Info

avatar Ten blog rowerowy prowadzi Ciacho1985 z miasteczka Jordanów Śląski / Wrocław. Mam przejechane 45438.83 kilometrów w tym 6642.79 w terenie. Jeżdżę z prędkością średnią 16.55 km/h i się wcale nie chwalę.
Więcej o mnie.

baton rowerowy bikestats.pl
button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl

Archiwum bloga

Wpisy archiwalne w kategorii

Wakacje 2024

Dystans całkowity:394.60 km (w terenie 135.00 km; 34.21%)
Czas w ruchu:07:37
Średnia prędkość:17.02 km/h
Maksymalna prędkość:59.00 km/h
Suma podjazdów:1820 m
Liczba aktywności:5
Średnio na aktywność:78.92 km i 2h 32m
Więcej statystyk
  • DST 47.20km
  • Teren 10.00km
  • Czas 02:59
  • VAVG 15.82km/h
  • VMAX 50.40km/h
  • Podjazdy 660m
  • Sprzęt Rysiek
  • Aktywność Jazda na rowerze

Velo Czorsztyn.

Czwartek, 24 października 2024 · dodano: 25.10.2024 | Komentarze 1

No i trzeci dzień. Od początku roku chcieliśmy tu przyjechać, a wyszło, że trafiliśmy pod koniec.
Od rana mgła. Ale to taka, e wychodzodząc na poranną fajkę nic nie było widać. 
Potem, wjeżdżając wyżej, mgła i chmury zaczęły ucikać. 
Było chłodno. 
Raz na czapkę z daszekiem, raz na taką z uszami. 
I tylko z rękawiczką było ciężko. 
Ręce zmarznięte, uszy też; kolana również, dłonie też, bo ciężko było założyć rękawiczkę na zaszyte miejsce. 
Nie minej - fajna trasa. "Marzenie" spełnione. 
:-) 





















































 












  • DST 40.40km
  • Czas 02:28
  • VAVG 16.38km/h
  • VMAX 44.00km/h
  • Podjazdy 530m
  • Sprzęt Rysiek
  • Aktywność Jazda na rowerze

Velo Dunajec (ułamek).

Środa, 23 października 2024 · dodano: 25.10.2024 | Komentarze 0

Z rana a, chwila wygrzebywania się i ruszylismy na Velo Dunajec ( tym ułamku, w którym mogliśmy sobie na to pozowolić). 
Pora roku z jednej strony nie sprzyjała, bo zimno, mgliście, mocno ograniczjąca widoki. 
A z drugiej - mały ruch, mocno kameralnie, bardzo kolorowo. Gdyby nie chłod zaglądający w uszy, w palce u stóp i rąk, to byłoby jeszcze przyjemniej. 
I ta feria barw - jesień w całej swojej krasie i kolorowości. 
Sporo podjazdów, zwłaszcza na powrocie, żeby dotrzeć do auta. 
Było mgliście chłodno i dawno po zmroku. 
Po podjechaniu do auta, jak było już ciemno stwiedziliśmy, że dokręcimy do "okrągłej" czterdziestki. Po powrocie, przy pakowaniu rowerów na bagaznik na haku auta ześlizgnęła mi się ręka i dość nieprzyjemnie rozhratała przy kciuku. 
Jak tylko zobaczyłem, to poprosiłem Sylwię, żeby nie patrzyła, bo dość nieprzyjemnie wyglądało. 
Wyszło, jak wyszło, skończyliśmy na SOR w Nowym Targu, bo nie widziałem sensu sprzeciwu ;-) Zaszyli, choć nomalnie to bym z tym pewnie chodził do zagojenia. 
NIe ważne. Dwadzieścia jeden minut od wejścia do wyjścia . 
Wesoły wyjazd się zrobił - wczoraj Sylwia obtłuczone kolano, dziś ja szyta ręka ;-) 
Do końca dnia mgła nie ustępowała, anie w drodze z i do Nowego Targu, jak i w nowym miejscu nad Jeziorem Czorsztyńskim. 
Jedno wielkie mleko... 





























































 











  • DST 42.00km
  • Teren 15.00km
  • Czas 02:10
  • VAVG 19.38km/h
  • VMAX 59.00km/h
  • Podjazdy 630m
  • Sprzęt Rysiek
  • Aktywność Jazda na rowerze

Spod samiuśkich Tatr ;-)

Wtorek, 22 października 2024 · dodano: 25.10.2024 | Komentarze 1

No i jak zawsze, przynajmniej ostatnimi czasy - dość spontanicznie. 
Miał być urlop i wyjazd z chłpakami tydzień wcześniej, ale nie pykło na wielu płaszczyznach. Od czasowych, przez finansowe, po organizacyjne po różne oczekiwania chyba wszystkich. 
Przełożyłem urlop o tydzień i pojechaliśmy z Sylwią w Pieniny.
Trochę na spontanie, bo wyjazd miał być od środy do piątku, a wyszło, że wyjechaliśmy w poniedziałek po pracy pod wieczór. 
Kawał drogi, same nudne autostrady, dopiero pod koniec się rozkręciło i zrobiło się mgliście ;-) Nocleg na pierwsze dwie noce zarezerwowany dosłownie na ostatnią chwilę, ale się udało. I to udało się bardzo fajnie. Miejsce takie, że gdyby nie odległość, to miłoby było tam powrócić... ;-)
Zajechaliśmy przed północą, zameldowaliśmy się, szybkie spanie i rano... mróz na dworze. Rowery na aucie zamarznięte, po nocnej mgle zaczęliśmy widzieć coś więcej dookoła i okazało się, że jesteśmy prawie w wysokich górach ;-) 
Kawa, śniadanie, spokojne czekanie na opadnięcie mgły i nabranie temperatury w powietrzu (nad ranem było na minusie półtora stopnia) i na rowery. 
Nie do końca wiedzielismy gdzie jesteśmy i gdzie mamy jechać, ale wymyśleliśmy sobie pętelkę, która dość fajnie się zamknęła i wyszło te czterdzieści kilometrów z Tatrami w najbliższej okolicy. 
Fajnie, ale następnym razem, jeżeli tu trafimy, to podjazd autem pod szlak i dalej rowerowo wśród gór - naprawdę robią wrażenie, a jest cikawy szlak, który prowadzi pośród gór. 
No i jesień. Tu szybciej jest ciemno i chłodno. 
Trochę podjazdów, które nawet na elektrykach nie były takie proste, trochę szybkich zjazdów, gdzie w cieniu było naprawdę chłodno. 
No i wywrotka Sylwii po drodze, która nie wyglądała dobrze, ale jakoś się pozbierała i dojechaliśmy do końca. 
W tych stronach sezon się skończył - uświadczyć otwartą knajpę, żeby coś zjeść, to cud; dobrze, że mieliśmy swój prowiant do odgrzania na miejscu. 
Wieczorem wymęczeni chłodem, kilometrami i podjazdami od razu poszliśmy spać, a mgła znowu dała o sobie znać i zza okna nie było widać dosłownie nic. 

Wysokie góry, dawno w takich nie byłem; zupełnie inaczej niż "w naszych stronach"...



















































  • DST 135.00km
  • Teren 70.00km
  • Sprzęt [R.I.P] Quip
  • Aktywność Jazda na rowerze

Wakacje 2024 - vol.2.

Niedziela, 25 sierpnia 2024 · dodano: 02.09.2024 | Komentarze 1

Kilometry z całego wyjazdu zbiorczo, bo ciężko byłoby podzielić na dni. 
No ale może od początku. 
Taka trochę niespodziewana i "spontaniczna" druga część wakacji... Pierwotnie urlop wypisałem na jeden dzień robiąc sobie długi weekend korzystając z święta w czwartek; potem pomyślałem, że z nikim nie koliduję w pracy, to wezmę jeszcze kilka dni, potem znów zerknąłem w kalendarz i kolejne kilka dni... i jakoś tak wyszło, że się "uzbierało" bite dwa tygodnie. 

Zaczęło się od tego, że w niedzielę odwiozłem Sylwię do rodziców na wioskę. Miałem wpaść na kawę, a zostałem na noc. Bardzo fajnie wyszło, genialne miejsce, przyjaźni i ciepli ludzie. 
Potem była "Świętokrzyska Ibiza". 
Bardziej stacjonarnie, ale fajnie, napawdę. 
Domki, woda, plażowanie - odsłona druga w tym roku. Dotychczas nie moja bajka, ale coś w tym jest. Patrzenie na dzieciaki, oczy dookoła głowy. Zawracanie sobie głowy właśnie dzieciakami, a nie pierdołami. Loża szyderców, która niedawno przecież była po "tej" stronie, teraz patrząca od drugiej strony...
Nawet cymbergaje, stojaki do boksowania i inne tego typu "atrakcje" gdzieś cichną. Te wszystkie stragany z durnostojkami, magnesikami, pluszakami, czapeczkami i kapeluszami.
To nigdy nie było moją bajką, ale... no właśnie. Błyo fajnie. Naprawdę. Więc ważne chyba to gdzie i z kim. A nie co i jak. 

Po Sielpi przyszła chwila dla siebie. Miało być rowerowanie wokół kopalni i Bełchatowa, ale jak zasiadałem nad jeziorem tak, nie chciało mi się ruszać. Był czas gospodarczy, pranie, suszenie, wymiana kulki wybieraka biegów w busiku, kąpiele w jeziorze, nuggetsy zjdzione przez łabędzia i chwila na poważne tłumaczenia "lokalsom", że źle trafili. 
Ścieżki objechane busikiem, a nie rowerowo, ale polecam. Naprawdę fajne tereny. 

Potem szybki przeskok autem przez pół Polski, wieczór i noc w Miłomłynie i kierunek na Mierzeję Wiślaną. Pierwszy raz tam byłem i... jest naprawdę fajnie! Zdecydowanie "lepiej" i bardziej kameralnie niż nad "typowym" morzem. Do tego fantastyczne ścieżki rowerowe, plaże jakieś takie bardziej dzikie, mniejscowości jakby mniejsze ;-) Bardzo fajnie, z pewnością będzie trzeba wrócić.
Noclegi na dziko, na skarpie od strony Zalewu, do morza kawałek.
Z jednej strony można było porzegnać słońce topiące się w morzu, a z drugiej powitać przy ognisku wstający na Zalewem Wiślanym księżyc. 
Naprawdę fajne miejsce. 

Następnie powrót i szybkie odwiedziny w Miłomłynie (a jakże!) na szybki prysznic i śniadanie i skończyliśmy... w Warszawie na Męskim Graniu (również z noclegiem na dziko w centrum Warszawy :-)). 

Wyszło niespodziewanie długo, mocno urozmaicenie i bardzo fajnie; takie trochę pożegnanie wakacji i ciepłych dni, bo zdecydowanie wieczorami czuć już jesień. 

Autem: 1850km po Polsce. 
Rowerami: 135km (zbiorczo z całego wyjazdu). 
Wszystkie noclegi na dziko. 

Zdjęcia losowo, jak zawsze. 






 















































































































  • DST 130.00km
  • Teren 40.00km
  • Sprzęt [R.I.P] Quip
  • Aktywność Jazda na rowerze

Wakacje 2024 - Niechorze.

Środa, 24 lipca 2024 · dodano: 31.07.2024 | Komentarze 1

Wakacje 2024. 
Kilometry rowerowe zbiorcze z całego wyjazdu. 
Wakacje inne niż dotychczas, przynajmniej od bardzo dawna. Po pierwsze nie busikiem, po drugie mocno stacjonarnie :-) Mimo to kilometrów rowerem więcej, niż podczas ostatnich wakacji... 
Inaczej, ale bardzo fajnie. Skoda zapakowana po dach, na pokładzie trzy osoby, w tym jedna mocno niepełnoletnia, i trzy rowery. Było plażowanie, opalanie, trochę morskiej wody, trochę zwiedzania i trochę kręcenia rowerem. Były zachody i wschody słońca i nawet śpiewy przy gitarze (nie moje ;-)). Mimo początkowej niechęci najmłodszego członka ekipy, to z czasem wyjazdy na rowerze, choćby na lody, weszły trochę w krew i potem jakoś sam z siebie sięgał po rower :-) 
Mimo wielu obaw z wielu powodów przed wyjazdem, to wyszło chyba całkiem nieźle. 
Zdjęcia bez ładu i składu. 




































































































W samym Niechorzu jest bardzo fajny park miniatur z latarniami morskimi. 
Można szybko zaliczyćcałe wybrzeże i szlak latarni :-) 





























































































Flag Counter