Info

Więcej o mnie.















Moje rowery
Archiwum bloga
- 2025, Maj7 - 6
- 2025, Kwiecień10 - 8
- 2025, Marzec8 - 2
- 2025, Luty12 - 7
- 2025, Styczeń10 - 2
- 2024, Grudzień1 - 1
- 2024, Listopad8 - 5
- 2024, Październik15 - 11
- 2024, Wrzesień10 - 8
- 2024, Sierpień6 - 4
- 2024, Lipiec6 - 5
- 2024, Czerwiec3 - 3
- 2024, Maj9 - 7
- 2024, Kwiecień9 - 1
- 2024, Marzec10 - 5
- 2024, Luty2 - 2
- 2024, Styczeń3 - 1
- 2023, Grudzień3 - 1
- 2023, Listopad2 - 0
- 2023, Październik2 - 0
- 2023, Wrzesień5 - 4
- 2023, Sierpień4 - 0
- 2023, Lipiec5 - 0
- 2023, Czerwiec1 - 0
- 2023, Maj2 - 0
- 2023, Kwiecień3 - 0
- 2023, Marzec5 - 0
- 2023, Luty5 - 0
- 2023, Styczeń4 - 0
- 2022, Grudzień3 - 0
- 2022, Listopad2 - 0
- 2022, Październik4 - 0
- 2022, Wrzesień5 - 0
- 2022, Sierpień4 - 0
- 2022, Lipiec4 - 3
- 2022, Czerwiec13 - 8
- 2022, Maj10 - 8
- 2022, Kwiecień5 - 5
- 2022, Marzec6 - 2
- 2022, Luty2 - 2
- 2022, Styczeń2 - 1
- 2021, Grudzień5 - 1
- 2021, Listopad6 - 1
- 2021, Październik5 - 2
- 2021, Wrzesień7 - 0
- 2021, Sierpień5 - 2
- 2021, Lipiec2 - 0
- 2021, Czerwiec6 - 6
- 2021, Maj4 - 8
- 2021, Kwiecień6 - 11
- 2021, Luty1 - 1
- 2021, Styczeń2 - 3
- 2020, Grudzień4 - 7
- 2020, Listopad4 - 1
- 2020, Październik1 - 1
- 2020, Wrzesień2 - 0
- 2020, Sierpień9 - 8
- 2020, Lipiec5 - 0
- 2020, Czerwiec7 - 5
- 2020, Maj5 - 4
- 2020, Kwiecień4 - 0
- 2020, Marzec22 - 11
- 2020, Luty37 - 11
- 2020, Styczeń40 - 20
- 2019, Grudzień34 - 8
- 2019, Listopad41 - 0
- 2019, Październik40 - 2
- 2019, Wrzesień42 - 3
- 2019, Sierpień28 - 0
- 2019, Lipiec50 - 9
- 2019, Czerwiec35 - 0
- 2019, Maj36 - 3
- 2019, Kwiecień34 - 4
- 2018, Grudzień6 - 0
- 2018, Listopad12 - 2
- 2018, Październik16 - 0
- 2018, Wrzesień22 - 0
- 2018, Sierpień16 - 0
- 2018, Lipiec21 - 0
- 2018, Czerwiec23 - 0
- 2018, Maj17 - 11
- 2018, Kwiecień29 - 6
- 2018, Marzec25 - 0
- 2018, Luty30 - 6
- 2018, Styczeń29 - 6
- 2017, Grudzień27 - 0
- 2017, Listopad23 - 0
- 2017, Październik19 - 2
- 2017, Wrzesień25 - 0
- 2017, Sierpień20 - 0
- 2017, Lipiec26 - 3
- 2017, Czerwiec32 - 4
- 2017, Maj30 - 2
- 2017, Kwiecień36 - 0
- 2017, Marzec30 - 0
- 2017, Luty21 - 2
- 2017, Styczeń21 - 1
- 2016, Grudzień24 - 1
- 2016, Listopad25 - 4
- 2016, Październik29 - 0
- 2016, Wrzesień31 - 6
- 2016, Sierpień28 - 3
- 2016, Lipiec35 - 2
- 2016, Czerwiec32 - 2
- 2016, Maj45 - 2
- 2016, Kwiecień32 - 0
- 2016, Marzec31 - 1
- 2016, Luty26 - 0
- 2016, Styczeń29 - 1
- 2015, Grudzień27 - 0
- 2015, Listopad26 - 0
- 2015, Październik28 - 6
- 2015, Wrzesień27 - 2
- 2015, Sierpień32 - 0
- 2015, Lipiec29 - 4
- 2015, Czerwiec21 - 0
- 2015, Maj32 - 1
- 2015, Kwiecień25 - 0
- 2015, Marzec23 - 0
- 2015, Luty7 - 0
- 2015, Styczeń16 - 0
- 2014, Grudzień15 - 8
- 2014, Listopad20 - 0
- 2014, Październik26 - 10
- 2014, Wrzesień26 - 4
- 2014, Sierpień26 - 5
- 2014, Lipiec32 - 3
- 2014, Czerwiec28 - 1
- 2014, Maj29 - 13
- 2014, Kwiecień28 - 2
- 2014, Marzec27 - 5
- 2014, Luty26 - 8
- 2014, Styczeń29 - 11
- 2013, Grudzień31 - 16
- 2013, Listopad27 - 18
- 2013, Październik31 - 29
- 2013, Wrzesień27 - 10
- 2013, Sierpień26 - 0
- 2013, Lipiec25 - 2
- 2013, Czerwiec30 - 11
- 2013, Maj31 - 21
- 2013, Kwiecień29 - 42
- 2013, Marzec19 - 17
- 2013, Luty16 - 10
- 2013, Styczeń25 - 36
- 2012, Grudzień19 - 15
- 2012, Listopad24 - 7
- 2012, Październik24 - 0
- 2012, Wrzesień25 - 3
- 2012, Sierpień27 - 0
- 2012, Lipiec29 - 8
- 2012, Czerwiec13 - 14
- 2012, Maj4 - 0
- 2012, Marzec2 - 0
- 2011, Listopad1 - 0
- 2011, Październik2 - 0
- 2011, Wrzesień1 - 0
- 2011, Sierpień1 - 0
- 2011, Czerwiec3 - 0
- 2011, Maj1 - 0
- 2011, Kwiecień3 - 0
- 2011, Marzec3 - 0
- 2011, Luty1 - 0
- 2011, Styczeń1 - 0
Wpisy archiwalne w kategorii
Czechy
Dystans całkowity: | 1220.40 km (w terenie 529.07 km; 43.35%) |
Czas w ruchu: | 71:10 |
Średnia prędkość: | 13.95 km/h |
Maksymalna prędkość: | 78.00 km/h |
Suma podjazdów: | 15912 m |
Suma kalorii: | 295 kcal |
Liczba aktywności: | 32 |
Średnio na aktywność: | 38.14 km i 2h 50m |
Więcej statystyk |
- DST 2.29km
- Czas 00:08
- VAVG 17.18km/h
- Sprzęt [R.I.P.] BUBek
- Aktywność Jazda na rowerze
...
Sobota, 8 lipca 2017 · dodano: 09.07.2017 | Komentarze 0
Sobota pracująca.Po pracy mieliśmy jechać do Mamy na imieniny, ale... rano wysiadając z pociągu IC relacji Przemyśl - Świnoujście, spotkałem Mamę wsiadającą do pociągu, z którego ja wysiadałem... Okazało się, że jedzie na tydzień do cioci Moniki do Świnoujścia.
No cóż...
Coś jednak należało zrobić z weekendem. W Brzegu nie chcieliśmy zostawać, stwierdziliśmy również, że odpuścimy dwie grillowe imprezy, na które nas zapraszano, żeby nie było później, że kogoś faworyzujemy.
Szybka akcja - postojowe akumulatory w aucie naładowane od zeszłego weekendu, woda również naczerpana, więc... pojedziemy na Lipovske Stezky. Tam nas jeszcze nie było, to trzeba zaliczyć.
Po powrocie z pracy szybkie pakowanie i jazda. Ponieważ w Lipova Lazne jakoś nie bardzo widziałem nocleg na dziko, postanowiliśmy spędzić noc na parkingu przy Centrum Rychlebskych Stezek.
Dojechaliśmy dokładnie w to miejsce, gdzie ostatnio byliśmy z Mariem i zrealizowaliśmy taki sam scenariusz: na piwko do Centrum, a kiedy skończyły nam się korony wróciliśmy posiedzieć przy piwku przed autem. No i spać.
Tym razem pogoda dopisała.
W końcu z Żoną zawsze jest najlepiej! :)


- DST 7.00km
- Temperatura 16.0°C
- Podjazdy 423m
- Aktywność Wędrówka
...
Niedziela, 7 maja 2017 · dodano: 07.05.2017 | Komentarze 0
Końcówka majówki i wyjazd bez rowerów. W miarę blisko, bo niespełna półtorej godziny od Brzegu w okolice Gór Opawskich, konkretnie do Pokrzywnej i Jarnołtówka.Nocleg w busiku na całkiem fajnym kempingu Złota Dolina w Pokrzywnej; wieczorem kolacja i rozmowy przy grillu, a rano pojechaliśmy do Jarnołtówka, skąd czerwonym szlakiem doszliśmy do Domu Turysty "Pod Biskupią Kopą". Szlak rzeźnik, chyba najgorszy z możliwych, bo cały czas pod górę i to bardzo stromo. Następnym razem spróbujemy dłuższego, ale może mniej stromego. No i buty w góry może założę... ;) I wdrapiemy się na szczyt Biskupiej Kopy! :)
Pogoda dopisała, w nocy było o dziwo ciepło, w ciągu dnia prawdziwa wiosna i zero deszczu.
Z pewnością wrócimy do Pokrzywnej i do Złotej Doliny Camping nr 144. :)






















Kategoria Czechy, Góry, Nepomuki, Pieszo, spacer
- DST 2.10km
- Czas 00:09
- VAVG 14.00km/h
- Sprzęt [R.I.P.] BUBek
- Aktywność Jazda na rowerze
Powrót z Singltreka.
Wtorek, 3 maja 2016 · dodano: 03.05.2016 | Komentarze 0
Czwarty dzień, dzień powrotu.Wstaliśmy tak wcześnie, jak nigdy- o szóstej trzydzieści już w kawiarce gotowała się woda na kawę...
Pogoda cały czas w dechę; ostatnie śniadanie na trawce, mycie garów i o dziewiątej, już spakowani, byliśmy gotowi do powrotu.




W Novym Mescie pod Smrkem udaje się nam ustrzelić pierwszego tego dnia Nepomucena- pod starym ,zabytkowym kościołem. Bardzo ładny z resztą...


Na powrocie unikamy autostrad, więc jedziemy na spokojnie przez Szklarską Porębę. W wyższych partiach gór widać jeszcze śnieg...

W Kostomłotach nie zjeżdżamy na autostradę, tylko jedziemy przez wioskę tempem wypoczynkowym. Trafiamy tu na kolejnego Nepomuka i krzyż pokutny.



Jadąc dalej do Wrocławia bocznymi drogami dojechaliśmy do Sośnicy, gdzie kiedyś- na rowerach- trafiliśmy na zamknięty kościół. Tym razem okazał się otwarty, tyle, że z kratami. Udało się jednak uchwycić kolejnego Nepomucena- całkiem rzadkiego, bo z palcem na ustach...


Przed samym Wrocławiem pogoda nam się popsuła i zaczęło padać. Po dojechaniu do miasta rozpakowaliśmy się i pojechaliśmy do Romy na lody, potem do mamy na obiad.
Majkówka? Jedna z bardziej udanych- pogoda cały czas dopisywała, pieseł się wybiegał, my wyjeździliśmy. Po prostu odpoczęliśmy. od pracy, od miasta, od ludzi.
A już jutro powrót do rzeczywistości w oczekiwaniu na następne wolne, które tak prędko nie nadejdzie...
- DST 35.96km
- Teren 35.96km
- Czas 03:01
- VAVG 11.92km/h
- Podjazdy 669m
- Sprzęt [R.I.P] Canyon Nerve AL+
- Aktywność Jazda na rowerze
Singltrek pod Smrkem; dzień drugi.
Poniedziałek, 2 maja 2016 · dodano: 03.05.2016 | Komentarze 0
Z kurami poszliśmy spać, to i z kurami wstaliśmy- o szóstej trzydzieści wstaliśmy oddać dług naturze, ale oboje stwierdziliśmy, że z czystej przyzwoitości położymy się jeszcze spać. No i tak, trochę na siłę, przespaliśmy do ósmej z kawałkiem.Pogoda znów dopisuje- od rana świeci słońce, jest ciepło, choć trochę wietrznie. Śniadanie na trawie zdecydowanie lepiej smakuje, niż gdziekolwiek w mieście...



W okolicach dziesiątej jesteśmy umówieni z Justynki koleżanką- Martą, więc zbieramy siebie i rowery i ruszamy do Singltrek Centrum.

Z uwagi na kondychę i łapki Mango stawiamy na krótszą opcję, czyli moją wczorajszą jazdę, ale bez Hejnickego hrebena.
Czyli najpierw klasycznie- dojazd zielonym, potem w górę czerwonym, trochę czarnego i dojazd do Hubertki.






Mango radzi sobie zajebiście. Cały czas biegnie po szlaku,choć mógłby sobie skracać drogę przez las. Kondycja dużo lepsza, niż w zeszłym roku, cały czas trzyma przyzwoite tempo. Mimo, że do Hubertki dobiega już trochę zmęczony (pewnie kwestia różnicy wysokości...), to jest najlepszym szlakowym psem na świecie! :)
Tam w końcu odpoczywamy i się posilamy przed dalszą drogą.

Wszyscy odpoczywamy. Na powrót wybieramy czerwony szlak, bo Martę trochę ogranicza czas, a my nie chcemy zajechać psa.


Po czternastej pożegnaliśmy się z Martą i na spokojnie dojechaliśmy do auta.
Pies był totalnie zmęczony, my właściwie też. Pozostało więc odpalenie grilla i wybranie ochotnika do wycieczkę do sklepu.
Posileni poszliśmy do Singltrek Centrum poodpoczywać w w słońcu przy trunkach.
Pies nam odpadł na resztę wieczoru...




Tego dnia było już ani czytania, ani gry w karty, bo spać poszliśmy, gdy na dworze jeszcze zmierzchało...
- DST 60.77km
- Teren 60.77km
- Czas 04:30
- VAVG 13.50km/h
- Podjazdy 1078m
- Sprzęt [R.I.P] Canyon Nerve AL+
- Aktywność Jazda na rowerze
Singltrek pod Smrkem; dzień pierwszy.
Niedziela, 1 maja 2016 · dodano: 03.05.2016 | Komentarze 0
Noc upłynęła spokojnie i ciepło, bo tym razem zabraliśmy ze sobą kołdry. :)Wstaliśmy wyjątkowo wcześnie, jak na nas. Był więc czas na poranne lenistwo, spokojne śniadanie i kawę.


O dziesiątej ruszyliśmy na szlaki. Justynka od prawie roku nie jeździła na góralu, nie do końca było wiadomo, jak z formą Mango,więc na pierwszy strzał poszedł niebieski szlak (Hrebenac) plus czerwony po tej stronie (Obora).







Około dwunastej zameldowaliśmy się z powrotem przy aucie z niecałymi dwudziestoma kilometrami na licznikach. Justynka stwierdziła, że na dziś wystarczy; że chce się na spokojnie pouczyć na egzamin, a poza tym, niech pies się nie przemęcza.
Zjadłem więc drugie śniadanie i pojechałem sam na "drugą stronę" Singltreka. Najpierw południową stroną Rapickego okruha do pierwszej części Asfaltovego traverzu (Asfaltova Agonyia).

Stamtąd czarnym szlakiem (Okolo Medence) do przełęczy, gdzie musiałem znów się wspiąć , żeby zacząć czerwony Libverdska strana. Pierwszy odcinek tego szlaku, to niespełna dwa kilometry zabawy w dół, która kończy się przy Hubertce, gdzie na spokojnie można przysiąść i uzupełnić mikroelementy utracone na podjazdach...

Kilka łyków złocistego płynu, kilka spojrzeń na zegarek i licznik i decyzja- zamiast wracać dalej czerwonym szlakiem wskoczę jeszcze na czarny Hejnicky hreben.
Mniej więcej połowa tego szlaku, to czyste flow w dół, gdzie naprawdę można się wyszaleć; pozostała część- choć w pięknych okolicznościach przyrody- podjazd.

Po ponad pięciu kilometrach znów wskakuję na Libverdską stranę- cztery kilometry zjazdu, odpoczynek przy piwku przy "beczce" i podjazd.
Czerwony szlak zamykam Ludvikovskym traverzem, Novomestką straną, na koniec północna strona Rapickego okruha.
Na parking zajeżdżam przed siedemnastą; Justynka proponuje skoczyć na czilauta do Singltrek Centrum; dwa razy prosić nie musi- przebieram się i za chwilę odpoczywamy...

Wieczorem znów grill na kolację i malowniczy zachód słońca. W aucie trochę gramy w karty, a finalnie o dwudziestej drugiej jesteśmy już w pierwszej fazie snu...

- DST 8.15km
- Czas 00:31
- VAVG 15.77km/h
- Sprzęt [R.I.P.] BUBek
- Aktywność Jazda na rowerze
Na Singltrek pod Smrkem.
Sobota, 30 kwietnia 2016 · dodano: 03.05.2016 | Komentarze 0
Sobota, właściwie już część długiego majówkowego weekendu, a ja w pracy... Punkt szesnasta- koniec, można zamykać sklep.
Do domu najszybszą drogą, bo trzeba jeszcze zapakować auto w ciuchy, prowiant, no i rowery. Z Wrocławia ruszamy w okolicach siedemnastej.

Do Novego Mesta pod Smrkem dojeżdżamy jeszcze przed zmierzchem. Nie wjeżdżamy na pole namiotowe, tylko stacjonujemy tam, gdzie zawsze od trzech lat- na parkingu. W tym roku powiększonego o kawałek polany; wiadomo, że na trawie lepiej niż na asfalcie, więc wybór jest prosty.

Wstępnie szykujemy siebie i auto do snu.

Pierwszy raz spróbowaliśmy konfiguracji do spania na dwóch kanapach- w drugim i trzecim rzędzie. Co prawda osobno, ale całkiem wygodnie. No i ciepło, przede wszystkim :)
Wieczór, to grill, kolacja i książka.


- DST 20.20km
- Teren 18.50km
- Czas 02:17
- VAVG 8.85km/h
- VMAX 36.00km/h
- Podjazdy 418m
- Sprzęt [R.I.P] Canyon Nerve AL+
- Aktywność Jazda na rowerze
Ostatnie letnie Rychlebske Stezy.
Niedziela, 20 września 2015 · dodano: 22.09.2015 | Komentarze 0
Od dłuższego czasu próbowaliśmy z Mariem umówić się na wyjazd na Rychlebskie Ścieżki, w końcu obu nam termin "podpasował" i udało się wyjechać; przy okazji zabraliśmy Michała i ruszyliśmy.Wyjazd wypadł nam w sobotę po pracy. Po dwóch i pół godzinie jazdy znaleźliśmy się przy Centrum Rychlebskich Ścieżek. Rozpaliliśmy grilla, rozpiliśmy kilka(naście) piwek (a Michał biedronkową Amarenę... ;)) i rozpoczęliśmy wieczór.
Wieczorem chłód dość spory, ale w busie, we trzech w nocy było komfortowo termicznie i średnio wygodnie kinetycznie ;) Mariowi przypadła największa wygoda, bo spał na pace, a my z Michałem z przodu.
Wstaliśmy po dziewiątej, a gdyby nie nastawione wieczorem budziki, pewnie jeszcze trochę byśmy pospali zmęczeni trudami wieczoru ;)
Szybka poranna toaleta, śniadanie, przepakowanie plecaków i ruszyliśmy na trasy.
W pierwszej wersji mieliśmy najpierw- na rozgrzewkę- przejechać lajtowy szlak wzdłuż Czarnego Potoku, a potem przez Trail Dr. Wissnera dostać się na Super Flow i po zjechaniu zapakować się i wrócić do Wrocławia.
Pogoda jednak trochę zweryfikowała nasze plany; rana było baaardzo rześko, a niebo zaciągało się złowieszczymi chmurami, więc postanowiliśmy odwrócić trasę- najpierw Super Flow, a Czarny Potok na rozjazd.
Specyfika Rychebskich Ścieżek jest taka, że- chcąc, nie chcąc- najpierw czeka nas około osiem kilometrów (wyjątkowo upierdliwego tego dnia) podjazdu. Mario chyba się czegoś z rana nawciągał, bo gnał do góry podjeżdżając wszystko, zostawiając mnie i Michała prowadzących rowery daleko w tyle... Czasem zostawałem z tyłu sam jak palec... ;)
Przejechaliśmy Trail Dr. Wissnera, szeroką szutrową dojazdówką dojechaliśmy w końcu do wjazdu na Super Flow. Flow był, ale z Mariem jeździmy chyba za wolno, więc zabrakło Super ;) Michał za to gnał do przodu, jak szalony. Cóż, też kiedyś miałem dwadzieścia lat... :)
Pod koniec trasy złapał nas lekki deszcz, a po przyjechaniu do auta rozpadało się już naprawdę mocno. Chcieliśmy przeczekać i ruszyć na czarny szlak, ale po pewnym czasie zwątpiliśmy, że się wypogodzi.
Postanowiliśmy się więc, że... wracamy. Trochę słabo- jechać w jedną stronę ponad dwie godziny autem, żeby zrobić na rowerze dwadzieścia kilometrów- ale cóż, pogody się nie wybiera. Dopakowaliśmy auto i ruszyliśmy z powrotem do Wrocławia, z tym, że przez... Mikolin, żeby odebrać Justynkę i Mango od teściów.
W Mikolinie nas nakarmili, napoili, mogliśmy więc dopakować samochód i wrócić do domu. :)
Wyjazd krótki, kilometrów niewiele, ale i takie są potrzebne, żeby choć trochę podładować baterie.











Kategoria Canyon, Czechy, Góry, Rychlebske Stezky
- DST 18.15km
- Teren 18.15km
- Czas 01:33
- VAVG 11.71km/h
- Sprzęt [R.I.P] Canyon Nerve AL+
- Aktywność Jazda na rowerze
Singltrek pod Smrkem z Mango! :)
Niedziela, 12 lipca 2015 · dodano: 13.07.2015 | Komentarze 2
Po ciepłej i wyspanej nocy wstaliśmy dość szybko. Najpierw spokojna poranna toaleta, kawa, śniadanie...

W okolicach dziesiątej, już spakowani i przygotowani ruszyliśmy na szlak. Nie chcieliśmy za pierwszym razem psiaka zniechęcić czy zamęczyć za dużym dystansem, więc postanowiliśmy przejechać (jedynie) szlak niebieski i czerwony (Oborę).
Przez teren kampingu i na szlaku dojazdowym na spokojnie, na smyczy, bo jeszcze nie byliśmy pewni czy Mango nie wywinie nam jakiegoś numeru... ;)



Gdy tylko wjechaliśmy na niebieski szlak odważyliśmy się puścić psa ze smyczy... I tu wielki szok- od razu po ruszeniu Mango przełączył się w tryb "rower" i biegł wesoło raz za mną, raz za Justyną. Cały czas skupiony, cały czas starał się trzymać odpowiedni dystans, a gdy osoba prowadząca tylko mu uciekła z pola widzenia od razu przyspieszał. Nie rozpraszał się niczym po drodze (nawet innymi psami, ludźmi na rowerach na szlaku i tak dalej...). Co trzy, cztery kilometry robiliśmy krótką przerwę, żeby mógł odsapnąć, a my podać mu wodę. Chwila na obwąchanie i obsikanie terenu i dalej w drogę...



















Po zjechaniu ze szlaku zatrzymaliśmy się w Centrum na ciasto, zupę, kawę i oranżadę :) Pieseł nam odleciał, ale nie ma się co dziwić, bo przebiegł z nami cały dystans.
Wielki szacun dla Mango, że dał radę. Na przyszłość wiemy, że trzeba troszkę jeszcze potrenować i kupić mu buty do biegania. W każdym razie za rowerem biega grzecznie, a o to nam właśnie chodziło. :)


Po powrocie do auta, pies nam padł całkowicie zmęczony :) Do końca dnia, gdy tylko miał możliwość, to spał, spał i... spał.

Pies zmęczony, my trochę też, bo pod koniec zrobiło się naprawdę ciepło, więc dopakowaliśmy auto i zaczęliśmy niespiesznie wracać.

Znów, jak przed tygodniem, niespiesznie pojechaliśmy do Wrocławia. Przez wioski i miasteczka, omijając autostradę...


Na naszej drodze znalazła się Legnica, w której jest dwóch, choć jeden [sic!] Nepomucen.
Pierwszy znajduje się przed wejściem głównym do tutejszego zamku:


Cała heca polega na tym, że jest to kopia oryginalnej figury, która znajduje się na tej samej ulicy tyle, że w lapidarium Muzeum Miedzi (przeniesiona z uwagi na "częste akty wandalizmu"):



Do Legnicy z chęcią wrócimy, bo miasto wydaje się był i ładne i ciekawe, a nigdy tam na dłużej nie zagościliśmy.
Po powrocie do Wrocławia odwiedziliśmy mamę, która czekała z obiadem dla nas i Mango :)
W domu pies dalej nam spał i nawet niechętnie wyszedł na wieczorny spacer... :)
- DST 6.92km
- Czas 00:26
- VAVG 15.97km/h
- Sprzęt [R.I.P.] BUBek
- Aktywność Jazda na rowerze
Do Novego Mesta pod Smrkem
Sobota, 11 lipca 2015 · dodano: 13.07.2015 | Komentarze 0
Trafił się kolejny ciepły i pogodny weekend tego lata, więc żal było nie skorzystać. Co prawda sobota pracująca, ale szkoda było z tego powodu tracić cały weekend. Postanowiliśmy pojechać do Novego Mesta na Singltrek. Oczywiście z Mango... :) Pierwsze biegi z nami na rowerze już miał- co prawda na smyczy, ale dawał radę; zarówno kondycyjnie nieźle mu szło, jak i psychicznie- nic go nie rozpraszało, po prostu biegł przy rowerze. Dlatego stwierdziliśmy, że zabierzemy go na Single i tam spróbujemy pojeździć z nim bez smyczy.W większości przygotowaliśmy się już w piątek, resztę dopakowaliśmy w sobotę i jeszcze przed siedemnastą już byliśmy w drodze.
Na parkingu w Novym Mescie pod Smrkem byliśmy przed dwudziestą, zrobiliśmy rekonesans po okolicy, bo w szczycie sezonu jeszcze tu nie byliśmy. Początkowo chcieliśmy zatrzymać się na kempingu przy Singltrek Centrum, jednak okazało się, że właściwie nie było tam miejsca na auto; ba! ciężko było by rozbić jeden większy namiot. Wróciliśmy więc na parking i zostaliśmy na "naszym" miejscu.

Normalnie śpiąc tam w busie rowery trzymaliśmy w środku na pace, teraz jednak chciałem tam zrobić miejsce dla psa i coś trzeba było zrobić z rowerami... Okazało się, że można całkiem ciekawie wykorzystać ucho holownicze auta.

Jak się później okazało, zupełnie niepotrzebnie, bo Mango tylko chwilę zabawił z tyłu, a gdy mu się znudziło przeczołgał się do nas do przodu i całą noc spał na... fotelu kierowcy :)
Wieczór spędziliśmy przed autem na rozmowach i grillowaniu...






Powrót.
Niedziela, 5 lipca 2015 · dodano: 10.07.2015 | Komentarze 2
Kolejny dzień tego upalnego weekendu, to powrót.Wstaliśmy dość szybko, zjedliśmy śniadanie przed schroniskiem (polecam owsiankę na bogato! :)), zapakowaliśmy auto i czaczęsliśmy wracać. Niby szybko, ale postanowiliśmy zajechać na powrocie do Neratova zobaczyć kościół z przeszklonym dachem, a na dodatek zahaczać o każdą możliwą wodę, żeby się ochłodzić.
W Kłodzku zajechaliśmy na parking centrum handlowego, bo... w tym dniu to miejsce odwiedzały Minionki w podróży. :) A że podróżowały starym VW T2, postanowiliśmy za punkt honoru postawić sobie zdjęcie naszego busika z ich busikiem :) Justyna zagadała do pana z obsługi, który powiedział, że nie ma problemu, nawet "wstrzymał nam ruch" i na koniec cyknął kilka fotek ;)
Bez pośpiechu dojechaliśmy nawet do Otmuchowa, ale nie bardzo było jak się pokąpać, bo zajechaliśmy od dupy strony. Od właściwej było mnóstwo ludzi i nie było jak stanąć. Przy okazji w przybytku "Smażalnia pod lipą" udało nam się zjeść pstrąga, chyba najdroższego w naszym życiu...
W samym Wrocławiu pojechaliśmy jeszcze nad Bystrzycę w okolicach Karczmy Rzym i w domu pojawiliśmy się dopiero około dwudziestej.
Dzień obfitował w Nepomuceny i jeden krzyż pokutny. Dobrze być kierowcą ;)
Weekend zdecydowanie za gorący...























"Choć benzyna jest za droga,
A droga jest za długa.
Gdzieś w oddali widać jasny cel,
Kiedyś dotrzeć tam się uda.
Choć piwo często ciepłe,
A bułka bywa czerstwa,
Gdy w sercach gra muzyka,
To wszystko da się przetrwać.
Czy słońce, czy grad, taki świat, co ciągle biegnie.
Niedomknięty szyberdach - to tamtędy wpadło szczęście.
Cud miłości mimo pędu, ktoś się również napatoczył.
Otwórz buzię, zamknij oczy - może jeszcze pieniądz wskoczy.
Choć brakuje stron w atlasie,
Nawigacja nie ma sieci.
Jednak niebo się przeciera.
Gdzieś w oddali muza leci.
Choć środek nie jest złoty,
Nastrojów zbędne jest strojenie,
By z błyskiem w oku stanąć,
Z pasją na życia scenie.
Czy słońce, czy grad, taki świat, co ciągle biegnie.
Niedomknięty szyberdach - to tamtędy wpadło szczęście.
Cud miłości mimo pędu, ktoś się również napatoczył.
Otwórz buzię, zamknij oczy - może jeszcze pieniądz wskoczy..."
Kategoria Czechy, Góry, Krzyże pokutne, Nepomuki, Pieszo, spacer