Info

Więcej o mnie.















Moje rowery
Archiwum bloga
- 2025, Maj9 - 7
- 2025, Kwiecień10 - 8
- 2025, Marzec8 - 2
- 2025, Luty12 - 7
- 2025, Styczeń10 - 2
- 2024, Grudzień1 - 1
- 2024, Listopad8 - 5
- 2024, Październik15 - 11
- 2024, Wrzesień10 - 8
- 2024, Sierpień6 - 4
- 2024, Lipiec6 - 5
- 2024, Czerwiec3 - 3
- 2024, Maj9 - 7
- 2024, Kwiecień9 - 1
- 2024, Marzec10 - 5
- 2024, Luty2 - 2
- 2024, Styczeń3 - 1
- 2023, Grudzień3 - 1
- 2023, Listopad2 - 0
- 2023, Październik2 - 0
- 2023, Wrzesień5 - 4
- 2023, Sierpień4 - 0
- 2023, Lipiec5 - 0
- 2023, Czerwiec1 - 0
- 2023, Maj2 - 0
- 2023, Kwiecień3 - 0
- 2023, Marzec5 - 0
- 2023, Luty5 - 0
- 2023, Styczeń4 - 0
- 2022, Grudzień3 - 0
- 2022, Listopad2 - 0
- 2022, Październik4 - 0
- 2022, Wrzesień5 - 0
- 2022, Sierpień4 - 0
- 2022, Lipiec4 - 3
- 2022, Czerwiec13 - 8
- 2022, Maj10 - 8
- 2022, Kwiecień5 - 5
- 2022, Marzec6 - 2
- 2022, Luty2 - 2
- 2022, Styczeń2 - 1
- 2021, Grudzień5 - 1
- 2021, Listopad6 - 1
- 2021, Październik5 - 2
- 2021, Wrzesień7 - 0
- 2021, Sierpień5 - 2
- 2021, Lipiec2 - 0
- 2021, Czerwiec6 - 6
- 2021, Maj4 - 8
- 2021, Kwiecień6 - 11
- 2021, Luty1 - 1
- 2021, Styczeń2 - 3
- 2020, Grudzień4 - 7
- 2020, Listopad4 - 1
- 2020, Październik1 - 1
- 2020, Wrzesień2 - 0
- 2020, Sierpień9 - 8
- 2020, Lipiec5 - 0
- 2020, Czerwiec7 - 5
- 2020, Maj5 - 4
- 2020, Kwiecień4 - 0
- 2020, Marzec22 - 11
- 2020, Luty37 - 11
- 2020, Styczeń40 - 20
- 2019, Grudzień34 - 8
- 2019, Listopad41 - 0
- 2019, Październik40 - 2
- 2019, Wrzesień42 - 3
- 2019, Sierpień28 - 0
- 2019, Lipiec50 - 9
- 2019, Czerwiec35 - 0
- 2019, Maj36 - 3
- 2019, Kwiecień34 - 4
- 2018, Grudzień6 - 0
- 2018, Listopad12 - 2
- 2018, Październik16 - 0
- 2018, Wrzesień22 - 0
- 2018, Sierpień16 - 0
- 2018, Lipiec21 - 0
- 2018, Czerwiec23 - 0
- 2018, Maj17 - 11
- 2018, Kwiecień29 - 6
- 2018, Marzec25 - 0
- 2018, Luty30 - 6
- 2018, Styczeń29 - 6
- 2017, Grudzień27 - 0
- 2017, Listopad23 - 0
- 2017, Październik19 - 2
- 2017, Wrzesień25 - 0
- 2017, Sierpień20 - 0
- 2017, Lipiec26 - 3
- 2017, Czerwiec32 - 4
- 2017, Maj30 - 2
- 2017, Kwiecień36 - 0
- 2017, Marzec30 - 0
- 2017, Luty21 - 2
- 2017, Styczeń21 - 1
- 2016, Grudzień24 - 1
- 2016, Listopad25 - 4
- 2016, Październik29 - 0
- 2016, Wrzesień31 - 6
- 2016, Sierpień28 - 3
- 2016, Lipiec35 - 2
- 2016, Czerwiec32 - 2
- 2016, Maj45 - 2
- 2016, Kwiecień32 - 0
- 2016, Marzec31 - 1
- 2016, Luty26 - 0
- 2016, Styczeń29 - 1
- 2015, Grudzień27 - 0
- 2015, Listopad26 - 0
- 2015, Październik28 - 6
- 2015, Wrzesień27 - 2
- 2015, Sierpień32 - 0
- 2015, Lipiec29 - 4
- 2015, Czerwiec21 - 0
- 2015, Maj32 - 1
- 2015, Kwiecień25 - 0
- 2015, Marzec23 - 0
- 2015, Luty7 - 0
- 2015, Styczeń16 - 0
- 2014, Grudzień15 - 8
- 2014, Listopad20 - 0
- 2014, Październik26 - 10
- 2014, Wrzesień26 - 4
- 2014, Sierpień26 - 5
- 2014, Lipiec32 - 3
- 2014, Czerwiec28 - 1
- 2014, Maj29 - 13
- 2014, Kwiecień28 - 2
- 2014, Marzec27 - 5
- 2014, Luty26 - 8
- 2014, Styczeń29 - 11
- 2013, Grudzień31 - 16
- 2013, Listopad27 - 18
- 2013, Październik31 - 29
- 2013, Wrzesień27 - 10
- 2013, Sierpień26 - 0
- 2013, Lipiec25 - 2
- 2013, Czerwiec30 - 11
- 2013, Maj31 - 21
- 2013, Kwiecień29 - 42
- 2013, Marzec19 - 17
- 2013, Luty16 - 10
- 2013, Styczeń25 - 36
- 2012, Grudzień19 - 15
- 2012, Listopad24 - 7
- 2012, Październik24 - 0
- 2012, Wrzesień25 - 3
- 2012, Sierpień27 - 0
- 2012, Lipiec29 - 8
- 2012, Czerwiec13 - 14
- 2012, Maj4 - 0
- 2012, Marzec2 - 0
- 2011, Listopad1 - 0
- 2011, Październik2 - 0
- 2011, Wrzesień1 - 0
- 2011, Sierpień1 - 0
- 2011, Czerwiec3 - 0
- 2011, Maj1 - 0
- 2011, Kwiecień3 - 0
- 2011, Marzec3 - 0
- 2011, Luty1 - 0
- 2011, Styczeń1 - 0
- DST 18.00km
- Teren 7.00km
- Sprzęt [R.I.P] Quip
- Aktywność Jazda na rowerze
...
Wtorek, 11 maja 2021 · dodano: 11.05.2021 | Komentarze 2
Do paczkomatu i z powrotem. Droga do Minkowic Oławskich asfaltem, między polami. Momentami tak wiało, że czapkę z głowy zwiało mi ze cztery razy i szukałem po rowach. Powrót więc przez las. Mimo, że na elektryku, to łatwo nie było, bo z przyczepką ze sporymi zakupami przy okazji, po rozjeżdżonych przez ciągniki duktach... Ale dało radę :-)Rzepak kwitnie, wiosna w pełni, czereśnia też w najpiękniejszym swoim czasie.
W ogóle wiosna w pełni, wszystko zielenieje, kwitnie i pięknieje w oczach z dnia na dzień. Choć i tak przeszło dwa tygodnie później, niż rok temu.



Ten rok wydaje się być rokiem rowerowych prezentów, bo po Justynki Gazelle przeszedł czas na rower dla Mamy; początkowo miała być jakaś używka, ale w końcu stanęło na nowej Gazelle Classic :-) Warunkiem koniecznym była niska rama z odpowiednim przekrokiem i hamulec Torpedo.
Przeprowadziłem również kilka modyfikacji - oryginalna "kwadratowa" kierownica została zastąpiona kierownicą w typie "jaskółki". Niestety ta fabrycznie montowana nie wszystkim odpowiada (kąt wygięcia powoduje, że przy mocniejszym skręcie w danym kierunku jest ryzyko zahaczenia chwytem o udo w górnym położeniu korby). Wyszedłem z założenia, że opcja z jaskółką, która ma inne gięcie Mamie będzie wygodniej - po wstępnej przejażdżce Justyna to potwierdziła. Druga zmiana - przednia lampka z mocowaniem przy sterach powędrowała na widelec; teraz bez problemu będzie można zmontować dowolny koszyk na kierownicę czy wspornik kierownicy. Kiedyś z barku otworu w widelcu nie było takiej możliwości bez ingerencji wiertarką we własnym zakresie.
Rower ma być w użyciu typowo miejsko - rekreacyjnym (dojazdy do pracy - może + jazda po okolicy). Lekki nie jest i Mama nie da rady wtargać go sama na czwarte piętro, więc w domyśle (moim) będzie zostawiany na ulicy przypięty do stojaka przez większą część roku. Dobre zapięcia i nie powinno być problemu; sam kilka rowerów trzymałem we Wrocławiu cały rok na zewnątrz.
Trzeba tylko przekonać Mamę do trzymania roweru przed kamienicą ;-)

- DST 40.00km
- Temperatura 17.0°C
- Podjazdy 524m
- Sprzęt [R.I.P] Quip
- Aktywność Jazda na rowerze
Namysłów.
Sobota, 1 maja 2021 · dodano: 02.05.2021 | Komentarze 2
Korzystając z ładnej pogody wybraliśmy się do Namysłowa. Na tamtejszych Błoniach gościły foodtracki, więc była motywacja w postaci frytek ;-)Dość wietrznie, ale na elektrykach nie stanowiło to większego problemu; czasem nawet na chwilę wyszło słońce. Ważne, że bez deszczu.
Trasa wyłącznie asfaltem, w Ligocie Książęcej w końcu zrobiłem zdjęcie krzyża pokutnego, bo tyle razy tamtędy przejeżdżałem i ciągle nie miałem okazji. Smarchowice Śląskie, to drewniany kościółek, bardzo ładnie zachowany, ale oczywiście bez możliwości zwiedzenia wnętrza, bo zamknięty na cztery spusty. W samym Namysłowie na rondzie udało się też w końcu uwiecznić św. Jana Nepomucena w kapliczce; kilka razy bezskutecznie się do niego wybierałem, ale w końcu się udało.
Powrót do Smarchowic Śląskich tą samą drogą, tam jednak nie skręciliśmy na Ligotę Książęcą, a pojechaliśmy dalej na Przeczów. W Mikowicach zatrzymaliśmy się na chwilę w Parku 30-lecia (30-lecia czego...? :-)), który ewidentnie czasy swojej świetności ma już dawno za sobą...





















Quipowi i mi stuknął ostatnio wspólnie przejechany tysiąc - krótkie podsumowanie w ramach testu będzie, ale nie dziś.
Trochę z okazji tego okrągłego dystansu zrobiłem nam wspólny prezent - przyczepkę Croozer Cargo. Na wsi bez przyczepki, jak bez ręki; ostatnio kupiłem do busa, więc teraz wypadało do roweru :-)
Przyczepka w sklepie od dłuższego czasu była na "outlecie" jako uszkodzona i zdekompletowana, ale postanowiłem ją zamówić i sprawdzić. Faktycznie, nie wszystko było, ale udało się ją złożyć do kupy i bezproblemowo podpiąć do roweru. Czy się przyda? Z pewnością - poza tym, że spokojnie wejdą do niej dwie skrzynki piwa ;-) to też bez problemu większy karton; a bywało i tak, że odpalałem bez sensu auto i jechałem do paczkomatu tylko dlatego, że większej paczki nie zmieściłbym na rowerze.




Kategoria Krzyże pokutne, Nepomuki, Quip, Test, Wioska
- DST 13.00km
- Teren 7.00km
- Podjazdy 123m
- Sprzęt [R.I.P] Quip
- Aktywność Jazda na rowerze
...
Czwartek, 29 kwietnia 2021 · dodano: 29.04.2021 | Komentarze 2
Do naszej stajni zawitał wczoraj nowy nabytek :-)Dzięki uprzejmości Arnolda udało się zdobyć okazyjnie rower dla Justynki, żeby nadążała za mężem ;-) Zbliżają się (pół)okrągłe urodziny, to można się szarpnąć ;-)
Niderlandzki klasyk nad klasyki - Gazelle Orange C7 + w wersji elektrycznej. Silnik Bosch Active Line, bateria 400Wh, sterownik Intuvia.
Trochę nalotu ma, stąd pewnie okazyjna cena, ale biorąc pod uwagę idealnie gładkie holenderskie ścieżki, to rower wygląda bardzo dobrze zarówno pod kątem wizualnym, jak i technicznym. Nie kradziony (sprawdzony po numerze ramy), komplet kluczy do podkowy i baterii, ładowarka.
Z rzeczy do zrobienia, to wymiana linki i pancerzy biegów + klocki hamulcowe. Bateria wydaje się być również w dobrej kondycji, ale to się okaże po przejechaniu kilku kilometrów.
W końcu będę mógł pojeździć z Żoną bez oskarżeń, że oszukuję; teraz oboje będziemy emerytami na elektrykach ;-)


Po powrocie Justynki z pracy krótka przejażdżka w ramach testu.
- DST 28.71km
- Czas 01:42
- VAVG 16.89km/h
- VMAX 36.83km/h
- Podjazdy 450m
- Sprzęt [R.I.P.] Diamant
- Aktywność Jazda na rowerze
Miłomłyn; dzień trzeci.
Niedziela, 18 kwietnia 2021 · dodano: 21.04.2021 | Komentarze 2
Poranek w Matytach pochmurny i dość chłodny. Pierwszy poszedłem spać, pierwszy wstałem, jeszcze przed siódmą, więc trochę się pokręciłem po okolicy.Po pysznym i swojskim śniadaniu przygotowanym przez Dorotę pojechaliśmy z Jackiem na poranne oporządzenie koni.
Na dziś plan był taki, żeby objechać Jeziorak od zachodniej strony, zahaczyć o Iławę i wrócić wschodnią stroną do Miłomłyna.
Trochę ze sobą walczyłem i jakoś nie wierzyłem zapewnieniom Tomka, że "dziś głównie asfalt" ;-) Postanowiłem wrócić krótszą, typowo asfaltową trasą bezpośrednio do Miłomłyna i jeszcze tego samego dnia wrócić do domu. Początkowo planowałem zostać do poniedziałku i wtedy na spokojnie wyjechać, ale stwierdziłem, że zostawanie u Tomka na Przystani tylko po to, żeby przespać się w busie, jest trochę bez sensu i lepiej wrócić jeszcze w niedzielę. Zawsze to dzień do przodu na ogarnięcie się, a i Justynie przydałaby się pomoc w Brzozowcu.
(Tak, stęskniłem się ;-))
Tak więc na wyjeździe z Matyt chłopaki odbili na dół na Jerzwałd i Iławę, a ja w stronę Dobrzyk. Niespełna trzydzieści kilometrów, z czego może pięć bez deszczu. Dwanaście kilometrów przed Miłomłynem próbowałem chować się w wiacie przystankowej, ale po kilku minutach stwierdziłem, że nie ma to większego sensu, bo niebo było mocno zaciągnięte chmurami. Padać przestało dokładnie (!) na wjeździe do Miłomłyna, do auta dojechałem totalnie przemoczony od głowy do stóp. Na Przystani szybko się przebrałem, przegrupowałem bagaż, zapakowałem rower i w drogę powrotną :-)
Powrót dość szybki, tym razem postawiłem na ekspresówki i autostrady; z początkowych pięciu godzin udało mi się skrócić do czterech czterdziestu ;-) Busik młody nie jest, ale jednak zapas mocy pod maską ma, a i pod pedałem momentami było miejsce, więc to nie było jego ostatnie słowo... Tylko paliwa się trochę ożłopał :-)
Wyjazd - fajny. Tomasz jak zawsze bardzo fajnie ułożył trasę i zorganizował całość. Nawet całe to "podziemie turystyczne", z którego skorzystaliśmy (to akurat jest smutne). Jedyny minus, to mój błąd i zabranie nieodpowiedniego roweru, jak na tamte warunki. Reszta naprawdę świetnie, nawet pogoda dopisała, nie licząc dwóch przemoknięć :-) No i ból dupy jednak dał się we znaki... ;-)
Kolejny Rajd, to Sudety w październiku, ale może uda mi się wrócić z Justyną na Mazury Zachodnie ciut wcześniej... ;-)
Najważniejsze jednak, to to co zostało w głowie - pełnia inspiracji, pomysłów, których nabrałem w Matytach.








Kategoria Solowe stany, VW T4, Rowersi, Diamant, Miłomłyn
- DST 66.21km
- Teren 55.00km
- Czas 04:45
- VAVG 13.94km/h
- VMAX 43.91km/h
- Podjazdy 437m
- Sprzęt [R.I.P.] Diamant
- Aktywność Jazda na rowerze
Miłomłyn; dzień drugi.
Sobota, 17 kwietnia 2021 · dodano: 21.04.2021 | Komentarze 2
Poranek przywitał nas słońcem i względnym ciepłem. Po śniadaniu dopakowaliśmy bagaż i ruszyliśmy w drogę. Tomasz, jak zawsze, poprowadził trasę malowniczo i głównie terenowo lasami. W trakcie dojazdu do Małdyt kolejny raz pożałowałem, że pojechałem Diamantem, ponieważ rower na wąskich oponkach po prostu nie dawał rady w błocie. Chłopaki na MTB z szerokimi oponami cięli do przodu, a ja byłem maruderem. Błotniki non stop zaklejały się błotem utrudniając lub wręcz uniemożliwiając jazdę, a ciężar sprawiał, że rower zapadał się nawet niewielkim piachu.Dziwne, bo na Diamancie przejechałem już sporo kilometrów, w tym wybrzeże z przyczepką z Mango, gdzie było sporo terenu, a czegoś takiego nie pamiętam.
Ot, urok Mazurskiego błota ;-)
W Małdytach siedliśmy w knajpie na obiedzie w restauracji, gdzie serwowali regionalną kuchnię warmińską i trochę się zasiedzieliśmy :-) Stamtąd mieliśmy pojechać jeszcze na północ do Awajek, ale ostatecznie ruszyliśmy w dół do Zalewa. Fajnie było posiedzieć w czynnej restauracji, gdzie można było normalnie zjeść na talerzu przy stoliku, a całość przykryć świeżym piwem z nalewaka... Taka namiastka "normalności" i przypomnienie "starych" czasów. Niedługo wszystko będzie "sprzed covida", "w covidzie", albo "pocovidowe"... Prawie jak z wojną.
Do Zalewa trasa głównie asfaltem, gdzie udało się w końcu trochę normalnie pojechać, ale już na miejscu Herbic wymyślił kolejną atrakcję - objechanie Jeziora Ewngi. Znów teren, znów błoto i znów właściwie zero przyjemności. W pewny momencie myślałem, że rzucę rower gdzieś w pole i pójdę pieszo.
W okolicach Dobrzyk znów wróciliśmy na asfalt, ale żeby nie było za kolorowo, to zaczęło tak padać, że kilometr przed zaplanowanym noclegiem, przemoczeni musieliśmy schować się przed deszczem w wiacie przystankowej.
Nocleg w Matytach w bardzo, ale to bardzo urokliwym, przyjaznym i cholernie inspirującym miejscu, właściwie nad samym Jeziorakiem. Do takich gospodarzy aż chce się przyjeżdżać i wracać - i ja wiem, że z pewnością wrócę tam z Justynką.
Na miejscu kolacja, trochę rozmów i spać. Błoto wymęczyło :-)


























Oprócz błota i piachów, żeby nie było za lekko, to przyszedł kolejny dzień rozczarowania sakwami Ortlieb ;-)
Otóż na wybojach sakwy postanowiły się... rozkręcić. Konkretnie mocowanie - zewnętrzna listwa mocująca do bagażnika jest przykręcona od wewnątrz plastikowymi nakrętkami (coś, jak te nowe Crosso). Pech chciał, że w jednej odkręciły się dwie śruby, a drugiej jedna. Udało mi się znaleźć i uratować jedną śrubę, ale dwie przepadły; na szczęście też te cholerne plastikowe śruby po odkręceniu się siłą rzeczy wpadły do zamkniętej sakwy i się nie zgubiły.
Na trasie doraźnie zaradziłem problemowi trytkami, żeby można było dalej jechać. Po dojechaniu na miejsce jedną sakwę naprawiłem uratowaną śrubą, ale żeby usprawnić drugą musiałem wykręcić z ramy roweru śruby pod montaż koszyka na bidon / pompki. Lepiej mieć pompkę w sprawnej sakwie, niż na ramie i dyndającą sakwę ;-)
Jasne, mogłem to oczywiście sprawdzić i dokręcić przed wyjazdem (pierwszy wyjazd z tymi torbami), ale nie musiałem o tym myśleć. Niesmak pozostał.
No i druga sprawa - mimo tego, co chciałem sam sobie udowodnić, to sakwy Ortlieb najlepiej jednak pasują do dedykowanych bagażników (przednich i tylnych) tego samego producenta lub Tubusa. Do innych (w tym moich) niestety dopasowanie, montaż i jazda nie jest tak do końca tak, jak to powinno wyglądać.
Mimo wszystko duży plus za wytrzymałość i jazdę na urwanym mocowaniu, możliwość szybkiej naprawy. No i są wodoodporne.


- DST 7.05km
- Teren 7.05km
- Czas 00:32
- VAVG 13.22km/h
- Podjazdy 62m
- Sprzęt [R.I.P.] Diamant
- Aktywność Jazda na rowerze
Miłomłyn; dzień pierwszy.
Piątek, 16 kwietnia 2021 · dodano: 21.04.2021 | Komentarze 2
Auto zapakowałem i przygotowałem wczoraj, więc dziś pozostało ogarnąć się z rana, dopakować podręczne graty i w drogę.Nie chciałem jechać ekspresówkami i autostradami, więc wybrałem dojazd wichurami; niby fajnie, bo spokojniej i krajoznawczo, ale z domu wyjechałem o dziewiątej trzydzieści, a do Miłomłyna zajechałem o szesnastej trzydzieści (z jednym postojem na tankowanie). Przez całą drogę może sześćdziesiąt kilometrów przejechałem bez deszczu ;-)
Na miejscu wypakowałem rower, ogarnąłem bagaż, poczekałem na Herbica i Krzyśka i ruszyliśmy do Piławek. Jak na Herbica przystało prosta trasa okazała się być trochę trudniejsza, a rower na wąskich oponach, dodatkowo obciążony sakwami wcale nie ułatwiał pedałowania. Tu pierwszy raz pożałowałem, że nie wziąłem Canyona, tylko Diamanta.
Chociaż było mokro po wcześniejszych opadach, to na dojeździe nam nie padało.
W Piławkach poczekaliśmy jeszcze na Maćka, zjedliśmy obiadokolację, posiedzieliśmy trochę i do spania :-)






Trochę dużo bagażu mi wyszło - cztery sakwy plus torba na kierownicy. Dlaczego aż tak? Ano dlatego, że sakwy Ortlieba okazały się być sporo mniejsze niż moje wcześniejsze Crosso (mimo, że wziąłem jedne z większych). Zapakowałem standardowe rzeczy na dwunoclegowy wyjazd - trochę ciuchów rowerowych (tak udało się odgrzebać w szafie ;-)), trochę na wieczór i... tak wyszło. Jedyny "nadmiar", to grubszy polar na wieczory (miało być zimno) i "cywilna" kurtka (miało padać). Sama kurtka zajęła w sumie jedną przednią sakwę, a polar pół tylnej...
W każdym razie - gdzie te czasy, że z Dubrownika wracało się do Wrocławia zapakowanym w dwie sakwy, albo na tygodniowy wypad w góry pakowało się w piętnastolitrowy plecak. Z namiotem i śpiworem...? :-)
(Plecak ze zdjęcia zapakowany rzeczami do spania w aucie)

- DST 21.00km
- Teren 6.00km
- Sprzęt [R.I.P] Quip
- Aktywność Jazda na rowerze
...
Sobota, 10 kwietnia 2021 · dodano: 10.04.2021 | Komentarze 2
Do paczkomatu asfaltem, powrót przez las( plus kilka kilometrów wokół komina z wcześniej).Fajnie tak, jak już wszystko wyraźnie pączkuje i zielenieje; niebawem wystrzeli na całego :-)
Jak wszystko dobrze pójdzie, to w przyszły piątek z rana pakuję rower do busa i śmigam pokręcić parę kilometrów po Mazurach Zachodnich :-)


W tygodniu przyszedł nóż, który Justynce udało się "zdobyć". Robota Trollsky'ego, przyznać trzeba, że na najwyższym poziomie. Tak dopracowanego, wyważonego, dobrze leżącego w dłoni i ostrego (!!!) noża chyba nie miałem w ręce, a trochę ich trzymałem ;-)

- DST 9.00km
- Teren 9.00km
- Aktywność Wędrówka
Biskupia Kopa pieszo (znów).
Niedziela, 4 kwietnia 2021 · dodano: 04.04.2021 | Komentarze 1
Dawno nic nie było. Na rower okazji jakby mało, bo niedawno dopiero śnieg stopniał i zrobiło się cieplej. Parę kilometrów zapisanych jest, ale zbiorczo pojawią się niebawem.Dziś, z uwagi na drugie już "pandemiczne" Święta Wielkiej Nocy, których nie spędzaliśmy w rodzinnym gronie, wybraliśmy się na Biskupią Kopę. Właściwie, to nie weszliśmy na szczyt, szerszym łukiem mięliśmy nawet tamtejszy Dom Turysty (mylnie określany mianem schroniska).
Tak wyszło.
Byliśmy z psami, po drodze mijaliśmy się z ludźmi (z dziećmi) i z psami, ale niestety nie każdy potrafi dostosować się do ogólnej zasady, że w parku / w lesie / na szlaku trzymamy psa na smyczy, co momentami podnosiło nam się ciśnienie podczas "mijanek".
Psiaki wymęczone, my trochę też, bo dawno nie mieliśmy tylu kilometrów w nogach i łapach ;-)
Na powrocie postój w lesie na świąteczny żurek i dalej w drogę :-)






W drodze powrotnej (ciut naokoło) złapaliśmy dwóch Janków:
Łąka Prudnicka:


oraz Puszyna:


No i skoro już piszę, to busik doczekał się nowych zimowych (ale jednak całorocznych) opon A/T:

oraz instalacji fotowoltaicznej:

Wygląda to tak:
- solar 100 W + regulator
- przetwornica 1000 W
- dwa akumulatory postojowe (56Ah i 78Ah) - oba stare, ale jare i działają, w planach kiedyś oba większej pojemości i głębokiego rozładowania, ale póki co na nasze potrzeby hula.
Na dłuższy trip te dwa akumulatory to mało, jeżeli brać pod uwagę podłączenie lodówki, ale to wszystko jest do ogarnięcia, a w razie czego jest w busiku podłączenie pod prąd 230 V na kempingu.
W każdym razie kolejny punkt odhaczony, następnie ogrzewanie postojowe ;-)
Oby tylko szaleństwo z wirusem się skończyło i udało normalnie wyjechać gdzieś na wakacje.
Bez wirusa.
Bez szczepień.
Bez paszportów.
Na spokojnie.
Jak kiedyś.
Normalnie.
Kategoria VW T4, Pieszo, spacer, Nepomuki, Góry
- DST 16.00km
- Sprzęt [R.I.P] Quip
- Aktywność Jazda na rowerze
...
Czwartek, 18 lutego 2021 · dodano: 27.02.2021 | Komentarze 1
Zbiorcze kilometry z lutego. Jak tak dalej pójdzie, to w 2021 nadal będę utrzymywał tendencję spadkową ;-) Chociaż w tym lutym, to mogę trochę zwalić na pogodę; przyznam szczerze, że nie pamiętam, kiedy tyle śniegu sypnęło i kiedy to ostatni raz kilka dni z rzędu temperatura w dzień oscylowała w granicach dziesięciu na minusie, a w nocy poniżej minus piętnastu... Wioskę zasypało totalnie, pługów za bardzo nie było widać, z resztą "główniejsza" droga wcale nie wyglądała lepiej (dobrze, że Justynka ma auto z napędem na cztery koła, to byłem spokojniejszy, jak jeździła do Brzegu do pracy). No i nowe powitanie na wsi, kogo bym nie spotkał: "kurwa, ale najebało!" ;-)Zima fajna, ale niech już się kończy i nastanie wiosna: ciepło, słońce i więęęęęcej zieleni :-)
Wpis na raty, więc edit:
Luty minął pod znakiem zimy, ostatnie dni bardziej wiosenne :-)
Przed większymi śniegami udało się, z pomocą sprzętu wspinaczkowego (bo wysokooo - zdjęcia nie oddają wysokości), uzupełnić plexą ubytki w dachówkach dachu w stodole (operacja udana, bo wytrzymały napór śniegu ;-)).
W planach cały czas wycieczka do Namysłowa po jednego Nepomucena, może w marcu się uda :-) Cały czas coś na tej wsi, jak nie naprawa pilarki, to naprawa kosiarki; jak nie to, to wycinka drzew, albo czyszczenie komina. I tak w kółko, ciągle coś, tylko czasu na rower mało ;-) Dobrze, że dni coraz to dłuższe się robią :-)
Odnośnie wpisu - zawiozłem rower do Wrocławia, żeby podpiąć pod komputer. Przed wyjazdem sprawdzałem jeszcze, jak ma się błąd (miał się dobrze, cały czas się wyświetlał). Mimo, że busik duży, to przez zabudowę w środku ciężko upchać do niego trzydziestokilogramowy rower, ale jakoś dałem radę bez rozkręcania czegokolwiek. Rozważałem założenie bagażnika na hak, ale po przymiarce okazało się, że gdzieś coś niedobrego podziało się z kablami od wiązki i nie wszystkie światła na nim działają - brak kierunków i słabe stopy; początkowo myślałem, że to wina samego bagażnika, ale po podpięciu przyczepki wyszło to samo, chyba wilgoć (i mróz) zrobiły swoje i jak zrobi się cieplej będzie trzeba przejrzeć podłączenie wiązki w aucie. W każdym razie zajechałem do Wrocławia, wypakowałem rower, podpinamy z Piotrkiem pod kompa - żadnego błędu nie ma. Odpinamy kabel, włączam rower [sic!] - działa bez problemu. Podłączamy raz jeszcze - nic. Zupełnie nic do kasowania, wszystko działa. Jazda próbna, kilka kółek po podwórku, dalej ok.
Po wyciągnięciu z auta roweru poprawiłem magnes na szprysze odpowiedzialny za sygnał z czujnika. Dałbym sobie obciąć rękę, że sprawdzałem jego położenie przed pakowaniem do auta, ale może to tylko autosugestia i... nic nie sprawdzałem? Albo sprawdzałem innym razem?
Pierwsza diagnoza błędu 504, to - według producenta - sprawdzenie położenia magnesu czujnika.
Sztuczka magiczka, albo się naprawiło "samo", albo tym razem tego nie sprawdziłem przed spakowaniem roweru, albo nie wiem. ;-)
W całość klei się niestety sytuacja: wracam z serwisu poprzednim razem, a aucie magnes się poruszył i nie styka z czujnikiem, odpalam rower - ten nie działa i wywala błąd. Jadę ponownie na serwis, po wypakowaniu roweru poprawiam magnes, rower podłączony do komputera nie pokazuje żadnego błędu.
Być może tym razem nie zawiódł sprzęt czy system, a nawalił czynnik ludzki...? ;-)




- DST 10.00km
- Sprzęt [R.I.P.] Diamant
- Aktywność Jazda na rowerze
...
Czwartek, 14 stycznia 2021 · dodano: 31.01.2021 | Komentarze 1
Styczeń - w końcu pojawiło się trochę zimy. Śnieg na wsi, z możliwością wyjścia do lasu czy na pola, nawet nie przeszkadza tak bardzo, jak w mieście- taką zimę nawet trochę lubię.Temperatura najniższa, jaką zanotowaliśmy w ogrodzie ok. 2,5- 3 metry nad ziemią, to -20 stopni (o 4. nad ranem), bliżej gruntu -20 stopni było już o 23. :-)
Kilometry zbiorcze, głównie z jazdy wokół komina.
Zdjęcia głównie ze spacerów.















Kategoria Pieszo, spacer, Diamant, Wioska