • VMAX 27.29km/h
  • Podjazdy 38m
  • Sprzęt [R.I.P] Canyon Nerve AL+
  • Aktywność Jazda na rowerze

Wakacje 2019; dzień szósty.

Czwartek, 15 sierpnia 2019 · dodano: 25.08.2019 | Komentarze 0

Rano śniadanie, kawka i pakowanie auta, bo dziś ruszamy do Spały. Herbic od rana latał po Przystani, bo mimo święta od rana musiał ogarniać gości i wypożyczalnię kajaków. 
Jadąc niespiesznie bocznymi drogami dotarliśmy popołudniu do Spały. Jakiś czas temu Justynka zapisała się na wykłady i warsztaty fizjoterapeutyczne - Petarda! - a że akurat termin wstrzelił się w nasz urlop, to pojechaliśmy razem. 
Auto zaparkowaliśmy w ogrodzie przy domu, gdzie urzędują wykładowcy warsztatów (czyli przy "melinie" ;-)). Właściwie od razu wzięliśmy rowery i ruszyliśmy na przejażdżkę po okolicy. Trafiliśmy akurat na spory tłum w tym małym miasteczku, bo nie dość, że dziś dzień wolny od pracy, do tego święto Wniebowstąpienia Najświętszej Maryi Panny, Święto Wojska Polskiego, to dodatkowo w tutejszym kościele polowym był jakiś uroczysty ślub... Trochę się pokręciliśmy, coś zjedliśmy, odwiedziliśmy sklep i wróciliśmy na "Melinę". Około dwudziestej pierwszej miała zacząć się tam impreza integracyjna; tak też się stało, na krótko przed ustalonym czasem zaczęli schodzić się ludzie (właściwie sami fizjoterapeuci ;-)). Wszyscy dla mnie obcy, ale nie miałem problemu, żeby się odnaleźć w nowym towarzystwie. Część ekipy rozsiadła się w domu, część w ogrodzie, a że zrobiło się dość chłodno, to wzięliśmy się z Justynką za ognisko. Drewna w ogrodzie trochę było, więc pociąłem piłą kilka większych kawałków, kilka mniejszych połamałem, Justynka podpaliła i ognicho gotowe. Od razu wokół zebrała się zmarznięta wesoła ekipa. Trochę posiedzieliśmy, osuszyliśmy kilka piw, pośpiewaliśmy i poszliśmy z Justyną do auta spać, bo rano na ósmą zaczynała pierwsze warsztaty. 
Impreza w ogrodzie trwała w najlepsze, nawet nie wiem do której, bo spało się wyjątkowo dobrze i twardo. 








Utrafiona dziś kapliczka przydrożna ze św. Janem Nepomucenem w Rzeczycy: 





  • DST 7.00km
  • Aktywność Kajakarstwo

Wakacje 2019; dzień piąty.

Środa, 14 sierpnia 2019 · dodano: 25.08.2019 | Komentarze 0

Po wczorajszym wieczornym piwkowaniu trochę tym razem pospaliśmy, bo z auta nosy wychyliliśmy blisko pół do dziesiątej... Leniwa kawa, leniwe śniadanie i zebraliśmy się na... kajak. Z przystani popłynęliśmy na Jezioro Ilińskie. Justyna odpoczywała z przodu, a ja wiosłowałem i walczyłem o każdy przepłynięty metr z tyłu ;-) Totalny brak wprawy, bo ramiona czułem potem do wieczora... Po powrocie na Przystań Justynka ogarnęła szybkie pranie i wybraliśmy się na Pocztę, żeby wysłać pocztówki do Rodziców i nabyć nowy magnesik do busa. Na powrocie ogarnęliśmy jeszcze zakupy na obiad. 
Po obiedzie, mocno najedzeni, zrobiliśmy sobie siestę. O osiemnastej zaczął się na Przystani Jarmark produktów regionalnych. Co środę o osiemnastej Tomek zaprasza na swoją przystań lokalnych producentów serów, kiełbas, wędlin, ryb, miodów itp., żeby jego goście i mieszkańcy Miłomłyna mogli poznać regionalne smaki. Fajna sprawa; na miejscu od razu jest ognisko, gdyby ktoś chciał upiec kiełbaskę, a w tle grają i śpiewają dziewczyny z okolicznych wiosek. 
Pod wieczór pojechaliśmy z Tomaszem do wioski obok odebrać kajaki ze spływu, które pożyczane były w jego przystani. Potem znów posiedzieliśmy i gadaliśmy do nocy. Tomasz strasznie zabiegany - praca na etat w Pasłęku, przewodniczący rady miasta i gminy, tato dwóch chłopaków, a do tego ogarnięcie Przystani w sezonie i gości, których wcale nie brakuje. Mimo to ciężko spotkać bardziej pogodnego i otwartego człowieka, który z uśmiechem na ustach opowiada o tym, jak ugryzł go ogromny wodny pająk, albo jak przy hamowaniu z przyczepy poleciał mu kajak i prawie trafił w auto... :-) 
Bardzo cenię tą znajomość, a warto przypomnieć, że poznaliśmy się w okolicach dwa tysiące trzeciego roku na forum bikeworld.pl ;-) 


















  • DST 11.71km
  • Teren 5.00km
  • Czas 01:01
  • VAVG 11.52km/h
  • VMAX 31.60km/h
  • Podjazdy 68m
  • Sprzęt [R.I.P] Canyon Nerve AL+
  • Aktywność Jazda na rowerze

Wakacje 2019; dzień czwarty.

Wtorek, 13 sierpnia 2019 · dodano: 25.08.2019 | Komentarze 0

Rano zebraliśmy się z kempingu i ruszyliśmy w stronę Miłomłyna. 
Najpierw jednak pożegnanie z morzem. 
Wyjazd z Trójmiasta oczywiście nie był łatwy, ale w końcu się udało. Normalnie podróż powinna nam zająć około godziny, ale nam - jadąc przez wszystkie zadupia - zajęła blisko trzy :-) Ale za to mijaliśmy pola konopne, niezliczoną ilość bocianów, urokliwe miejscowości i piękne żuławskie domki. 
W Miłomłynie zameldowaliśmy się u Tomasza vel Herbica w jego Przystani na Wyspie . Trochę poczekaliśmy na gospodarza sącząc piwko na pomoście. Gdy w końcu Tomek się pojawił zabrał dzieciaki i nas, najpierw na plac zabaw (nie pamiętam, kiedy tyle ćwiczyłem na przyrządach i biegałem na setkę ;-) Profesor Leśniak z Kolejówki byłby dumny ;-)), a potem pojechaliśmy na przejażdżkę po okolicy. Oczywiście jak to u Herbica - z jednego kilometra "z hakiem" zrobiło się blisko dwanaście :-) 
Fajnie było znów pokręcić. Wieczorem przy piwku powspominaliśmy dawne dobre "rowersowe" czasy. 
Sama przystań - MEGA! Gorąco polecam wszelkiej maści wodniakom, którzy zwiedzają Kanał Elbląski; wszystkim rowerzystom, którzy szukają noclegu na trasie, nawet kamperowcom, którzy nie chcą spać przy kolejnej stacji benzynowej ;-) Miejsce bardzo otwarte, a gospodarze bardzo zaangażowani w to, co robią :-) 























Wakacje 2019; dzień trzeci.

Poniedziałek, 12 sierpnia 2019 · dodano: 25.08.2019 | Komentarze 0

Dziś wstaliśmy ciut później, bo po ósmej ;-)  
Szybka kawka, Justynka zjadła śniadanie i pojechała do "Cykady" na tatuaż. Ja "dzień dla siebie" zacząłem od odpalenia kompa, żeby sprawdzić maila, niebieski portal, mapy na dalszą drogę i inne pierdoły. Prąd postojowy w aucie to świetna sprawa - akumulator spokojnie starcza na światło, ładowanie telefonu, laptopa, tabletu, router i inne zachcianki. A na pokładzie mamy dwa akumulatory postojowe, do tego ewentualnie prostownik, gdyby trzeba było podładować (niebawem panel!). Gdyby się uprzeć, to można by i tak zdalnie popracować ;-) 
Po kolejnej kawie w końcu się zebrałem i ruszyłem na rower - promenadą wzdłuż morza do Gdańska popatrzeć na Westerplatte. Powrót prawie tą samą drogą, ale singielkami w lasku obok drogi. Minąłem Sopot i dojechałem do Gdyni, gdzie było trochę pagórków, a finalnie wylądowałem na prawie pustej plaży. Powrót na kemping głównie przez miasto, żeby zrobić zakupy na kolację. 
W busiku chwila drzemki i wróciła pokolorowana Żona :-) Szamanka wyszła fajnie, ciekaw jestem efektu końcowego, ale do niego jeszcze ze dwie sesje... (Swoją drogą muszę się w końcu umówić na dokończenie mojego ramienia.) 
Wieczór przed autem, bo ciepło bardzo. Mieliśmy nawet okazję zapoznać się z naszymi "sąsiadami", którzy w dzień walili disco polo, a wieczorem szli na balety, z których wracali totalnie nawaleni i się awanturowali. A na to wszystko patrzyły ich dzieciaki... 
A jutro... (no prawie) Mazury! :-) 












  • DST 7.83km
  • Czas 00:42
  • VAVG 11.19km/h
  • VMAX 25.33km/h
  • Podjazdy 18m
  • Sprzęt [R.I.P] Canyon Nerve AL+
  • Aktywność Jazda na rowerze

Wakacje 2019; dzień drugi.

Niedziela, 11 sierpnia 2019 · dodano: 25.08.2019 | Komentarze 0

Szybka pobudka po siódmej, spokojne śniadanie i kawa. Noc pogodna i ciepła, wystarcza nam jeden koc do przykrycia. O dziwo w aucie wysypiamy się lepiej niż w domu, gdzie materac wymaga już wymiany... 
Po śniadaniu spakowanie się i ogarnięcie, ostatnia kąpiel w jeziorze i dalej w drogę. Spokojnym tempem docieramy do Sopotu. Przedrzeć się przez Trójmiasto, kiedy w jednym czasie w Gdyni jest triathlon, w Gdańsku mecz reprezentacji w siatkę, a w Sopocie festiwal muzyki... masakra! W końcu jednak trafiamy na kemping Park 45. Fajne, choć dość mocno zaludnione miejsce. Czysto, schludnie, bardzo fajne sanitariaty. Ceny umiarkowane, spodziewałem się wyższych, jak na Sopot (coś około 70zł za dwie osoby z autem). 
Szybko zdjęliśmy rowery z wieszaka i ruszyliśmy na przejażdżkę. Podjechaliśmy m.in. deptakiem (ze słynnym ograniczeniem do dziesięciu kilometrów na godzinę dla rowerów...) do molo. Wstęp nie dość, że płatny, to dodatkowo nie można z rowerami, a zapięcie zostawiliśmy w aucie. Potem podjechaliśmy jeszcze sprawdzić miejsce, gdzie jest studio, w którym Justyna będzie robiła jutro tatuaż. Potem wróciliśmy na kemping, bo zgłodnieliśmy. 
Wieczorem wybraliśmy się na spacer po plaży, ale niestety zachodu nie było nam dane podziwiać, bo to w końcu zatoka, a nie otwarte morze ;-) 













  • Aktywność Chodzenie

Wakacje 2019; dzień pierwszy.

Sobota, 10 sierpnia 2019 · dodano: 25.08.2019 | Komentarze 0

W końcu upragniony urlop! 
Z rana dopakowaliśmy auto, zapakowaliśmy psy i rowery i ruszyliśmy. Najpierw dzieciaczki zostawiliśmy u Teściów i ruszyliśmy... Najpierw w stronę Sopotu z przystankiem gdzieś po drodze. 
Założenie proste - objazdówka po Polsce, ale żeby było przyjemniej, to samymi bocznymi drogami. Zawsze to więcej widoków, a nie nudne autostrady i ekspresówki. 

Jadąc niespiesznie, z kilkoma przystankami po drodze, zatrzymaliśmy się na kempingu w miejscowości Kosewo, nad samym Jeziorem Powidzkim. Zaparkowaliśmy auto i od razu ruszyliśmy do wody. Wodowała właściwie tylko Justynka, bo ja siedziałem na pomoście i podziwiałem widoczki. Zachód słońca spędziliśmy nad brzegiem jeziorka przy piwku i rozmowach. Wieczorem w aucie kilka partyjek w makao i do spania. 
Kemping godny polecenia - mimo weekendu cisza, spokój i niedrogo. Dzieci sporo, ale rodzicie ogarnięci się trafili, więc spoko. W sam raz na namiot, przyczepę czy cokolwiek innego kto woli. Sanitariaty trochę daleko od miejsca samego pola, ale da się przeżyć. 
Żeby tam siedzieć tydzień czy dwa i nic nie robić, to słabo, ale na przystanek na nocleg w dalszej drodze - jak najbardziej. 









W miejscowości Giewartów, przed samym Kosewem, udało upolować się Nepomuka. 





Flag Counter