Info

avatar Ten blog rowerowy prowadzi Ciacho1985 z miasteczka Jordanów Śląski / Wrocław. Mam przejechane 46220.73 kilometrów w tym 6797.79 w terenie. Jeżdżę z prędkością średnią 16.57 km/h i się wcale nie chwalę.
Więcej o mnie.

baton rowerowy bikestats.pl
button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl

Archiwum bloga

Wpisy archiwalne w kategorii

VW T4

Dystans całkowity:1774.97 km (w terenie 435.82 km; 24.55%)
Czas w ruchu:61:49
Średnia prędkość:14.36 km/h
Maksymalna prędkość:58.70 km/h
Suma podjazdów:5495 m
Suma kalorii:4410 kcal
Liczba aktywności:65
Średnio na aktywność:27.31 km i 1h 59m
Więcej statystyk
  • DST 48.00km
  • Teren 15.00km
  • Sprzęt [R.I.P] Quip
  • Aktywność Jazda na rowerze

Majówka 2024.

Niedziela, 5 maja 2024 · dodano: 13.05.2024 | Komentarze 1

Tegoroczna majówka - kilometry rowerowe zbiorcze. 
Mocno nieoczywista. Do ostatniej chwili, bo myślałem, ż będą solo Mazury... 
Autem ponad tysiąc kilometrów łącznie. 
Było trochę samotnych kilometrów samochodem z rowermi na bagażniku. 
Było spotkanie ze znajomymi i dwa niesamowite dni z dzieciakami (!). W zakesie wieku 3- 15 lat... 
Było zwiedzanie. 
Było śpiewogranie ("gdzie słyszysz śpiew tam wstąp, tam ludzie dobre serca mają...")
Było spanie w busie w kilku miejscach. W kilku na dziko, był też camping. 
Było nocne odkopywanie busika, bo zagrzebałem w nocy w lesie w piachu. 
Było jeżedżenie rowerem, choć więcej autem. 
Było województwo łódzkie, świętokrzyskie, śląskie. 
Byli fajni ludzie. 
Były zachody słońca. 
Były pyszne obiady i wspaniałe poranne kawy. 
Bywały kawy pod zamkami. 
Była pustynia. 

Było po prostu dobrze. 
W każdej chwili. 

Rowerowo - część szlaku Orlich Gniazd. 
Autem - podobnie ;-)

Zdjęcia bez ładu i składu :-) 























































 

































































































  • DST 41.00km
  • Teren 5.00km
  • Sprzęt [R.I.P] Quip
  • Aktywność Jazda na rowerze

...

Niedziela, 5 listopada 2023 · dodano: 05.11.2023 | Komentarze 0

Oczy trochę się kleiły, ale wyszła szybka przejażdżka po okolicy, bo szkoda pogody było. 
Nie za zmino, choć pod koniec uporyczywy wiatr. 
Ale za to "żniwa" Nepomuków z najbliższej okolicy. 
W tym dwa "cukerki", które ostatnio pominąłem podczas odwiedzin Opactwa Cystersów w Henrykowie - figura na dziedzińcu opactwa z frontową płaskorzeźbą z uciętym językiem świętego oraz z wnętrza - relikwia świętego w postaci palca zamknętego w szklanej szkatule oraz imponuąca płaskorzeźba. 
Na zakrystii również ciekawa figura, ale zamknięte było, pozostało niewyraźne zdjęcie zza krat. 
Na powrocie wydmuchało mnie, że hej... 
Fajne te Wzgórza Niemczańsko - Strzelińskie. Ciekawsze, niż (prawie) płaska jak stół Opolszczyzna. 




























































  • DST 43.00km
  • Sprzęt [R.I.P] Quip
  • Aktywność Jazda na rowerze

Przełęcz Okraj / Mala Upa

Sobota, 23 września 2023 · dodano: 25.09.2023 | Komentarze 0

Trzydniowy, a właściwiej - trzynocny wypad. 
W piątek wieczorem, tuż przed zmrokiem, wylądowałem na Camp66 pod Karpaczem. Dawno nie byłem w Polsce na kempingu, ceny trochę kosmos, ale kto bogatemu zabroni ;-) Opcja z prądem, bo na solar z uwagi na pogodę nie bardzo było co liczyć. Kemping bardzo przyjemny, z bardzo fajnym widokiem (dopiero w sobotę rano dało się zobaczyć), z całym zapleczem kuchennym, sanitariatami, miejscem na ognisko, strefą dla dzieciaków, dobrą kuchnią i przyjazną obsługą (vide: PTTK Samotnia !). 
W sobotę przed południem ruszyem sobie spokojnie na Przełęcz Okraj, do Malej Upy. Tak sentymentalnie, zawsze z chłopakami tam śmigaliśmy (można o tym przyeczytać TUTUTUTU oraz TU ;-) ) . Na przełęczy obiad po czeskiej stronie w knajpie, co zawsze, szybkie piwko i zjazd. Dobrze, że chociaż polar zabrałem do sakwy, bo mnie tak przepizgało na zjeździe, że szok ;-) 
Po powrocie na kemping prysznic, kolacja, chwila przy ognisku i spać :-) 
Niedziela, to już pakowanie busa z rana i powrót. 
Nocleg nad Zalewem Mietkowskim na dziko i w poniedziałek rano zameldowanie się na wiosce... 







 





  • DST 5.00km
  • Sprzęt Nie mój ;-)
  • Aktywność Jazda na rowerze

Miłomłyn.

Poniedziałek, 24 lipca 2023 · dodano: 24.07.2023 | Komentarze 0

Weekendowa wycieczka do Tomka do Miłomłyna. 
Było spanie w busiku, było ognisko i śpiewanie, był kajak (i burza!) i spacerowanie, a nawet chwila na rowerze :-)
No fajnie było... 
Tylko jak zawsze zdecydowanie za krótko... 










  • DST 10.00km
  • Sprzęt [R.I.P] Quip
  • Aktywność Jazda na rowerze

Wakacje 2023.

Niedziela, 9 lipca 2023 · dodano: 09.07.2023 | Komentarze 0

Kilometry Quipem po okolicy, a przy okazji wpis wakacyjny. 


Wakacje 2023. 
Trasa autem z rowerami, choć ja z roweru na tym wyjeździe nie skorzystałem z uwagi na palące słońce i świeży tatuaż na dłoni. Nie przemyślałem tego do końca, no ale tak bywa ;-)

Kraje: Polska, Czechy, Słowacja, Węgry, Serbia, Bośnia, Chorwacja, Słowenia. 
Miała być jeszcze Czarnogóra i Albania, ale trochę się przeliczyliśmy z czasem. No i wyszła awaria, ale o tym za chwilę. 

Cała trasa wiochami i lokalnymi drogami, z opcją "unikaj opłat i autostrad". Ogólnie skończyło się na tym, że wylądowaliśmy w Chorwacji i tam przejechaliśmy z południa na północ Jadrańską Magistralą, tą, co kiedyś na rowerach. 
Normalni ludzie jadą do Chorwacji autostradą i po kilku godzinach jazdy są na miejscu. Ale nie my. Do Chorwacji dojechaliśmy przez Czechy, Słowację, Węgry, Serbię, Bośnię i jej obłędne góry. 

Wszystkie noclegi, poza Chorwacją, na dziko w przygodnie znajdowanych miejscówkach. Chorwacja niestety mocno walczy z lokatorami na dziko i tam wjeżdżaliśmy na kempingi (których jest naprawdę bardzo dużo), a reszta krajów, to hulaj dusza... 

Busik dzielnie sobie radził. Ważył sporo, licząc z bagażami, jedzeniem, lodówką, kiblem, zapasem wody itd., wyszło ponad trzy tony. Na podjazdach i zjazdach dawał sobie dzielnie radę, czasem na podjazdach w Bośni trzeba było redukować do drugiego czy pierwszego biegu, ale ciągnął pod górę dzielnie :-)

Na pograniczu Bośni i Chorwacji spotkała nas niesamowita burza i ulewa, droga dosłownie zamieniła się w rzekę, spadały kamienie, mimo dziewiątej rano było ciemno jak po dwudziestej pierwszej wieczorem, a do tego dookoła pioruny siarczyste i ogniste...

... no i nagle coś chrupnęło, strzeliło i było tak dziwnie, niespokojnie. Okazało się, że ułamała się sprężyna wahacza tylnego koła. Ale tak szczęśliwie, że się obróciła i reszta siadła na swoim miejscu; nic nie tarło, nie haczyło o oponę, tylko czasem na zakrętach dawała o sobie znać. Szukaliśmy mechanika, ale bezskutecznie (bo była sobota po dwunastej...), stwierdziliśmy więc, że będziemy jechać i ewentualnie szukać po drodze od poniedziałku... no i tak szukaliśmy i tak się jechało, że na tej urwanej sprężynie dojechaliśmy do Polski pokonując przeszło tysiąc sześćset kilometrów... :-)

Wyjazd bardzo fajny, choć jest niedosyt z Czarnogórą i Albanią, do której nie dojechałem. Ale to nie jest moje ostatnie słowo w takim razie. 
Spełnione marzenia - trzy: byłem autem w Bośni, a zawsze bardzo chciałem; widziałem Sarajewo i moja noga stanęła na starym moście (choć odbudowanym po wojnie) w Mostarze. Trochę się nie spodziewałem, ale się udało. 

Autem przejechaliśmy 2988 kilometrów; spalonego paliwa nie liczę, ale średnie spalanie mimo wagi, gór i przeciwności losu wyszło na poziomie ośmiu litrów na setkę. 
Z awarii, to jedynie sprężyna, reszta elegancko, chociaż czasem zastanawiałem się czy przed wyjazdem mówiłem mechanikowi na przeglądzie, żeby sprawdził hamulce ;-) 

Najbardziej urzekła mnie Bośnia; jest jeszcze trochę dzika, mało turystyczna, przynajmniej w głębi; wioski i wioseczki, krowy i owce na drogach, niesamowite widoki... 

Zdjęcia bez ładu i składu, nie po kolei, no ale jakieś są. 

:-) 




















































 

























































 











 



 









 








  • DST 89.00km
  • Teren 4.00km
  • Sprzęt [R.I.P] Quip
  • Aktywność Jazda na rowerze

Wrocław.

Sobota, 11 lutego 2023 · dodano: 11.02.2023 | Komentarze 0

Wypadł niespodziewany wypad do Wrocławia, a że pogoda miała być, to szkoda było autem i wybrałem rower. 
W piątek do Wrocławia pod wiatr, w okolicach Mostu Bartoszowickiego musiałem zmienić baterię 500Wh, bo już padła (temperatura plus ciągły mocny nacisk na pedały zrobiły swoje). 
Powrót w sobotę, już bardziej z wiatrem, nawet wróciłem z jedną kreska baterii w zapasie. 
Oba dni temperatura w okolicach 3-5 stopni, ale wiatr i wilgotność robiły swoje... 



A przy okazji innej przejażdżki, tym razem autem, udało się upolować dwóch kolejnych Nepomucenów. A przy okazji wygrzebałem parę kryształów :-) 

Św. Jan Nepomucen w Oleśnicy Małej: 



Św. Jan Nepomucen w Starym Wiązowie: 





  • DST 6.00km
  • Sprzęt [R.I.P] Quip
  • Aktywność Jazda na rowerze

...

Sobota, 23 lipca 2022 · dodano: 23.07.2022 | Komentarze 0

Budowa wiaty dla Iki i Szamana zabiera ostatnio cały wolny czas, więc jeżdżenia mało. 
Zostało zakotwiczenie i podmurowanie dookoła, obicie całości, zrobienie drzwi i jakieś drobne wykończenia... ;-)
Ale radocha z koni jest :-) 
















Udało się w wolnej chwili pospawać u-locka Abusa, którego na wakacjach musiałem awaryjnie obciąć, żeby wydostać rowery z bagażnika, bo kluczyk został w domu... 
Działa i jeszcze trochę posłuży ;-) 









Roweru ostatnio mniej, więcej auta, bo sporo zakupów w sklepach budowlanych, tartakach itd. 
No i silnik w busiku w końcu się dotarł ;-) 

Kategoria Wioska, VW T4, Quip


  • DST 10.00km
  • Aktywność Kajakarstwo

Mazury; dzień ósmy.

Poniedziałek, 27 czerwca 2022 · dodano: 30.06.2022 | Komentarze 1

Rano spokojnie się spakowaliśmy i zebraliśmy w drogę powrotną. 
Plan padł na powrót przez miejsce, z którego zaczynaliśmy, czyli na Przystań na Wyspie w Miłomłynie u Tomka. 
Tym razem na szybko, bez omijania autostrad i obwodnic, żeby jak najszybciej dojechać na miejsce, bo chcieliśmy skorzystać jeszcze z dnia, pięknej pogody i wybrać się u Tomka na kajak. 
Po dojechaniu na miejsce kajak już mieliśmy przygotowany, więc szybkie wodowanie i rundka przez Kanał Elbląski do miejskiej plaży na Jeziorze Ilińskim i powrót. 
PJak Tomek wrócił z pracy, to trochę posiedzieliśmy, pogadaliśmy, zjedliśmy świeżo złowioną rybkę i zaczęliśmy szykować się do spania, bo jutro czeka nas długa droga powrotna do domu. Tym razem drogą ekspresową i autostradami, bo chcemy jak najszybciej wylądować w domu na wiosce, żeby jeszcze na miejscu sobie poogarniać to, co potrzeba i skorzystać z reszty urlopu już u siebie. 
Wyjazd udany :-) Wszystko się sprawdziło. Czuć tylko trochę taki niedosyt, bo zobaczyć można było jeszcze więcej i jak zwykle inaczej wszystko rozplanować ;-) Nie mniej potrzebny był taki reset z dala od domu. 
Z Justyną stwierdziliśmy, że na urlopie żyło się jak u nas na wiosce, z tą różnicą, że była woda i nie trzeba było nic robić... ;-)  

Podczas tych wakacji: 
- nigdy wcześniej nie widziałem tylu bocianów; nic dziwnego, że "u nas" jest ich tak mało, skoro tyle siedzi na Mazurach :-) Rekordem była wioska, w której naliczyliśmy bodajże siedemnaście gniazd (słupy energetyczne, kominy domów, komin kościoła), w każdym parka plus przynajmniej dwa młode. Szok;
- nigdy wcześniej nie miałem styczności z bocianem na tak małą odległość, a ten, który nas odwiedzał rankami i wieczorami podchodził nawet na dwa metry od nas; 
- przekonałem się, że Mazury (zarówno Zachodnie, ale Środkowe już całkowicie) nie są płaskie, a mocno górzyste; 
- stwierdziłem, że lornetka musi być na obowiązkowym wyposażeniu busa; 
- tak samo podręczny atlas ptaków; 
- dmuchany kajak też nie byłby głupi, bo jezior i miejsc, w których można popływać jest tyle, że głowa mała...;
- mapa papierowa nadal wygrywa z GPSem, ale to już w sumie wcześniej tak uważałem, teraz się tylko utwierdziłem w przekonaniu; 
- jak na co dzień ma się kaczki w ogrodzie, to inaczej patrzy się na te pływające oraz pozostałe ptactwo ;-) ; 
- uważam, że dwudziestoletnie, ostatnio sporadyczne znajomości są lepsze niż te często częstsze ;-) ;
- dobrze jest być w dobrym miejscu, do którego lubi się wracać, a jest nim dla mnie właśnie Przystań na Wyspie u Tomasza; 
- idealnie jest odpocząć od komputera, na telefon zerkając jeszcze bardziej sporadycznie - próbując połączyć się z Mamą, która stacjonowała w tym czasie na ranczo i pilnowała inwentarza; 
- fajnie byłoby zamienić TV na widoki, które mieliśmy rano i wieczorem - może w końcu zaczęlibyśmy oglądać, bo TV u nas ma wieczne wakacje ;-) ; 
- stwierdziliśmy, że czerwiec jest najlepszym miesiącem na urlop; do tej pory braliśmy sierpień / wrzesień, ale czerwiec wygrywa: długie dni, ciepłe wieczory i długo jasno.
- "spodziewaj się niespodziewanego" - przy pakowaniu ta dewiza się sprawdziła. Z zapakowanych rzeczy nie użyłem tylko jednego polaru i prostownika do akumulatora; reszta była w ciągłym użyciu, albo przydała się sporadycznie. 
- zawsze trzeba znaleźć miejsce na chemiczną toaletę w busie ;-) 
















  • DST 7.00km
  • Aktywność Chodzenie

Mazury; dzień siódmy.

Niedziela, 26 czerwca 2022 · dodano: 30.06.2022 | Komentarze 0

Właściwie przez cały dzień słodkie nic nierobienie- wylegiwanie się na leżaku z przerwą na wchodzenie do wody. 
Po dwunastej ruszyliśmy  pieszo do Remizy na obiad, co nie było do końca dobrym pomysłem z uwagi na żar lejący się z nieba... 
W remizie Justyna zamówiła rybkę, a ja "rozczochrańca", czyli grubo tarte ziemniaki z rybą i usmażone w formie placka ziemniaczanego; całkiem ciekawa potrawa :-) 
Reszta dnia, to dokładnie to samo, co przed południem. 
A jutro zbieranie się do wyjazdu i powrotu... 










  • DST 29.25km
  • Teren 6.00km
  • Czas 00:54
  • VAVG 32.50km/h
  • VMAX 32.60km/h
  • Podjazdy 129m
  • Sprzęt [R.I.P] Canyon Nerve AL+
  • Aktywność Jazda na rowerze

Mazury; dzień szósty.

Sobota, 25 czerwca 2022 · dodano: 30.06.2022 | Komentarze 2

Zamiast się wyspać na spokojnie, to kolejny dzień z pobudką przed szóstą... Wakacje ;-) 
Poranek, jak zawsze - kawa i śniadanie z telewizorem w postaci ptactwa na jeziorze i lądzie :-) 
Po leniwym poranku zebraliśmy się na rowery i pojechaliśmy do Nowych Gut (Gutów? ;-)) na obiad i rower wodny. Przed wyjazdem "ożeniliśmy" psa Białorusinów sąsiadom z kampera, bo oni pojechali na rowery i... zostawili psa przywiązanego do palety. Co prawda z miską jedzenia i wody, ale idioci chyba nie wzięli pod uwagę, że słońce się przemieszcza i po niecałej godzinie od ich wyjazdu Baron był w pełnym, palącym słońcu, a woda w misce prawie się gotowała. Na szczęście ekipa z kampera nie miała problemu, żeby go wziąć pod swoją markizę i przetrzymać, a Jola chodziła z nim co jakiś czas do jeziora, żeby się schłodził. 
W Nowych Gutach najpierw godzinka na rowerze wodnym; wiał mocny wiatr i z plaży dziecku zwiało dmuchaną piłkę, którą dogoniliśmy na wodzie i popłynęliśmy na plażę oddać :-) Po rowerku na obiad na rybkę i powrót do Zdorów, gdzie podjechaliśmy do Remizy na super zimne piwo i zakupy dla nas i sąsiadów z kampera. 
Na samym powrocie, jakieś dwa kilometry przed autem Justynie odpadła korba... Zerwał się gwint w śrubie mocującej lewe ramię Hollowtech II i niestety niewiele dało się z tym zrobić. Na miejscu próbowałem coś doraźnie zaradzić, ale nie bardzo był sens, a dodatkowo zapowietrzył się hamulec po obróceniu roweru do góry kołami. Tak więc rower mamy z głowy już na tym wyjeździe; po powrocie trzeba będzie go wziąć na warsztat i doprowadzić do stanu używalności.
Po powrocie odpoczynek, kąpiele w jeziorze, wieczorem kolejne ognisko i wyrównywanie rachunków w makao :-) 
Późnym wieczorem niedaleko nas zaparkowała kolejna młoda ekipa, którą ratowałem prądem do pompki, żeby mogli sobie nadmuchać materac do namiotu :-) 











Flag Counter